Skocz do zawartości
Forum

Mam kilkaset tysięcy oszczędności i dotarło do mnie, że jak masz ponizej miliona to równie dobrze możesz nic nie mieć.


Gość BógJestZły

Rekomendowane odpowiedzi

Chrześcijaństwa nie szanuję ale niektórych chrześcijan tak jeżeli są porządnymi ludźmi. Gdyby istniała medytacja chrześcijańska to pierwszym krokiem byłoby stwierdzenie "jebać chrześcijaństwo" tak jak buddyzm jest super bo mówi że jebać buddyzm. Ale po takiej medytacji odpada wiara w jakiekolwiek dogmaty a to jest już sprzeczne z chrześcijaństwem. Z buddyzmem nie bo on właśnie na tym polega dlatego tą gównianą religię dzieli przepaść od tej filozofii. I medytacja jest przedłużeniem filozofii buddyjskiej a chrześcijanie uważają to za sekty bo nie mają pojęcia o tym co się dzieje kiedy odrzuci się ślepą wiarę i dogmaty dla plebsu.

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły

Dzięki Agu i mózg za wsparcie, często to co piszecie daje mi do myślenia i dodatkowo nawet ciekawie się to czyta. 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

To prawda. Mam przyjaciela w innym mieście. Nie na drugim końcu Polski ale w połowie drogi. W swoim mieście mam przyjaciela którego znam od dziecka.

Przyjaciel to jest mocne słowo, ja się czasem zastanawiam czy w ogóle mam przyjaciół. Kiedyś miałem osobę, z którą łączyła mnie dziwna więź i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że my się nie poznaliśmy przypadkowo przez wiele historii, które się wydarzyły. Czasami mam wrażenie, że niektóre rzeczy nie przychodzą do mnie przypadkiem, tylko są jakby potrzebne albo przeznaczone dla mnie. Niestety nasze drogi się rozeszły, bo wygarnąłem temu kumplowi, że myśli tylko fiutem, obraził się i od tamtej pory relacje są zepsute. 

 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

Też tak miałem. Katolicyzm był dla mnie zbyt prymitywny już w przedszkolu. Pamiętam jak bałem się niebytu bo kiedyś pomyślałem "a co jeśli po śmierci zostaje świadomość nieistnienia?" i nie potrafiłem sobie wyobrazić że świadomość znika. W religii nie pasowało mi to że nikt z wierzących nie potrafił powiedzieć skąd to wie a kiedy dorośli coś tłumaczyli to zawsze się do tego odnosili - mówili że jest tak ponieważ coś tam a przy religii nagle brakowało tego ponieważ. Jest tak bo tak czyli wiadomo że trzeba to odrzucić i to się wiązało z takim poczuciem strachu że tak naprawdę nie wiadomo i że dorośli nie wiedzą i się oszukują. Właściwie przez to jestem teraz patusem bo z powodu religii dorośli stracili autorytet kiedy byłem przedszkolakiem. W podstawówce szydziłem z nauczycieli, łapałem ich za słówka i głośno się śmiałem. Odrzuciłem religię ale wiary w Boga nie. W liceum zajarałem się buddyzmem i zacząłem wierzyć w karmę i reinkarnację. Nie uznawałem autorytetów bo widziałem w nich same sprzeczności więc szukałem sam. Potem odrzuciłem wiarę w karmę ale tego nie wykluczam tylko po prostu głupio w cokolwiek wierzyć nie wiedząc. Dojrzała wiara polega na określeniu prawdopodobieństwa. No i mimo tego miałem poczucie winy i czułem się zły mimo że nic takiego nie robiłem. Tu pomogli mi terapeuci i substancje. Terapeuci dlatego że okazywali mi szacunek i rozumieli mój tok myślenia a przy tym nie twierdzili że jestem wypaczony tylko wręcz przeciwnie. Potrzebowałem kogoś kto się ze mną zgadza żeby nie walczyć z całym światem i nie udowadniać im oczywistości. Wszystko stopniowo zaskakiwało. Znaczenie mają też moi koledzy którzy uważali że za bardzo walczę ze światem zamiast korzystać z głupoty innych.

