Skocz do zawartości
Forum

Wiadomość o raku bliskiej osoby


Gość Aveatquevale

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Aveatquevale

Przepraszam, jestem tu pierwszy raz i nie mam pojęcia, jak zacząć. Spróbuję.
Co roku po odwiedzeniu bliskich na cmentarzu, jedziemy w większym gronie rodzinnym do domu dziadków, który odziedziczył po ich śmierci mój tato. W tym roku niestety była tylko jedna ciocia, ponieważ druga miała poważną operację kręgosłupa i dochodzi do siebie w szpitalu, a druga jak się okazało tego dnia, ma złośliwego raka. Wiadomo, powszechnie mówi się, że rak to nie wyrok, ale dwie osoby z mojej rodziny, u których został on zdiagnozowany, odwiedzamy obecnie 1 listopada. Od wczoraj nie mogę przestać o tym myśleć i wszystko byłoby w porządku, przyzwyczaiłam się do moich dołków i dni spędzonych w łóżku, patrząc się tepo w ścianę z chusteczkami w ręce, gdyby nie to, że jutro są moje 18. urodziny. Jako osoba nadwrazliwa i zbyt empatyczna, naprawdę nie chcę zmarnować tego dnia rodzicom, bo jednak wychowują jedyne dziecko przez tyle lat i nadchodzi ten 'specjalny dzień' i oczywistym jest, że chcą, aby był wyjątkowy. Niestety ja to ja, kiedy jestem w porządnym dołku, pragnę, by wszyscy zostawili mnie w spokoju i reaguję złością na próby jakiegokolwiek kontaktu. I tym samym jeszcze bardziej pogarszam cala ytuację, bo nie tylko ja przeżywam chorobę cioci, rodzicom też lekko nie jest. Tylko jak mam się cieszyć z urodzin i przyjmować te wszystkie życzenia i prezenty, podczas gdy choroba cioci jest najważniejsza rzeczą na głowie całej rodziny?

Odnośnik do komentarza

Mile.ze przejęłas się ciocią.Niemniej ciocia ma troszkę więcej latek niż Ty.Jestes do niej taka przywiązana,bo ona przez całe swoje życie jak była w dołku to do łóżka z kompletem chusteczek i bez kija nie podchodz? Czy może dlatego.ze była wesoła i Ci zyczliwa,odważna życiowo i optymistyczna.Nawet gdyby leczenie cioci skończyło się fiaskiem jak w poddtekscie prorokujesz to chyba po to Pan Bóg stawia przed nami fajnych naszych przodków abyśmy mieli ciekawe wzorce dorastania.

Oznacza to że trzeba być cioci pomocnym w czym się da,odwiedzać ja gdy będzie w szpitalu czy jak będzie słaba w domu. Pomysl, ciocia to siostra Twojej mamy lub taty.Im jest jeszcze ciężej jak myślą o zdrowiu cioci.Oni myślą.ze to już lecą ludzie z ich półki wiekowej...

Nie masz co swoim zachowaniem w stylu bez kija nie podchodz dodawać Twoim rodzicom trosk.18 już czegoś zobowiązuje.Nie jesteś już dzieckiem to musisz umieć zachowywać się bardziej stonowanie i rozważnie.

