Skocz do zawartości
Forum

Na nic nie mam ochoty, tnę się


Rekomendowane odpowiedzi

A więc tak od dłuższego czasu nie mam ochoty na nic. Na naukę poświęcałam dużo czasu i wszystko wchodziło mi do głowy dość dobrze a teraz nie potrafie się skupić na tym co robię. Na lekcjach gdy pani coś mówi zapamiętam na jeden tydzień a potem nic nie pamiętam a czytam notatki z dnia na dzień. Zapominam co miałam zrobić pomału bym musiała wszystko zapisywać. Od kilku miesięcy się tnę. Śpię 9,5 godziny a budzę się jakbym nic nie spała i budzę się co chwilę. Mam tak że jestem szczęśliwa i pogodna a za chwile smutna i przygnębiona. Byłam u pedagoga i pomógł na chwile... nie tnełam się i byłam ciągle szczęśliwa ale to powróciło ale jeszcze gorzej. Bo wcześniej potrafiłam siebie opanować gdy ktoś mnie bardzo rozzłościł a teraz wpadam w furię nie panuje nad sobą. Mam myśli samobójcze. Rozmawiałam o tym z rodzicami też pomogli ale również na chwilę. Każda zła ocena mnie coraz bardziej przygnębia chcę się uczyć ale niczego nie potrafie zapamiętać na długo
Wszystkiego próbowałam fiszek zakreślaczy i nic pustka. W szkole ukrywam mój smutek w łazience zawsze płaczę a w domu robię z trudem zadanie domowe i idę się położyć. Mam problemy z najprostrzymi obliczeniami matematycznymi. Z porządkami domowymi mam największy problem robię je ze złości bo rodzice mówią że sie do nich nie nadaje że robię je źle. Mają racje ale wcześniej przykładałam sie do nich a teraz to nie ma sensu dla mnie. Myśle że każdy w szkole myśli o mnie źle nawet jak ktoś mi powie że tak nie jest ja na przekór myślę że on jest negatywnie do mnie nastawiony. Jestem nieśmiała nie mam zbytnio dużo przyjaciół. Do pedagoga namówiły mnie koleżanki bo widziały że coś nie jest ze mną dobrze. Mam problemy z podejmowaniem decyzji. Myślę nad pójściem do psychologa ale niewiem czy to ma sens. Proszę o jak najszybszą odpowiedź z góry dziękuję

Odnośnik do komentarza

"Myśle że każdy w szkole myśli o mnie źle" - a ja myślę, że w zdecydowanej większości ludzie mają nas w nosie- czyli ani myślą o nas dobrze ani żle, po prostu myślą o sobie.

"Zapominam co miałam zrobić pomału bym musiała wszystko zapisywać. "- to czemu nie zapisujesz- jak kiedyś byłaś bardziej skupiona to i lepiej pamiętałaś, jak teraz bywasz bardziej rozkojarzona , skupiona nie na nauce, tylko na sobie,to i pewne rzeczy Ci umykają.

"nie tnełam się i byłam ciągle szczęśliwa ale to powróciło ale jeszcze gorzej. Bo wcześniej potrafiłam siebie opanować gdy ktoś mnie bardzo rozzłościł a teraz wpadam w furię nie panuje nad sobą"
A wyobraż sobie, że mama czy tata idą do pracy i tam klient, szef czy ktokolwiek inny wyprowadzi ich z równowagi. Kiedyś byli odporniejsi, bo sytuacja na rynku pracy była np. stabilniejsza a teraz są z byle czego nerwoi (tak jak Ty opisujesz to o sobie). Nie umieją sobie poradzić z myślami o tym ktosiu i o tej całej sytuacji i chyba powinni skoczyć do toalety i pociąć się. Jako ze są starsi i mają więcej siły i może wytrzymałości na ból, to powinni się pociąc lepiej, silniej, mocniej i powinni np zahaczyć o żyły i padliby utopieni w swojej krwi i już nie przyszliby z pracy do swego dziecka. Ładne rozwiązanie?

