Skocz do zawartości
Forum

Nieporadność życiowa


Gość nieporadnaa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość nieporadnaa

Witam Wszystkich !
Obecnie mam 19 lat (już za chwilę 20) Od zawsze mieszkam z mamą i babcią. Mój ojciec zostawił nas jak miałam 5 lat, mój dziadek zmarł jak miałam 6. Po rozwodzie rodziców z ojcem widziałam się może z 6 razy w ciągu całego życia. Moja mama od zawsze trzymała mnie pod kloszem. Ciągle zakazy i nakazy. Babcia zawsze ją popierała. Moja mama sama nie miała dobrego dzieciństwa, gdyż mój dziadek lubił wypić co oznacza codzienne kłótnie i awantury w domu. Jej obecne relacje z moją babcią są różne, często się kłócą. Kiedy moja mama mieszkała jeszcze z nami kłótnie zdarzały się nawet codziennie, przeważnie chodziło o pieniądze. Moja mama często popadała w długi z, których za każdym razem ratowała ją moja babcia. Po rozwodzie z moim ojcem moja mama szybko znalazła sobie nowego faceta. Od zawsze miała wielkie powodzenie u płci przeciwnej i ma je do tej pory. Facet, który pojawił się w naszym życiu tuż po moim ojcu miał problemy z alkoholem, gdy wprowadziłyśmy się do niego bywało różnie. Gdy był trzeźwy był całkiem do wytrzymania, jednak gdy wypił stawał się okropny. Z tego co pamiętam mnie nigdy nie uderzył, ale i tak się go zawsze bałam. Raz za to uderzył moją mamę. Związek ten skończył się po 3 - 4 latach, jednak to nie był koniec. Ten facet nachodził nas, tak długo aż w końcu nie trafił do więzienia... Kolejny facet pojawił się równie szybko. Moja mama się zakochała, co skutkowało kolejną przeprowadzką. Miałam wtedy 13 lat. Przeprowadzka była męcząca, gdyż facet mieszkał na drugim końcu Polski. Nie miał problemów z alkoholem, ale był okropnym cholerykiem i wszystko go denerwowało. Każdy włos na podłodze, każdy najmniejszy hałas, dosłownie wszystko. Mi jako dorastającej dziewczynie było ciężko to zrozumieć, więc często popadłam w konflikty z nowym ojczymem. Tym bardziej, że zanim się wprowadziłyśmy był zupełnie inny. Był niemal idealnym partnerem dla mojej matki. Miał córkę, z którą się świetnie dogadywałam. Byłyśmy jak siostry, jednak kiedy coś zmalowała, cała wina szła na mnie. Miałam tego dość, więc kiedy tylko skończyłam szkołę postanowiłam wrócić do rodzinnego miasta do babci. Moja mama nie mogła wytrzymać be ze mnie i wróciła za mną rok później. Ze swoim facetem widywała się rzadko, więc w końcu z nią zerwał. Po tym wszystkim moja mama zaczęła obarczać mnie o tą winą, co trochę bolało. Jestem jedynaczką. Zawsze byłam inna niż moi rówieśnicy. Gdy byłam mała, nie wolno mi nawet było iść do piaskownicy pobawić się z innymi dziećmi, gdyż moja matka obawiała się, że pobrudzę sobie nową sukienkę. Zawsze byłam ograniczana, co skutkowało ciężkim życiem szkolnym. Od podstawówki byłam wyśmiewana przez swoich kolegów i koleżanki z klasy. Mianowicie od czwartej klasy. Nie chodziło tu tylko o to, że byłam gorzej ubrana, bo brakowało pieniędzy, ale też o zachowanie. Byłam cicha i spokojna, zawsze byłam kozłem ofiarnym. Mojej mamie, albo mojej babci nigdy nie podobały się moje koleżanki, do każdej jednej miały jakieś wąty i zawsze stawiały je w złym świetle. Nie można mi było ich też przyprowadzać do domu, gdyż moja babcia wstydziła się biedy w jakiej żyjemy. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale teraz kiedy jestem już dorosła - tak przeszkadza i to bardzo. Na dworze mogłam siedzieć tylko do 20 z czasem ten czas wydłużył się do 22. Żadnych imprez, żadnych chłopaków. Gdy raz siedziałam z koleżanką i trzema nowymi kolegami na podwórku (jako trzynastolatka) moja mama i moja babcia, które akurat szły do sklepu przegoniły mnie do domu. W szkole średniej chwilowo było dobrze. Postanowiłam poudawać wyluzowaną dziewczynę, śmiałam się bez powodu, byłam bardzo rozmowna, ciągle się uśmiechałam. Zadziałało, moja klasa, a przynajmniej większość bardzo mnie polubiła. Jednak kiedy znudziło mnie to całe udawani i znów postanowiłam być taka jak kiedyś - cicha, spokojna, grzeczna córeczka mamusi, wzorowa i tak dalej. Ponownie wszyscy zaczęli mnie wyśmiewać. Dodam też, że szkoły i kierunku też sobie sama nie wybrałam, przez co miałam okropne problemy z przedmiotami zawodowymi, nie były dla mnie co prawda skończyłam szkołę, ale z ciężkim trudem. Na dzień dzisiejszy jestem okropnie zakompleksioną osobą. Boję się nawet własnego cienia. Kiedyś gdy byłam młodsza rwałam się do pomocy w kuchni, jednak za każdym razem, gdy proponowałam pomoc, przeganiano mnie z pretekstem pod tytułem "nie ma czasu, Ty tego nie zrobisz szybko, bo jesteś dzieckiem" więc z czasem ochota do robienia czegokolwiek z kuchni mi odeszła. Nie potrafię nic zrobić dobrze, ugotować potrafię, tylko te podstawowe potrawy. Nie potrafię piec ciast. Nie potrafię szyć (tylko przyszyć głupi guzik) nie potrafię żyć samodzielnie. Moja mama od 2 lat znowu ma nowego partnera, jednak nie mieszkam z nimi. Zostałam z moją babcią, aczkolwiek moja mama odwiedza nas codziennie, bo mieszka ulicę dalej. Od mojej babci dalej słyszę zakazy. Obie zachowują się tak jakby miały powód żeby się tak bardzo o mnie martwić, a przecież ja nie imprezuje, nie pije, nie palę. Moje towarzystwo nie ma na mnie jakiegoś szczególnego wpływu, mam swój rozum. O kontakcie z chłopakami nawet nie ma co mówić. Jestem okropnie nieśmiała i ciężko mi się z nimi dogadać. Co prawda ostatnio zaczęli się mną interesować, jednak ja nie wyobrażam siebie w jakimkolwiek związku. Boję się, że kiedy facet zobaczy jaka jestem nieporadna - rzuci mnie, nawet nie wierzę w coś takiego jak miłość. Do tej pory miałam tylko jednego chłopaka, ale przez moje dziwactwa ten związek się nie udał, zerwałam po kilku miesiącach i aż wstyd przyznać, ale nawet nigdy się nie całowałam, za bardzo się wstydziłam, za bardzo byłam i jestem zakompleksiona. Od trzech lat jestem sama i nawet przywykłam już do myśli, że zostanę starą panną. Myślę, że gdyby moja babcia teraz dowiedziała się, że mam chłopaka to atmosfera w domu byłaby bardzo napięta. Bardzo bym chciała się usamodzielnić, ale to chyba za bardzo przywykłam do tego wszystkiego. W każdej sytuacji muszę się doradzić mamy, bo boję się, że jeśli tego nie zrobię, to decyzję jaką podejmę będzie zła. Boję się nawet iść do pracy. Boję się, że coś mi się nie uda, że czegoś nie będę potrafiła zrobić i że znowu będę wyśmiana. Co prawda chwilowo pracowałam, umowa o zlecenie i tak dalej. Okropnie się denerwowałam, prawie płakałam. Miałam jednak szczęście, pomimo tego że pracowałam z samymi facetami z którymi nigdy nie potrafiłam się dogadać, oni okazali się pomocni i wyrozumiali, na kilometr widzieli, że jestem zestresowana. Bardzo chętnie bym tam wróciła, ale nie ma takiej możliwości z powodów niezależnych o de mnie. Teraz jestem po szkole, mam wakacje, ale nie mam perspektyw na przyszłość. Kompletnie nie wiem co ze sobą zrobić. Wiem, że powinnam się uwolnić od złego wpływu babci i mamy. Najbardziej obawiam się tego, że moja mama sama będzie liczyła na moją pomoc w przyszłości, a ja nie będę w stanie jej pomóc (ona sama pracuje nielegalnie a co za tym idzie jej przyszłość nie wygląda kolorowo). Do swoich alimentów też nie mam dostępu, oczywiście wszystkim zarządza moja mama. Próbowałam z nią pogadać o tym, że też chciałabym dostawać chociaż część z tych pieniędzy, ale za każdym razem taka rozmowa kończyła się kłótnią. Teraz obie z babcią mnie naciskają, żebym dalej się uczyła, żebym poszła do szkoły policealnej bo na studia mnie nie stać, po za tym moja matura z matmy nie wygląda dobrze. Czasem mam wrażenie, że to tylko po to, żeby moja mama nadal mogła korzystać z alimentów. Nie wiem co robić, całe może życie to stres, bo tak jak już wspomniałam boję się własnego cienia. Od paru lat cierpię, też na nerwicę natręctw. Przepraszam, że tak zaśmiecam forum, ale na prawdę pisząc to wszystko tutaj, czuję się troszkę lepiej. Do tej pory nie miałam odwagi nikomu o tym powiedzieć a psycholog nie był w stanie mi pomóc.

