Skocz do zawartości
Forum

Niska samoocena, lęki i chęć izolacji


Gość ruth

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
mam 21 lat, studiuję w dużym mieście i mieszkam z rodzicami. Od dzieciństwa mam problemy w nawiązywaniu trwałych relacji z innymi. Byłam bardzo wrażliwym, ale i wyjątkowo poważnym dzieckiem. We wczesnych latach szkolnych zostałam wystawiona i zraniona przez "koleżanki" z klasy. Od tamtego momentu stałam się wyjątkowo ostrożna w kontaktach z rówieśnikami. W nawiązywaniu relacji nie pomagał mi fakt, że byłam prymuską. Zawsze na pierwszym miejscu stawiałam naukę, z czasem przestałam to kontrolować. Nawet jak chciałam się oderwać myślami od książek, wyluzować, nie byłam w stanie. Czułam się nielubiana przez innych, ale nigdy nie widziałam co jest tego główną przyczyną. Zamęczałam się dokonywaniem analiz co robię nie tak. Z jednej strony byłam bardzo ambitna, z drugiej coraz bardziej traciłam pewność siebie. Niski wzrost i drobna budowa stały się dla mnie ogromnym problemem. Czułam się inna od reszta dorastających rówieśników. Zaczęłam żyć nadzieją, że w liceum wszytko się zmieni, bo w końcu wyjadę z hermetycznego miasteczka do dużego miasta. Zmiana miejsca pomogła mi tylko na moment. Okazało się, że znów wpadłam w wir nauki. Stale chodziłam spięta i rozdrażniona. Miałam problemy z zasypianiem i apetytem. Zacząłem się odsuwać od ludzi,oni ode mnie. Nie miałam z kim porozmawiać. Tatę widywałam tylko w weekendy, a z mamą nie rozmawiałam o tym co mnie trapi. Ona sama cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową, więc zawsze starałam się mieć na uwadze to, żeby jej dodatkowo nie obciążać. W końcu napięcie stało się tak silne, że za pośrednictwem mamy zgłosiłam się do psycholog. Spotkania zaczęły mi pomagać. Po napisaniu matury, przeszłam terapię trwającą ok.1,5 roku.
Obecnie borykam się z lękami i atakami paniki, które nasilają się przed każdym kolokwium i w okresie sesji. Do tego ciągle mam problemy w relacjach. Nie potrafię nawiązać głębszej więzi, bo wstydzę się opowiadać o tym jak bardzo sobie nie radzę. Ponadto stale myślami wracam do przeszłości, mimo, że chce się już od tego co było uwolnić. Chciałabym stać się silna. Chciałabym przestać tak bezsensownie reagować na stres. Ponadto chciałabym nie mieć tak silnych samodeprecjonujących myśli. Borykam się z niedowartościowaniem - nie potrafię sobie zaufać, czuję się gorsza od innych, ciągle się porównuję. Wstydzę się tego. Nie wiem jak sobie pomóc. Czy w ogóle mogę jeszcze coś zrobić. Nie wiem dlaczego nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Czuję, że życie wymyka mi się spod kontroli.
Napięcia, lęki, brak apetytu,rozdrażnienie, izolacja, poczucie samotności, zniechęcenie, słabość, wstyd i niedowartościowanie to stany, które praktycznie cały czas mi towarzyszą. Nasilają się tylko bardziej lub mniej w zależności od tego co mnie czeka. Im większy stres, albo wysiłek, tym gorzej.
Mam kontakt do swojej psycholog. Ale nie wiem czy kolejna terapia coś by mi dała, gdzie w ogóle szukać źródeł problemu. Jestem już trochę tym wszystkim zmęczona.( dodam tylko, że mama przez ostatnie 2 lata czuła się znacznie gorzej). Nie potrafię pomóc mamie, raczej czuję wobec niej irytację. Mam z tego powodu potem wyrzuty.
Ogromnie ważne jest dla mnie wsparcie innych osób.
Będę więc wdzięczna za jakiekolwiek porady i opinie., bo mi samej już coraz trudniej coś wymyślić. A zaczynam się czasem bać, żebym w tych cięższych chwilach nie zrobiła czegoś głupiego.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Ja to się zastanawiam jaka to pomoc jest psychologa, który pracuje z człowiekiem 1.5 roku i rezultat jest taki jak na załączonym obrazku. Tyle czasu i brak efektów. Jeśli miałabyś chodzić do psychologa to tak na chłopski rozum - do innego, bo ten nie jest dla Ciebie. Albo nie psycholog, a terapia, może grupowa aby poprzebywać z ludźmi o podobnych problemach.
Masz za dużo na głowie, a przez to że jesteś ambitna i odpowiedzialna i boisz się utracić kontrolę to jest jak jest. Nie miałaś wystarczającej kontroli nad uczuciami, pozwoliłaś dobie na luz i szczerość i zostałaś wykorzystana przezkoleżanki, którym zaufałaś. Nie masz wsparcia w najbliższych osobach. Mama ma kłopoty sama ze sobą, a przez to że jesteś świadoma tego że Ci nie pomoże czujesz się spięta i zagubiona. Ale Ty to wszystko już wiesz.
Zastanów się czego Ci brakuje najbardziej, co w Twoim życiu jest najbardziej nie tak i jak mogłabyś to zmienić. Potraktuj siebie jak swoją najbliższą przyjaciółkę i poradź sama sobie, co byś poradziła jej, co ona powinna zrobić w tej sytuacji. Tylko taka rada zostanie przez Ciebie wdrożona w życie, bo wyjdzie od Ciebie i będzie skrojona na Twoje możliwości.
Ja Ci mogę poradzić :
Idź do innego psychologa, niech określi najważniejsze problemy i to szybko, a nie przez kolejne lata, potem idź na terapie grupowe, nie jedną tylko kilka, tyle ile trzeba, a może jakieś zajęcia np przyuczające do relacji międzyludzkich?
Weź na luz i powiedz sobie, że nie musisz mieć wszystkiego pod kontrolą- może zapisz się na naukę tańca ( tam trzeba coś robić w parze i zaufać drugiej osobie), może skocz na bungie.
Wchodź w interakcje międzyludzkie w zależności jakieś.
Udzielaj się poza szkołą i domem, wyznaczsobie na to konkretną ilość czasu dziennie, tygodniowo.
Nie martw się tak o mamę, nie odpowiadasz za nią, ona jest dorosła, z tego co piszesz to chyba sie leczy i tyle. Nie udźwigniesz i swoich ciężarów i jej, za dużo tego. Ale też nie obwiniaj jej, bo jest chora. Każda z Was ma teraz swoje problemy i wygląda na to że nie jesteście w stanie pomóc sobie wzajemnie. Taka świadomość może przynieść Ci ulgę.

