Skocz do zawartości
Forum

Problem z pracą, w domu, w życiu- help!


Gość Zmęczonazdezorientowana

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Zmęczonazdezorientowana

hej,

Szukam pomocy na forum, ale sądzę,że będę musiała zapisać się na terapię. Teraz ogólnie jest ciężki okres w moim życiu. Nie chcę się bardzo rozpisywać. Ogólnie mam trudną sytuację rodzinną i osobistą. Może powiem coś o sobie, stali bywalcy forum, być może nawet będą mnie kojarzyli. Jak wygląda moje życie: mam ponad 30 lat, ukończyłam studia, zajmuję się jednak czymś niezwiązanym ze studiami. Tak na prawdę to ciągle jestem zagubiona w tym co chciałabym robić, boję się pójść spróbować jakiejś nowej "działki', najbardziej boję się współpracy z innymi ludźmi. Pracowałam w różnych miejscach, ale od 2 lat zajmuję się udzielaniem lekcji. Samo to jakoś tak wyszło, po prostu gdzieś miałam do tego talent i w trakcie jeszcze zdobyłam więcej wiedzy i umiejętności i stąd to "się kręci". Nie zarejestrowałam tego jednak, gdyż to zawsze miało być " na chwilę". Chciałabym jakoś powoli rozprostować to swoje życie. Chciałam poszukać innej pracy, bo czuję taki brak satysfakcji zawodowej, ok, lubię moich uczniów, pomagam im, nawet czasem zapominając o sobie, ale być może przez moje wygórowane ambicje czuję się niespełniona, zawsze gdzieś porównywałam się do innych...długa historia, przerabiana też z psychologiem, ze skutkiem jak widać. Mieszkam z rodzicami. W moim mieście mam stałych uczniów. Akurat teraz z początkiem roku ludzie ponownie chcą, abym uczyła ich dzieci. W zeszłym roku miałam po 3-4 h zajęć dziennie, w sobotę 1.5h, a do tego przygotowanie do zajęć, dojazd, też dużo energii kosztowały mnie niektóre sytuacje głównie z rodzicami. W wakacje chciałam sobie coś znaleźć...ale te wakacje nie należały do najlepszych. No i teraz mamy znów rok szkolny. Ja jestem zarejestrowana w szkole językowej, gdzie mam bardzo malutko godzin, ale przecież muszę gdzieś być zatrudniona a dodatkowo dorabiam sobie tymi lekcjami. Jednak gdybym wzięła znów wszystkich uczniów to znów wpadłabym w ten kocioł pracy. Jeszcze w wakacje odezwali się pierwsi chętni, jedną z nich była mama ucznia, który chodzi do klasy z innym moim uczniem, którego uczę już kilka lat ( i jego kolegę również). Jakoś tak wyszło, że zgodziłam się (choć bez głębszego namysłu) wziąć tego ucznia, a póżniej głupio było mi to odkręcać (podejmowanie decyzji nie jest moją mocną stroną). Potem już nie brałam nowych dzwoniących, tylko na razie umówiłam się z kilkoma z poprzedniego roku. Do tego ostatnio skomplikowała się moja sytuacja rodzinna. Mój brat ma ciężką chorobę, choruje od dawna, ale ona się nasiliła. Trafił do szpitala i część obowiązków spadła na mnie. Mama nie jeździ autem, do tego sama podłamała się. Ostatnio ja jeździłam do szpitala, nie mial mi już kto pomóc. Mój tata jest kierowcą i...cały tydzień go nie ma. Tak było całe życie. Nie mam chłopaka, mam rodzinę z którą mogę porozmawiać, przyjaciółkę, koleżankę, ale nikt za mnie nie pojedzie, nie załatwi spraw, które też akurat teraz spadły (urzędowe, na szczęście już ogarnęłyśmy z mamą, ale byłam tak zmęczona, że przejechałam ostatnio na czerwonym....). Do tego chory zwierzak i mój brat jeszcze dodatkowo złamał nogę. Na prawdę ...wszystko na raz. Zadzwoniła jedna z mam, (ta której syna już uczyłam i która dała kontakt tej mamie która odezwała się w wakacje.) Ciężej mi się tam uczy, bo to dziecko ma pewne kłopoty a do tego mama czasami była zbyt roszczeniowa. Ale..chodziłam tam, choć w już w zeszłym roku myslałam, że ostatni rok i koniec. Dlaczego? Bo uczyłam też jego kolegę z klasy, gdzie akurat bardzo lubiłam chodzic..spokojne dziecko, rodzic nie mający zastrzeżeń. Nie chciałam jednego zostawiać i wybierać tylko drugiego.
Wracając do tego tel. Nie odebrałam 2 pierwszych, byłam akurat w szpitalu. zadzwoniła 3 raz rano i....nie wiedziałam co powiedzieć, pomyślałam, że powiem prawdę, że nie wiem jak będzie z lekcjami w tym roku, bo mam ciężką sytuację rodzinną i jeśli Pani zależy na czasie, to proszę kogoś innego poszukać (Mając nadzieję, że jednak sobie kogoś znajdą). Pani nie była jakaś niemiła, ale wspomniała, że no gdyby wcześniej wiedziała, to by sobie kogoś znalazła, na co ja - w sumie zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że sytuacja wyszła nagle. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. Nie miałam ochoty tam chodzić, ale kurde...nie wypada mi wziąć przecież dziecka poleconego od niej no i ciągnąć tego drugiego dalej odmawając lekcji tylko jej synowi. To prawda, że może lepiej byłoby, abym sobie trochę zmniejszyła liczbę zajęć, tym bardziej, że ta 3 to 8 klasy. Powiedziałam mamie, że odezwię się w ciągu tygodnia i dam odp. Nie chcę dużo zajęć ze względu na to, że nie wiem jak u nas będzie w domu, nie chcę znów tylko zajmować się lekcjami, tylko może jednak czegoś poszukać, trochę więcej zająć się sobą, więc gdybym miała rezygnować to...zostawiłabym tego problematycznego ucznia, ale...no nie wypada tak robić.
Jestem już bardzo zmęczona. Dziś nie śpię pół nocy, rano tylko mam 1 lekcję i jadę do weterynarza. Ciężko mi teraz coś ustalać. To wszystko się tak  skomplikowało. Do tego...przestałam chodzić na terapię jakiś mieisąc temu, bo zawiodłam się na p. psycholog. Dzięki, jeśli dotrwałeś/aś do końca. Dzięki z góry za zrozumienie i ewentualną odpowiedź.
 

