Skocz do zawartości
Forum

Kłótnie i brak wsparcia ze strony rodziny


Gość torpeda666

Rekomendowane odpowiedzi

Gość torpeda666

Witam. Chciałabym opisać swoją sytuację, ponieważ jestem wobec tego wszystkiego bezradna...
Nie wytrzymuję psychicznie... Może to być trochę pogmatwane.
Zacznę od tego, że od dziecka wychowywałam się w domu z matką leczącą się psychiatrycznie i z ojcem alkoholikiem. Mamy malutkie mieszkanie, więc nie da się zamknąć w osobnym pokoju, uciekając przed awanturą. W dzieciństwie matkę 2 razy zamknęli w szpitalu psychiatrycznym na długi okres czasu, bardzo to przeżywałam. Mój ojciec ją bił, ale nawet będąc malutka, rozumiałam sytuacje na tyle dobrze, że zawsze ją broniłam, próbowałam wesprzeć. Ja też byłam bita przez ojca. Urządzał sobie nawet zabawy w duszenie mnie workiem, zakładając mi go na głowę. Pamiętam, że bardzo go to bawiło. Często wymiotowałam z nerwów w ukryciu mając zaledwie 5 lat, ciągle byłam wystraszona. Obecnie sytuacja nie zmieniła się na lepsze.
Matka jest leniwa, ciągle wmawia sobie choroby, bóle, większość dnia spędza przed telewizorem, oglądając telewizje Trwam, albo leży, albo chodzi na jakieś zabiegi relaksacyjne. Ojca ciągle nie ma, chodzi z kolegami po parku i pije, wraca wieczorem, oczywiście z awanturą. Ja natomiast muszę zajmować się domem i chorą babcią, która teraz u nas mieszka,sprzątać, prać, gotować, międzyczasie uczyć się i szukać pracy, bo teraz skończyłam szkołę średnią. Proponowałam mamie, żeby oddać babcię do domu starców, ale to oczywiście nie wchodziło w grę. Usłyszałam nawet, że ja chcę się pozbyć babci i mamy, żeby przejąć mieszkanie. To kompletnie mnie dobiło, poczułam się jak pasożyt żerujący na chorobie babci. Chodziło mi tylko o to, żeby mnie odciążyć od dodatkowych obowiązków, bo już jestem bardzo zmęczona, skoro mama mało czym się zajmuje. Przyzwyczaiła się do tego, że nigdy nie musiała pracować, najpierw utrzymywana przez ojca, potem przez moje starsze rodzeństwo, które dało jej się całkowicie podporządkować. Nawet oddawali całe swoje wypłaty na dom, bo inaczej nie mieliby prawa tutaj mieszkać. Brat dostał się na studia na architekturę, ale zabroniła mu iśc i nie poszedł. Teraz ze mną widzę chce zrobić to samo, już nawet zagroziła, że wyrzuci mnie z domu, jak nie będę pracować. Ciągle jestem wyzywana, poniżana, porównywana do innych, słyszę ze jestem zerem, dnem. Nie wiem czemu mnie tak nienawidzi, nie pije, nie pale, nie biore narkotyków, nawet na imprezy nie chodzę, dobrze sie uczę, nawet wygrywałam nieraz pierwsze miejsca w konkursach szkolnych, ale wszystko jest zwykłym "phi", bo inni są lepsi. Wiem, ze zawsze znajdzie się ktoś lepszy, ale to nie znaczy, że można z tego powodu niszczyć psychicznie własne dziecko. Doszło już do tego, że od 3 lat ciągle boli mnie serce, kuje, mam złe ekg, mdleje, mam duszności. Dzisiejszej nocy myślałam, że w ubikacji umre, zawołałam ją na pomoc, a ona powiedziała "Wiesz dlaczego cie boli? Bo jesteś zerem".
Proszę o pomoc, nie wiem jak sobie z tym poradzić, co zrobić. Do psychologa chodziłam, ale miałam wrażenie, że nikogo to i tak nie obchodziło, Te wizyty nic nie dawały. Ja chce, żeby ktoś mi jakoś pomógł. Z rodziny nie mam akurat nikogo, bo każdy traktuje zdanie mojej matki jako święte, nawet rodzeństwo, które kiedyś przeżyło ten sam koszmar woli umywać ręce na to co ja teraz czuje. Doświadczyłam tego 3 miesiące temu, kiedy poszłam do siostry sie wyżalić (jeden jedyny raz w życiu poprosić o pomoc), ale usłyszałam: "Sp******aj, nie chce już domowych problemów". Zaskoczyło mnie to strasznie, zwłaszcza, że ja siostrze pomagałam, np. jak miała raka, wspierałam, pocieszałam, odwiedzałam, dzwoniłam... Myślałam więc, ze i ona mi teraz się odwdzięczy, ale jak widać jestem całkiem sama.
Czasami mam myśli, że skoro jestem tak od dziecka nienawidzona, to może lepiej by było, gdybym, nie wiem... nie żyła? Sama sie boje takich myśli, ale one są i nic na to nie poradzę. Nie jestem z osób, które coś chcą sobie zrobić, bo ciągle czekam na to, żeby kiedyś być szczęśliwa, ale mimo wszystko dręczą mnie takie myśli.
Co ja mam zrobić? Iść do pracy i szybko się wyprowadzać? Nie wiem czy dałabym rade, zwłaszcza teraz jak mi zdrowie poważnie szwankuje. Proszę o wsparcie, o rady, bo już się wyczerpałam...

