Skocz do zawartości
Forum

Wpływ dzieciństwa na obecne życie


Gość aleksandra

Rekomendowane odpowiedzi

Gość aleksandra

Hej,

W tym roku kończę 18 lat i od dłuższego czasu nie radzę sobie bardziej niz kiedykolwiek. Nie przezylam zbyt wiele jestem jeszcze mloda ale to powoduje ze moj lek przed przyszloscia wzrasta - skoro teraz jest zle to co bedzie kiedys? 

Przez wiekszosc mojego dziecinstwa bylo wiekszosc problemow, moj brat chorowal, w 2014 roku wykryto guza mozgu - zmarl w 2018 roku. Przez ten czas moja mama glownie zajmowala sie nim czego nie mam jej za zle wrecz przeciwnie podziwiam ja za to i mysle ze zrobila wszystko aby go ratowac i wspierac. Byly okresy w ktorych mieszkalismy we 3 - ja, brat, mama ale byly tez momenty w ktorych mieszkalam z tata, dosyc dlugie momenty. W tamtym czasie mialam moja mame za bostwo uwazalam ze zawsze ma racje, ze jest najlepsza na swiecie a tate mialam za zlego czlwoieka ktory krzwydzil ją, mnie i brata. Co racja to racja, w tamtych latach m.in prawie caly rok 2017 zylam z nim i czulam sie beznadziejnie. Nie bylo tragedii zawsze moglo byc gorzej ale wiecznie slyszalam co jest we mnie zle a nigdy tego co dobre. Bardzo na mnie krzyczal o wiekszosc rzeczy. Byly momenty w ktorych mialam beznadziejny czas i potrzebowalam pomocy ale jej nie dostalam. Jednego dnia wrocilam z placzem do domu bo ''stracilam'' przyjaciolke w szkole i czulam sie tam bardzo sama a mialo to na mnie potezny wplyw (mialam wtedy 13 lat) plakalam na caly dom kleczac na podlodze i poczulam ze nie mam juz nikogo bo nakrzyczal na mnie i wyszedl z domu. W tamtym czasie zalezalo mi na jednym chlopaku ktory dal mi uwage w czasie gdy jej najbardziej potrzebowalam i liczylam ze jestesmy przyjaciolmi, ale z tego zrobila sie nienawisc i ponizanie. Bylam naiwna, ''za dobra''. Po zostawieniu przez niego, osmieszaniu, obrazaniu ja i tak bylam gotowa aby mu pomoc gdy tego potrzebowal. Przez koncowke 2017 roku mialam codziennie mysli samobojcze - brzmi plytko, ludzie maja powazniejsze problemy ale dla mnie jako dziecka ktore nie ma z kim porozmawiac slyszy codziennie krzyk i mysli o mamie i bracie ktorzy sa 500 km dalej w szpitalu bylo to trudne.

 

W 2018 roku moj brat zmarl. Wrocilam do domu do mamy i wtedy zaczal sie jeden z kolejnych destrukcyjnych etapow. Moja mama byla w rozsypce, calymi dniami lezala, nie robila nic. Byly dni w ktorych bylo lepiej.

