Skocz do zawartości
Forum

Problemy dziewczyny w wchodzeniu w zwiazek a rozwód rodziców


Gość tepy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam do poruszania pewien temat... chodzi o ROZWÓD.

Zadaję sobie pytanie jak działa psychika dziecka / młodzieży po rozwodzie rodziców, lub też przed, ale żyjąc w sytuacji od 10 lat, w której rodzice nie żyją ze sobą dobrze, kłócą się...

Chodzi mi bardziej o psychikę dziewczyny, która jest w takiej sytuacji... Jej rodzice żyją właśnie w taki sposób... Ostatnio jednak jest jeszcze gorzej, bo jej matka usłyszała rozmowę ojca z kochanką... No ogólnie maras się robi na maxa, możliwe, że dojdzie do rozwodu, chociaż matka nie chce bo jej nic nie zostanie, całe życie nie pracowała... dom nie jest jej... itd.

Teraz tak.. Dziewczyna ta była w związku z pewnym facetem 2 lata, po roku zaczeli się kłócić, po 2 dali sobie spokój...

Ona teraz nie chce się z nikim wiązać bo (wg. mnie) zrani kolejnego faceta i spieprzy mu i siebie życie... Ma poprostu opory takie przez to, że od dziecka patrzyła jak jej rodzice postępują...

W związku z czym zadaje sobie pytanie... Jak jej wytłumaczyć, że ma błędne myślenie ?

A może nie ma ? Może to ja mam błędne myślenie i faktycznie po takiej sytuacji rodzinnej ciężko o związek ?

Dodam też, że moi rodzice tak samo są po rozwodzie... Trwało to 14 lat w moim domu... Od 3 lat mam spokój... Ona to ma chyba dopiero przed sobą...

Ja jakoś się ogarnąłem i uważam, że można stworzyć wspaniały związek po takich przeżyciach, a nawet dużo lepszy jeżeli oboje z partnerów mieli podobne doświadczenia... bo przecież świadomie nikt nie chce popełniać błędów swoich rodziców...

CO O TYM SĄDZICIE ?

Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem to może byc powód. Ona teraz przechodzi trudny okres, to co kiedyś dla niej było czymś stałym teraz nagle się rozpada więc może mieć zaburzony światopogląd. Boi się, że skoro jej rodzice się rozstali to że jej związki tez się będą rozpadać. Może boi się że będzie przechodzić przez to samo, że też albo zostanie zdradzona albo sama zdradzi.
Przez nią przemawia strach i niepewność. Musi to sama przepracować, poukładać sobie w głowie.
Jasne że dwie osoby o podobnych przeżyciach mogą stworzyć związek. Dużo was łączy możesz dawać jej rady, pocieszać i wspierać. Ty to już przeszedłeś dla niej to szok i kompletna nowość.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Rozwód rodziców może powodować u dziecka przeświadczenie, że nie ma sensu budować związku, gdyż i tak kiedyś on się rozpadnie. Może również powodować nieufność w stosunku do innych ludzi oraz lęk przed bliskością.
Ona powinna na nowo nauczyć się ufać - myślę, że w tym przypadku najlepszy będzie Twój własny przykład, że doświadczenia z dzieciństwa wcale nie przekreślają szansy na szczęście w związku.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

ehhhh najgorze jest to, że ja jej to uświadamiam, ze tak jest, a ona twierdzi, że nie, że jest w stanie być w związku, bo przecież była wcześniej długo... tylko teraz nie chce, bo nie czuja takiej potrzeby... i też nic do mnie nie czuje ;(

tu chyba bardziej jest coś ze mną, a nie z nią ...

