Skocz do zawartości
Forum

Kłótliwość nastoletnich synów


Rekomendowane odpowiedzi

Mam czwórkę dzieci: 16-letnich synów bliźniaków, i dwie córki (ośmio – i dziesięcioletnią). O ile młodsze dzieci są spokojne, nie mam z nimi problemów, o tyle z synami jest nieco inaczej, czyt. gorzej. Od dwóch lat mają często jakieś kłopoty. Jak nie bójki, to kłótnie z nauczycielami, wagarowanie. Przyłapali ich w pobliżu szkoły na paleniu marihuany – ktoś zauważył, doniósł do dyrekcji, wychowawcy, zrobiło się zamieszanie. Mają obniżone oceny z zachowania. Jakby było mało, zostali złapani i oskarżeni o próbę kradzieży – podobno założyli się z kimś, że to zrobią, ale to mało ważne, ważne jest to, że z tego powodu mają jeszcze większe problemy. Mnie jest znowu zwyczajnie wstyd z tego powodu.
Nazbierało się już sporo poważniejszych i mniej poważnych incydentów, ale często coś jest nie tak..
W domu synowie też są kłótliwi, doproszenie się ich o cokolwiek graniczy z trudem. Mają problem ze zrobieniem czegokolwiek, bo albo im się nie chce, albo nie mają czasu. Co gorsza w swoim zachowaniu nie widzą niczego złego (i mam tutaj na myśli właśnie próbe kradzieży, wdawanie się w bójki kończące się poważniejszymi obrażeniami).
W zasadzie siedzę w domu z dziećmi cały dzień sama, bo męża od rana do wieczora nie ma w domu. Jak już wraca, to znowu na nic nie ma siły, chce mieć święty spokój, ciszę i chce odpocząć od wszystkiego. Wie o kłopotach z bliźniakami, ale to zdaje się nie robić na nim większego wrażenia. Czasami z nimi porozmawia, ale mało co i nie przynosi to w sumie żadnego efektu. Dla niego to ja powinnam nad wszystkim panować, wszystkim się zajmować, także synami i ich kłopotami. On się nie poczuwa do większej pomocy.
Na szczęście, dziękować Bogu, córki są spokojne, bezproblemowe, dobrze się uczą.

Wątek z dużą ilością żali, ale czasami brakuje mi już siły i tracę cierpliwość. Chłopcy nigdy nie byli aniołkami, ale też nigdy nie mieli aż takich problemów. A od tych dwóch lat tych problemów było już naprawdę sporo.
Po co napisałam na forum? Bo już mi brak pomysłu, co robić. Jak rozmawiać z synami, jak do nich dotrzeć. Na męża w tej kwestii nie mam co liczyć.

Odnośnik do komentarza

Musisz liczyć na męża ,z nim sobie porozmawiać od serca ,bo to on powinien głównie rozmawiać z synami ,
zawsze do ojca będą czuli większy respekt,
łaski nie robi ,przecież to jego dzieci,jak on w ogóle może mówić ,że to jest Twoja sprawa,
jak może uciekać od odpowiedzialności,jak będą widzieli,że ojciec olewa sprawę to będzie tylko gorzej,
być może swoim zachowaniem chcą wymóc na ojcu zainteresowanie się ich problemami,zwrócić na siebie jego uwagę.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Rozmawiałam z mężem, prosiłam, aby w końcu na poważnie porozmawiał z chłopakami. Ale to nie daje efektu. Powiedział coś tam parę razy, i to wszystko. Synowie tylko mówią mu, że ok, że już tak nie będą robić... i tyle. Samo gadanie, i nic poza tym, żadnych realnych zmian.
I, jak już wspomniałam w pierwszym poście: jak mąż wraca z pracy mówi mi na wstępie, że nie chce słyszeć o niczym, nic go nie interesuje, on chce tylko święty spokój, bo nie może mieć wszystkiego na głowie. Prawdą jest, że pracuje długo, wraca późno do domu (ja obecnie nie pracuję), ale w zasadzie po powrocie dosłownie nic go nie interesuje. I tutaj nie mam na myśli drobiazgów, ale właśnie to, co się dzieje z synami. Ale ile można prosić? Ile razy mam jeszcze słuchać jedną i tą samą odpowiedź: ,,radź sobie sama, ty ich wychowałaś tak, a nie inaczej, to teraz to prostuj. '' Mąż to już powtarza jak mantrę. Stąd wiem, teraz już wiem to na pewno, że tutaj naprawdę nie ma co liczyć na niego. On zachowuje się tak, jakby nic złego się nie działo, a kłopotów jest, i to dużo (czego mąż zdaje się nie przyjmować/nie chcieć przyjąć do świadomości).
Ja zwyczajnie boję się, że jak tak dalej pójdzie, dalej nic się nie zmieni w zachowaniu i podejściu synów, to w końcu skończy się to czymś jeszcze gorszym.

