Skocz do zawartości
Forum

DDA, związek partnerski, zdrada


Rekomendowane odpowiedzi

Znalazlam sie w trudnej sytuacji i chciałabym znać opinię psychologa, psychoterapeuty lub psychiatry lub po prostu porozmawiać z poznać opinie jakie są możliwe rozwiązania. Poprzedni związek trwał 4 lata - byłam uzależniona od mężczyzny. Doprowadziło mnie to utraty wartości. M.in trafiłam do sądu oraz nawiązywałam kontakt z mężczyznami oparty tylko na seksie. Miałam bardzo niską samoocenę. Przy pomocy przyjaciółki odcięłam się od tego chłopaka. (Który cierpiał na depresje) Zaczęłam studia, poznałam nowego mężczyznę. Byłam przekonana, że jestem gotowa na nowy związek - zdrowy, świadomy, który nie doprowadzi mnie do zatracenia siebie. Na początku byłam zachwycona że nowa znajomość pomaga mi rozwijać swoje zainteresowania, otwiera mnie na świat. Uważam jednak, że nie byłam do końca przygotowana na nowy związek. Opowiadałam partnerowi bez wyrzutów sumienia o swoich doświadczeniach w łóżku. Przeraziło go to w jaki sposób o tym mówię i co mówię. Potrzebował chwili dla siebie, niestety w sposób jaki mi o tym powiedział spowodował że znalazłam się w domu byłego "toksycznego" faceta. Nowy chłopak odszukał mnie w domu byłego, zabrał do siebie... rozmawialiśmy. Powiedział mi o wszystkim, wyjaśnił swoje uczucia... postanowiliśmy żyć na nowo. Obiecałam że już nigdy nie popsuje siebie "toksycznym" facetem. Związek trwał. Było wiele miłych chwil, jednak od czasu do czasu wypominał mi to co robiłam i jaka byłam. Swoim zachowaniem dawał mi do zrozumienia że mi nie ufa i chciałby żeby wszystko było dobrze ale boi sie ze znow taka będę lub że wrócę do byłego. Nalegał bym zaczeła razem z nim spędzać czas i uprawiać jego hobby. Próbowałam, ale nie odpowiadał mi ten rodzaj sportu. Próbowałam go przekonać do moich zainteresowań, ale zawsze gdy byliśmy umówieni na robienie "czegoś mojego" przychodzili jego znajomi. Przez pewien czas wizyty znajomych były nierozłączne z używkami typu alkohol itd. Z czasem byłam co raz mniej pewna siebie i zdezorientowana co należy robić by naprawić dobrą artmosfere. Gdy znalazł pracę za granicą i przebywał tam około mieisąc ja po raz pierwszy stanęłam na samodzielne nogi, czekając jak żona pracowałam, utrzymywałam sie sama i dom. Dowiedziałam się przez przypadek że 4 miesiace przed wyjazdem zdradził mnie ze swoją przyjaciółką. Ja również jąznałam. Podczas samotnego mieszkania, pracowania czułam sie upokorzona faktami jakie łączyłam. Na przykład że zabierał mnie na wspólne spotkania i opowiadał o niej same miłe rzeczy. Poczułam się bardoz źle. Coś co pielęgnowałam po odejściu od 4 letniego związku znów wróciło do mojej głowy. Chciałam poczuć jeszcze większe upokorzenie i jednocześnie brakowało mi akceptacji od strony innych.Rozmawialiśmy o tym z patrnerem, postanowił naprawić szkody. Zerwał swój kontrakt za granicą i przyjechał. Gdyby został zarobiłby tyle pieniędzy że przez najbliższe lata byłby spokojny. Wrócił. Los chciał że wraz z rozpoczęciem roku akademickiego wyjechałam na wyjazd Erasmus na pół roku. Spędziliśmy razem tydzień. Postanowiliśmy że rozpoczniemy wszystko jeszcze raz. Wybaczyłam mu. Wzięłam na siebie część odpowiedzialności za to co zrobił. Ponieważ wytłumaczył to w ten sposób że czuł sie samotny, niezrozumiany, nie mógl przeboleć mojego byłego życia. Wyjechałam z nastawieniem że przyjedzie do mnie za jakiś czas i będziemy żyć razem od nowa. Nowe miejsce był dla mnie nie łątwym wyzwaniem. Pomimo pięknych widoków czulam się stresowana nowymi obowiązkami i sytuacją w której jeszcze nigdy nie byłam (to był mój pierwszy wyjazd za granice, bez dobrej umiejętności angielskiego) Miejsce okazało sie miłe do zycia. Jednak lokatorki z polski nie były zbyt uprzejme. Czułam się odtrącana, nieakceptowana, samotna... strasznie zmęczona tym co działo sie w moim życiu przez ostatnie pół roku albo dłużej. Przypadkiem poznałam chłopaka który chciałze mną spędzać czas. Jego sposó zachowania byl bardzo podobny do zachwania "toksycznego byłego". Wiedziałam ( a bardziej przeczuwałam) że znajomość z nim może mnie doprowadzić do tego samego złego co kiedyś. Jednak (wpominając z perspektywy czasu) byłam jak amoku, spotykałam sie z nim dalej i nie potrafiłam stanowczo odciąć kontaktu pomimo swoich obaw. Doszło do zdrady. Krótka , miesięczna znojomość zakończyła się pocałunkami oraz prawie bliższym kontaktem. W