Odnośnik do komentarza
Gość abcabcdefg

Nie miej skrupułów, bo oni nie będą mieli. Poza tym we wrześniu i tak ludzie nie mają pieniędzy, więc sobie zaoszczędzą.  Ona łaski tez nie robi, bo ślubu z nimi nie brałaś.

I dbaj o siebie, bo jak siądzie Ci zdrowie i wpadniesz w depre, to nikt Ci nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Gość abcabcdefg

Nie miej skrupułów, bo oni nie będą mieli. Poza tym we wrześniu i tak ludzie nie mają pieniędzy, więc sobie zaoszczędzą.  Ona łaski tez nie robi, bo ślubu z nimi nie brałaś.

I dbaj o siebie, bo jak siądzie Ci zdrowie i wpadniesz w depre, to nikt Ci nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Gość autorkaposta
10 minut temu, Gość abcabcdefg napisał:

Nie miej skrupułów, bo oni nie będą mieli. Poza tym we wrześniu i tak ludzie nie mają pieniędzy, więc sobie zaoszczędzą.  Ona łaski tez nie robi, bo ślubu z nimi nie brałaś.

I dbaj o siebie, bo jak siądzie Ci zdrowie i wpadniesz w depre, to nikt Ci nie pomoże.

Dziękuję ❤️ Pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Zmęczonazdezorientowana napisał:

hej,

Szukam pomocy na forum, ale sądzę,że będę musiała zapisać się na terapię. Teraz ogólnie jest ciężki okres w moim życiu. Nie chcę się bardzo rozpisywać. Ogólnie mam trudną sytuację rodzinną i osobistą. Może powiem coś o sobie, stali bywalcy forum, być może nawet będą mnie kojarzyli. Jak wygląda moje życie: mam ponad 30 lat, ukończyłam studia, zajmuję się jednak czymś niezwiązanym ze studiami. Tak na prawdę to ciągle jestem zagubiona w tym co chciałabym robić, boję się pójść spróbować jakiejś nowej "działki', najbardziej boję się współpracy z innymi ludźmi. Pracowałam w różnych miejscach, ale od 2 lat zajmuję się udzielaniem lekcji. Samo to jakoś tak wyszło, po prostu gdzieś miałam do tego talent i w trakcie jeszcze zdobyłam więcej wiedzy i umiejętności i stąd to "się kręci". Nie zarejestrowałam tego jednak, gdyż to zawsze miało być " na chwilę". Chciałabym jakoś powoli rozprostować to swoje życie. Chciałam poszukać innej pracy, bo czuję taki brak satysfakcji zawodowej, ok, lubię moich uczniów, pomagam im, nawet czasem zapominając o sobie, ale być może przez moje wygórowane ambicje czuję się niespełniona, zawsze gdzieś porównywałam się do innych...długa historia, przerabiana też z psychologiem, ze skutkiem jak widać. Mieszkam z rodzicami. W moim mieście mam stałych uczniów. Akurat teraz z początkiem roku ludzie ponownie chcą, abym uczyła ich dzieci. W zeszłym roku miałam po 3-4 h zajęć dziennie, w sobotę 1.5h, a do tego przygotowanie do zajęć, dojazd, też dużo energii kosztowały mnie niektóre sytuacje głównie z rodzicami. W wakacje chciałam sobie coś znaleźć...ale te wakacje nie należały do najlepszych. No i teraz mamy znów rok szkolny. Ja jestem zarejestrowana w szkole językowej, gdzie mam bardzo malutko godzin, ale przecież muszę gdzieś być zatrudniona a dodatkowo dorabiam sobie tymi lekcjami. Jednak gdybym wzięła znów wszystkich uczniów to znów wpadłabym w ten kocioł pracy. Jeszcze w wakacje odezwali się pierwsi chętni, jedną z nich była mama ucznia, który chodzi do klasy z innym moim uczniem, którego