Skocz do zawartości
Forum

Małżeństwo- brak zrozumienia


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem matką dwujki dzieci. Od prawie 3 lat zajmuję się ich wychowaniem. Pomoc od męża mam zwykle wieczorami bo długo pracuje. Prace oraz budowe domu przedkłada nad wszystko inne. To sa jego priorytety bo chce nam zapewnic lepsze życie (uszczesliwianie na siłę), ale nie o tym chciałam pisać.
Zacznę od początku....
Po roku on sie oświadczył czym bylam kompletnie zaskoczona. Nie spedzalismy ze soba zbyt duzo czasu zazwyczaj zwykle weekendy i to nie zawsze. Strasznie nalegal na ślub, po ciaglych pytaniach i ciaglym "suszeniu głowy" zgodzilam się ustalis jakiś termin. Rok okazał sie szybko minać a ja miałam coraz wieksze wątpliwości. Na 2 miesiace przed datą powiedzialam mu że chce jeszcze z tym poczekać. Oswiadczyl mi że jezeli to zrobię bede musiala sama zaplacic 6500zl za odstapienie od umowy w zwiazku z rezygnacja przyjecia weselnego. W tamtym czasie była to dla mnie kwota nie wyobrażalnie wysoka (sama zarabialam 1500na miesiac) obiecal mi że ze wszystkim sie dogadamy itd. (uwiezylam). Było miedzy nami bardzo źle. Nie kochałam go...nawet nienawidziłam. Pozniej urodzil się nasz pierwszy syn...w ogole nie bylo go w domu czulam sie samotna wykonczona i strasznie oszukana. Szybko wrocilam do pracy zeby uciec od wszystkiego niestety zaszłam w druga ciąże. Nie żałuje że urodzil się moj drugi syn tylko teraz nie wiem co robić. Mąż zasypuje mnie caly czas watpliwymi żartami np. Wyszlam do sklepu nie bylo mnie 1,5h a on mi powiedzial ze "nawet służba nie ma tyle wyjscia co ja" (to kim ja jestem dla niego?) ostatnio wyciagalam syna z auta noga mu sie zakleszczyla pod fotelem nie fortunnie skrecil kolano i mu spucho i musial miec szyne założona to mi powiedział że mógłby mnie podać do mops-u ze szarpałam dziecko i skrecilam mu kolano ale tego nie zrobi bo mnie kocha. Takich "żartów" jest sporo. Czasem mowi ze jakbym chciała się rozwieść to mnie zniszczy (oczywiście w zartach) albo że nic by mi nie dał nawet dzieci. Jak ja mu zwracam uwagę ze to nie sa żarty i w ogole mnie nie śmieszą to mowi ze to zarty i się na nich nie znam. Czasem przeprosi ale jakoś mnie to nie satysfakcjonuje, bo nie smak został.
Po wielu stoczonych bojach nauczylam sie zyc obok niego...szcesciem tego nazwac nie moge choc sa czasem mile momenty.
Czasem jestem przytloczona tymi żartami i naprawde boje sie jak poradzilamy sobie bez niego. Jak zareaguje rodzina dzieci...
Proszę jedynie o poradę i opinie jak wyglada z boku to co napisałam i czy naprawdę takie zarty mozna wybaczac.

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Bb124 napisał:

