Skocz do zawartości
Forum

Problemy w pracy


Gość JiyuuMei

Rekomendowane odpowiedzi

Gość JiyuuMei

Dzień dobry ? W tym roku kończę 25 lat. Pracuję od kilku miesięcy w lokalu gastronomicznym (jest to praca niestety na czarno, bez większych szans na chociażby jakikolwiek staż), prowadzonym przez trzech dalszych znajomych mojego męża. Problem polega na tym, że w ostatnim czasie moje relacje z nimi zaczynają coraz bardziej się pogarszać. Na początku znajomości wszystko się jakoś układało, nie licząc jakiś nielicznych spięć na tle zawodowym (co jest dla mnie akurat zrozumiałe, bo w końcu to ich firma, a ja w sumie jestem zielona w tym zawodzie i zdarza się do teraz, że jeszcze popełniam jakieś głupie błędy). Jednakże w ostatnich dwóch tygodniach sytuacja zaczyna robić się ponad moje nerwy i siły fizyczne. Wraz ze mną pracuje jeszcze jedna kobieta w wieku moich dwóch przełożonych (po 40-dziestce) i jest dosłownie ich ulubienicą - do tego stopnia, że czasami mam wrażenie, iż zapominają o moim istnieniu, nawet jak stoję obok. Potrafi ona przy mnie powiedzieć do przełożonych o KAŻDEJ sytuacji z moim udziałem w pracy - w moim odczuciu najczęściej tych krępujących i upokarzających moją osobę. I wtedy najbardziej boli to, że oni się z tego śmieją, a ja jedyne co w takich momentach potrafię zrobić to sztucznie się uśmiechnąć i odwrócić plecami (choć czasami zdarza się, że "odszczeknę się", tylko wtedy reakcje są różne. Wcześniej dało się to obrócić w żart na moją korzyść i jednocześnie nie obrazić reszty. Ale teraz na takie coś w odwecie albo jest konspiracyjna cisza, albo polecenie powrotu do swojego przerwanego zajęcia, lub atak słowny w moja stronę). Przez te ostatnie dwa tygodnie jestem też aby karcona, nawet za to, co robię IDENTYCZNIE jak wcześniej, a wtedy zdobywałam za to pochwały. Jednak to co mnie uraziło, są słowa przełożonej w trakcie randomowej rozmowy, gdy chciałam po prostu się wygadać (a naprawdę staram się nie mówić o swoich problemach zbyt wiele, ale w tamtym momencie czułam, że z natłoku negatywnych emocji trzymanych w sobie po prostu wybuchnę), a nie było mi nawet zacząć - "Ty i Twoje problemy", po czym zaczęła mówić o sobie do drugiej pracownicy, pomijając mnie przy tym (ma problemy w domu z mężem) . Lecz to co mnie najbardziej dobija to zachowanie mojego szefa wzgledem mnie. Dochodzi już do sytuacji, że nawet nie mogłam się po uchu podrapać, bo od razu usłyszałam, że podsłuchuję a nie pracuję. Czegokolwiek się nie dotknę przy nim robię nie tak, gdziekolwiek nie stanę to mu zawadzam, aby mówi, że jeszcze nie słyszałam jak naprawdę krzyczy na pracowników, a tak normalnie to się bardzo nie odezwie do mnie  (wcześniej tak nie było. Miły jest aby dla mnie, gdy jesteśmy na osobności w pracy, choć też bardzo się do mnie nie odzywa). Najgorsze co od niego usłyszałam to, gdy w krzyku porównał mnie do najgorszej cechy charakteru swojej żony, z którą jest w trakcie rozwodu, bo stanęłam przy stole, aby chwilę odpocząć (i nie jestem egoistką, bo widzę, że mu ciężko. Wiem też, że wina leży po części po mojej stronie, bo już w nerwach powiedziałam kilka złych słów o nim do kogoś innego, a on to usłyszał i dodatkowo odgryzłam się mu jak już na mój gust przesadził z komentarzem w moją stronę. Chcę z nim pogadać na osobności i wyjaśnić sytuację, ale on jest cały czas zabiegany, ja mam w pracy pracować, a dodatkowo nie chcę by przy tym była druga pracownica, bo wtedy to już by wszyscy wiedzieli w pracy o tym). Mój mąż jedyne co mi polecił to odejść z pracy, choć ubolewał nad utratą pieniędzy (sytuacja finansowa jest u nas nie za ciekawa i pieniądze po prostu są nam potrzebne). Myślałam też, aby zrezygnować, ale coś mnie tam trzyma i nawet nie chodzi o pieniądze. Niby chcę się zwolnić, ale z drugiej strony na samą myśl aż dosłownie tchu mi brak i łzy w oczach stają. W nocy już nie mogę spać. Wracam bardzo późno z pracy i jeszcze długo nie mogę spać. Na słuchawkach słucham muzyki i łzy leją mi się ciurkiem po twarzy, lub w desperacji chcę krzyczeć , tylko wiem, że nie mogę, bo w domu wszystkich bym pobudziła. Rano mi ciężko wstać z łóżka, ubrać się, ogarnąć włosy i resztę rzeczy porobić. Jak już się "ogarnę" to wraz muszę już do pracy iść i koło się zatacza dzień w dzień, noc w noc... To już zaczyna mnie przytłaczać i zabiera radość z życia. Proszę poradźcie mi co mogę zrobić... 