ostatnim momencie oprzytomniałam i wycofałam się. W trakcie spotykania sie w nowym kraju z nowym mężczyzną byłam cały czas w kontakcie z moim chłopakiem. Powiedziałam mu o swoich obawach... o tym że boje sie ze nie zdołam zachować sie racjonalnie. Chciał mnie doprowadzić do pionu, prosił żebym sie wiecej z nim nie spotykała. Jednak rady jego nie dotarły do moejj głowy w wystarczający sposób. Troche czułam sie tak że mam wsyzstko pod kontrolą. Mam wrażenie że byłam podobna do osoby uzależnionej która wchodząc do sklepu jest przekonana że wszystko ma pod kontrolą, a gdy kupi jedno piwo jest przekonana że zna bariery i potrafi używać alkoholu... jednak budzi sie po 3 tygodniowym ciągu. Było mi wstyd że doprowadziłam po raz kolejny w swoim życiu do takiej sytuacji. Nie chciałam mówić o tym swojemu chłopakowi. W żartach przez telefon, będąc lekko pijana po imprezie, kierując sie jego złośliwościami jakie mi mówił i jak ostro potrafił mnie oceniać powiedziałam mu że z logicznego punktu widzenia nie możę mi ufać. Bo skoro on zrobił mi taką przykrość to i ja mogę...coś takiego zrobić. Zapewniłam go że są to jedynia puste słowa. Wpadł w panikę. Bardzo odbiło się to na jego psychice. Gdy wreszcie przyjechał do mnie i wszystko miało zacząć "być dobrze" dowiedział się że spotykam się z innym. Dowiedział się o pocałunkach. Wpadł w huśtawkę nastrojów. Od smutku, dawanie otuchy i wyrażanie nadziei że "jakoś to przetrwamy" żal do siebie i mnie aż po wybuch paniki, histerii, duszności i wyjścia z domu. Podczas swojego spaceru zadzwonił z informacją że wiedziałam co robię , zrobiłam to z premedytacją to i on zrobi z premedytacją coś przeciwko mnie. Odbierze sobie życie , scyzorykiem (prezentem ode mnie) w miejscu gdzie najczęściej spotykałam się z "nowym zagranicznym ciemnoskórym chłopakiem" . W środku nocy poszłam go szukać. Odnalazłam go, prosiłam o przebaczenie i zrozumienie. Gdy dowiedział się, że zaraz za mną idą moje znajome (nie chciałam szukać go w nocy po dużym terenie sama, mając na względzie że jeżeli coś by się stało to czas jest najgorszym wrogiem) rzucił się na mnie przypierając mnie do ściany z pretensją jak mogłam o tym komuś powiedzieć i wybiegł. Zebrałam się ze swoimi znajomymi i nie wiedziałam czy go szukać... obeszliśmy teren parę razy i po jakimś czasie wróciłam do domu. Po jakimś czasie wrócił i on. Po rozmowie i znów zabłyśnięciu myśli że musimy dać sobie radę, że po powrocie do Polski pójdziemy do terapeuty zaczęliśmy dalej żyć. Chłopak spotkał się z obcokrajowcem i odbyli "męską rozmowę", która miała wyjaśniać sytuacje. Lokatorki o których wspominałam nie ułatwiały sprawy. Wiedziały co się wydarzyło. Nie chciałby mieszkać pod jednym dachem z moim chłopakiem. Po za tym przytłaczała nas myśl że rozpowiedzą wszystkim co ja zrobiłam i co wydarzyło sie potem. Wynajęliśmy nowe mieszkanie. Przez dwa miesiące staraliśmy się pracować nad swoją relacją. Starałam się być bardziej aktywna w życiu i zachować zdrowy balans miedzy związkiem a szkołą. Co jakiś czas chłopak miewał napady smutku z powodów smutków jakie mu sprawiałam i tego jaka jestem. Jego załamania nie były dla mnie łatwe bo samej ciężko mi było żyć zdrowo i prawidłowo. Usłyszałam wiele niemiłych ocen, krytyk. Powiedziałam mu o wszystkim co miało miejsce. Od słowa do słowa wynikały kłótnie. Ostatnie załamanie kłótnia doprowadziły do puszczenia nerwów nie tylko wyrażania się w krzyku ale także a agresywnych słowach i zachowaniach. Huśtawek nie brakowało od popychań i obraźliwych bardzo bolesnych słów po płacz i przeprosiny że nie chce robić mi krzywdy. Chłopak zadecydował że musi spotkać się z tamtym żeby wyjaśnić "sprawy jak mężczyźni" oraz że nie zamierza wracać już do domu. Powiedział m.in że robiąc to z innym facetem wiedziałam że go to zabije wiec przeze mnie tak sie stanie. Po dwóch - trzech godzinach wrócił. Do spotkania nie doszło - tamten nie przyszedł. Kocham go, wiem że jego zmienność jest spowodowana depresją jaką ma i nie leczy od około 15 lat. Zapomniałam dodać że moi rodzice byli alkoholikami i w moim domu była przemoc... strasznie się boję że chcąc go wyleczyć, (lub też jego i mnie i nas) stworze związek jak moich rodziców. Nie jestem pewna co powinnam zrobić. Brakuje mi dystansu. Strach, złe doświadczenie, zmęczenie, złe słowa, brak poczucia zrozumienia... Będzie mi miło jeżeli ktoś pomoże mi ujrzeć nowe światło w tej historii.