Jestem matką dwujki dzieci. Od prawie 3 lat zajmuję się ich wychowaniem. Pomoc od męża mam zwykle wieczorami bo długo pracuje. Prace oraz budowe domu przedkłada nad wszystko inne. To sa jego priorytety bo chce nam zapewnic lepsze życie (uszczesliwianie na siłę), ale nie o tym chciałam pisać.
Zacznę od początku....
Po roku on sie oświadczył czym bylam kompletnie zaskoczona. Nie spedzalismy ze soba zbyt duzo czasu zazwyczaj zwykle weekendy i to nie zawsze. Strasznie nalegal na ślub, po ciaglych pytaniach i ciaglym "suszeniu głowy" zgodzilam się ustalis jakiś termin. Rok okazał sie szybko minać a ja miałam coraz wieksze wątpliwości. Na 2 miesiace przed datą powiedzialam mu że chce jeszcze z tym poczekać. Oswiadczyl mi że jezeli to zrobię bede musiala sama zaplacic 6500zl za odstapienie od umowy w zwiazku z rezygnacja przyjecia weselnego. W tamtym czasie była to dla mnie kwota nie wyobrażalnie wysoka (sama zarabialam 1500na miesiac) obiecal mi że ze wszystkim sie dogadamy itd. (uwiezylam). Było miedzy nami bardzo źle. Nie kochałam go...nawet nienawidziłam. Pozniej urodzil się nasz pierwszy syn...w ogole nie bylo go w domu czulam sie samotna wykonczona i strasznie oszukana. Szybko wrocilam do pracy zeby uciec od wszystkiego niestety zaszłam w druga ciąże. Nie żałuje że urodzil się moj drugi syn tylko teraz nie wiem co robić. Mąż zasypuje mnie caly czas watpliwymi żartami np. Wyszlam do sklepu nie bylo mnie 1,5h a on mi powiedzial ze "nawet służba nie ma tyle wyjscia co ja" (to kim ja jestem dla niego?) ostatnio wyciagalam syna z auta noga mu sie zakleszczyla pod fotelem nie fortunnie skrecil kolano i mu spucho i musial miec szyne założona to mi powiedział że mógłby mnie podać do mops-u ze szarpałam dziecko i skrecilam mu kolano ale tego nie zrobi bo mnie kocha. Takich "żartów" jest sporo. Czasem mowi ze jakbym chciała się rozwieść to mnie zniszczy (oczywiście w zartach) albo że nic by mi nie dał nawet dzieci. Jak ja mu zwracam uwagę ze to nie sa żarty i w ogole mnie nie śmieszą to mowi ze to zarty i się na nich nie znam. Czasem przeprosi ale jakoś mnie to nie satysfakcjonuje, bo nie smak został.
Po wielu stoczonych bojach nauczylam sie zyc obok niego...szcesciem tego nazwac nie moge choc sa czasem mile momenty.
Czasem jestem przytloczona tymi żartami i naprawde boje sie jak poradzilamy sobie bez niego. Jak zareaguje rodzina dzieci...
Proszę jedynie o poradę i opinie jak wyglada z boku to co napisałam i czy naprawdę takie zarty mozna wybaczac.

Witaj, uważam że twój mąż od początku miał za cel uzależnić ciebie od siebie. I wiedział że nie zarabiasz na tyle aby pospłacać już na początku najwazniejsze sprawy jeżeli byś się wycofała ze zwiazku. W momencie kiedy uzależnił cie od siebie materialnie zaczął uzależniać psychicznie. Te jak to nazywasz żarty o służbie i o mopsie to nie są żarty, mimo że chyba chcesz to tak odbierać, lub mam wrażenie chcesz minimalizować jego bezczelność i toksyczność wobec ciebie. Nie napisałaś jaki jest wobec dzieci, ani wobec ciebie przy dzieciach. Uważam że twój mąż ciebie zastrasza i daje ci tym do myślenia że jeżeli przez myśl by ci przeszło że chcesz rozwodu to on będzie robił wszystko abyś została bez niczego i jak napisałaś będzie chciał ci odebrać dzieci. Więc na twoim miejscu zaczęłabym nagrywać go i jego "żarty". Abyś miała w momencie gdyby jednak doszło do rozwodu dowód jego znęcania się psychicznego nad tobą. Bo to jest znęcanie. Nie napisałaś czy macie jakąś intercyzę, jego mieszkanie czy dom jest tylko na niego więc zostajesz z 1500zł swojej pensji. Jego metoda na ciebie to znęcanie psychiczne i uzależnienie od siebie, zastraszenie ciebie w t z.w. "żartach". Uważam też że powinnaś skontaktować się z prawnikiem i zorientować co by się stało gdyby chciał ci odebrać dzieci podczas rozwodu. Odnosze wrażenie że oprócz zastraszania ciebie, twój mąż się zabezpieczył na ewentualne sytuacje gdybyś chciała odejść, rozwieść się... Dlatego tak "żartuje". Być może jest też pewny siebie bo uważa że nigdy nie podejmiesz takich kroków rozwodowych i nie masz odwagi aby walczyć o siebie i dzieci.  Podziwiam cię że znosisz mimo wszystko tego człowieka tak długo, ale zakładam że to przez dzieci. Uważam że dzieci też widzą jak ciebie traktuje, widzą i czują atmosferę w domu. To co wiem na pewno to że dzieci powinny żyć w normalnej atmosferze, bez takiej atmosfery pomiedzy rodzicami, bo to kiepsko na nie może wpłynąć obecnie i na przyszłość. Zawalcz o siebie i dzieci oraz ich normalną przyszłość. Jeżeli to małzęństwo to życie obok siebie a nie ze sobą, do tego toksyczny mąż który psychicznie wykańcza, szantażuje, to nie siedź w tym. postaraj się zorientować jak z tym ruszyć, jak się zabezpieczyć w takich momentach gdy on ciebie atakuje tymi jak to nazwałaś "żartami'. To nie są żarty.

