Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Problemy 20-letniego studenta


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.
Od dłuższego czasu miewam problemy z samopoczuciem oraz motywacją. Migam się od obowiązków, zostawiam wszystko na ostatnią chwilę i nie robię nigdy więcej niż muszę. Brzmi całkiem normalnie ale problem tkwi w tym że nigdy taki nie byłem. Wszystko zaczęło się zmieniać gdy będąc w klasie maturalnej poznałem na kursie pewną dziewczynę z którą bardzo dobrze się dogadywałem, zaczęliśmy się spotykać, wychodzić na piwo i ogólnie miło spędzaliśmy czas. Ja zaś w tym samym czasie będąc z inną dziewczyną w związku zacząłem czuć znużenie za każdym razem gdy się z nią widziałem ponieważ prawie zawsze nasze spotkania wyglądały tak samo. Sprawę dla mnie pogarszał fakt iż mimo rocznego związku nadal nie chciała go ze mną skonsumować. O wszystkich moich problemach opowiadałem znajomej z liceum w której się kiedyś podkochiwałem bez wzajemności. Doradzała mi a w wolnym czasie piliśmy razem i mieliśmy swoje epizody mimo tego iż wiedziała że mam dziewczynę. Po pewnym czasie starała się o mnie bo wiedziała że w tamtym związku nie czuję się szczęśliwy a ja nie mogłem się zdecydować między nimi. Zerwałem więc ze swoją dziewczyną aby w pełni oddać się koleżance z kursu i wszystko szło świetnie do momentu gdy dowiedziałem się że na studia wyjeżdża do Danii. Zaprzestałem więc prób zbliżenia się do niej i całymi dniami byłem niezadowolony i zacząłem tęsknić za swoją byłą a ona już nie byłą mną zainteresowana. Całymi dniami byłem nieobecny a każdy dzień rozpoczynałem od porcji antydepresantów i tabletek przeciwbólowych. Koleżanka z liceum przez cały ten czas była przy mnie i mnie pocieszała ja jednak nie zwracałem na nią uwagi. Skończyło się na tym że w kwietniu na święta wielkanocne oglądając swój ulubiony serial postanowiłem że to zakończę. Zadzwoniłem ostatni raz do koleżanki z liceum, martwiła się o mnie mówiąc żebym nie zrobił nic głupiego. Popijając whiskey wziąłem 60 tabletek przeciwbólowych co doprowadziło do mojego szybkiego upicia się mimo małych ilości alkoholu. Zostawiając puste opakowania na biurku położyłem się spać wiedząc że już nie wstanę. Rodzice jak mnie powiadomili mieli bezpośrednio jechać do rodziny ale zapomnieli czegoś i wpadli na chwilę do domu. Nie zauważyli co się stało i nie zainteresowaliby się gdybym nie zwymiotował. Zadzwonili na pogotowie a ja przeleżałem tydzień w szpitalu. Podczas mojego pobytu tylko znajoma z liceum mnie odwiedziła mimo iż pozostałe dwie wiedziały co się stało. Przed wyjściem ze szpitala odbyłem krótką wizytę z psychologiem podczas której musiałem kłamać byle tylko wyjść ze szpitala.
Dostałem jednak skierowanie z którego nigdy nie skorzystałem a żałuję tego do dzisiaj. Stwierdziłem jednak że odpocznę od tego wszystkiego podczas wyjazdu do Anglii. Spędziłem tam całe wakacje, pogodziłem się ze stratą ukochanej oraz nawiązałem bliższy kontakt poprzez rozmowę ze starą znajomą. Cały czas rozmawialiśmy i omawialiśmy plany na wspólne dni gdy wrócę do Polski na studia, słuchałem o tym jak bardzo jej na mnie zależy i mnie potrzebuje. Wspomniała jeszcze kiedyś o jakiejś pierdółce z jej ulubionego serialu. Postanowiłem ją kupić w prezencie a gdy w końcu doszło do spotkania w gruncie rzeczy skończyło się na tym że zabrała prezent i tyle ją widziałem. Przestała się odzywać a ja wątpiłem że trudziłaby się 3 miesiące o jakiś przedmiot jednak próby kontaktu spełzły na niczym. Załamany sobą i zastanawiając się co jest ze mną nie tak zacząłem studnia na których poznałem jeszcze inną koleżankę jedna ona również po dwóch miesiącach zalotów z dnia na dzień zmieniła zdanie. Postanowiłem więc że przestanę robić z siebie idiotę i dam sobie spokój z bliższymi kontaktami. Od podstawówki jednak spędzam czas głównie w gronach dziewczyn, nigdy nie miałem kolegów, zawsze wydawali mi się prymitywni i prości mimo tego iż sam jestem facetem. Wolny czas spędzałem głównie czytając i grając na konsoli. Rozmawiając z ludźmi często miałem wrażenie że wszyscy są tacy sami. Nie lubiłem ich ale wiedziałem że jeśli będę dla nich miły to odpłacą mi się notatkami czy innymi przysługami. Swoimi poglądami