uczę już kilka lat ( i jego kolegę również). Jakoś tak wyszło, że zgodziłam się (choć bez głębszego namysłu) wziąć tego ucznia, a póżniej głupio było mi to odkręcać (podejmowanie decyzji nie jest moją mocną stroną). Potem już nie brałam nowych dzwoniących, tylko na razie umówiłam się z kilkoma z poprzedniego roku. Do tego ostatnio skomplikowała się moja sytuacja rodzinna. Mój brat ma ciężką chorobę, choruje od dawna, ale ona się nasiliła. Trafił do szpitala i część obowiązków spadła na mnie. Mama nie jeździ autem, do tego sama podłamała się. Ostatnio ja jeździłam do szpitala, nie mial mi już kto pomóc. Mój tata jest kierowcą i...cały tydzień go nie ma. Tak było całe życie. Nie mam chłopaka, mam rodzinę z którą mogę porozmawiać, przyjaciółkę, koleżankę, ale nikt za mnie nie pojedzie, nie załatwi spraw, które też akurat teraz spadły (urzędowe, na szczęście już ogarnęłyśmy z mamą, ale byłam tak zmęczona, że przejechałam ostatnio na czerwonym....). Do tego chory zwierzak i mój brat jeszcze dodatkowo złamał nogę. Na prawdę ...wszystko na raz. Zadzwoniła jedna z mam, (ta której syna już uczyłam i która dała kontakt tej mamie która odezwała się w wakacje.) Ciężej mi się tam uczy, bo to dziecko ma pewne kłopoty a do tego mama czasami była zbyt roszczeniowa. Ale..chodziłam tam, choć w już w zeszłym roku myslałam, że ostatni rok i koniec. Dlaczego? Bo uczyłam też jego kolegę z klasy, gdzie akurat bardzo lubiłam chodzic..spokojne dziecko, rodzic nie mający zastrzeżeń. Nie chciałam jednego zostawiać i wybierać tylko drugiego.
Wracając do tego tel. Nie odebrałam 2 pierwszych, byłam akurat w szpitalu. zadzwoniła 3 raz rano i....nie wiedziałam co powiedzieć, pomyślałam, że powiem prawdę, że nie wiem jak będzie z lekcjami w tym roku, bo mam ciężką sytuację rodzinną i jeśli Pani zależy na czasie, to proszę kogoś innego poszukać (Mając nadzieję, że jednak sobie kogoś znajdą). Pani nie była jakaś niemiła, ale wspomniała, że no gdyby wcześniej wiedziała, to by sobie kogoś znalazła, na co ja - w sumie zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że sytuacja wyszła nagle. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. Nie miałam ochoty tam chodzić, ale kurde...nie wypada mi wziąć przecież dziecka poleconego od niej no i ciągnąć tego drugiego dalej odmawając lekcji tylko jej synowi. To prawda, że może lepiej byłoby, abym sobie trochę zmniejszyła liczbę zajęć, tym bardziej, że ta 3 to 8 klasy. Powiedziałam mamie, że odezwię się w ciągu tygodnia i dam odp. Nie chcę dużo zajęć ze względu na to, że nie wiem jak u nas będzie w domu, nie chcę znów tylko zajmować się lekcjami, tylko może jednak czegoś poszukać, trochę więcej zająć się sobą, więc gdybym miała rezygnować to...zostawiłabym tego problematycznego ucznia, ale...no nie wypada tak robić.
Jestem już bardzo zmęczona. Dziś nie śpię pół nocy, rano tylko mam 1 lekcję i jadę do weterynarza. Ciężko mi teraz coś ustalać. To wszystko się tak  skomplikowało. Do tego...przestałam chodzić na terapię jakiś mieisąc temu, bo zawiodłam się na p. psycholog. Dzięki, jeśli dotrwałeś/aś do końca. Dzięki z góry za zrozumienie i ewentualną odpowiedź.
 

