Skocz do zawartości
Forum

Nie umiem okazywać uczuć


Gość fujiX-pro

Rekomendowane odpowiedzi

Gość fujiX-pro

Mam 25 lat, odkąd pamiętam miałem problemy z okazywaniem uczuć, nigdy nie przytulałem nikogo, nie zwierzalem sie ze swoich problemów itd. Po prostu uważałem to za słabość, ale teraz mam przez to problemy, nie mogę się otworzyć na jakieś bliższe relacje z kobietami, owszem - lubie seks, ale nigdy nie miałem stałej partnerki, nigdy nie miałem kogoś naprawde bliskiego, zawsze sam próbowałem iśc przez świat i rozwiązywac problemy. Dziewczyny które miały okazję mnie troche "poznać" mówiły że jestem dziwny i zimny, niektóre mówiły, że jak na nie patrze to przechodzą je ciarki na plecach (ale w tym negatywnym znaczeniu - że sie mnie boją). Bo potrafie uwodzić, ale później po jakimś czasie, uciekam , albo one uciekaja, nie umiem sie otworzyć - ciągle jakby stoję za swoim murem.
Może to dziwne, ale nie lubie nawet jak mnie dotyka moja matka, nie lubie uścisków, ani żadnych innych gestów "czułości" - nie wiem co wtedy robić, czuje sie niepewnie i często reaguje agresją - teraz już mniej , kiedyś częściej. Nawet kiedy już muszę kogoś przytulić to robie to tak na "odwal sie" a myslami jestem gdzieś indziej....

Prosiłbym o jakies rady co zrobić z tym fantem, bo strasznie utrudnia mi to życie.

Odnośnik do komentarza

Może najpierw się zastanów dlaczego tak masz? Może kiedyś ktoś ciebie odrzucił i teraz Ty sam boisz się odrzucenia? Najlepszą metodą była by metoda małych kroczków. Tak byś Ty się nie męczył ale był jakiś postęp. Może spróbuj np raz dziennie powiedzieć komuś coś miłego, albo kogoś przytulić, poklepać po ramieniu. Spróbuj się do kogoś uśmiechnąć. Pomału tak byś nie czuł przymusu i żeby ta złość nie wzięła góry. Ukazywanie uczuć to nie jest słabość, jest to ludzkie i naprawdę czasami bardzo pomaga. Wiadomo to nie oznacza że masz biegać z sercem na ręku i dawać je każdej osobie którą spotkasz. Ale mówienie o uczuciach czy o swoich problemach to nie jest oznaka słabości, każdy ma jakieś tam problemy, większe mniejsze ale są. Nie znam osoby która by ich nie miała, z tego choćby względu wszyscy nie mogą być słabi. Spróbuj jakoś małym krokami to zmieniać, może porozmawiaj z jakimś przyjacielem albo przyjaciółką, możesz też spróbować z mamą ale nie wiem czy to akurat dobry omysł jak na poczatek.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

Witam,
To, że nie lubisz czułości, nie lubisz okazywać uczuć może wynikać z co najmniej dwóch przyczyn. Po pierwsze: czy zaznałeś miłości jako dziecko? Czy rodzice okazywali Ci uczucia? Z tego co piszesz matka próbuje Cię przytulać. A ojciec? Może to jego postawa wpłynęła na Ciebie. Może to on pokazał Ci i nauczył Cię wzorca męskości, w którym okazywanie czułości i miłości jest słabością i jest mało męskie.
Po drugie, tak jak napisała Złośliwa, może ktoś kiedyś Cię bardzo zranił, dlatego teraz odrzucasz uczucia.
Ważne, żebyś sobie uświadomił, że człowiek nie jest samotną wyspą i potrzebuje drugiego człowieka i nie jest to słabością. Jeśli chodzi o okazywanie uczuć, to staraj się powoli z tym oswajać, codziennie postaraj się wykonywać jakiś mały gest, który Ci w tym pomoże.
Pomocna dla Ciebie może być także psychoterapia.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witaj, mam 23 lata, na wstępie muszę powiedzieć, że twój przypadek jest bardzo podobny do mnie z tą różnicą, że ja nawet nigdy nie miałęm dziewczyny, podobnie jak ty nie umiem okazywać uczuć a nawet tego nie lubię, jest to wynikiem mojego zniszczonego dzieciństwa ale o tym nie będe pisał, kiedyś jak zostałem przytulony przez moją dużo młodszą siostrę (która jest wychowywana w całkiem odmiennych warunkach) poczułem odrazę czy coś w tym stylu wtedy uświadomiłem sobię że nie lubie czułości. Nigdy nie nawiązałem jakiejś bliższej relacji z dziewczyną nawet z taką w której byłem zakochany z wzajemnością, dużo przez to straciłem a teraz jestem całkiem sam. Nigdy mi tego żadna nie powiedziała ale sam potrafię siebie ocenić, też jestem chyba jakiś dziwny, nie okazuję emocji w swoim wyrazie twarzy, nie uśmiecham się itp.. jetem raczej oziębły. Wszystko to wynik naszego trudnego dzieciństwa a potem trudno się zmienić nawet jak tego chcesz