Odnośnik do komentarza

Pomimo tych całych problemów, których przyczyn i konsekwencji nawet jesteś świadoma, piszesz bardzo dojrzale, więc czas podjąć dojrzałą decyzję o poodcinaniu pępowin, rozpoczęciu pracy nad poczuciem własnej wartości oraz rozpoczęciu pracy zawodowej. Możesz wynająć gdzieś pokój, może np. u jakiejś obcej starszej pani. Z czasem staniesz na nogi i wszystko się dobrze poukłada. Jeśli nie popełnisz błędów matki, będzie dobrze.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

O matulu, biedactwo.
I niby masz przy nich jak w ciostku, bo takie pilnujące i dbające, a tak naprawdę robią Ci krzywdę.
Najlepiej gdybyście we trzy wybrały sie do psychologa na terapię rodzinną.
Ale nie wiem czy zauważyłaś, że bardzo obiektywnie nakreśliłaś swoją sytuacją życiową. I dobrze wiesz, że Twój strach nie tkwi w Tobie, tylko został Ci przekazany przez mamę i babcie. Ta niepewność też nie wynika z Ciebie. To dobrze, bo może się okazać że charakter masz całkiem spoko i że będziesz sobie świetnie we wszystkim dawać radę, jeśli odrzucisz myślenie babciowo/mamowe.
Pewnie wypadałoby zapytać mamą na jaką kobietę chce Cie wychować, czy na taką co sobie radzi w życiu i podejmuje sama dcyzje, czy na niepewną i zastraszoną. Najprawdopodbniej mama z babcią chcą Cie ustrzec przed błędami, które same popełniały, przy czym w zmaganiach z rzeczywistością nie stać ich już na chwilę refleksji ku czemu to wszystko prowadzi. I czy ich starania Tobie nie szkodzą.
Najlepiej byłoby z którąś z nich porozmawiać szczerze o Tobie i o Twojej przyszłości.
A jak się to nie uda, to na wszelkie sposoby odrzucać od siebie mysli, że jesteś inna i że nie dasz sobie z niczym rady. Myślę że większość dzieci wzrastając w takich warunkach miałaby podobne problemy, ale Twoja wyjątkowość polega na tym, że już w tak młodym wieku potrafisz ocenić całą sytuację bardzo rzeczowo i trzeźwo.
To co było w szole, w pracy się nie powtórzy, owszem i tam trafiają się idioci, ale w cenie jest praca, a nie lans i wygłupy. To ci co się tak dobrze bawili w szkole mogą mieć problemy z dostosowaniem się do realiów, a nie Ty.
Sama widzisz, że byłaś w pracy i jednak te relacje były inne.
Co do szkoły, owszem popieram naukę, ale taką która wiąże się z Twoimi zainteresowaniami i będzie prowadziła do zawodu z którego będziesz mogła się później utrzymać. A nie ma nic gorszego jak zmarnowane lata na naukę zawodu/ studia które nie są tym co w jakimkolwiek stopniu Cię interesują.
Jesteś pełnoletnia i nie jestem pewna czy alimenty nie powinny przychodzić na Ciebie, a nie na mamę. Owszem mama z babcią Cię utrzymują, dają jeść, masz gdzie spać, ale jakiś kieszonkowe by się przydało. Z drugiej strony jeśli żyjecie w biedzie, to to co przychodzi na Ciebie idzie na bierzące wydatki i bardzo możliwe że mama z babcią ratują się tymi pieniędzmi jak mogą.
Czy szkoła policealna to dobry wybór, sama do takiej nie poszłam, ponieważ stwierdziłam, że i tak i tak będę płacić i tak i tak się uczyć, i tak i tak poświęcę swój czas, a po studiach mam przynajmniej tytuł.
A na uczelnię panstwową nie mogłabyś wysłać papierów? Spróbować przecież możesz i to nie do jednej. Nie wiem jak to teraz działa, ale chyba można składać tam gdzie się chce, a oni dopiero potem wybierają kogo chcą uczyć.
Najlepiej by było gdybyś się wyprowadziła i usamodzielniła.
Masz jakieś zainteresowania, pasje, jesteś w czymś dobra? Myślałaś już o jakimś kierunku studiów?

Odnośnik do komentarza

Najlepiej pomyśl nad tym czy chcesz się dalej uczyć, jak tak to szkoła policealna czy studia. Dzięki temu będziesz dostawać alimenty, łatwiej studiować teraz niż w dalszej przyszłości. Może mama myśli że jak będziesz się uczyć dalej będziesz tu mieszkać pod jej i babci kontrolą. Na to nie możesz się zgodzić. Też myślę że powinnaś się wyprowadzić, wtedy będziesz mogła odetchnąć i żyć naprawdę. Wszystko zmieniaj krok po kroku. Najpierw przeprowadzka potem będzie łatwiej coś dalej zmieniać.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...