Mam nadzieję, że trochę Cię to poraziło.
Ciężko mi opisac co dzieje we mnie jak czytam,że młodzież się tnie. Kiedyś mama urodzila male śliczne dzieciatko( wczesnij musiała w ciązy bardzo na siebie uważać, aby dzidzia te 9 miesięcy w brzuszku się ładnie rozwijała- znosić różne ograniczenia dla dobra dziecka). Chuchała i dmuchala na to swoje dziecko, martwila sie kazdym glupim kaszelkiem czy katarkiem. Jak jakaś krosteczka, to skąd sie wzięla, jak zlikwidować? Latała po lekarzach jak wydawało jej sie,że może żle widzi ( może okularki?), biegała z nim na jakąś gimnastykę korekcyjną, bo coś kregoslup może prawidlowo tego dziecka nie nosił. Martwila się czy szczęsliwe, czy już umie czytać pisać. Nie dospała, niedojadla żeby tylko dziecko bylo spokojne, żeby się harmonijnie rozwijalo.
A teraz to dziecko przeżywa burzliwie w sobie wiek dorastania i się tnie. To tak jakbyś wniwecz puszczała te wszystkie lata opieki nad Toba Twoich rodziców. Tobie się swiat nie podoba, nie radzisz sobie, to aby z wysokich obrotów nerwowości trochę ciśnienia spuścić to: ja sie tnę.

Przepraszam, ale to budzi moj organiczny sprzeciw. Tak silny sprzeciw, że zamiast pomyśleć czy i jak Ci można pomóc, to gdybyś była moim dzieckiem i byla blisko mnie to bym chyba Ci fizycznie wprala i to ostro.

Szkoła to Twój pierwszy i najważniejszy obowiązek. Ale jak Ci coś w szkole nie idzie, to się denerwujesz i ciśniesz na sile z nerwami z tylu głowy gdzieś, a co będzie jak i tym razem nie podolam? Nic tylko"Mam myśli samobójcze".

A chodzisz na jakieś zajęcia dodatkowe, uprawiasz jakiś sport? Wykonujesz coś innego, niż tylko =o Boże czy ja dam radę?=. i =jak inni oceniają, że ja taka guła jestem?=

Jeśli nie masz odskoczni w postaci innych interesujących Cię zajęć, dających Ci satysfakcję i odpoczynek Twojej zmartwionej głowie, że nie idzie w szkole jakbyś chciala- to kazda trudnośc w szkole to będzie w Twojej głowie taka porażka, że nic tylko się ciąć.

Ustawilaś się właśnie na zbieranie niby ze świata zewnętrznego faktów, które Cię dołują. Nic nie umiem, kiedyś byłam zdolna, teraz jestem tępa, wszyscy się na ,mnie gapią i są nieżyczliwie nastawieni, w domu to nawet nic uporządkować nie umiem. Beznadzieja- to się potnijmy.

Nie mam dużo koleżanek, ale jak coś od rzeczy gadalam, to wysłały mnie do psychologa szkolnego (czyli ktoś próbuje być zyczliwy).
Chce iśc do psychologa. Jak sama nie chcesz się odstresowywać czymś pozaszkolnym, aby szczęśliwie łączyć szkole i inne zainteresowania. Jak nie chcesz poprzez ruch w sporcie, w tańcu, rozładowywać codziennych napięć to idz do psychologa. Może w rozmowach z nim nauczysz się szacunku do swojego ciala i już nigdy nie wymyślisz, że można go ciąć ,nawet jak w życiu nam nie idzie.

Kiedyś jak wiara nie byla odgórnie nakazywana, tylko na lekcje religii ganialo się poza szkolą do salek katechetycznych ( bo niejednemu rodzicowi naucznie religii przyjmowane przez jego dziecko mogło zaszkodzić w karierze)- kiedyś w zamierzchłych czasach, umiano dzieciom tlumaczyć, że kośćiól to świątynia Boga, a cialo Twoje to świątynia Twojej duszy. Ponadto też umiano tłumaczyć, że jest ono taką swiętością, że nie można się na nie targać. Jest to grzech i przeciwko Bogu i przeciwko życiu.

Opisałam Ci szybko jak prosilaś, ale Ty czytaj to wolno i może parę razy. Zastanów się jak postępować aby z szacunkiem traktować to, w co los Cie wyposażyl. Zarówno ciało Twoje może nie być tak doskonale jakbyś może chciala, możg czasem tez może platać Ci figle i nie być tak lotny jakbyś tego pragnęła. Nie mniej naucz się je szanować, takie jakie jest, dbać o nie a i inni będą Cię wtedy bardziej szanowali, nie będziesz miała wrażenia, że patrzą na Ciebie nieżyczliwie. Jak Ty będziesz patrzyla na siebie z życzliwością do siebie samej to i inni dostrzegą Twoją wyjątkowośc. Ponieważ każdy człowiek jest może niedoskonaly, ale na swój sposob WYJĄTKOWY. Dostrzeż to ,że masz wszystko co jest człowiekowi do życia potrzebne i umiejętnie z tego korzystaj , znajdz radość życia również dlatego,że wogóle na tym pięknym świecie się znalazłaś.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...