Weź mi nawet nie wyskakuj z takimi pomysłami jak "świadomość nieistnienia". Też miałem podobne wyobrażenie kiedyś przez chwilę, że po śmierci jestem zawieszony w pustce jest tylko świadomość, ale nie ma nic, żadnych form dookoła.

Mój strach przed tym, że po śmierci możemy mieć przerąbane wynika głównie z tego, że TU też jakoś mamy przerąbane i nic się nad nami nie lituje, więc "czemu zaświaty miałyby być inne", dlatego obawiam się, że to może być prawda. Ty mózg, a nie zdałeś kiedyś do następnej klasy?

Pytam, bo wydajesz się w cholerę ogarnięty, a tacy kolesie zazwyczaj jadą na samych pałach, podobnie jak ja w szkole i właściwie to zawsze na koniec wyciągałem na dopalacze i wszyscy się ze mnie w klasie nabijali, że w ogóle nie myślę o przyszłości, olewam naukę i laski mówiły, że ze mną nie ma perspektyw. Oni zakuwali od rana do nocy. Teraz ja mam więcej hajsu niż oni prawie wszyscy. No, ale wracam do meritum, bo mam porozrywany tok myślenia jak schizofrenik.

Więc ja też lekceważyłem autorytety i szydziłem sobie z ludzi wierzących, widząc jak bezrefleksyjna jest ta wiara. Potem to przeszło w wyrozumiałość i pogodzenie się z tym, uznałem, że większość ludzi nie jest winna swojej głupoty. O poczuciu winy wiem dużo, bo było umiejętnie podsycane przez moją rodzinę, głównie rodziców i matkę z mentalnością rozkapryszonego bachora, manipulanta, która ma syndrom rozpieszczonego, najmłodszego dziecka. Najgorsze, że robi to skutecznie.

Terapeuci? Nie wiem, ja miałbym poczucie, że terapeuci słuchają mnie tylko dlatego, że im zapłaciłem kasę, bo jakoś normalnie prawie nikt nie chce mnie słuchać. 

7 godzin temu, Gość mózg napisał:

Nie da się. Mam za dużą empatię i ona też jest czymś pozytywnym. Nie lubiłbym siebie gdybym był psychopatą a prawdziwi psychopaci tak nie mają bo lubią siebie bezwarunkowo. Nie mogę wyrządzać krzywdy nawet osobom których nienawidzę. Chciałem się zemścić na pewnym śmieciu i zamierzałem spalić mu samochód ale nie mogłem się do tego przełamać dlatego że on ma dzieci i rodzinę i oni by dostali niesłusznie rykoszetem a na pewno sam fakt że ten śmieć jest członkiem ich rodziny to już dla nich obciążenie. Jak musiałem się bić to bardziej bałem się że zrobię komuś krzywdę niż że sam mógłbym obskoczyć wpierdol. Robiłem drobne rzeczy które są złe ale tylko dlatego że wiedziałem że nikt nie jest przez to pokrzywdzony - np kradłem jedzenie i alkohol ze sklepu, niszczyłem psychicznie niektóre osoby jeśli za bardzo coś wypierały i nie chciały przyznać mi racji która była oczywista i udowodniona. W ten sam sposób niszczyłem psychicznie sam siebie kiedy docierało do mnie że coś wypierałem i przez to musiałem dopuścić do świadomości wszystko nawet to czego nie chcę. To się wiązało z nerwicą bo bałem się że coś wypieram i o tym nie wiem i usilnie szukałem takich rzeczy aż popadłem w paranoję. Szukałem w sobie najgorszych cech których nie mam bo musiałem wiedzieć że na pewno nie mam.

Ja na dłuższą metę nie widzę profitów w niszczeniu innych. Czasami tylko mam wyrzuty do siebie, że nie mam "jaj" eksploatować innych, bo życie to tylko walka o przetrwanie, gdzie opłaca się bezwzględność, której ja nie mam, czasami poczytuję to za słabość i frajerstwo.