Odnośnik do komentarza

Szczerze współczuję... ale teraz trzeba się za siebie wziąć.
1. Najpierw do lekarza pierwszego kontaktu.
2. Do kogoś, komu możesz zaufać w sprawach duchowych, aby Cię wzmocnił, podniósł na duchu (może ksiądz?)
3. Odciąć się psychicznie (mentalnie, energetycznie) od całej toksycznej rodziny (uwaga, to nie równa się całkowitemu zerwaniu kontaktów)
4. Znaleźć pracę. Na początek jakąkolwiek.
5. Wyprowadzić się z domu, znaleźć pokój do wynajęcia.
6. Pracować nad sobą, by całkowicie dojść do równowagi psychicznej, podnieść poczucie własnej wartości, zastanowić się nad ewentualną dalszą edukacją.
7. Starać się nawiązywać przyjaźnie z ludźmi.

Odnośnik do komentarza

Wyprowadź się, na razie całkowicie zerwij kontakty z rodziną i zajmij się sobą.
Nie dasz rady ciągnąć tego dłużej, to cię wykończy.Czasem czyta się ogłoszenia, że ktoś poszukuje sublokatorki i to chyba będzie najtaniej, jeśli chodzi o wynajem.
Dowiedz się, jakie masz szanse na stypendium i akademik, wtedy mogłabyś od razu zacząć studia i dorabiać sobie trochę.
Jak nie, to wspólny pokój- na początek, praca, potem samodzielny pokój a z czasem kawalerka.
Jestem pewna, że sobie poradzisz. Potrzebna ci tylko odwaga i sądzę, że zdobędziesz się na to. To twoje życie, nie zmarnuj go, nie daj się, realizuj swoje plany.
Znam takie młode dziewczyny, były w podobnej sytuacji do twojej. Odważyły się i poradziły sobie.
Pracują, kończą studia, awansują.
Odwagi.

Odnośnik do komentarza
Gość torpeda666

olimpia_p u lekarza pierwszego kontaktu byłam, ale jak to z lekarzami... skierowanie, a później w moim mieście i najbliższych miejscowościach najbliższy termin do kardiologa dopiero pod koniec listopada... Na szczęście mama przyjaciółki mi załatwiła już w ten piątek :)
Jeśli chodzi o pocieszenie, to ciężko jest, znajomi powyjeżdzali i zostałam sama jak palec. To małe miasto, brak perspektyw. Tyle, że innym rodzice pomogli wystartować, a ja się czuję jakbym to ja miała pomagać całe życie swoim nieporadnym rodzicom... Jeśli chodzi o mnie to ja bardzo dużo przetrwałam i mam dużo sił, ale dobija mnie to ciągłe zła samopoczucie. Każdy chyba zrozumie, mieszkam 20 lat w "piekle" bo tak nazywam dom. Ostatnio myślałam, że już bedzie lepiej- ojciec wyszedł z odwyku, ale już w pierwszy dzień kupił sobie piwo. Zawalił sprawę całkowicie, gdyż ma zawiasy, w razie złamania warunku ( a złamał go pijąc), pójdzie na 4 lata do zakładu karnego, bo go pozwałam za znęcanie się. Miałam dosyć bicia i poniżania, ukrywania siniaków. Ostatnio jak mnie uderzył, to aż spadłam z krzesła, zrobiłam sobie zdjęcie twarzy i zagroziłam, ze pójde na policje. Gdy opowiedziałam o tym sie bliskiej osobie, to ta osoba interweniowała, ale rodzina się wszystkiego wyparła...
Dodatkowo boję się szczerze wyprowadzic, boję się, ze nie dam rady sie utrzymać, a powrotu do domu już mieć nie będę... Dzięki za wsparcie :) Zwłaszcza, że lepiej czasem się zwierzyć obcym osobom na forum :) Teraz idę spać puki mogę, bo o 6 rano pewnie mnie kolejna awantura obudzi.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...