Odnośnik do komentarza
Gość Aveatquevale

Dziękuję za odpowiedź, a także za słowa krytyki, bo jednak często się przydają.
Szczerze powiedziawszy najbardziej boli mnie nie sam fakt, że ciocia jest chora i co ja zrobię i w ogóle, bo nie o mnie tu chodzi, a o całą tę bezsilność i cierpienie reszty rodziny. Co musi czuć jej córka, a moja siostra cioteczna, która jest w trakcie studiów na drugim końcu Polski, mój tata, który nie dość, że ma problemy ze zdrowiem i ustaloną operację dopiero za pół roku, wycisk w pracy, a także za sobą śmierć brata, obojga rodziców, jedno niedługo po drugim, w tym rak babci i to, jak lekarze odmówili wtedy przyjęcia jej do szpitala, bo uznali, że rodzina chce jej się pozbyć? Dookoła mnie jest tyle cierpienia, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Zupełnie nic.
I rozumiem, że to brzmi tak, jakbym przeżywała całe cierpienie na tym świecie, ale nadwrażliwość jest cechą, której bym się jak najszybciej pozbyła, gdybym mogła, a niestety tak się nie da.
A ciocia jest jedną z tych osób, które określa się mianem artystów. Więc wiele razy przy mnie płakała, zresztą ma tak słabe zdrowie, że wiele razy lądowała w szpitalach i trochę to dziwne, że dopiero teraz wykryli u niej nowotwór.
A jeżeli chodzi o mnie, jestem osobą raczej zamkniętą jeżeli chodzi o kwestie, które mnie ranią, nigdy nie pozwalam sobie przy kimś płakać i to się tak kumuluje, aż w końcu wybucham. Wiele różnych spraw się w moim życiu wydarzyło i co roku próbuje walczyć z czarną dziura , która mnie pochłania, aczkolwiek i tak kończy się to zawsze wizytą u szkolnego psychologa, kiedy to rozsądek na chwilę zdąży się przebić do tej mózgownicy i zmusic mnie do powiedzenia komuś o rzeczach, które dzieja mi się w głowie, zanim znowu coś sobie zrobię. I nie, nie piszę tego, aby za wszelką cenę udowodnić, jak to mam ciezko w życiu, chodzi mi tylko o to, że czasami po prostu się nie da, tak na pstryk, wziąć się w garść.
Jeszcze raz chciałabym podziękować z odpowiedź. Dała mi poczucie, że ktoś wysłuchał tego, co miałam do powiedzenia, nie przeszedł obojętnie.

Odnośnik do komentarza

Zastanawiam się, może to tylko moja późnowieczorna wyobraźnia, ale czy nie masz przypadkiem w rodzinie dorosłej osoby, z którą jesteś szczególnie blisko, macie dobry kontakt, możesz się jej zwierzyć, a ona też wiele ci opowiada o życiu, historii rodziny i odsłania kulisy różnych spraw, dzięki czemu zaczynasz wreszcie rozumieć pozornie przypadkowe zachowania i słowa członków rodziny? Jeżeli tak, to zwróć uwagę, o jakich tematach najczęściej rozmawiacie, jak często i ile czasu w ramach całej takiej rozmowy są to tematy dotyczące trosk i zmartwień?

Nie wątpię, że jesteś osobą nadwrażliwą, ale przyszło mi do głowy, że może w takiej bliskiej relacji z osobą o pewnym autorytecie twoja wrażliwość jest jeszcze dodatkowo rozwijana i stymulowana w stronę troski o innych, zrozumienia ich ciężkiego życia, skupienia się na możliwościach pomocy, a jeżeli takich możliwości brak - przynajmniej na współczuciu. Natomiast nie ma w tym dostatecznie dużo uwagi dla tych spraw, które w wieku 18 lat powinny być priorytetem, tj. uczenie się postrzegania w życiu pozytywów, eksponowania ich i dzielenia się nimi. Krótko mówiąc, czy widzisz w tych rozmowach równowagę między uwagą poświęconą tobie a pozostałym członkom rodziny, oraz między jasnymi a tymi bardziej gorzkimi stronami życia? Czy strony jasne otrzymują w tych rozmowach przynajmniej taką samą ważność, jak te gorzkie? Czy czujesz się wysłuchana?

Jeżeli w tym co napisałem jest trochę racji, to przy najbliższych takich rozmowach, po omówieniu wszystkich aktualnych trosk spróbujcie pokierować rozmowę w stronę zdarzeń pozytywnych, optymistycznych, mających jakaś dobrą perspektywę i tych dotyczących ciebie. Na pewno takie też są. Jeżeli ty będziesz się starać zmienić temat, ale zobaczysz, że ta osoba nie, to może znaczyć, że ona w tej waszej rozmowie głównie zwierza się ze swoich trosk przy okazji porządkując swoje myśli. Każdemu jest to potrzebne. Tylko że partnerem do takich zwierzeń na pewno nie powinna być osiemnastolatka, bo to przestaje być fair.

Wiem, dużo w tym gdybania. Ale może przypadkiem trafiłem?
PS: To tylko taki mały suplement do tego, co napisała kikunia55, z której wypowiedzią się zgadzam.

Odnośnik do komentarza

Kask byłam jednak młodsza od Ciebie to moja chorowita mama często bywała w szpitalach i niejednokrotnie spotykała się tam z bezdusznością.Ja wieczorami płakałam do poduszki z bezsilności i dawałam sobie słowo honoru, że jak dorosnę to zostanę pielęgniarką i będę taka czuła oo opiekuńcza i pokażę wszystkim jak ten zawód powinno się wykonywać.
Oczywiście inaczej mi się losy potoczyły.Nioiemniej chciała bym podkreslic, że rozumiem Twój smutek, bo i ja taki odczuwałam.Ale też intensywnie rozmyślałam jak na moim małym wycinku życiowym ja sama coś mogłabym zmienić.