Też miałem parę osób, którym miałem ochotę przewiercać kolana. Pamiętam np grupkę cwaniaczków, która zawsze się ze mnie nabijała, bo byłem inny i jak to według tego pokroju ludzi zazwyczaj jest pewnie "dziwny" to ja się im postawiłem i zostałem pobity przez lidera tej grupy, również typowego "śmiecia ludzkiego", cwaniaczka, który na każdym kroku dokuczał innym i najlepsze jest to, że potrzeba zemsty pojawiła się po latach, bo na początku w ogóle nie przejąłem się tym, że dostałem po ryju. Po latach wykiełkowało u mnie poczucie, że on mnie denerwuje i chcę go dorwać w ciemnej uliczce i spuścić jeszcze gorszy fpjertol, ale nie dlatego mnie denerwuje, że sam dostałem, ale jego osoba, jego sposób bycia i, że to typ cwaniaka, szydercy, niezbyt bystrego, który na każdym kroku dokuczał słabszym, i że nienawidzę takich prymitywów o twarzy nieskalanej myślą. I nie wiem na ile tak chęć zemsty to mój ukryty strach przed nim, a na ile potrzeba po prostu pokazania takiemu "śmieciowi", że nie zawsze takie zachowania jak jego zostają bezkarne i tacy ludzie kiedyś natną się na swoim zachowaniu. Może właśnie powinienem tak zrobić, wynająć grupę ludzi, wywieźć do lasu, dorwać, kazać kopać grób, albo złapać w ciemnej uliczce i zajepać teleskopem przez łeb, a potem buty na ryj, ale znam siebie i wiem, że zapewne do czegoś takiego nie dojdzie. 

 

Jeszcze odnośnie ostatniej części fragmentu do którego się tak odnoszę. Pamiętam, że kiedyś miałem tak intensywne dwa tygodnie, że nie mogłem nawet na moment skupić się na sobie, to było tylko raz. Wtedy jepana w doopę nerwicka znacznie się złagodziła. 

8 godzin temu, Gość mózg napisał:

Zrozumiałem że muszę podejmować optymalne wybory grając takimi kartami jakie mam a nie narzekać na to że są chujowe. Pojąłem też to że nie mogę być wycofany emocjonalnie bo to tak jakbym naprawdę nie żył i nie realizuję wtedy swojej woli. Byłem taki że prędzej podzieliłem się z kimś niż sam korzystałem a od tamtej pory sam zacząłem korzystać i przestałem się pucować z tego że w ogóle mam możliwość podzielenia się. Zaznaczyłem swoje granice i pojąłem że jestem kotem i zawsze powinienem czuć się ze sobą dobrze zamiast wkurzać się że większość taka nie jest i nie pasuje albo że nie jestem przekotem. Sztuka jest w selekcji i niepopełnianiu tych samych błędów. Inni na moim miejscu by się posrali w pościel a ja to przetrwałem i odnalazłem swoją siłę. Problem w tym że z powodów organicznych nie zawsze przekłada się to na długotrwałe odczucia. Teraz pisząc to uwolniłem trochę dopaminy ale zaraz trzeba będzie wrócić do prozy życia, zjeść obiad a jutro normalnie tyrka i rutyna. To jest tak przytłaczające jak to że patrzę w przyszłość i nie widzę tam nic pozytywnego. Jak skupiam się na tu i teraz to jest dobrze a przeszłość nie jest problemem. Gdybym wiedział że będę zdrowy i zarabiałbym 10 k miesięcznie to chciałbym założyć rodzinę a ja nawet nie mam dziewczyny a za 5 lat będzie już za późno na dzieci.

Problem w tym jak ktoś wylosował tak ciulowe karty, że nic nie ugra. Robiąc jeszcze zwrot napiszę, że uświadomiłeś coś sobie mając takie samopoczucie pod wpływem jakiejś substancji.

Ja kiedyś po jednorazowym zażyciu psychodelika przyjąłem taki tok myślenia, że potem przez dwa lata miałem inny tok myślenia, byłem bardziej szczęśliwy i miałem lepszy nastrój. Na trzeźwo.