Odnośnik do komentarza
9 godzin temu, Bb124 napisał:

Jestem matką dwujki dzieci. Od prawie 3 lat zajmuję się ich wychowaniem. Pomoc od męża mam zwykle wieczorami bo długo pracuje. Prace oraz budowe domu przedkłada nad wszystko inne. To sa jego priorytety bo chce nam zapewnic lepsze życie (uszczesliwianie na siłę), ale nie o tym chciałam pisać.
Zacznę od początku....
Po roku on sie oświadczył czym bylam kompletnie zaskoczona. Nie spedzalismy ze soba zbyt duzo czasu zazwyczaj zwykle weekendy i to nie zawsze. Strasznie nalegal na ślub, po ciaglych pytaniach i ciaglym "suszeniu głowy" zgodzilam się ustalis jakiś termin. Rok okazał sie szybko minać a ja miałam coraz wieksze wątpliwości. Na 2 miesiace przed datą powiedzialam mu że chce jeszcze z tym poczekać. Oswiadczyl mi że jezeli to zrobię bede musiala sama zaplacic 6500zl za odstapienie od umowy w zwiazku z rezygnacja przyjecia weselnego. W tamtym czasie była to dla mnie kwota nie wyobrażalnie wysoka (sama zarabialam 1500na miesiac) obiecal mi że ze wszystkim sie dogadamy itd. (uwiezylam). Było miedzy nami bardzo źle. Nie kochałam go...nawet nienawidziłam. Pozniej urodzil się nasz pierwszy syn...w ogole nie bylo go w domu czulam sie samotna wykonczona i strasznie oszukana. Szybko wrocilam do pracy zeby uciec od wszystkiego niestety zaszłam w druga ciąże. Nie żałuje że urodzil się moj drugi syn tylko teraz nie wiem co robić. Mąż zasypuje mnie caly czas watpliwymi żartami np. Wyszlam do sklepu nie bylo mnie 1,5h a on mi powiedzial ze "nawet służba nie ma tyle wyjscia co ja" (to kim ja jestem dla niego?) ostatnio wyciagalam syna z auta noga mu sie zakleszczyla pod fotelem nie fortunnie skrecil kolano i mu spucho i musial miec szyne założona to mi powiedział że mógłby mnie podać do mops-u ze szarpałam dziecko i skrecilam mu kolano ale tego nie zrobi bo mnie kocha. Takich "żartów" jest sporo. Czasem mowi ze jakbym chciała się rozwieść to mnie zniszczy (oczywiście w zartach) albo że nic by mi nie dał nawet dzieci. Jak ja mu zwracam uwagę ze to nie sa żarty i w ogole mnie nie śmieszą to mowi ze to zarty i się na nich nie znam. Czasem przeprosi ale jakoś mnie to nie satysfakcjonuje, bo nie smak został.
Po wielu stoczonych bojach nauczylam sie zyc obok niego...szcesciem tego nazwac nie moge choc sa czasem mile momenty.
Czasem jestem przytloczona tymi żartami i naprawde boje sie jak poradzilamy sobie bez niego. Jak zareaguje rodzina dzieci...
Proszę jedynie o poradę i opinie jak wyglada z boku to co napisałam i czy naprawdę takie zarty mozna wybaczac.