Odnośnik do komentarza
Gość Oczy Twoje

jak dla mnie to Wy oboje nie nadajecie się do związku. Oboje powinieście chodzić na terapię, bo inaczej z tego nic nie bedzie. Ty nie wyciągasz żadnych wniosków z poprzednich doświadczeń. Moim zdaniem najlepiej by było jakbyście się rozstali, poszli do psychologa i każde z was przeszło terapię i dopeiro wtedy spróbować być razem. Za dużo problemów, niejasności i ran między wami się pojawiło żeby być razem

Odnośnik do komentarza

Nie ma co się czarować, jego postawy nie da się porównać z Twoją. To on poszedł do łóżka z kimś innym, a Ty nie, to duża różnica. Poza tym Ty zaczęłaś sobie szukać kogoś, gdy Wasz związek ledwie zipał, i to z jego winy, rozwalił go już dawno swoją zdradą, do której nie miał żadnego powodu, to już jest ogromna różnica.
Gdyby Cię kochał, to by tego nie zrobił, szczególnie na początku związku. I gdyby Cię kochał, to by zaakceptował Ciebie z taką przeszłością jaką miałaś, a nie wiązał się z Tobą kręcąc na to nosem, i potem niszczył Cię ciągłym wypominaniem Ci tego. A ta jego ostatnia akcja to zwykły syndrom psa ogrodnika i tyle, sama widzisz, że wcale nie jesteś po tym szczęśliwsza. Smutne, ale im prędzej przyjmiesz to do wiadomości, tym lepiej. Nie ma co szukać dłużej dla niego usprawiedliwień, że niby tu DDA coś tłumaczy, ogólnikowo opisywać niektóre jego negatywne zachowania, żeby nie wypadł aż tak źle w opisie, itd. Spójrz wreszcie prawdzie w oczy dla swojego dobra, uciekaj z tego toksycznego związku, i znajdź kogoś, kogo nie tylko Ty będziesz kochała, ale kto będzie też naprawdę kochał Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...