O co ci chodzi z tymi "powodami organicznymi?"

Tyrka i rutyna to jest życie większości osób. Większość musi całe życie pracować i w ciul osób trzyma przy życiu tak zwana nadzieja, nadzieja na nieoczekiwany zwrot akcji. Ja wiem o tym, bo ja też tak mam, ale to się bierze z naoglądania filmów, zazwyczaj jak nic nie robisz to zwrot akcji się nie pojawia. No, ale ludzie liczą na niego, bo przede mną w kolejce w żabce prawie każdy kupuje losy w totka. 

Mówisz, że za 5 lat za późno na dzieci. To ile Ty masz lat, bo ja znam dużo facetów, którzy ostatnie dziecko mieli w wieku 50 lat. 

8 godzin temu, Gość mózg napisał:

Oglądałeś blok ekipę, odcinek "fachowcy"? ? Uwielbiam blok ekipę, nikt jeszcze nie wymyślił lepszej szydery z dresów i stereotypowych Polaków.

Pisałem wcześniej o kulcie pracy, bo często też nie mam konsekwentnego toku myślenia, poza tym znam tutaj osoby i zafiksowane na punkcie ciężkiej roboty i cwaniaków. Zazwyczaj ci drudzy wyjepują tych pierwszych.

blok ekipę to oglądałem wszystkie odcinki. No, ale po jakimś czasie mi się to znudziło, bo tam jest zawsze ten sam dylemat, skołować kasę na dziki i się najepać.

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły
W dniu 1.01.2021 o 13:58, Gość Agu napisał:

Chrześcijaństwo ma bardzo silne korzenie kontemplacyjne (medytacyjne) sięgające tradycji Ojców Pustyni i funkcjonuje mnóstwo wspólnot medytacji chrzescijanskiej, a nawet odbywają się  medytacje międzywyznaniowe. Wszystkie religie mają nurty medytacyjne.

Dałeś się nastraszyć ludziom którzy zamiast rozumiec, wola się bać. Dales się zwieść populistom innymi słowy, którzy dziela świat na czarne i białe,  zamiast z tym co trudne się mierzyć.

Mnie trapi   czy Ty czegos szukales autentycznie, czy jesteś tylko na etapie:  muszę zrobić coś z  neuro-przekaznikami, muszę  mieć  hajs, muszę pozbyć się emocji, muszę wygrać wojnę ze światem..... bo poza tym że medytowałes, pisałeś też że  jesteś mocno kontrolujący, a medytacja jest tego przeciwienstwem. Wiec to kolejny konflikt, w który mogłeś się niechcący  wprowadzic. 

Czy to miała być  forma zgłębienia czegos, czy tylko  kolejna forma kontroli - bo podeszłes do tego co najmniej wyczynowo (co jest typowe dla tego wariantu)

Czy czegoś prawdziwie szukasz (a wiec i wycofujesz siebie) czy chcesz się odnaleźć w świecie, czy       chcesz   tylko     "się",     i    ze    swiatem     droczyć.

---

 

Temat kontroli jest tematem na terapię, ale na terapię trzeba wydać hajs a ty jesteś typem powstrzymująco-oszczędnym i  tu jest pies pogrzebany, bo Taki wydatek to moglby być  duży żal wiesz gdzie.

Agu, ale ja wiem, że są medytacje chrześcijańskie. Mówisz, że dałem się nastraszyć, ale ja doskonale zdaję sobie sprawę, że na poziomie argumentacji można w łatwy sposób poobalać, znaleźć mnóstwo zarzutu do tych populistów. 

Powiedz mi tylko skąd oni biorą te osoby, które są tzw. "świadkami", co się stało tym ludziom, którzy praktykowali nie tylko jogę, medytację, ale tarota, wróżby, jakieś inne praktyki, a teraz twierdzą, że po czasie zaczęli mieć ogromne problemy, które zrzucają na karb tego wszystkiego. Jest mnóstwo takich osób i teraz pozostaje pytanie co się stało.