odbiegałem od reszty a także umiejętnościami, niestety w negatywnym znaczeniu. Miałem problemy i siedziałem w nich zupełnie sam. Pierwszy semestr skończył się jednym warunkiem i wrzawą w domu bo jak tak można. Moi rodzice nigdy nie byli specjalnie pomocni. Toleruję ich bo wiem że sam nie jestem w stanie się utrzymać ale nie jest to nic więcej. Jestem jedynakiem więc po próbie samobójczej interesowali się przez tydzień a potem zaczęli mi wypominać że jak mogłem im coś takiego zrobić i generalnie zaczęli zwalać winę na mnie. Matka przychodziła i ryczała mi w pokoju a ta tylko czekałem aż wyjdzie i będę mógł wrócić do swoich zajęć. Tym razem oczywiście jak odkąd pamiętam wina padła na mój nałóg grania a nie na książki mimo że obu poświęcałem tyle samo czasu. Przez cały luty trwała wrzawa która nic nie wnosiła ale oni tego nie widzieli, myśleli że pomagają i że robią dobrze. W tym momencie zacząłem nimi gardzić, słyszałem jak porankami mnie obgadują, wyzywają od judaszy a potem się uśmiechają. Fakt był taki że jeśli o coś poprosiłem to zazwyczaj dostawałem ale nigdy tego nie robiłem. Nie chciałem dać im satysfakcji i zawsze pytany czy coś chcę odmawiałem. Od lutego aż do września miewałem wahania nastroju. Jednego dnia wymordowałbym wszystkich, planowałem nawet jak to zrobić żeby liczba ofiar była największa a potem przychodził kolejny i kolejne zmiany w samopoczuciu, nigdy na lepsze. Dodatkowo pogorszyłem się jeszcze bardziej w nauce, coraz częściej nie chodziłem na zajęcia i całe dnie leżałem w łóżku bo po prostu nie miałem po co wstawać. Jakimś cudem zdałem semestr. Na kolejnym roku studiów zauważyłem że mam skłonności do impulsywnego wydawania pieniędzy, szczególnie w niedziele. Wyglądało to tak że siedziałem załamany świadomością że jutro jest poniedziałek i trzeba iść na uczelnie więc kupowałem jakieś pierdoły w internecie za pieniądze zarobione za granicą, i tak co tydzień, za każdym razem gdy mi było gorzej kupowałem coś co sprawiało że czułem się lepiej. Trzeci semestr zdałem dzięki łasce jednego z profesorów a zaczynając czwarty wiedziałem że będzie moim ostatnim. Wtedy zrozumiałem że podkochuję się w jednej z koleżanek. Była wolna a ja stwierdziłem że chyba już najwyższy czas kogoś sobie znaleźć. Spotykaliśmy się jedynie na uczelni, nigdy nie miałem odwagi jej zaprosić ale często odprowadzałem ją do domu. Postanowiłem więc pewnego dnia kupić jej róże zupełnie bez okazji. Z racji że spóźniłem się na zajęcia zostawiłem je do przechowania w szatni aby dać je po wykładzie. Pamiętam że był to najszczęśliwszy poranek mojego dnia. Gdy już stałem w kolejce do szatni by odebrać róże zauważyłem że przyszedł po nią ktoś inny, kolega, chłopak, przyjaciel nie obchodziło mnie to ani trochę wyszedłem zostawiając różę a w drodze powrotnej kupiłem whiskey tym razem bez tabletek. Upiłem się zastanawiając się po co się tak męczę z tym wszystkim i oto jestem sam, zrezygnowany i zmęczony tym krótkim życiem. Mało co daje mi w nim przyjemność a sensu nie widzę wcale. Nie mam do kogo się odezwać żeby porozmawiać o swoich problemach, a pytany o nie odpowiadam że przecież wszystko jest dobrze. Sam nie wiem czego tak naprawdę chcę, nie umiem uczyć się na błędach, traktuje przyjęte normy w najlepszym wypadku jako ciekawostkę co często sprawia że wpakuję się w kłopoty. Miewam napady agresji a jedyne co mnie hamuje to fakt że nie ma zbrodni idealnej a w wiezieniu na pewno nie dałbym sobie rady. Dlatego gdy nie mogę czegoś zrobić sam podpuszczam innych aby to zrobili dla moich korzyści.
Poszedłbym do psychologa ale wiem że nie będę w stanie mu opowiedzieć o swoich problemach bo gdy przychodzi co do czego słowa stają mi w gardle. Potrafię złościć się na innych o byle pierdoły a sam uznaję się za lepszego od innych i za najgorszego w tym samym czasie. Uważam się za przystojnego i za najbrzydszą osobę jaką znam. Jednego dnia jestem miły, innego nie wykrztuszę słowa a w jeszcze innych okolicznościach zacznę rzucać obelgami z byle powodu. Często idealizuję osoby co prowadzi do rozczarowań z mojej strony.
Nie wiem już jak być sobą i jak radzić sobie z problemami które trapią mnie nad życie bo wiem że są to błahostki którymi nie chcę trapić innych.

