Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Stany depresyjne


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Zwracam się tutaj z dość poważnym dla mnie problemem, który trwa już całkiem długi okres czasu. Zacznę od tego, iż mam 15 lat, a mój problem trwa już od prawie dwóch lat. Na początku chcę wspomnieć, że jako dziecko miałam problemy na tle nerwowym, a także cierpiałam na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, które zresztą towarzyszą mi po dzień dzisiejszy, tyle że z o wiele mniejszym nasileniem. Teraz przejdę do rzeczy. Jesienią 2015 roku zaczęły pojawiać się u mnie stany smutku (związane to było z odrzuceniem przez chłopaka, który był moją pierwszą miłością, więc było to dla mnie bardzo bolesne). To bardzo zaniżyło moją samoocenę, ale nie przywiązywałam do tego większej wagi, ponieważ wiele moich koleżanek też ma niską samoocenę. Zaczęłam dość często płakać do smutnych piosenek, przeglądać na internecie smutne obrazki itp. Wszystko wyglądało "normalnie", jak typowe reakcje po odrzuceniu, ale nie na tym był koniec. Zaczęło się robić coraz gorzej. Powoli przestawało już chodzić nawet o odrzucenie. Zaczęłam przez to inaczej, bardziej pesymistycznie patrzeć na świat, dostrzegać zło w ludziach i na świecie, płakać prawie co wieczór, a z moją samooceną było gorzej i gorzej. Pewne wydarzenia sprawiły, że zaczęłam czuć do siebie obrzydzenie, wstręt, nienawiść. Zaczęłam gardzić samą sobą, trwałam w przekonaniu, że zasługuję na karę, więc zaczęłam się okaleczać, a także rozdrapywać rany z przeszłości i bolesne wspomnienia.Czułam, że jestem beznadziejna i bezwartościowa. Że lepiej byłoby, gdybym nigdy się nie urodziła lub zniknęła, a nikt by nawet nie zauważył i bez problemu zastąpił mnie kimś innym. Czułam, że do niczego się nie nadaję i jestem niepotrzebna. Silnie zaczęłam odczuwać brak chęci do życia. Doszło nawet do tego, że każde najmniejsze niepowodzenie było już dla mnie powodem, aby się pociąć. Uzależniłam się od tego. Nie mogłam oderwać od tego swoich myśli. Teraz już w miarę potrafię zapanować nad okaleczaniem się, ale kiedy natrafię na problem i przyjdzie mi do głowy ta myśl, to już nie mogę się od niej uwolnić. Od samego początku moich problemów nieustannie czuję wewnętrzną pustkę. Uczucie smutku, przygnębienia, które nigdy mnie nie opuszczają. Kiedy jestem z przyjaciółmi śmieję się, zachowuję normalnie, jednak wiem, że ta pustka ciągle jest. Bardzo często z dobrego humoru podczas wieczoru spędzanego radośnie ze znajomymi nagle przygasam i wpadam w tzw. "doła". Wtedy najchętniej wróciłabym do domu, położyła do łóżka, płakała przy smutnej muzyce i narzekała na siebie oraz moje żałosne życie. Kiedy popatrzę na wszystko z perspektywy czasu jest jeszcze gorzej niż rok temu. Zaczęłam mieć trudności z podejmowaniem decyzji, nawet takich bardzo prostych, jak np. co mam ochotę dzisiaj zjeść; "x" czy "x". Wolę, żeby ktoś wybrał za mnie lub pomógł mi wybrać. Mój przygnębiony humor nie odstępuje mnie na krok, jednak czasami uderza mnie z większym nasileniem. Wtedy nie mam ochoty na nikogo patrzeć. Zdarzyło się tak kilka dni temu, kiedy zasłoniłam okna podczas słonecznego dnia i położyłam się do łóżka płacząc. Smutek w większym nasileniu trwa 1-2 dni, a później znowu wraca moje "naturalne" przygnębienie. Czasem bywa tak, że poczuję się lepiej. Że może jednak uda mi się przez to przejść, że dam radę, ale trwa to tylko kilka minut, a później znów to samo. Zdarza się nawet, że jestem smutna, zaraz radosna, a później wystarczy błaha rzecz i znowu wraca smutek. Od pewnego czasu mam też myśli samobójcze. Nie mogłabym tego dokonać, jednak lubię o tym myśleć. Czuję, że gdybym tylko miała więcej odwagi, to zapewne bym się do tego posunęła. Ciągle mam w głowie myśl, że lepiej byłoby beze mnie. Lubię słuchać piosenek gdzie jest mowa o samobójstwie, śmierci, zastanawiać się jak to jest. W pewnym sensie przynosi mi to nawet dziwną radość. Jestem też bardzo rozdrażniona. Wszystko mnie denerwuje, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi i jestem kłótliwa. Mam też słabszy kontakt z rodzicami. Bywam nawet agresywna, często rzucam przedmiotami. Towarzyszy mi także uczucie zmęczenia. Cały czas, podobnie jak z moim smutkiem. Nigdy nie czuję się wypoczęta. Mam wrażenie, że mogłabym spać dzień i noc, a nadal byłabym wyczerpana i śpiąca. Bywają również dni, kiedy czuję się dobrze, ale to dość rzadkie zjawisko i trwa tylko jeden dzień, bo prędzej czy później i tak stanie się coś, co wprowadzi mnie w smutek. Chcę także dodać, że mam do moich rodziców wrogie nastawienie. Nie czuję, że są moimi rodzicami, tylko kimś, kto ma za zadanie mnie zdołować i przysporzyć problemów. Czas spędzany z nimi odbieram jako karę. Mam do nich bardzo wrogie nastawienie. Nie widzę swojej przyszłości w kolorowych barwach. Wszystko widzę czarno, jakbym przegrała swoje całe życie w ciągu tych nieszczęsnych 15 lat. W zeszłym roku miałam też zachowania hipochondryka, uczucia guli w gardle. Wiem, że na podstawie takiego opisu ciężko wywnioskować o co może chodzić, ale byłabym naprawdę wdzięczna, gdyby ktoś mógł mi przypuszczalnie odpowiedzieć co to może być. Czy można tutaj mówić o czymś pod depresję? Czy powinnam powiedzieć mamie i zgłosić się do psychologa? Jest to dla mnie naprawdę męczące, chociaż właściwie już się przyzwyczaiłam. Mimo to jednak chciałabym móc cieszyć się życiem. Z góry dziękuję za odpowiedź.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...