Jak słucham, że np. osoba praktykująca medytacje i jogę po latach zaczęła czuć obecność, widzieć osoby, słyszeć śmiechy w nocy, zostały same problemy, a korzyści ani śladu to się zastanawiam:

No dobra, mogła mieć schizofrenię, ale dlaczego ta osoba twierdzi, że podejmowała próby leczenia i nic nie pomogło, dopóki nie zrobiła egzorcyzmów kościelnych, które natychmiast podziałały. Dlaczego te osoby mówią, że nic im nie pomagało, a sakramenty i egzorcyzmy rozwiązały wieloletnie problemy natychmiast i już nie wróciły.

Zostaje wyjaśnienie, że albo tym osobom zapłacono, na co nie mam żadnych dowdów

Albo sama wiara i przekonanie, że bóg im pomógł zadziałało tak silnie, że przebiło wszystkie dotychczasowe środki pomocy

I tu pytanie, co ty na ten temat sądzisz co napisałem powyżej i jak się na to zapatrujesz.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem czy skorzystasz z porady czy nie ale polecam Ci serię książek Vadima Zelanda pt. "Transerfing Rzeczywistości". Dam znajdziesz wiele wskazówek jak patrzeć na życie. Jeśli nie chcesz wydawać kasy to możesz je pobrać w wersji elektronicznej z chomika. Zaręczam, że warto.

Odnośnik do komentarza
W dniu 2.01.2021 o 15:58, Gość BógJestZły napisał:

I tu pytanie, co ty na ten temat sądzisz co napisałem powyżej i jak się na to zapatrujesz.

 Nie ma znaczenia co ja myślę o tym , bo nie jestem przewodnikiem w tej materii.  Jeśli interesuje Cię ten temat, musisz znaleźć osobę która byłaby przewodnikiem i  jej życie świadczyło by o tez tym. 

.Medytacja jest ryzykowna gdy ktoś ma nieuporządkowana psychikę i   moja rada  jest , żebyś zajął się tym co jest sfera Twojej psychiki. Ale Ty tego nie przyjmujesz.

Poza tym jeśli czegoś z szukasz, to jednak musisz wiedzieć gdzie zapukac, (probowac) - i   to kolejny wysiłek.

na przykładzie forum jest tak:  Zakładasz  kolejne  watki- stoisz w jednym miejscu ( tu na forum) i artykulujesz różne dylematy - troche jednak z  pozycji dziecka, które liczy, że  ktoś przybiegnie i da rozwiązanie. 

Wydaje mi się że dostałeś tu bardzo dużo  od wszystkich, i Javiola dużo Ci swego czasu tłumaczyła, kazdy.. i ty musisz  zdecydować, czy stoisz dalej gdzie stoisz, robiąc to co robisz, czy idziesz i jednak szukasz ( próbujesz ) dalej, inaczej niż dotychczas.

Powodzenia BJZ

 

Odnośnik do komentarza
Gość BógJestZły

Masz rację Agu

 ale teraz już dotarłem do takiego punktu, że już mam tak dość, że umówiłem się do lekarza. Na razie z dolegliwościami fizycznymi. 

Poza tym nie wiesz wszystkiego, bo wszystkiego też tu nie napisze. Musiałbym napisać na priv, może zrozumiałabyś moją sytuację. 

Odnośnik do komentarza
W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Przyjaciel to jest mocne słowo, ja się czasem zastanawiam czy w ogóle mam przyjaciół. Kiedyś miałem osobę, z którą łączyła mnie dziwna więź i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że my się nie poznaliśmy przypadkowo przez wiele historii, które się wydarzyły

Też tak mam i często się wkurzam bo to ścieżka pełna cierpienia i rozczarowań ale ostatecznie potem myślę że po prostu tak musiało być bo jestem kimś więcej albo takim tumanem że potrzebuję tego żeby cokolwiek móc zrozumieć. Ale jak widzę tych tumanów którzy mieli łatwo to cieszę się że nie jestem taki jak oni.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Niestety nasze drogi się rozeszły, bo wygarnąłem temu kumplowi, że myśli tylko fiutem, obraził się i od tamtej pory relacje są zepsute. 

