Skocz do zawartości
Forum

Nie mam siły by powiedzieć o problemie.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Około 2 tygodnie temu napisałam tutaj post o tym, że podejrzewam iż jestem chora na depresję. Jedna z porad jakie uzyskałam to by przede wszystkim powiedzieć o tym rodzicom. Teraz żałuję, że tego nie zrobiłam.
Dałam sobie czas na obserwacje. Chciałam zobaczyć co się u mnie zmienia, czy jest coś czego nie było lub co wydaje mi się nienaturalne dla mnie. Ten czas to owe 2 tygodnie. Choć teraz mam trochę mocniejsze przekonanie by stwierdzić, że jestem chora, wciąż twierdzę, że czekanie to najgorszy błąd jaki popełniam. Kiedy pisałam poprzedni post, sytuacja trwała krótko, około półtora tygodnia. Teraz będzie to prawie miesiąc, w ciągu, którego czułam się coraz gorzej.

Kiedy dosłownie nic się wokół mnie nie dzieje, jedyne co czuję to pustka, czasem przeplatana chęcią śmierci. Gdy uczucie tej czarnej dziury w umyśle znika, pojawia się smutek. Wszystko mnie demotywuje, smuci, wprowadza w melancholię.
Zmęczenie mnie nie opuszcza. Mam wrażenie, że całe moje ciało jest w siniakach, przy tym towarzyszy mi dziwny ból.
Przestałam praktycznie myśleć. Prawie cały czas o niczym nie myślę, a mimo to potrafię stać się smutna. Jeśli o czymś myślę, to jest to śmierć. Czasami wyobrażam sobie jak mogłabym się zabić. Mam wrażenie, że to jedyna droga ucieczki od tego co mnie spotyka w życiu, czasami naprawdę chcę to zrobić. Zdarza mi się mówić koleżankom o tym co mnie trapi. Mówię im o tym dlatego, że chciałabym otrzymać choć odrobinę wsparcia. Jednak zamiast tego, otrzymuję stwierdzenia, że przesadzam i że inni mają gorzej. Pytam wtedy czy nie mam prawa czuć tego co chcę i wtedy odpowiadają, że nie, bo je to męczy. Z czasem przestałam o tym głębiej mówić, a zaczęłam dosadnie przekonywać o tym, że "to tyle". Potem kończę rozmowę, bo naprawdę muszę się wypłakać. Moje myśli wtedy skupiają się na tym, że zostałam z tym całkowicie sama. Wtedy też chcę umrzeć, bo nie chcę tego czuć. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to może być tak paskudne uczucie.
Czasami płaczę bez powodu, a potem nie wiem jak innym wytłumaczyć co się stało. Czuję wtedy wstyd.
Przypominam sobie wszystkie sytuacje w życiu i kiedy o nich myślę, towarzyszy mi poczucie winy za to czego nie zrobiłam, a powinnam i wstyd za to, że zrobiłam coś źle i zepsułam to w bardzo głupi sposób. Wstydzę się gdy robię głupie i proste błędy.

Przestałam właściwie rozwijać swoje hobby. Od ok. 3 tygodni w ogóle nic ku temu nie robiłam. Kiedy próbuję, nie daje mi to jakiejkolwiek satysfakcji. Powoli przestaję czuć radość z rzeczy, które kiedyś sprawiały mi przyjemność. To jest naprawdę nieprzyjemne.
Stałam się trochę drażliwa. Potrafią mnie zirytować nawet drobne rzeczy, choć zdarza się to stosunkowo rzadko.
Pisałam o tym, że śpię mniej - teraz śpię więcej, a mimo to jestem niewyspana.
Nadal chudnę, choć jem tyle samo.
Moja koncentracja się pogorszyła, teraz muszę nawet poprosić o powtórzenie pytania gdy ktoś mi je zada.
Czasami jestem wręcz przekonana, że już jestem martwa, bo wszystko co robię nie ma sensu. A kiedy nic nie robię i tkwię bezczynnie, to trochę jak gdybym naprawdę była martwa.
Wszystko co opisałam 2 tygodnie wcześniej, utrzymuje się i nie daje mi spokoju. Najbardziej jednak przytłaczająca jest samotność. Pisanie o tym na forum jest dla mnie swoistą ulgą, bo mogę wprost powiedzieć o tym co mnie męczy.
Ponowiłam również test według skali Becka, który wcześniej wykazał 43 punkty, czego pewna nie jestem. Teraz jest 51. Nie traktuję tego jak diagnozę, a jedynie jako "zalecenie", że powinnam pójść do specjalisty.