Za bardzo się poświęcasz. Mówisz im że masz już zajęte miejsca i nie masz gdzie wcisnąć już kolejnego ucznia. To Twoje życie i Twoje zdrowie jest najważniejsze. Pomyśl tak że jak będziesz zmęczona to i lekcji za dobrze nie przeprowadzisz. Jaki kierunek skończyłaś? Dlaczego nie poszłaś pracować w tym kierunku? Problem z pracą, czy to było nie to? 

Odnośnik do komentarza
5 godzin temu, Gość Zmęczonazdezorientowana napisał:

hej,

Szukam pomocy na forum, ale sądzę,że będę musiała zapisać się na terapię. Teraz ogólnie jest ciężki okres w moim życiu. Nie chcę się bardzo rozpisywać. Ogólnie mam trudną sytuację rodzinną i osobistą. Może powiem coś o sobie, stali bywalcy forum, być może nawet będą mnie kojarzyli. Jak wygląda moje życie: mam ponad 30 lat, ukończyłam studia, zajmuję się jednak czymś niezwiązanym ze studiami. Tak na prawdę to ciągle jestem zagubiona w tym co chciałabym robić, boję się pójść spróbować jakiejś nowej "działki', najbardziej boję się współpracy z innymi ludźmi. Pracowałam w różnych miejscach, ale od 2 lat zajmuję się udzielaniem lekcji. Samo to jakoś tak wyszło, po prostu gdzieś miałam do tego talent i w trakcie jeszcze zdobyłam więcej wiedzy i umiejętności i stąd to "się kręci". Nie zarejestrowałam tego jednak, gdyż to zawsze miało być " na chwilę". Chciałabym jakoś powoli rozprostować to swoje życie. Chciałam poszukać innej pracy, bo czuję taki brak satysfakcji zawodowej, ok, lubię moich uczniów, pomagam im, nawet czasem zapominając o sobie, ale być może przez moje wygórowane ambicje czuję się niespełniona, zawsze gdzieś porównywałam się do innych...długa historia, przerabiana też z psychologiem, ze skutkiem jak widać. Mieszkam z rodzicami. W moim mieście mam stałych uczniów. Akurat teraz z początkiem roku ludzie ponownie chcą, abym uczyła ich dzieci. W zeszłym roku miałam po 3-4 h zajęć dziennie, w sobotę 1.5h, a do tego przygotowanie do zajęć, dojazd, też dużo energii kosztowały mnie niektóre sytuacje głównie z rodzicami. W wakacje chciałam sobie coś znaleźć...ale te wakacje nie należały do najlepszych. No i teraz mamy znów rok szkolny. Ja jestem zarejestrowana w szkole językowej, gdzie mam bardzo malutko godzin, ale przecież muszę gdzieś być zatrudniona a dodatkowo dorabiam sobie tymi lekcjami. Jednak gdybym wzięła znów wszystkich uczniów to znów wpadłabym w ten kocioł pracy. Jeszcze w wakacje odezwali się pierwsi chętni, jedną z nich była mama ucznia, który chodzi do klasy z innym moim uczniem, którego uczę już kilka lat ( i jego kolegę również). Jakoś tak wyszło, że zgodziłam się (choć bez głębszego namysłu) wziąć tego ucznia, a póżniej głupio było mi to odkręcać (podejmowanie decyzji nie jest moją mocną stroną). Potem już nie brałam nowych dzwoniących, tylko na razie umówiłam się z kilkoma z poprzedniego roku. Do tego