 Nie potrafilam jej pomoc emocjonalnie. Nie umialam dac wsparcia. Nie umialam jej przytulic nie umialam nic zrobic procz przekazania racjonalnych, pozbawionych uczuc, czysto teoretycznych rad jedynie ktorymi czesto sluze do dzis - jedynie!. Jednoczenie nie chcialam z nikim rozmawiac na temat smierci brata, nienawidzilam gdy ktos mowil do mnie ze ''wiele przezylas'' denerwowalo mnie gdy ktos robil ze mnie ofiare(?) jesli moznz atak to nazwac. Szczerze to chcialam wtedy tylko porozmaiwac z tamtym chlopakiem - tym bylym ''przyjacielem'' o ktorym wpominalam wczesniej. Ale nigdy nie doczekalam sie tej rozmowy. Moja mama narzucala mi obojetnosc w stosunku do brata co wjezdzalo mi na psychike bo wcale tak nie bylo. Nie chcialam z nia o tym rozmaiwac nie chcialam z nia plakac chcialam byc  ztym sama + wolalam aby nie musiala jeszcze miec na glowie moich smutkow  z tym zwiazanych. Generalnie ja rozumialam bardzo wiele, dalej rozumiem - stracic syna to potezny cios i mozna usprawiedliwic wszystkimi jej przezyciami wiele ale nie wszystko. Nie bylo dnia zebysmy sie nie klocily. Na pewno wiele razy ja popelnilam jakies bledy, ale slowa ktore slyszalam zostaly mi do dzis. to nie byly zwykle klotnie tylko szmacenie mnie jak najbardziej sie da - jestem najgorsza corka jaka mozna miec, bylam okropna siostra, mam w dupie brata, ''nie mam juz dzieci'', ''moje jedyne dziecko nie zyje'', ''wypierdalaj do ojca''. Nie dawalam rady psychicznie i fizycznie.  W domu byl wiecznie balagan ktory staralam sie naprawiac ale codziennie wracalam do domu po szkole bylo tylko gorzej. NIe bylo w domu pradu - z powodu nad ktorym nie chce sie rozwijac przez co m.in uczyc musialam sie przy swieczkach, prac recznie - okej kiedys ludzie tak zyli ale bolalo mnie to ze nie dosc ze wszystko jest utrudnione, to jeszcze slyszlaam ze jestem najgorsza na swiecie gdy robilam jej codziennie rano kawe, pralam wszystko, sprzatalam nawet gdy za 1/2 dni byl znowu bajzel i i tak bylam przy niej gdzie czulam sie jak najgorszy smiec. To wszystko mnie wykanczalo, czulam sie jak najgorsza oosba na swiecie nie wiedzialam juz co mam zrobic aby moja mama zmienila zdanie ze ja nie nestem zla, ze nie chce dla niej zle. Zabolalo mnie gdy pewnego razu przyszla do mnie do pokoju, zegnajac sie ze idzie popelnic samobojstwo, balam sie i nie wiedzialam co zrobic, gdy o tym mysle to czuje cos takiego ze, moze nie liczyla sie ze mna skoro chciala mnie ''zostawic'', dlaczego ja gdy tylko myslalam o tym mialam na uwadze jej dobro, nie chcialam jej zostawiac a ona tak nie myslala? dlaczego mmie az tak nienawidzzila? Ale mijal czas i z kazdym dniem po kazdym slowie nienwisci do mnie jaka to ja jestem zla zaczynala sie u mnie rodzic nienawisc do niej. Ostatni dzien - dom wygladal jak w trakie remontu z brudem chcialam posprztaac mama obiecala ze zobimy to razem. od ilus godzin prosilam czy mozemy juz zaczac w koncu nie wytrzymalam zaczelam sprzatac sama kuchnie - otrzymalam darcie sie ze wszystko psuje, co ja robie i zebym wypierdalala, zadzownilam do taty ze chce sie do niego wyprowadzic (mama gdy to slyszala popierala to pomimo ze wiedzialam ze w duszy wcale nie). Wtedy myslalam o tym ze jak mam sie meczyc psychicznie to chociaz bez meczarni fizycznej. Od poczatku 2019 roku mieszkam z tata. Mama chciala abym wrocila do domu ale ja tego nie chcialam. Bylo mi jej szkoda ale tylko dlatego ze jest moja mama i mam w pamieci jaka byla wobec mojego brata i za to czuje wdziecznosc ze tak sie nim zajela. Czuje ze nie potrafie sie z nia dogadac. Moje zdanie o niej jest takie że jest osoba toksyczna, manipulujaca. Wszystko co przezylam z nia przezyl rowniez moj tata ktoremu nigdy nie wierzylam. Nie umiem sie z nia dogadac, czuje ze zepsula mi zycie - bo jestem zdania ze dziecnistwo ma wplyw na czlowieka. Nie jestem na pewno bez winy ale nie zmienia to faktu ze czuje sie zepsuta. Wychowywala mnie wpajajac manipulacje, ktore do dzis czuje ze sa jedynym rozwiazaniem w zyciu. Ze gdy bede fair wobec osoby to mnie zostawi. Ze musze zalatwiac sprawy ignorujac osobe, ze mam nie mowic co czuje bo pokaze slabosc. ja juz sama nie wiem co z czego sie wzielo ale nie daje rady z faktem ze czuje do siebie nienawisc nienawidze siebie i swokego myslenia kotrego nie umiem zmienic boje sie tego ze bede jak moja mama. chcialabym aby ktos mi doradzil abo chociaz wysluchal okazal zrozumienie bo juz smaa nie wiem co jest sluszne a co nie. jestem zagubiona mam mnostwo rzeczy do przekazania. 