Odnośnik do komentarza

Zasadne są Twoje obawy,
rozumiem ,że dużo pracuje ale weekendy powinien spędzać z chłopakami i dużo z nimi rozmawiać,
przecież nikt obcy Ci nie pomoże wychowywać synów,
jesteś za mało stanowcza w stosunku do męża ,jeśli chodzi o wychowanie synów i tylko Ty możesz to zmienić,
znajdź takie argumenty ,żeby go przekonać ,nie masz innego wyjścia,
może skorzystaj z pomocy psychologa.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

To co dzieje się z Twoimi synami pewnie związane jest z trudnym wiekiem, dojrzewaniem i mało konsekwentna jesteś a raczej jesteście z mężem.Chłopcy to poczuli i wykorzystali.Teraz tylko już ciężka praca nad nimi, kontrola i konsekwencja w egzekwowaniu poleceń.Sama nie dasz rady musisz włączyć męża i wspólnie jest szansa na powrót do normalności.Dobrze by było gdybyście zobaczyli czym się interesują, a jeśli nie mają sprecyzowanych zainteresowań to moze zajęcia sportowe.Chodzi oto żeby wypełnić im czas i czymś ich zainteresować.Pamiętam jak moja siostra miała dwóch synów: jednego na tańce ,drugiego na koszykówkę a w domu mini siłownia i tam było istne szaleństwo.I tak przeszli trudny czas bez papierosów,
piwa i z dobrymi ocenami.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

,,radź sobie sama, ty ich wychowałaś tak, a nie inaczej, to teraz to prostuj. '' Mąż to już powtarza jak mantrę.

Przyznam, że tutaj zaświeciła mi się lampka, bo odniasłam wrażenie że gdzieś na początku waszej drogi kiedy to pojawiły się dzieci ta dwójka bliźniąt, Twój mąż chciał uczestniczyć w ich wychowaniu. Czy nie było tak, że on miał swój pomysł na wychowanie i Ty swój, ale przez to że byłaś częściej z dziećmi i bliżej to Twoje racje wchodziły w życie? Albo co gorsza jedno pozwalało na coś, drugie zakazywało, albo twoja mama może uczestniczyła w ich wychowaniu. Bliźniaki na sam początek to duży stres i obciążenie, przypomnij sobie jak to wyglądało i kiedy mąż wycofał się z wychowywania.
Piszesz że córki są inne, po pierwsze są młodsze i nie przechodzą jeszcze burzy hormonalnej, a po drugie możliwe że wychowujesz je inaczej. Np. chłopcom nie kazałaś sobie pomagać w kochni i sprzataniu a dziewczynkom tak.

Patrząc tak z boku to mężczyźni w Twoim domu i ten starszy i ci młodsi zachowują się podobnie, tylko oczywiście na miarę własnych energii.
A może dziewczynki jakoś wyróżniasz, bardziej chwalisz.

Gdyby nie to co Twój mąż powtarza jak mantrę to nie wiedziałabym czego się chwycić w Twojej historii, ale tak.
Jesli tak było, że to Ty przejełaś stery i wykluczyłaś go z wychowania chlopców w pewnym momencie, to radą byłoby chyba przyznanie się do tego mężowi, powiedzenie że popełniłaś błąd. Albo terapia małżeńska.

Możesz też dać na luz i metodą amerykańską po ukończeniu 18 roku życia przez chłopaków zmusić ich do samodzielności.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...