Odnośnik do komentarza

Artur a nie pragniesz tego zmienić? Nie chcesz zmienić tego jak zostałeś wychowany? Bo wydaje mi się, że skoro piszesz na forum to znaczy że ci to przeszkadza, że chciałbym jakoś zmienić siebie. Zastanów się czy nie warto było by iść na psychoterapię, albo do psychologa,który by przepracował z Tobą swoje problemy

Odnośnik do komentarza

To może warto było by się rozejrzeć za psychologiem i iść na terapię. Bo samemu trudno będzie ci cokolwiek zmienić. Najpierw należałoby się zastanowić skąd masz takie objawy czy to jest wpływ tylko dzieciństwa czy czegoś jeszcze. A potem spóbować mały kroczkami działać. Tak jak pisałam wyżej, spokojnie możesz postarać się aby każdego dnia np wykonać jakiś miły gest, uśmiechnąć się, poklepać kogoś po plecach, coś miłego powiedzieć. nie to żeby od razu skakać komuś w ramiona ale pomału zacząć okazywać jakieś uczucia. Z biegiem czasu zwiększaj zakres okazywanych uczuć, a jak poczujesz się na tyle silny to przytul kogoś.

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza

dziecinstwo, w sumie bez ojca, wiekszosc mojego dorastania spedzil za granica i wpadal tylko na pare tygodni do domu, ale to fakt ze moj ojciec jest raczej podobny do mnie i rzadko kiedy okazuje uczucia nawet wobec mojej matki, nigdy tez nie uslyszalem czegos takiego jak slowa "kocham cie" albo cos wtym stylu, nasze relacje z ojcem tez sa dziwne, niby jest ok, ale to sa gadki prowadzone tylko po to zeby uniknac niezreczncznej ciszy, ojeciec - szanuje go za to ze pracowal przez te wszystkie lata na 4 dzieci (ja jestem najstarszy z rodzenstwa), ale w sumie nigdy nie jest mi za nim tęskno i nigdy nie bylo jak byl za granica, jakos mnie to szczególnie nie obchodzilo. Mialem problemy emocjonalne i nadal mam, najgorszy okres byl kiedy mialem 14-16 lat, kiedy bylem w gimnazjum, ciezko to wspominam, do szkoly chodzilem bo "tak wypadalo" ale kazdego ranka modlilem sie zeby cos wypadlo, albo zamkneli szkole, odczuwalem wtedy silny lęk przed ludzmi i wstyd, dużo tego, nawet teraz gdy to wspominam przechodza mnie ciarki, chcialem byc jak wszyscy rowiesnicy - do przodu pelna parą z usmiechem na twarzy, ja sie smialem bo nie cchaielm zostac w tyle, ale w duchu mialem rozpacz i okrutny lęk. Po wyjezdzie z granice kiedy skonczylem mature sytuacja sie powtorzyla ale z nasileniem, po 2 latach musialem wrocic do polksi, psychiatra stwierdzil ze przezylem cytuje "epizod psychotyczny", wrocilem bo po roku pracy w jednej fabryce, mój lęk narastał a kulminacja nastapila pod koniec 2006 kiedy dosalem ataku paniki ktorej nie moglem opanowac, wybieglem z pracy i nigdy do niej juz nie wrocilem, wrocilem do polski na swieta bozego narodzenia, i zostalem tam 3 miesiace biorąc leki uspokajajace i psychotropowe aby jakos mnie "uspokoic" , NIgdy nie zapomne tego lęku, wolałbym żeby ktoś mi strzelił w głowę z pistoletu niż przeżyć to jeszcze raz...
Wrocilem za granice, znalazlem nowa prace, sytuacja po 4 miesiacach znowu sie powtorzyla, pech chcial ze w tej samej firmie pracowal moj ojciec, on nigdy nie wiedzial o moich problemach, zreszta wstydzlibym mu sie o tym powiedziec, uznalby mnie za slabeusza, on jest ze "starej szkoly", nie rozumie takich rzeczy. Wiec nie bylo innego wyjscia, nażarłem się jakichs tabletek psychotropowych ktore mi jeszcze zostaly, zjadlem prawie 2 pudełka i popilem calym piwem, rano obudzilem sie ze skurczami miesni i lezalem w lozku przez 4 dni. nie moglem mowic, ani pisac, jąkalem sie szczęka mi się wykrzywiala w okrutnych grymasach. Ojciec zapytany "co ci sie stalo" powiedzialem ze dosypali mi czegos na imprezie... Pecialem znowu do polksi w 2007 po tym incydencie, tam probowalem sie jakos pozbierac , pomagala mi matka bo tylko ona wiedziala o wszystkim, wrocilem do starych przyjaciol, przez rok probowalem roznych lekow - po konsultacjach z psychiatra, ale duzo pilem, tylko picie przynosilo mi ukojenie. Pod koniec 2008 znowu wyjechalem za granice, sytuacja finansowa byla ciezka, ojciec nalegal abym przyjechal i mu pomogl, nie mialem wyboru, pojechalem, lecz od tamtej pory udaje mi sie znalezc prace tylko dorywczo, a tak naprawde robie co moge aby jej uniknac, nie dlatego ze jestem leniem, dlatego ze to jest ponad pmoje sily i wiem ze po kilku miesiacach i tak uciekne, bo im bardziej ludzie mnie poznaja, tym bardziej zagrozony sie czuje.
O