Wszystko co opisałam teraz i w poprzednim poście jest nieustabilizowane. Czasami to wszystko jest tak bardzo przygniatające, że naprawdę pragnę śmierci, a czasami to słabnie i jestem bardziej "żywa".

Ponawiam pytanie, jednak rozjaśniam treść: Jak odnaleźć siłę by poprosić o pomoc? Przede mną stoi ściana, a ja chciałabym ją rozbić. Problemem jest brak siły by to zrobić. Chciałabym się w końcu dowiedzieć co mi jest. Mam pewność, że nie jest to "naturalne", ale nie jestem pewna co to dokładnie jest. Obstawiam depresję chyba tylko dlatego, że schemat najbardziej pasuje do tego co czuję.
To chyba tyle... A przynajmniej mam nadzieję.

Odnośnik do komentarza

Czytając Twój post w wielu kwestiach czułam się jakbym czytała o sobie. Kiedyś miałam głębszą depresję niż teraz. Na czym polega depresja? Ja uważam, że na tym, iż osobie chorej na depresję o wiele ciężej jest we wszystkim. To, co wydaje się proste to dla chorego jest ciężkim wyzwaniem. Mnie denerwuje jak ktoś kpi z osoby z depresją i nazywa ją leniuchem albo osobą która jest przewrażliwiona i przesadza. To nie tak. Osoba z depresją nie ma dystansu do świata i jest wrażliwa. Bardzo się przejmuje wszystkim i wydaje jej się, że nie ma prawa popełniać błędów i porażek. Prawda jest taka, że błędy i porażki to codzienność każdego. Często osoba chora na depresję jest na to chora z powodów fizycznych. Burza hormonów, niespełniony popęd seksualny, brak chłopaka i wrażliwa pierwsza miłość. Pierwsza miłość, ktora zazwyczaj prowadzi do prób samobójczych, często obu partnerów. Młodzież jest pełna energii i wartości. Dlatego nastolatek bardzo wariuje i jest niestabilny, porywczy, impulsywny i łatwo się załamuje.
Podejrzewam, że nie masz przyjaciółki/przyjaciela i dlatego jesteś z problemem sama. Szczerze mówiąc brak przyjaciela mogl byc przyczynkiem do rozwoju depresji.
Kochana, jak to się mówi, co nas nie zabije to nas wzmocni. To znaczy, że będziesz silniejsza. Będziesz odporna na samotność. Będziesz umiała być szczęśliwa mimo braku przyjaciół. Może wkoncu spotkasz przyjaciela.
Grunt to zdrowie. I zadbaj o swoją przyszlosc. I jeżeli czujesz, że to coś pomoże, to możesz iść do psychologa. Tak z ciekawości, by zobaczyć czy to pomoże.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

~roshen Chodzę od roku na terapię poznawczo-behawioralną do szkolnej psycholożki. Kiedyś już to coś miałam, po miesiącach pracy ustało. Byłam jakiś czas szczęśliwa. A teraz wróciło ze zdwojoną siłą. Dlatego właściwie chciałabym pójść do psychiatry i dowiedzieć się co to. No i żeby w razie potrzeby zlecił leczenie farmakologiczne. Co do przyjaciół - mam dwie zaufane osoby. O nich była mowa, ale nie obwiniam ich za to, że tak na to reagują. Czasami nawet mnie denerwuje to co czuję, więc w sumie można powiedzieć że je rozumiem. Tylko jest jedna różnica - ja się z tym użeram codziennie, godzina za godziną póki nie zasnę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...