Skocz do zawartości
Forum

Mam ze sobą problem, ale nie wiem, co to.


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć...

Mam ze sobą jakiś problem, którego nie umiem nazwać. To strasznie skomplikowane, ale nie mam odwagi nazwać tego aż depresją. Widziałam depresję, a to moje złe samopoczucie brzmi przy niej jak jakiś smutny żart. Nie wiem, od czego powinnam zacząć. Zawsze byłam wyśmiewana w dzieciństwie i prześladowana z powodu tuszy oraz nazwiska, które łatwo było zniekształcić. W miarę kolejnych etapów nauki to się uspokoiło, ale nigdy nie zamknęłam tego rozdziału. Powiedziałam sobie, że wybaczam moim oprawcom, ale nigdy o tym nie zapomniałam. Teraz mam wątpliwości czy faktycznie wybaczyłam.

Kolejnym problemem był Ojciec - alkoholik. Wydaje mi się, że nabawiłam się przez niego syndromu DDA. Długi czas go nie lubiłam i wstydziłam się go, ale jego śmierć dobiła mnie jeszcze bardziej. Czuję, że go zawiodłam, że mu nie pomogłam i przez to tak się stoczył. Nie mogę teraz pić alkoholu, w żadnej postaci, bo boję się, że wystarczy kropla, by iść w jego ślady. Ale to nie jest problem. Nie chcę się przekonywać do alkoholu, jestem nawet dumna z mojej abstynencji, choć pojawiła się ona z powodu nieszczęśliwych okoliczności.

Czuję się przegrana w życiu, mimo że mam dopiero 25 lat. Dopiero albo aż. Prawie skończyłam studia. Nie obroniłam się jeszcze i mam teraz z tego kłopoty, bo nie mogę napisać pracy dyplomowej. Czuję, że zawiodłam wszystkich, całą moją rodzinę. Mój brat tak dobrze sobie radzi, ma świetną pracę, narzeczoną i jest mi tak strasznie przykro, że ma też siostrę, która nie radzi sobie w życiu. Całe życie stoję w jego cieniu, ale i tak go kocham i jestem dumna z niego, bo osiągnął tak wiele. 

 Ja natomiast żyję tylko dlatego, że się urodziłam. Nie czerpię z niczego żadnej radości. Jem, bo trzeba, śpię, bo trzeba, nawet wychodzę z domu, to nie tak, że zamknęłam się w piwnicy. Wiele razy myślałam o samobójstwie, ale nie miałam odwagi niczego konkretnego zrobić. Więc żyję, ale jednocześnie nie miałabym nic przeciwko, gdybym zginęła zabita przez samochód albo w inny sposób. Tak samo jest przy jeździe samochodem - oczywiście zachowuję najwyższą uwagę, ale cały czas zastanawiam się czy nie docisnąć tego gazu i nie wbić się w najbliższe drzewo lub słup. Moje dawne pasje nie przynoszą mi już nic dobrego, kiedyś kochałam pisać, tworzyć własne światy, a teraz włączam tylko pliki dawnych utworów i bywają one włączone po całych dniach, bo nie potrafię nic w nich dopisać i zmienić.

A najgorsze są te wyrzuty sumienia. Ja nie powinnam narzekać. Wiem, że nie mam prawa mówić, że mam gorzej niż inni. Nie głoduję, jestem zdrowa i mam dom. Jest przecież tyle osób, które podstawowych rzeczy nie mają, które walczą o każdy kolejny dzień, a ja? Nie mam i nigdy nie będę miała gorzej od nich, ale nie mogę sobie wbić tego do łba. 

Nie chcę was pytać, co robić. To pewnie kwalifikuje się pod jakąś terapię, ale nie mogę się zdecydować. Do tej pory nie trafiałam na dobrych psychologów, wydaje mi się, że nie wierzyli w to, co mówię. Psychiatra też raczej nie uwierzył. Może to dlatego, że trochę czytałam o takim złym samopoczuciu, może pomyśleli, że jestem hipochondrykiem i się naczytałam nie wiadomo czego. Pewnie musiałabym sobie naprawdę coś zrobić, żeby mi uwierzyli, ale mimo wszystko boję się. Nie chce mi się żyć, ale nie chcę zostawiać mojej Matki samej.

 

Odnośnik do komentarza
Gość :))))))

Musisz zamknąć przeszłość, bo życie nią nic nie daje. Żyjesz tu i teraz. Wiem, że to trudne, ale co Ci da rozpamiętywanie ojca alkoholika? To BYŁO i MINĘŁO!!! Jeżeli nie potrafisz sama żyć tu i przyszłością, idź do psychologa. Jesteś młoda i wrażliwa; całe życie przed Tobą. Też jestem z rodziny alkoholowej, ale mam Żonę, Dzieci, jestem bardzo szczęśliwy. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać swoich niedojrzałych zachowań "trudnym dzieciństwem". Sam jestem dorosły (33l.) i to moje życie. Trzymaj się i udaj się do specjalisty. Mnie się udało bez tego: pomogły mi mądre książki, szczera modlitwa i ...zbueg okoliczności.

Odnośnik do komentarza
1 godzinę temu, KiriRin napisał:

Powiedziałam sobie, że wybaczam moim oprawcom, ale nigdy o tym nie zapomniałam. Teraz mam wątpliwości czy faktycznie wybaczyłam.

Wybaczyć nigdy nie oznacza zapomnieć, bo jak niby zapomnieć coś co się wydarzyło? Trzeba by doznać amnezji ?  Chodzi jedynie o to, aby pamiętać jak zeszłoroczny śnieg... czyli było, no to było, i co mnie to obchodzi. Jeśli pamiętasz i wraz z tym nadal czujesz emocje... to chyba jednak nie wybaczyłaś.

 

1 godzinę temu, KiriRin napisał:

Czuję, że zawiodłam wszystkich, całą moją rodzinę.

Studiowałaś dla nich czy dla siebie? Jeśli całe 25 lat żyjesz aby spełniać oczekiwania innych ludzi, to nie dziwię się, że tak się czujesz.

 

1 godzinę temu, KiriRin napisał:

To pewnie kwalifikuje się pod jakąś terapię, ale nie mogę się zdecydować.

Dokładnie tak, zacznij od DDA. Skup się na tym. W większych miastach są takie grupy, do których możesz się zapisać. To jest kluczowe.

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Bo jak się dostajesz do jakiejś rodziny jako dziecko, to wcale nie oznacza że masz mieć szacunek do tych ludzi. To mogą być ludzie którzy na szacunek ani na pomoc nie zasługują. Dlatego wyrzuty sumienia są niepotrzebne. Powiedz sobie że to byli obcy ludzie z którymi mieszkałaś. Wmawiaj to sobie przez miesiąc aż w to uwierzysz. Wtedy wszystko ci przejdzie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...