Wiem ze musze cos z tym zrobic, bo jesli nie teraz to cale zycie bedzie zmarnowane, nawiazalem kontakt z psychologiem i mam zamiar jakos dotrzec do sedna mojego problemu. Przepraszam za ten długi wywód.

Odnośnik do komentarza

Musisz koniecznie iść na terapię. Piszę to nie dlatego że uważam Cię za czubka ale dlatego, że nikt się nie powinien tak bać. To straszne, że boisz się tego, że ktoś Cię lepiej pozna. Nie może tak być. Człowiek jest istotą stadną więc potrzebuje wsparcia. Sądzę żeby jakbyś znalazł sobie kogoś kto by Cię wspierał, rozmawiał i po prostu był to byś dużo sobie lepiej radził

Odnośnik do komentarza
Gość karmelowa1

Hej mam podobny problem do was. Jestem młodą dziewczyną, studentką. Miłości u mnie w domu było dużo, nie wychowałam się w patologicznej rodzinie. Rodzice okazywali mi miłość na każdym kroku, a ja jako dziecko ją odwzajemniałam. Z czasem jednak, że tak powiem wyrosłam z uczuć. Jestem bardzo zdystansowana. Nie potrafię okazywać ciepłych uczuć wobec nawet najlepszej przyjaciółki. Nie potrafię podejść do moich koleżanek i przytulić je na przywitanie. Myślę, że jest to również powodem dlaczego w ostatnim czasie się ode mnie zaczęły odsuwać... Przez to wszystko wychodzę na osobę zamkniętą, ale tak naprawdę to tylko kwestia tego, że chociaż chce to ja nie potrafię się przełamać, mam taką blokadę. Identycznie było w moich "związkach" o ile można to tak nazwać. Mój pierwszy związek był nienormalny. Rzadko się widywałam z chłopakiem, okazało się w końcu, że on chciał tylko jednego i tak naprawdę miał narzeczoną... owszem był to dla mnie cios, ale nie przeżyłam tego w nie wiadomo jaki sposób. Nie histeryzowałam i nie rozpaczałam. Jestem pewna, że darzyłam go ogromną sympatią chociaż nigdy nie powiedziałam, że go kocham, czekałam aż on to zrobi pierwszy no i się nie doczekałam :) Ostatnio także spotykałam się z jednym mężczyzną-jednym z moich najlepszych przyjaciół. Pewnego dnia z zaskoczenia powiedział mi, że mnie kocha...Moja odpowiedź na to? : "mocne słowa". I tyle. Nie potrafiłam zareagować na to ani pozytywnie, ani negatywnie. Wtedy sama nie wiedziałam jak mam się zachować, bo pomimo tego, że mi się podobał to niczego do niego nie czułam. Spotykaliśmy się dalej, była między nami jakaś fizyczność, ale z mojej strony bez uczuć. Próbowałam do tego podchodzić bardziej emocjonalnie, naprawdę. Nawet w pewnym momencie byłam już pewna tego, że go kocham. Ale wszystko się zepsuło z mojej winy oczywiście, a w jaki sposób? W taki jak zawsze...zdystansowałam się...Nie potrafiłam już z nim nawet porozmawiać, unikałam go w każdy możliwy sposób, a gdy byłam sama marzyłam o rozmowie z nim. Nie wiem dlaczego tak się stało. Wcześniej nie miałam takich problemów wobec niego. Chyba przestraszyłam się tego, że ja także mogę mieć uczucia. Zapewne odebrał to w sposób taki, że straciłam zainteresowanie nim, co nie do końca jest prawdą. To wszystko strasznie mi już przeszkadza. Chciałabym zbudować szczęśliwy związek, żeby wszystko w nim było ok, żebym potrafiła kochać i odwzajemniać uczucia, nie wiem natomiast czy jestem w stanie i jak mam to zrobić...

