Skocz do zawartości
Forum

Jak poradzić rodzicom po śmierci dziecka?


Rekomendowane odpowiedzi

Moje dziecko to kawaler 30 lat, skończył studia, pracował i przyszłość przed nim. Był młody wykształcony, ambitny. Śmierć jego zaskoczyła mnie jako matkę, bo pracował do ostatniego dnia. Najgorsze w tym , że nie mogę się pogodzić to jest to, że nikt mu nie pomógł jak źle się poczuł. Nie wezwano mu karetki w pracy, musiał sam wezwać z zewnątrz koleżankę, żeby przyjechała po niego do pracy aby zawiozła go do lekarza, bo sam nie był w stanie dojechać. Tam z kolei odmówiono mu wizyty, bo zabrakło numerków, kazano przyjść w innym czasie. Koleżanka odwiozła go do jego mieszkania , gdzie sam mieszkał i pojechała do swojej pracy. Rano na drugi dzień jakoś dotarł do lekarza, który rozpoznał mu grypę, dał tydzień zwolnienia, na kartce zwykłej wypisał leki od grypy i puścił do domu. Nadmieniam, że w karcie lekarz napisał, że uskarża się na bóle głowy, osłabnięcia na granicy omdlenia. Ponadto 6 lat temu miał operację tętniaka mózgu o czym lekarz rodzinna wiedziała i też w karcie pisała. Miesiąc temu był też u neurologa kontrolnie i stwierdziła, że też jest wszystko dobrze. Syn wyszedł od lekarza rodzinnego z gabinetu, po drodze wykupił leki przepisane na grypę, które potem znaleziono w mieszkaniu nie ruszone wraz z paragonem. Do mieszkania jakoś dotarł i tam upadł i zmarł. Znaleziono go na drugi dzień w jego mieszkaniu, leżał na podłodze nieżywy. W tym wszystkim nie mogę się pogodzić, że tyle ludzi go otaczało i zwracał się o pomoc i w XXI wieku umierał w samotności, nikt mu nie pomógł. Minęło pół roku od jego śmierci a mnie coraz większy żal ściska, nie wiem jak dam radę dźwigać ten ciężar do końca mojego życia, bo był wspaniałym, mądrym człowiekiem, zrozpaczona matka

Odnośnik do komentarza

Bardzo Ci współczuję,ale taką mamy rzeczywistość w naszym kraju...,jak tu mieć zaufanie do lekarzy!?
Takich przypadków jest więcej,gdzie lekarz na pałę diagnozuje ,zapisuje leki na odczepne bym powiedziała,
ja jestem laikiem ,ale nigdy przy dolegliwościach jak osłabnięcia na granicy omdlenia nie przypisywała bym grypie ,
a tu był źle przeprowadzony wywiad ,zła diagnoza ,złe leki...

identycznie jak ostatnio u mojej kuzynki,w wyniku czego młoda kobieta zmarła na rozległy zawał na skutek zatoru/miała żylaki/,
słaniała się na nogach,lekarz stwierdził ,że to pewnie przeziębienie i zapisał antybiotyk!? Na pałę!
Nawet nie zrobił ekg...wyć się chce...

Tak ,że widzisz,moja droga ,takich mamy lekarzy,polityków,itp.,jacy sami jesteśmy,to jest przekrój naszego społeczeństwa,
są też oddani lekarze ,tylko trzeba mieć szczęście ,żeby na nich trafić,
nie miał go Twój syn...,
nic tylko trzeba się z tym pogodzić ,bo nie ma innego wyjścia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Witaj Marianna12!

Bardzo Ci współczuję straty syna. Pamiętaj jednak, by dać sobie tyle czasu, ile potrzebujesz, by przeżyć proces żałoby. Być może jest Ci trudno uporać się ze śmiercią syna, dlatego że sama masz poczucie winy, że nie było Cię przy nim blisko, gdy potrzebował pomocy? Nie jest tak przypadkiem, że wyrzucasz sobie, że mu nie pomogłaś? Jednym z etapów żałoby jest właśnie etap odczuwania poczucia winy (Dlaczego się z nim nie pożegnałam? Dlaczego nie zrobiłam więcej, by mu pomóc? Dlaczego mnie przy nim nie było, gdy umierał?). Wiele osób zadaje sobie tego typu pytania w obliczu straty bliskiej osoby. Nie ma "złotej recepty" na to, jak poradzić sobie ze śmiercią syna, jak zaakceptować ten fakt. Podejrzewam, że sama musisz do tego dojrzeć, przepracować to. Jeżeli jednak czujesz, że samej będzie Ci trudno, możesz skorzystać z pomocy psychologa. Odsyłam też do artykułów: Jak przeżyć śmierć bliskiej osoby? i Jak żyć po stracie bliskiej osoby? Pozdrawiam serdecznie!

Odnośnik do komentarza

Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Wiem, że zadaję sobie wciąż pytania , które nie mają odpowiedzi, ciągle analizuję każdy szczegół. Przy jego śmierci nie byłam, bo to było wielkie zaskoczenie, on za kilka dni miał przyjechać do mnie, do domu rodzinnego na święta Bożego Narodzenia. Znaleziono go 20 grudnia czyli przed świętami. Mieliśmy jeszcze w rodzinie męża córki 2 pogrzeby. On o tym wiedział i zapewne nie chciał nas obciążać niby swoim przeziębieniem, bo też tak myślał z tego co się zorientowałam. Ja mieszkałam 220 km od niego. Wasze podowiedzi dla mnie są bardzo ważne i zapewne wyciągnę z nich wnioski, jeszcze raz dzięki

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...