Skocz do zawartości
Forum

Fobia społeczna a związek.


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

zwracam się do was z Panie i Panowie z pewnym pytaniem. Zacznę od początku, otóż właśnie zakończyłem ponad 4 letni związek (mój pierwszy) z dziewczyną w której byłem naprawdę zakochany. Poznałem ją w liceum, ale nasz związek rozpoczął się dopiero rok po jego ukończeniu. Powodem jej zerwania ze mną był fakt, że nigdy nie potrafiłem zaangażować się na tyle ile ona chciała. Przyznaję, nie byłem dobrym chłopakiem, chociaż starałem się aby była ze mną szczęśliwa zapewniając ją o moim uczuciu, kupując mniejsze lub większe prezenty i wspierając ją w trudnych chwilach, jednak nie było to wystarczające, ze względu na mój paskudny charakter.

Jestem z natury osobą bardzo wycofaną i raczej wolę posiedzieć w domu lub w wąskim gronie kumpli grając w fifę, niż wybrać się do jakiegokolwiek klubu. Mam też problemy z angażowaniem się, bo chociaż zdecydowałem, że w tym roku oświadczę się mojej wybrance, było już za późno. W celu zachowania jakiejkolwiek ciągłości tej żałosnej historii opiszę charakter mojej byłej dziewczyny w kilku krótkich zdaniach.

Na początku naszego związku była zarówno bardzo oddana jak i niezwykle zaborcza wobec mnie. Z jednej strony wręczała mi cudowne, spersonalizowane podarki, a z drugiej gdy zobaczyła, że witam się z jakąś koleżanką ze studiów mówiła mi, że następnym razem jaj przywali. Potrafiła przyjechać do mnie kiedy byłem chory i zatroszczyć się o mnie a z drugiej strony groziła, że coś sobie zrobi gdy nie zostanę na kolejną noc. Potem zaczęła brać jakieś leki i stała się spokojniejsza, wręcz normalna. W tym momencie myślicie sobie co to za czubek pisze ten wątek, ja już dawno bym ją rzucił. Okazuje się jednak, że to nie było takie łatwe, przynajmniej dla mnie, ponieważ zawsze kiedy próbowałem to zrobić przypominałem sobie te najlepsze chwile, jej śmiech, żarty itp. Poza tym, zawsze bałem się, że nigdy nie znajdę nikogo innego kto mógłby się we mnie zakochać i panicznie bałem się z nią rozstać.

Koniec końców ona rzuciła mnie po ponad 4 latach, ponieważ zwlekałem z oświadczynami (na które bardzo silnie naciskała ona a także jej rodzina) i związała się z gościem którego poznała 2 miesiące temu w pracy. Teraz mam 24 lata i czuje się jak stare ścierwo, mam beznadziejną pracę, beznadziejny charakter i nie widzę żadnych perspektyw na lepsze jutro. Poza tym mam nieco schorowaną mamę, którą niedługo będę musiał się opiekować, ponieważ ojciec zmarł jak byłem mały a nie mam rodzeństwa. Wiem, że brzmi to jak gorzkie żale ale tak naprawdę zazwyczaj jestem całkiem dowcipny. Co poradzilibyście w takiej sytuacji? Jak ruszyć do przodu z życiem?

Odnośnik do komentarza

Nic , tylko czas może ukoić Twoje skolatane nerwy i serce. Skoro się nie oświadczałes mimo nacisków, to znaczy, ze coś Ci nie pasowało. Czyli sumarycznie to dobrze, ze ona zakończyła ten związek. Ona pójdzie swoją drogą a Ty zobaczysz jak Tobie uloży się życie. Czas wyciszy Cię z życie przyniesie Ci to co ma przynieśc, miej tylko z czasem oczy szeroko otwarte aby nie przegapic swoich następnych szans na związek.

Faceci zawsze są w lepszej sytuacji. Kobietom ze względu na wiek rozrodczy czas biegnie szybciej. Ty możesz np.mieć i 35 lat, jak obejrzysz się za 22 letnią przyszla mamą swoich dzieci.Twojej byłej dziewczynie i innym młodym kobietom w tym względzie naprawdę trzeba trochę bardziej się spieszyć jak chcą miec szansę na ciążę i zdrowe dzieciątko.

Odnośnik do komentarza

Jest już ponad tydzień po rozstaniu a ja zaczynam odczuwać ulgę. To nie tak, że nie czuję bólu, ponieważ nadal nasze wspólne wspomnienia powracają, ale tak jak napisała kikunia55 skoro się nie oświadczyłem, musiałem podświadomie czuć, że to nie jest ta jedyna. Teraz, po rozstaniu zaczynam nawet myśleć o zadbaniu o siebie (ostatnio trochę się zapuściłem, ważę ponad 90 kg przy wzroście 186 i to nie są mięśnie :P) i zmianie mojej beznadziejnej pracy. Muszę jedynie zebrać się w sobie, może nawet udać się do specjalisty, żeby spróbować przełamać lęk przed zwyczajnym flirtem, ponieważ z natury jestem nieśmiały. Potrafię swobodnie rozmawiać z dziewczynami, ale na zasadzie relacji koleżanka-kolega. Ze względu na ówczesny związek nigdy nie próbowałem przekroczyć tej granicy, ale teraz, chcąc znaleźć kogoś kto mógłby mnie zrozumieć i ewentualnie pokochać, muszę postarać się to zrobić. Odnosząc się do wypowiedzi kikuni55, rzeczywiście faceci są w lepszej sytuacji biorąc pod uwagę wiek rozrodczy ale nawet mając 24 lata nie miałbym nic przeciwko zostaniu ojcem, zważywszy oczywiście na osobę z którą miałbym potomstwo :P

Odnośnik do komentarza
Gość agonista

Witaj postLife.
Twój post tytuujesz "fobia społeczna a związek".Rozumiem,że sam się zdiagnozowałeś,słusznie lub nie ale masz utrudnione kontakty społeczne w tym z kobietami/tak to rozumiem/.
To nie jest fobia społeczna.Jeżeli pokusić się o jakąś ocenę Twojej postawy psychologicznej to raczej na niewielkie zaburzenie osobowości.
Jeżeli utrudnione kontakty interpersonalne utrudniają Ci życie,nie tylko w sferze z kobietami,radzę odwiedzić psychologa klinicznego/pracującego z chorymi/.Jeżeli to tylko nieśmiałość wobec kobiet-to również.Być może dowiesz się czegoś o sobie czego nie wiesz i kilka sesji nie zaszkodzi.
Jeżeli mam rację co do źródła Twoich problemów,to radzę ich nie lekceważyć bo będą się pogłębiać i będzie Ci coraz trudniej w życiu.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...