Jeżeli to było już dawno to jednak to nie był przyjaciel. Ja z tym moim przyjacielem się kiedyś biłem po wódce, naćpani wygarnialiśmy sobie wszystko co najgorsze ale też zwierzaliśmy się ze wszystkiego. Jednocześnie próbuję go zrozumieć i do końca nie mogę bo ja mam obiektywnie gorzej a on moim zdaniem usprawiedliwia sobie nałóg mówiąc że ma źle a tak naprawdę ma po prostu coś uwalone z serotoniną bo za wcześnie jadł mefę.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Mój strach przed tym, że po śmierci możemy mieć przerąbane wynika głównie z tego, że TU też jakoś mamy przerąbane i nic się nad nami nie lituje, więc "czemu zaświaty miałyby być inne", dlatego obawiam się, że to może być prawda. Ty mózg, a nie zdałeś kiedyś do następnej klasy?

 

Też mam ten lęk ale nie aż taki bo moje życie to nie tylko cierpienie. Momentami przeżywałem takie stany które chciałbym przeżywać zawsze i nie tylko po dragach bo właśnie dragi są dla mnie tym co potrafią dziś przywołać stany które kiedyś były normalne. No dobra, feta i mati z gara są czymś bardzo nienaturalnym ale mimo wszystko to są te neuroprzekaźniki i w mniejszej ilości dają tamte stany a w większej są zbyt nachalnie nieprzyjemne i trzeba kontrować wódką. Dlatego postanowiłem że będę abstynentem w momencie kiedy skończę 30 lat. I tak jest o niebo lepiej niż ze 3 lata temu ale to były piękne czasy bo nie miałem żadnej zwały po niczym i mogłem walić największe kreski a laski podrywały mnie wzrokiem. Dziś to już nie do pomyślenia, zgred jestem. Walę krechę i od razu wchodzi zjazd a potem jeszcze kilka dni trzeba odcierpieć więc ewidentnie czas spierdalać z tej chmury i czuję że to właśnie odpowiedni moment i to co było musiałem przeżyć żeby teraz nie być kasztanem ale na dłuższą metę to nie dla mnie i wężowe grono też nie jest tak naprawdę moje.

Zawsze zdawałem do następnej ale w liceum miałem z tym problem. Byłem chyba uczniem z najwyższą amplitudą ocen ale nie jestem pewien bo jeszcze był u mnie w klasie taki koleś co miał podobnie. Po prostu na niektóre lekcje nie chodziłem bo ustalili za późne godziny a ja się nigdy nie uczyłem w domu tylko pamiętałem co było na lekcji i co przeczytałem w podręczniku. Miałem piątki i jedynki a przed liceum zawsze byłem problematycznym uczniem z zachowania ale nigdy to nie było uzasadnione i uważam że po prostu tamte nauczycielki to stare prukwy które nie dostały się do uczenia gdzieś wyżej więc uczyły w podstawówkach i gimbazie. Zero autorytetu. U rodziców też zero mimo miłości do nich, to ja mógłbym być ich rodzicem. Zawsze miałem pytę z historii bo nigdy nie interesowało mnie co było kiedyś. Moje myśli wybiegają w przyszłość i jeszcze podkreślałem że jestem z tego dumny i że na ch.. mi wiedza na takie tematy ? Z chemią miałem problemy bo przysypiałem na lekcjach ale z matematyki, polskiego i biologii zawsze wiedziałem więcej. W gimbazie najgorsza była muzyka i plastyka. W ogóle nie traktowałem tego poważnie i współczuję nauczycielkom które musiały mnie wtedy znosić. Ale jak większość ogarniętych typów byłem dobry z WF chociaż tak naprawdę to nauczyciele podciągali mnie za to że potrafiłem grać w piłkę.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

No, ale wracam do meritum, bo mam porozrywany tok myślenia jak schizofrenik.