ostatnio skomplikowała się moja sytuacja rodzinna. Mój brat ma ciężką chorobę, choruje od dawna, ale ona się nasiliła. Trafił do szpitala i część obowiązków spadła na mnie. Mama nie jeździ autem, do tego sama podłamała się. Ostatnio ja jeździłam do szpitala, nie mial mi już kto pomóc. Mój tata jest kierowcą i...cały tydzień go nie ma. Tak było całe życie. Nie mam chłopaka, mam rodzinę z którą mogę porozmawiać, przyjaciółkę, koleżankę, ale nikt za mnie nie pojedzie, nie załatwi spraw, które też akurat teraz spadły (urzędowe, na szczęście już ogarnęłyśmy z mamą, ale byłam tak zmęczona, że przejechałam ostatnio na czerwonym....). Do tego chory zwierzak i mój brat jeszcze dodatkowo złamał nogę. Na prawdę ...wszystko na raz. Zadzwoniła jedna z mam, (ta której syna już uczyłam i która dała kontakt tej mamie która odezwała się w wakacje.) Ciężej mi się tam uczy, bo to dziecko ma pewne kłopoty a do tego mama czasami była zbyt roszczeniowa. Ale..chodziłam tam, choć w już w zeszłym roku myslałam, że ostatni rok i koniec. Dlaczego? Bo uczyłam też jego kolegę z klasy, gdzie akurat bardzo lubiłam chodzic..spokojne dziecko, rodzic nie mający zastrzeżeń. Nie chciałam jednego zostawiać i wybierać tylko drugiego.
Wracając do tego tel. Nie odebrałam 2 pierwszych, byłam akurat w szpitalu. zadzwoniła 3 raz rano i....nie wiedziałam co powiedzieć, pomyślałam, że powiem prawdę, że nie wiem jak będzie z lekcjami w tym roku, bo mam ciężką sytuację rodzinną i jeśli Pani zależy na czasie, to proszę kogoś innego poszukać (Mając nadzieję, że jednak sobie kogoś znajdą). Pani nie była jakaś niemiła, ale wspomniała, że no gdyby wcześniej wiedziała, to by sobie kogoś znalazła, na co ja - w sumie zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że sytuacja wyszła nagle. Nie wiedziałam jak z tego wybrnąć. Nie miałam ochoty tam chodzić, ale kurde...nie wypada mi wziąć przecież dziecka poleconego od niej no i ciągnąć tego drugiego dalej odmawając lekcji tylko jej synowi. To prawda, że może lepiej byłoby, abym sobie trochę zmniejszyła liczbę zajęć, tym bardziej, że ta 3 to 8 klasy. Powiedziałam mamie, że odezwię się w ciągu tygodnia i dam odp. Nie chcę dużo zajęć ze względu na to, że nie wiem jak u nas będzie w domu, nie chcę znów tylko zajmować się lekcjami, tylko może jednak czegoś poszukać, trochę więcej zająć się sobą, więc gdybym miała rezygnować to...zostawiłabym tego problematycznego ucznia, ale...no nie wypada tak robić.
Jestem już bardzo zmęczona. Dziś nie śpię pół nocy, rano tylko mam 1 lekcję i jadę do weterynarza. Ciężko mi teraz coś ustalać. To wszystko się tak  skomplikowało. Do tego...przestałam chodzić na terapię jakiś mieisąc temu, bo zawiodłam się na p. psycholog. Dzięki, jeśli dotrwałeś/aś do końca. Dzięki z góry za zrozumienie i ewentualną odpowiedź.
 