Odnośnik do komentarza

Miałam podobną sytuację...
Podobną jak podobną.
Nie ma dwóch takich samych sytuacji... ale troszkę podobną.
Otóż, przez pewien okres czasu spotykałam się z chłopakiem - rówieśnikiem- mieliśmy wspólne zainteresowania, dużo wspólnych tematów, pomagaliśmy sobie nawzajem w każdej kwestii, mieliśmy wspólnych znajomych, wspólnie spędzaliśmy weekedny... czułam, że jest obecny w moim życiu i przede wszystkim, że chce być. W tym czasie kiedy spotykaliśmy się razem, sam dążył do tego, aby coś budować, aby coś się zaczęło... mówił, że mi zaufa, mówił "że w końcu poznał kobietę do życia", że chciałby mieć dom i rodzinę, że jest zakochany, że nigdzie się nie wybiera... Ja ze względu na historię sowich związków troszkę nieufnie i ostrożnie podchodziłam do niego, to z kwestiami łóżkowymi się nie spieszyłam... mówił, że zaczeka jak tylko będę gotowa to wtedy... potrzebowałam czasu, aby mu się oddać - w końcu nie mam nic cenniejszego niż siebie co mogę dać mężczyźnie... ale ja w pewnym czasie miałam takie przeczucie, że coś "pęknie"... że coś się stanie. Mówiłam mu, że się boje, wówczas mówił "że nigdzie się nie wybiera..." Później - dwa tygodnie później - jego mama otrzymała dokumenty z sądu, obciążające ją kosztami sprawy rozwodowej wniesionej przez jej męża, wiem, że strasznie ją to wyprowadziło z równowagi... wiem też, że tata tego chłopaka, chciał się rozwieść, bo miał świadomość, że po rozwodzie "wyrzuci" ją (żonę) z domu, bo to był jego dom... pojawił się problem gdzie zamieszkać...? i za co.... pojawiły się kłótnie i problemy finansowe, problemy z adwokatami.... mówił mi o tym... ale ja na to byłam "głucha", bo miałam wrażenie, że to moja wina, że on w stosunku do mnie był nagle oziębły, obojętny...taki inny... , myślałam, że to chodzi o seks... nagle widywaliśmy się tylko wśród znajomych... i ciągle miałam taki niepokój, że coś "pęknie"... następnie powiedział, że chce się spotkać i pogadać.... wtedy powiedział mi,że "nie wiem co z tobą, nie wiem na ile ta sytuacja wpływa na mnie, nie wiem.... miałam już tak kiedyś.... przemyślmy sobie wszystko..." Minęły dwa tygodnie i była z jego strony cisza. Napisałam email z pytaniem jak Ci się powodzi... Odpisał. Odpisał wszystko szczegółowo, ale napisał również "że nie chciałbym aby było tak, że ze względu na to co było, teraz nie będziesz chodzić na wspólne wypady, imprezy, bo to tak bez sensu odcięcie się...". Po przeczytaniu tego zdania załamałam się... napisałam mu sms - "czy to w/w zdanie świadczy o tym, że to co było to już historia".. odpisał, że "nie ma tego czegoś... że nie chce oszukiwać ani mnie ani siebie... że może nie ten czas..." Następnie widziałam jak na fb, manifestował coś -uciekał w alkohol i uciekając w kolegów... pisał na fb :" ...od soboty do soboty aż do odwołania...." Przez to wszystko u mnie pojawiły się problemy z zasypianiem, z budzeniem się w nocy... tak bardzo martwiłam się o niego.. tak bardzo chciałam mu pomóc... i być przy nim. Po prosiłam go o spotkanie. Zgodził się, ale powiedział, że między nami już jest wszystko jasne. Po czym, umówiliśmy się. Ale koniec końców ja to spotkanie w dzień spotkania odwołałam. Bo byłam na miękko.... Odezwałam się kilka dni później do niego ponowiłam są swoją prośbę. Znowu się zgodziła - ale na termin mniej konkretny - w weekend, albo w przyszłym tygodniu... Ale była cisza.. i cisza.... A mój niepokój nie malał i moje zamartwianie się też nie malało i nieprzespane noce też nie mijały.... Różniej z tego wszystkiego napisałam mu list... w którym napisałam, że martwię się o niego,że tak bardzo chciałabym być przy nim....że go przepraszam za to, że powiedziałam mu, że chciał seksu... a nie kochać i być kochanym.. że mi go brakuje...." I wysłałam. Prawdopodobnie tego dnia co list otrzymał poczułam taką ulgę - jak ręką odjął.... później czas mijał.... i nadal była cisza. W końcu napisałam do niego na fb czy jest... odpisał, że jest...zapytałam czy moglibyśmy porozmawiać. A on na to, że "to nie ma sensu, bo to nic nie zmieni". Napisałam mu, że się niepokoję o niego, że ucieka w kolegów i alkohol, że boję się,że go coś przerosło.... na co on napisał, że nie ucieka w kolegów i w alkohol, że po prostu w nim nie ma nic... na moje pytanie, dlaczego robi tak jak jego tata, dlaczego burzy swój związek, dlaczego robi lustrzane odbicie jego zachowania - odpowiedział mi tylko, że nigdy nie był i nie będzie jak jego tata i że ta jego decyzja to jest jego decyzja i nie jest tak, że jedna sytuacja wynika z drugiej.... póżniej napisałam mu - odnośnie jego słów -że wtedy kiedy mówiłam mu, że się boję że coś pęknie, zapewniał mnie, że nigdzie się nie wybiera....na to odpisał mi "że widocznie taki był stan na obecny dzień".... następnie napisał,że "to było zauroczenie"... po czym, że "nie wie, może czuł niedopasowanie". Po czym, wtedy kiedy poczuł, że w nim coś pękło,że to nie było z dnia na dzień, ale z ok. 2 tygodnie wcześniej. Ale niestety ja czułam to, że jest "innym" człowiekiem. Ale on niestety chciał to - jak to on nazwać - przeczekać - a, że nic się nie zmieniło, poinformował mnie o tym na naszej rozmowie... Wówczas zapytałam czy otrzymał list... Otrzymał. Zapytałam, czy chciał tak to zostawić... napisał, że myślał co mógł mi odpisać, ale nic mu nie przychodziło.... po czym napisałam mu, że mógł wysłać pustą kartkę..... zapytałam jeszcze czy pokazywał koledze ten list - bo pracują razem - ale na szczęście napisał : Nie. Bez przesady.
I tak się skończyła nasza rozmowa na fb.... Dlaczego ta moja sytuacja z tym chłopakiem /pokrywał się czasowo z jego problemami w domu? Czy to ma coś wspólnego, czy jest tak jak on mówi, że nie ma tak,że jedna wynika z drugiej.....

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...