Odnośnik do komentarza

Witaj Karmelowa.
Nie mogę się pozbyć pytania o to co się takiego wydarzyło, że boisz się tych uczuć? Powiedziałbym, że ktoś Cię kiedyś zranił i to bardzo w przeszłości. Być może przyjaciółka, chłopak?
Może jesteś tak przyzwyczajona do uczuć w Twojej rodzinie, że nie potrafisz wydobyć z siebie innych?
Piszesz, że wyrosłaś z tych uczuć.
Powiedz, kiedy to właściwie się stało? Powiedz, czy nadal potrafisz okazywać uczucia w domu?
Pozdrawiam.

Witaj Pola.
Chcesz o tym porozmawiać? Dlaczego uważasz, że za dużo? Już tak bardzo się zestarzałaś?
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

psycholog Katarzyna Garbacz
Witam,
To, że nie lubisz czułości, nie lubisz okazywać uczuć może wynikać z co najmniej dwóch przyczyn. Po pierwsze: czy zaznałeś miłości jako dziecko? Czy rodzice okazywali Ci uczucia? Z tego co piszesz matka próbuje Cię przytulać. A ojciec? Może to jego postawa wpłynęła na Ciebie. Może to on pokazał Ci i nauczył Cię wzorca męskości, w którym okazywanie czułości i miłości jest słabością i jest mało męskie.
Po drugie, tak jak napisała Złośliwa, może ktoś kiedyś Cię bardzo zranił, dlatego teraz odrzucasz uczucia.
Ważne, żebyś sobie uświadomił, że człowiek nie jest samotną wyspą i potrzebuje drugiego człowieka i nie jest to słabością. Jeśli chodzi o okazywanie uczuć, to staraj się powoli z tym oswajać, codziennie postaraj się wykonywać jakiś mały gest, który Ci w tym pomoże.
Pomocna dla Ciebie może być także psychoterapia.
Pozdrawiam

Mnie ojciec zawsze tak przytulal ze mialam cos miedzy nogami. Teraz jestem pusta. uczucia wsadzic sobie mozna.

Odnośnik do komentarza

To bardzo przykre Kirika.
Współczuję Ci takiego ojca. Domyślam się, że nadal jest Ci bardzo trudno sobie z tym poradzić.
Wiedz jednak, że to wszystko nie oznacza, że uczucia są złe.
I myślę, że Ty sama powinnaś postarać się, żeby odbudować w Tobie właściwe życie emocjonalne.
Powiedz, czy Twój ojciec poniósł jakieś konsekwencje tego co Tobie zrobił?
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość Olaolaolahhbb

Nawrócenie. Moze pomoc Bóg Bóg może wyleczyć rany znamiona z dzieciństwa które takie konsekwencje w nas zostawiło i wlać w nas miłość i w nim otrzymamy nowe życie stary człowiek umierze.. oddanie życia Jezusowi. Zawierzenie życia Jezusowi.... Polecam ten akt Bóg uzdrawia

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...