Odnośnik do komentarza

Każdy Bóg potrzebuje wyznawców a Ty jesteś sama.
Choroba Twojej mamy niczego nie ułatwia.
Ty starając się rozładować stres wciąż uciekasz w naukę. Pewnie będą z tego jakieś pozytywne konsekwencje , ale dla której "Ty"?
Potrzebujesz kogoś kto utwierdziłby Cię w Twojej wyjątkowości, ale najwyraźniej nikogo nie dopuszczasz. Dobrze rozumiem, ze nie byłaś jeszcze w żadnym związku?

Śmierć ma się nijak do powagi a życie jej wtóruje. Niezbędne jest odpowiednie przymrużenie oczu i dystans nie tylko do świata , ale i samej siebie.

Zmień psychologa i spróbuj z innym/inną.
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

Witaj ruth!

Z Twojej wiadomości przenika obraz osoby lękliwej. Być może masz nerwicę, dlatego trudno Ci nawiązywać znajomości z innymi ludźmi? Jaka by jednak diagnoza nie była, potrzebujesz pomocy. Zachęcałabym do uczestnictwa w terapii grupowej, na której mogłabyś poznać osoby z podobnymi problemami do Twoich. Poza tym radziłabym nie ograniczać swojego życia tylko do studiów i nauki. Pomyśl, jakie masz pasje, co lubisz robić i zapisz się do jakiegoś klubu albo koła zainteresowań. Jeśli lubisz fotografię, rozwijaj swoje zdolności w jakimś klubie fotograficznym. Znajdź dla siebie "niszę" - to może pomóc Ci poznać interesujących ludzi, z którymi będziesz miała wspólny temat do rozmów. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...