Odnośnik do komentarza

Nadal łykasz antydepresanty?
Ja jestem przeciwniczką łykania prochów.
Kiedyś łykałam ich mnóstwo, bo miałam silne bóle. I było ich coraz więcej, aż zaczęły mi wysiadać nerki, wątroba...Na jedno pomagają, a na inne szkodzą.
Odstawiłam je i choć okres przejściowy był fatalny, nauczyłam się żyć bez nich.
Tobie też to radzę.

Patrząc tak z boku, masz normalne życie , normalne problemy młodego człowieka. Na dodatek, masz dużo lepsze warunki, niż większość młodych.
Ale sobie nie radzisz z psychiką, co jest dość częste, gdy życie było łatwe i młody człowiek nie był przygotowany na normalne trudy życia.
Do tego prochy, też rozchwiały twoją psychikę.

Jeśli chcesz normalnie żyć, to musisz popracować nad sobą. Musisz stać się silniejszy psychicznie i fizyczne.
Musisz wyrwać się z tego marazmu, w jakim tkwisz.
Nie żyj ciągle przeszłością, ona już minęła. Teraz myśl o przyszłości, by nie zmarnować sobie życia.
Zacznij od poprawy kondycji. Ciężka praca, albo sport - zmęcz się, wysiłek pobudzi produkcję endorfin, co sprzyja poczuciu szczęścia.
Zajmiesz też tym swoje myśli, co ułatwi ci pogodzenie się z kłopotami z przeszłości.
Ułatwi ci też naukę.
Żyj teraźniejszością. Zauważ, co miłego cię spotyka, ciesz się swoimi osiągnięciami, doceń drobne sprawy, bo one decydują o twoim samopoczuciu.
Zmień siebie, a zmieni się całe twoje życie.
Nikt za ciebie tego nie zrobi, tylko ty możesz zmienić swoje życie na takie, które da ci satysfakcję.

Odnośnik do komentarza

Morgo, rozumiem, że opisane przez Ciebie sytuacje są dla Ciebie wielkim problemem. Unna jednak słusznie zwróciła uwagę, że są to dość "normalne" problemy młodego człowieka. Jesteś jednak mało odporny psychicznie, dlatego często zamiast zmierzyć się z problemami, uciekasz przed nimi, czy to w alkohol, czy to w tabletki uspokajające. Błędnie też zakładasz, że dziewczyna u boku rozwiązałaby wszystkie Twoje problemy. Fajnie, że obracasz się w żeńskim towarzystwie, że masz łatwość nawiązywania kontaktów, ale nie daj się zwieść, że dziewczyna oznacza od razu zniwelowanie wszystkich trosk. Kobiety potrafią być też powodem niejednej troski mężczyzny ;) Nie rezygnuj ze studiów. Jeśli masz kłopoty w nauce, poproś o wytłumaczenie albo idź na konsultacje do prowadzących. Nikt jednak nie nauczy się za Ciebie. Ponadto pomyśl o większej aktywności. Książki są OK, ale odrobina sportu - chociażby dla zdrowia - nie zaszkodzi. Poza tym aktywność fizyczna sprzyja produkcji endorfin - naturalnych hormonów szczęścia. Życzę powodzenia i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...