Za bardzo się poświęcasz. Mówisz im że masz już zajęte miejsca i nie masz gdzie wcisnąć już kolejnego ucznia. To Twoje życie i Twoje zdrowie jest najważniejsze. Pomyśl tak że jak będziesz zmęczona to i lekcji za dobrze nie przeprowadzisz. Jaki kierunek skończyłaś? Dlaczego nie poszłaś pracować w tym kierunku? Problem z pracą, czy to było nie to? 

Odnośnik do komentarza
Gość Autorkapostu

Hej, w zasadzie wcisnąć miałabym gdzie tylko nie wiem, czy tego chce. Tzn, to będzie trudniejsze zadanie. Uczeń z zaległościami, buntujący się do tego czasem mama mnie wkurzała. Ale jakiś tak wyszło, że zgodziłem się udzielać lekcji osobie z jej polecenia. W sumie nie wiem jak to wyszło, było to nieprzemyślane.

Odnośnik do komentarza
41 minut temu, Gość Autorkapostu napisał:

Hej, w zasadzie wcisnąć miałabym gdzie tylko nie wiem, czy tego chce. Tzn, to będzie trudniejsze zadanie. Uczeń z zaległościami, buntujący się do tego czasem mama mnie wkurzała. Ale jakiś tak wyszło, że zgodziłem się udzielać lekcji osobie z jej polecenia. W sumie nie wiem jak to wyszło, było to nieprzemyślane.

Jakiej pci jestes dziecko drogie?‍?‍? ?

Odnośnik do komentarza

Ja widzę takie wyjścia. Albo prowadzić te lekcje na ile się da jak nie będzie spodziewanych efektów to matka sama zrezygnuje. Albo powiedzieć że dziecko ma za duże zaległości i Ty nie jesteś na tyle kompetentna aby mu pomóc. Albo zrezygnować z pracy z uczniem poleconym. Albo nie zgodzić się na te lekcje które Ci nie pasują i się nie tłumaczyć. 

Odnośnik do komentarza

Ja widzę takie wyjścia. Albo prowadzić te lekcje na ile się da jak nie będzie spodziewanych efektów to matka sama zrezygnuje. Albo powiedzieć że dziecko ma za duże zaległości i Ty nie jesteś na tyle kompetentna aby mu pomóc. Albo zrezygnować z pracy z uczniem poleconym. Albo nie zgodzić się na te lekcje które Ci nie pasują i się nie tłumaczyć. 

Odnośnik do komentarza

Nie wiadomo, czy i ile się z nim trzeba będzie naużerać. Oszczędzaj siły, bo ta mamusia i tak pomyśli, że jest dobrodziejką, która dała Ci zarobić a Ty się umęczysz. Często problemy są z dziećmi rodziców, którzy są zwyczajnie roszczeniowi.

Odnośnik do komentarza
16 godzin temu, Gość Gość napisał:

Ja widzę takie wyjścia. Albo prowadzić te lekcje na ile się da jak nie będzie spodziewanych efektów to matka sama zrezygnuje. Albo powiedzieć że dziecko ma za duże zaległości i Ty nie jesteś na tyle kompetentna aby mu pomóc. Albo zrezygnować z pracy z uczniem poleconym. Albo nie zgodzić się na te lekcje które Ci nie pasują i się nie tłumaczyć. 