I dobrze, tak jest prawidłowo ? Tak mają inteligentni ludzie.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Przyjaciel to jest mocne słowo, ja się czasem zastanawiam czy w ogóle mam przyjaciół. Kiedyś miałem osobę, z którą łączyła mnie dziwna więź i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że my się nie poznaliśmy przypadkowo przez wiele historii, które się wydarzyły

Mnie tam chcą słuchać ale zależy kiedy i zależy kto a oprócz tego zależy jeszcze w jakim stanie. Z terapeutami łapałem dobry kontakt ale szybko ich skreślałem. Zresztą z ludźmi tak mam zazwyczaj a w necie nie widać mowy ciała i czasem to samo zachowanie prowadzi do niepotrzebnych konfliktów bo tu sami wielcy cenzorzy ?

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Ja na dłuższą metę nie widzę profitów w niszczeniu innych. Czasami tylko mam wyrzuty do siebie, że nie mam "jaj" eksploatować innych, bo życie to tylko walka o przetrwanie, gdzie opłaca się bezwzględność, której ja nie mam, czasami poczytuję to za słabość i frajerstwo.

Ja po prostu kiedyś wyjaśniałem ludzi i wiedząc jakie słowa najbardziej zabolą po prostu ich używałem w danym momencie. Nie uznaję eksploatowania innych bo mi się to nie zgadza z zasadami. Sprawienie żeby kogoś zabolało bo czułem pogardę to była największa motywacja a widząc czyjąś pewność siebie uderzałem także w nią żeby nie zostawić suchej nitki.

Ale terapeuci nie mogli mi niczego dać. Idę do sklepu po lecha i cheetosy i dopiszę dalszą część :P

P.S. Silnik tego forum to pedał. Jakaś masakra.

 

Odnośnik do komentarza
W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Też miałem parę osób, którym miałem ochotę przewiercać kolana. Pamiętam np grupkę cwaniaczków, która zawsze się ze mnie nabijała, bo byłem inny i jak to według tego pokroju ludzi zazwyczaj jest pewnie "dziwny" to ja się im postawiłem i zostałem pobity przez lidera tej grupy, również typowego "śmiecia ludzkiego", cwaniaczka, który na każdym kroku dokuczał innym i najlepsze jest to, że potrzeba zemsty pojawiła się po latach, bo na początku w ogóle nie przejąłem się tym, że dostałem po ryju.

A to śmiecie. Ale ja miałem typa grubszego kalibru. Nie chcę o tym pisać bo jeżeli jeszcze nasze drogi się przetną to nie wykluczam różnych opcji więc nie mogę pozostawić nawet najmniejszego śladu żeby potem nie być z tym skojarzonym. Najbardziej martwi mnie to jak zaszkodzić kolesiowi żeby rodzina nie dostała rykoszetem.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Może właśnie powinienem tak zrobić, wynająć grupę ludzi, wywieźć do lasu, dorwać, kazać kopać grób, albo złapać w ciemnej uliczce i zajepać teleskopem przez łeb, a potem buty na ryj, ale znam siebie i wiem, że zapewne do czegoś takiego nie dojdzie. 

Tu mamy chyba podobnie.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Problem w tym jak ktoś wylosował tak ciulowe karty, że nic nie ugra.

Ja takie mam i to mimo asów ale brakuje królów a zwłaszcza dam.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Robiąc jeszcze zwrot napiszę, że uświadomiłeś coś sobie mając takie samopoczucie pod wpływem jakiejś substancji.

Ja kiedyś po jednorazowym zażyciu psychodelika przyjąłem taki tok myślenia, że potem przez dwa lata miałem inny tok myślenia, byłem bardziej szczęśliwy i miałem lepszy nastrój. Na trzeźwo.

Ale zjazd na fecie to coś innego niż jakiś psychodelik który wykrzywia myśli. Wtedy właśnie dociera do nas najgorsza prawda która wydaje się tak okropna że słabi mają z tym problem i na tym etapie jest całkiem sporo samobójstw.