Zaczelam pisac to z motywacja checia a koncze na placzu z demotywacja, chaosem. prosze o zrozumienie i wyrozumialosc jesli ktos zamierza mi odpowiedziec cokolwieik na ten wpis. nie jest to idealnie zlozona wypwiedz ale gdybym myslala co z czym co jak ujac napisac to bym nic nie napislaa bo bardzo sie gubie i chcialam sprobowac wylac swoje mysli. 

dziekuje jesli ktos przeczytal.

Odnośnik do komentarza

Aleksandro... bardzo mnie poruszył Twój wpis. Wiem, że drażnią Cię takie słowa, ale Ty naprawdę bardzo dużo przeżyłaś, a przy tym byłaś niezwykle dzielna. Niedługo skończysz 18 lat, a wtenczas polecam Ci szczerze abyś zapisała sie do Poradni zdrowia Psychicznego do psychiatry, a jego poprosiła o skierowanie na terapię. Dlaczego akurat tam? Bo myśli samobójcze to poważna sprawa i wymagasz opieki specjalisty, a psychiką zajmuje się właśnie ten lekarz. Możesz iść inną drogą i np. poprosić lekarza rodzinnego o skierowanie na terapię. W każdym razie bardzo potrzebujesz kogoś, kto Cię prowadzi. Dodam, że nie musisz nikomu mówić do jakiego chodzisz lekarza, to Twoja osobista sprawa. Ja leczyłam sie na depresję zarówno u psychiatry jak i u terapeuty i nikt o tym nie wiedział.... nawet mój mąż z początku nie miał pojęcia.  

Jeśli potrzebujesz wygadać się to śmiało pisz. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza
Gość furmankaczacza
14 godzin temu, Javiolla napisał:

Aleksandro... bardzo mnie poruszył Twój wpis. Wiem, że drażnią Cię takie słowa, ale Ty naprawdę bardzo dużo przeżyłaś, a przy tym byłaś niezwykle dzielna. Niedługo skończysz 18 lat, a wtenczas polecam Ci szczerze abyś zapisała sie do Poradni zdrowia Psychicznego do psychiatry, a jego poprosiła o skierowanie na terapię. Dlaczego akurat tam? Bo myśli samobójcze to poważna sprawa i wymagasz opieki specjalisty, a psychiką zajmuje się właśnie ten lekarz. Możesz iść inną drogą i np. poprosić lekarza rodzinnego o skierowanie na terapię. W każdym razie bardzo potrzebujesz kogoś, kto Cię prowadzi. Dodam, że nie musisz nikomu mówić do jakiego chodzisz lekarza, to Twoja osobista sprawa. Ja leczyłam sie na depresję zarówno u psychiatry jak i u terapeuty i nikt o tym nie wiedział.... nawet mój mąż z początku nie miał pojęcia.  

Jeśli potrzebujesz wygadać się to śmiało pisz. 

@javiolla Wszystko rozumiem, że Aleksandra potrzebuje pomocy, tyle że ma prawo się denerwować tym, że ktoś jej ciągle mówi, że dużo przeżyła i zagaduje ją o jej problemy. Proszę nie odbieraj tego personalnie, bo chce ci nic insynuować. Ale jak to jest, że w wielu przypadkach, że kiedy naprawdę chcemy z kimś porozmawiać o naszym problemie, to druga strona każe nam "przestać się mazać", albo nagle musi iść zrobić pranie, a kiedy próbujemy poradzić sobie sami, to ktoś nagle narzuca się nam, jak za przeproszeniem Elmirka zwierzakom w kreskówce "Przygody Animków"?

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.04.2022 o 12:02, Gość furmankaczacza napisał:

Aleksandra potrzebuje pomocy, tyle że ma prawo się denerwować tym, że ktoś jej ciągle mówi, że dużo przeżyła i zagaduje ją o jej problemy.

Owszem ma prawo tak się czuć. Tylko, że inni mają prawo wyrazić swoje zdanie i odczucia. Skoro uważam, że przeżyła wiele a mimo tego jest niezwykle dzielna, to co w tym niestosownego? Mam udawać co innego niż czuję? Mam pisać, że nie ma sobie wymyślać i to co przeżyła to pikuś, bo inni maja gorzej? Tak na prawdę cokolwiek napisze, może okazać sie niestosowne gdyż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a osoba chora czy skrzywdzona w każdym słowie znajdzie coś co ją rozdrażni. 

Nie umniejszam jej zdenerwowaniu, nie napisałam też, że to ignoruje.... tylko stwierdzam fakt, że istotnie wiele przeżyła.  

 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...