Witaj, uważam że twój mąż od początku miał za cel uzależnić ciebie od siebie. I wiedział że nie zarabiasz na tyle aby pospłacać już na początku najwazniejsze sprawy jeżeli byś się wycofała ze zwiazku. W momencie kiedy uzależnił cie od siebie materialnie zaczął uzależniać psychicznie. Te jak to nazywasz żarty o służbie i o mopsie to nie są żarty, mimo że chyba chcesz to tak odbierać, lub mam wrażenie chcesz minimalizować jego bezczelność i toksyczność wobec ciebie. Nie napisałaś jaki jest wobec dzieci, ani wobec ciebie przy dzieciach. Uważam że twój mąż ciebie zastrasza i daje ci tym do myślenia że jeżeli przez myśl by ci przeszło że chcesz rozwodu to on będzie robił wszystko abyś została bez niczego i jak napisałaś będzie chciał ci odebrać dzieci. Więc na twoim miejscu zaczęłabym nagrywać go i jego "żarty". Abyś miała w momencie gdyby jednak doszło do rozwodu dowód jego znęcania się psychicznego nad tobą. Bo to jest znęcanie. Nie napisałaś czy macie jakąś intercyzę, jego mieszkanie czy dom jest tylko na niego więc zostajesz z 1500zł swojej pensji. Jego metoda na ciebie to znęcanie psychiczne i uzależnienie od siebie, zastraszenie ciebie w t z.w. "żartach". Uważam też że powinnaś skontaktować się z prawnikiem i zorientować co by się stało gdyby chciał ci odebrać dzieci podczas rozwodu. Odnosze wrażenie że oprócz zastraszania ciebie, twój mąż się zabezpieczył na ewentualne sytuacje gdybyś chciała odejść, rozwieść się... Dlatego tak "żartuje". Być może jest też pewny siebie bo uważa że nigdy nie podejmiesz takich kroków rozwodowych i nie masz odwagi aby walczyć o siebie i dzieci.  Podziwiam cię że znosisz mimo wszystko tego człowieka tak długo, ale zakładam że to przez dzieci. Uważam że dzieci też widzą jak ciebie traktuje, widzą i czują atmosferę w domu. To co wiem na pewno to że dzieci powinny żyć w normalnej atmosferze, bez takiej atmosfery pomiedzy rodzicami, bo to kiepsko na nie może wpłynąć obecnie i na przyszłość. Zawalcz o siebie i dzieci oraz ich normalną przyszłość. Jeżeli to małzęństwo to życie obok siebie a nie ze sobą, do tego toksyczny mąż który psychicznie wykańcza, szantażuje, to nie siedź w tym. postaraj się zorientować jak z tym ruszyć, jak się zabezpieczyć w takich momentach gdy on ciebie atakuje tymi jak to nazwałaś "żartami'. To nie są żarty.

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.02.2020 o 02:27, Bb124 napisał:

Proszę jedynie o poradę i opinie jak wyglada z boku to co napisałam i czy naprawdę takie zarty mozna wybaczac.

Tak się kończy małżeństwo zawarte bez  miłości. Nienawidziłaś go, a zgodziłaś się za niego wyjść. Nie wiem jak mogłaś uwierzyć, ze będziesz musiała pokryć zadatek. Niby jakim prawem, jakim przepisem? Wystarczyło się wtenczas o to dowiedzieć i zerwać z nim. Teraz masz podwójny problem, bo uzależnił Cie od siebie, zmanipulował wykorzystując Twoją niską samoocenę.

Czy wybaczać "żarty"? Źle zadane pytanie... powinno być: jak wybaczyć sobie złej życiowej decyzji i jak z niej wyjść?

"Twoją rzeczywistą i ostateczną prawdą jest sposób, w jaki przeżywasz swoje życie, a nie idee, w które wierzysz"

Odnośnik do komentarza

Właściwie nie wiadomo, komu bardziej współczuć; mężowi, czy żonie?  Obydwoje teraz płacą za swoją desperację.

On - zakochał się, zależało mu  na założeniu rodziny, teraz stara się, buduje dla nich dom, ale już na starcie zlekceważył istotne informacje. Nie wiem na ile szczera jest autorka, ale z tego, co pisze wynika, że on się starał, zabiegał o nią,  ale też poganiał, a ona trzymała go na dystans, wahała się (o ile to prawda). Facet popełnił błąd tolerując zachowanie księżniczki, a tym bardziej zmuszając ją szantażem do ślubu.