dzięki. Ja uczyłam go 4 lata. Jego mama doskonale wie, że pierwsza lepsza osoba przyjdzie i po 2 lekcjach zrezygnuje. Nie chodzi tylko o sam brak wiedzy ale o brak chęci do nauki. Myślę z perspektywy czasu, że po prostu powinnam szybciej rezygnować jeśli są kłopoty, do tego wiadomo, rodzic też się denerwuje i też czasem "czegoś wymaga". Tak myślę, że są osoby po pedagogice specjalnej, które być może też udzielają lekcji. Tutaj (no, może w 8 klasie jest już większa wiedza i doświadczenie potrzebne), ale w młodszych klasach, powiedzmy tak do 7, wystarczy "dobra średnia wiedza", ale ważniejsze jest w takim przypadku podejście. I jak widać, żeby pomagać w takich trudnych przypadkach trzeba umieć samemu sobie pomóc, czego ja jak widać...nie potrafię. 
W sumie znałam te "wyjścia" o których wspomniałeś, tylko tak ogólnie teraz mam zły okres, że już myśleć za bardzo nie mogę. Najlepsze dla mnie byłoby, gdyby tak matka sama zrezygnowała, chciałam jej to delikatnie dać do zrozumienia, ale nic dziwnego, że ona tego nie "załapała" jeśli od 4 lat przychodziłam. Aczkolwiek ona ma takie zachowania roszczeniowe. Nie pomyslała czy może trzeba mi zapłacić za sprawdzenie wypracowania które przesłała...w niedzielę w południe. Jak chciałam przesunąć godzinę przyjścia do tego ucznia o kwadrans to też był problem, choć nigdzie później nie jechał, ale ok. poszłam na ugodę. W życiu już nie będzie sytuacji sprawdzania za darmo pracy! Dodatkowo sprawiło mi to trochę kłopotu, bo pracę napisał nie uczeń a mama i powymyślała nie wiadomo co. Powiem tyle- niemądre to było. Jak ktoś chce się  uczyć, niech się sam przykłada. Kiedyś jeszcze jak nie miałam swojej drukarki, prace domowe zadawałam mu pisząc je po prostu w zeszycie, co też mamie się za bardzo nie podobało i zasugerowała, żeby może karty pracy do wypełniania mu przynosić, bo on nie lubi pisać. A może tak by łaskawie mama sama coś dziecku wydrukowała albo kupiła? A nie tylko wymagała od kogoś...Nie wspomnę, że nie pamiętam, żeby proponowała mi kiedyś herbatę, a chodziłam do nich cały czas. Ok- nie każdy tak robi, ale uważam,że wypada. Po skończonej lekcji, mama chce się jeszcze o coś dopytać...muszę jeszcze poćwiczyć, "Przepraszam, ale ja już nie mam czasu", choć już trochę to wcieliłam, bo taki błąd też popełniałam i co? I póżniej było: "A przed klasówką to Pani dłużej zostawała"- nie wspomnę, że nigdy nie zapytała czy dopłacić...
Po rozmowie tel z mamą ucznia poleconego widzę, że współpraca byłaby łatwiejsza. Może chociaż ktoś wyciągnie wnioski z mojego doświadczenia. Ja już w zeszłym roku czułam taką niechęć do chodzenia tam, nawet rozmawiałam o tym z psychologiem, ale tak w zasadzie to nic mi to nie ułatwiło, tzn, no może coś tam trochę. Bo wtedy pod koniec roku pomyslałam, ok, jak będę uczyć to obu i...ostatni raz.

 

Odnośnik do komentarza
Gość Autorkapostu
W dniu 10.09.2022 o 18:51, Gość lkjh napisał:

Masz renomę, dojeżdżasz, zostajesz, użerasz się a oni żerują i nie szanuja Twojego czasu... Dziewczyno, postaw granice. A w ogóle to czas pomyśleć, czy to do Ciebie nie powinni przyjeżdżać..

Dziękuję za odp. To prawda, gdybym chciała mogłabym więcej dać ogłoszeń i mieć więcej uczniów. Na czym stanelo- otóż-odmówiłam temu uczniowi lekcji- napisałam SMS, że przepraszam, ale będę rezygnować. I dodalam, że mogę jeśli chcą przychodzić przez miesiąc go uczyć zanim kogoś nie znajdą...nie dostałam od wczoraj żadnej odpowiedzi.  Dxus byłam u nowego ucznia. Czuję się tak depresyjne. Mam wyrzuty sumienia i vzuje się jakbym kogoś wykorzystała. W zasadzie to ta nama powiedziała telefonując że dostała mój numer od mamy obu uczniów których uczyłam. Więc...może nie powinnam się tak obwiniać. Ja przecież nie jszalam nikomu siebie polecać. Tylko teraz tak myślę  że mogą się i popsuć relacje między tymi paniami-chic sądzę że nie powinno mnie to obchodzić. Mieszam w tym swoim życiu. 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...