Wrażliwość jest cenna.Jednak bez obrócenia w czyn to współodczuwania świata jest po prostu bezużyteczne.Ludzie wybierają zawody lekarzy, pedagogów, psychologów, pielęgniarzy, wychowawczyń przedszkolnych,nauczycieli ...dlatego że na coś się nie zgadzają i swoim codziennym życiem chcą udowodnić że komuś można nieść ulgę,kogoś nauczyć czegoś wartościowego i on będzie umiał innym pomóc.

Twój wiek wskazuje na to że nie do końca powinnaś się godzić z zastanym światem.Ale też Twój wiek to lata gdy czując się silną i młodą myśli się co można w zastanym porządku świata zmienić lub chociaż jak nieść ulgę tym co cierpią.I powinna temu towarzyszyć niejaka pewność,że ja i moi rówieśnicy czemuś na tym świecie zaradzimy.

Natomiast Twoje cierpienie dotyczy Twojej rodziny i chyba nie masz rówieśniczek, którym mogłabyś o tych przypadkach życiowych Twojej rodziny opowiadać.Dla równowagi Twoja koleżanka opowiedziałaby Ci trudności z jej podwórka a może byś jednak zobaczyła ,że ona też przeżywa swoje sprawy ale to nie odbiera jej radości dorastania.

Jak w życiu będziesz sobie radziła jak jakieś poważne trudności czy zdrowotne czy życiowe spotkają dokładanie Ciebie,Twojego męża czy Twoje dziecko? Wtedy trzeba być silną,wiedzieć gdzie się zwrócić o pomoc a jeszcze nie obarczać swoimi zwierzeniami np swoich rodziców bo oni już w nie będą w stanie pomóc a na pewno będą się zamartwiac i to będzie ich dobijało i zdrowotnie i psychicznie.

Summa summarum.Martwic się należy tyle aby to nas mobilizowało do działania, do pomocy realnej czy fizycznej czy duchowej wobec poszkodowanych czy cierpiących.Ale też trzeba uczestniczyć z pełnym zaangażowaniem w życiu codziennym aby tam ładować akumulatory do tych poważniejszych zadań, ktore na siebie nakładamy aby nieść ulgę rodzinie.Inaczej tony chusteczek zużytych przy przeplakiwaniu świata zastanego nie mają sensu.

Odnośnik do komentarza
Gość Aveatquevale

~Catullus
Hmm, szczerze powiedziawszy, to nie mam takiej osoby w rodzinie, a wręcz przeciwnie, czasem muszę wyciągać na siłę różne rzeczy dziejące się w rodzinie, bo nikt się nie kwapi, aby mi o nich powiedzieć. Może dlatego, że uważają mnie jeszcze za dziecko? Kto wie. Takie rzeczy wychodzą zawsze przy bardziej szczerych rozmowach, kiedy tata wypije więcej i jest w stanie powiedzieć, co mu leży. Na co dzień wiadomo, rodzice narzekają na różne błahe rzeczy, typu praca, ale również pytają, co u mnie. Tylko jak ja mogę im dorzucać jeszcze swoje zmartwienia. Więc przeważnie omijam te sprawy. Ostatnio próbuję trochę się otworzyć na ciągle prośby mamy, która "nie wie, co dzieje się z jej córka". Czasami się udaje, czasami nie, ale się staram.
~kikunia55
Och, ileż razy w ostatnich czasach zdarzało mi się marzyć o tym, aby zostać lekarzem i pomagać wszystkim, a w szczególności rodzinie. Niestety biologia i chemia to nie moja bajka. Jeżeli chodzi o wczorajszy dzień, spędziłam go na wsi z rodzicami, było spokojnie i chyba wszystkie złe emocje wyczerpały się wcześniej, więc jestem bardzo zadowolona. Widząc ich śpiewających sto lat z uśmiechami na twarzach doszłam do wniosku, że mogę być ich podporą. Każdy osiągnięty mój sukces, również sprawia im ogromną radość i będę do tego dążyć, aby móc im pomóc tak, jak potrafię.
Dlatego też dziękuję wam za poświęcony mi czas i życzę nam wszystkim jak najwięcej szczęśliwych chwil, jak i sił na przetrwanie tych gorszych.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...