Ona - przyjmowała jego zaloty, bezmyślnie zgodziła się na ślub nie kochając go, pozwoliła się zastraszyć i taka zastraszona stanęła przed ołtarzem, ślubując miłość, wierność itd. Nie chcę nazywać rzeczy po imieniu, ale co trzeba mieć w głowie, żeby tak postąpić? Dlatego  większą winę widzę w niej. 

W ogóle nie do końca wierzę w jej opowieść. Myślę, że imponowało jej zainteresowanie chłopaka, jak większość dziewczyn marzyła o ślubie. Być może ten  kandydat akurat nie był wymarzony, ale nie było innego pod ręką, więc się zgodziła, mimo, że nie była zakochana. Po prostu oszukała go. Jednak im bliżej było ślubu, tym jej wątpliwości były większe. Jednak nie powiedziała mu, że nie chce ślubu, tylko że chce przełożyć termin, czyli dalej grała. Trudno mi też uwierzyć w ślub pod presją, właściwie można byłoby unieważnić ślub kościelny.

Uważam, że głównym problemem nie jest toporne poczucie humoru męża, tylko fakt, że ona go nie kocha, wręcz nienawidzi, dlatego każdy jego błąd wkurza ją szczególnie. Myślę, że gdyby była w niej wola dobrego życia z nim, to poradziłaby sobie z tymi jego głupimi, czy wręcz bezczelnymi żartami. Wystarczyłaby np. stanowcza reprymenda, celna riposta, odpłacenie pięknym za nadobne, ze zwróceniem uwagi "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe", lub zwyczajne "ranisz mnie, niszczysz tym nasze małżeństwo". Tylko zamiast dobrej woli jest złość, zniechęcenie do człowieka, którego ona nie kocha od samego początku.

Odnośnik do komentarza
W dniu 15.02.2020 o 11:59, Gość Loraine napisał:

Oswiadczyl mi że jezeli to zrobię bede musiala sama zaplacic 6500zl za odstapienie od umowy w zwiazku z rezygnacja przyjecia weselnego.

Nie rozumiem za bardzo o co chodzi w tym odstąpieniu od umowy. jak sądzę to tak że sama musiałaby zapłacić tą kwotę za przyjęcie ślubne gdyby 2 msce wcześniej odwołała ślub. Ale nie wiem czy zawsze podpisuje się taką umowę pomiędzy partnerami? To chyba nie jest jakaś norma? Bywa że człowiek się rozmyśla, ale pomijając opisane zachowanie tego męża, to gdyby się autorka nie zdecydowała na ślub to tą kwotę mogłaby spłacać/oddać w jakiś ratach. To trochę tak jakby on ją zaszantażował "na kasę", a ona nie chciała zrezygnować ze ślubu bo za mało zarabia. Mimo wszystko stało się, a takie żarty są mało fajne i poniżające matkę przed ich wspólnymi dziećmi. Tym bardziej że w ogóle uważam że oni się nie kochają. On z niej kpi i "śmiesznie" straszy, ona żyje obok niego. Z resztą sama napisała że

W dniu 15.02.2020 o 11:59, Gość Loraine napisał:

Czasem jestem przytloczona tymi żartami i naprawde boje sie jak poradzilamy sobie bez niego. Jak zareaguje rodzina dzieci...

Ja uważam żeby się wzajemnie nie szarpać dobrze by było zdecydować w którą stronę w końcu chce się iść i czy dalej z małżonkiem czy bez. A ponieważ też sobie pomyślałam że skoro autorka pracuje, ma dwójkę dzieci to pewnie dostaje jakieś dodatkowe pieniądze na nie jak np 500+ i na szkołę też są jakieś pieniędze przyznawane (niewielkie ale zawsze). Gdyby doszło do rozstania to zapewne dostałaby też alimenty na dzieci. Jak dla mnie autorka po  prostu nie chciała zrezygnować z partnera aby jej się lepiej żyło materialnie, a mąż to wykorzystuje od poczatku. I teraz jest strach jak sobie poradzi bez niego o ile do takiej sytuacji dojdzie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...