 

 
Odnośnik do komentarza
Gość JiyuuMei
48 minut temu, Gość V67 napisał:

Rzuć a wręcz pierdolnij tę robotę. Teraz zaraz. Nie pozwól żeby cię ktoś poniżał bo zostanie to w tobie na zawsze. Nie idź tam więcej.  Ogarnij się i na luzie szukaj pracy. I nie na czarno !

Dziękuję za odpowiedź ? Widzę, że masz zdanie zbliżone do tego mojego męża. Zastanawiałam się również w ostatnim czasie "co mnie trzyma w tej pracy" i doszłam do wniosku, że to te dobre momenty, które były i jeszcze potrafią się trafić. Słowa "jedź ostrożnie", gdy na dworze są złe warunki pogodowe, a mam wracać samochodem do domu. Gdy byłam chora to zadzwonienie do mnie, aby zapytać się czy mi lepiej i jedna z nielicznych luźnych rozmów na wesoło. Jakieś żarty i żarciki na luzie. Już po pracy normalne rozmowy przy barze itd. Boję się, że to ja to zniszczyłam, że być może coś wzięłam za bardzo do siebie, a było rzucone w żarcie i w odwecie niepotrzebnie się uniosłam. Największy zarzut mam do siebie w tym momencie, że za jakieś bzdety i drobne błędy umiem powiedzieć "przepraszam" (choć w tej pracy irytują się zaraz, że wypowiadam to słowo, bo "nie muszę ich przepraszać, tylko nie popełniać tego samego błędu drugi raz"), a w poważniejszej sprawie nie umiem rozpocząć rozmowy, ze strachu, że przyjdzie mi przepraszać za gorsze przewinienia lub po prostu, że się ośmieszę... 

Odnośnik do komentarza

Mam za sobą 2 mobbingowe firmy i z całym przekonaniem mówię, że szkoda nerwów. Nie zasługujesz na takie traktowanie. Nie dość, że po znajomości nie masz nawet umowy zlecenia, co jest bardzo krzywdzące, bo teraz nawet nie możesz sobie wpisać w CV, że tam pracowałaś, że zdobywałaś doświadczenie. To jeszcze Cię tak traktują. Może oni nie lubią twojego męża i przyjęli Cię z  łaski? Tak czy siak... jesteś pełnowartościowym człowiekiem, który zasługuje na szacunek i równe traktowanie w pracy i koniec tematu. Jeśli tego nie masz to znaczy, że to nie jest miejsce godne Ciebie. 

W dniu 2.02.2022 o 14:59, Gość JiyuuMei napisał:

ajwiększy zarzut mam do siebie w tym momencie, że za jakieś bzdety i drobne błędy umiem powiedzieć "przepraszam" (choć w tej pracy irytują się zaraz, że wypowiadam to słowo, bo "nie muszę ich przepraszać, tylko nie popełniać tego samego błędu drugi raz"), a w poważniejszej sprawie nie umiem rozpocząć rozmowy, ze strachu, że przyjdzie mi przepraszać za gorsze przewinienia lub po prostu, że się ośmieszę... 

Wniosek z tego, że nie jesteś asertywna i masz niskie poczucie wartości. Ludzie nas traktują tak jak im na to pozwalamy-zapamiętaj to i nie pozwalaj sobie na takie traktowanie. Też pracowałam z taką panią, która przepraszała nawet nie za siebie i to w taki sposób, że wręcz się koi i uniża... nawet za taką pierdółkę, że wstyd. To jest faktycznie irytujące. Ludzie generalnie lubią przebywać w towarzystwie osoby z właściwym poczuciem wartości. Jako osoba wiecznie przepraszająca stałaś się dla nich męcząca. Nie wiedzą już jak się zachować przy Tobie, abyś sie znowu nie uniżała. Może to co Cię trzyma to chęć naprawienia sytuacji, pokazania im, że jesteś inna? 

Tylko, że jeśli nie jesteś... to bez sensu jest udawanie ?  Najpierw taka bądź, a potem... bądź sobą. 

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...