Co to za psychodelik że zadziałał aż na 2 lata? Ja kiedyś postanowiłem się zabić ale tego nie zrobiłem bo lepiej spróbować czegoś co normalnie bym nigdy nie zrobił. Zjadłem kokę i nagle mój tok myślenia zmienił się na kilka miesięcy (na trzeźwo) a potem znów kokę aż się spłukałem i zadłużyłem więc zamieniłem ją na tańszą fetę i okazało się że to jest jeszcze lepsze jeśli chodzi o zwielokrotnienie myślenia. Uważam że może to nie był dobry wybór ale bez substancji mój tok myślenia byłby bardzo ograniczony a substancje jednak otwierają umysł i dlatego głupio by mi było na trzeźwo oceniać świat bo to z góry jest skazane na odrzucenie ze względu na zbyt zaburzony i ograniczony tok myślenia.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

O co ci chodzi z tymi "powodami organicznymi?"

 

O chorobę związaną z ukł. immuno. Nagle znikąd dostawałem wysoką gorączkę i nudności, crp 300 i szpital a wtedy leki. Teraz już nie jest aż tak ale są po tym pozostałości.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Tyrka i rutyna to jest życie większości osób. Większość musi całe życie pracować i w ciul osób trzyma przy życiu tak zwana nadzieja, nadzieja na nieoczekiwany zwrot akcji. Ja wiem o tym, bo ja też tak mam, ale to się bierze z naoglądania filmów, zazwyczaj jak nic nie robisz to zwrot akcji się nie pojawia. No, ale ludzie liczą na niego, bo przede mną w kolejce w żabce prawie każdy kupuje losy w totka. 

Ja to mam gdzieś. Na nic nie liczę i na siebie też nie bo już sam siebie wiele razy zawiodłem. Nie liczę na nagły zwrot akcji i raczej wolałbym spokój. Święty spokój. Najlepiej u boku dziewczyny która myśli podobnie do mnie a skoro takiej nie spotkam to po prostu na tym etapie nie chcę większych zmian.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

Tyrka i rutyna to jest życie większości osób. Większość musi całe życie pracować i w ciul osób trzyma przy życiu tak zwana nadzieja, nadzieja na nieoczekiwany zwrot akcji. Ja wiem o tym, bo ja też tak mam, ale to się bierze z naoglądania filmów, zazwyczaj jak nic nie robisz to zwrot akcji się nie pojawia. No, ale ludzie liczą na niego, bo przede mną w kolejce w żabce prawie każdy kupuje losy w totka. 

Tak naprawdę to prawie 30 a biologicznie organizm pewnie ma z 50 i mógłbym stworzyć więź tylko z dziewczyną która ma podobne doświadczenia więc też odpada jako dobry materiał genetyczny.

W dniu 1.01.2021 o 21:32, Gość BógJestZły napisał:

znam tutaj osoby i zafiksowane na punkcie ciężkiej roboty i cwaniaków. Zazwyczaj ci drudzy wyjepują tych pierwszych.

Haha dokładnie tak. To powinno być smutne ale jak jest typowe to aż śmieszy. W ogóle jak czyjeś cierpienie jest typowe to mam z tego bekę mimo że jestem swoim zdaniem za bardzo wrażliwy.

W dniu 2.01.2021 o 15:58, Gość BógJestZły napisał:

Powiedz mi tylko skąd oni biorą te osoby, które są tzw. "świadkami", co się stało tym ludziom, którzy praktykowali nie tylko jogę, medytację, ale tarota, wróżby, jakieś inne praktyki, a teraz twierdzą, że po czasie zaczęli mieć ogromne problemy, które zrzucają na karb tego wszystkiego. Jest mnóstwo takich osób i teraz pozostaje pytanie co się stało.

To się stało że przełamali swoje bariery, własne mechanizmy obronne. Tak samo jest jak się ćpa tak że są zjazdy i euforyczny stan haju. Jak ktoś umie to ogarnąć z zewnątrz jako obserwator to z czasem to mija a te osoby po prostu tak mocno wierzyły że ta wiara zamanifestowała się u nich w takiej formie i wywaliło ich na start, nie dostali 400% i stracili 2 kolejki ?

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...