Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Problem z dorosłym dzieckiem partnera


Gość ja_on_i_syn

Rekomendowane odpowiedzi

Gość ja_on_i_syn

Od kilku lat mam partnera, obydwoje jesteśmy rozwodnikami. Ja mam dorosłą córkę- mieszkającą osobno, on ma dorosłego syna, który mieszka z jego ex żoną. Problem jest własnie z nim. Jest to bardzo kłopotliwy człowiek, nie mamy spokoju przez niego, po kilka razy dziennie wpada do nas także ex żona partnera, bo ciągle coś razem kombinują względem tego syna. Partner ma 50 lat, jest bardzo schorowany- w tym chory na serce, pracuje także po 10 godzin dziennie na nocki i po nocce zamiast spać, to jeździ pół dnia, by temu synowi coś załatwić. Boję się, ze sprawy związane ze synem go wykończą. To jego jedyny syn, on strasznie go kocha. Chłopak ma 28 lat i żyje beztrosko, o ile do 18 dali radę go zmusić do nauki, o tyle gdy skończył liceum już nic nie dało się zrobić. I od tamtej pory on nie pracuje, w domu tej matce bałagani, piwo popija, gra na komputerze, kłóci się z matką, nie zrobi wokół siebie po prostu nic. Tak więc partner i żona nie mogąc sobie z tym poradzić po prostu ... jeżdża i składają jego CV do prac. On zarzeka się, ze pracowac nie pójdzie, bo to strata czasu i on życia marnował nie będzie. Oczywiście zero odezzwu ze strony firm w jego sprawie, bo jakby mieli zatrudnić kogoś, komu rodzice dokumenty zawożą. Była zona partnera także zaczyna chorować, więc jest coraz gorzej. On nie ma ubezpieczzenia, gdy coś mu dolega, to partner lub zona pokrywają koszty jego leczenia. On sobie żyje jak król i nie zamierza tego zmienić, a ja nie mogę patrzzeć na partnera, jak sie zamęcza, jak nie śpi, jak źle się czuje. W wakacje byłam sama na wyjeździe, ponieważ partner zamieszkał na 2 tygodnie u tego syna, ponieważ z kolei jego ex zona była w szpitalu, więc on siedział z tym synem, obiady mu gotował, pilnował- jak dziecka, by chałupy nie spalił, bo on o siebie absolutnie zadbać nie potrafi, zarośnie brudem i pleśnią, gdy się go na parę dni samego zostawi (ponoć już kiedyś zostawili). W domu jest tylko jeden temat- jego syna, codziennie z ex zona wiszą do siebie na telefonie i uzgadniają, co robią, gdzie pojada mu pracę załatwić, jak go wyciagnąć z domu, by się ruszał- bo jest tez bardzo otyły od słodyczy i fastfoodów. Wydaje mi sie, ze my już swojego życia nie mamy! Jak pomóc partnerowi w tym wszystkim? Czuję, ze jego już nie ma przy mnie, on cały czas jest przy ex zonie i tych problemach z synem. Wczoraj wpadł na pomysł, ze zmobilizuje syna, by zrobił prawo jazdy, ze on mu kurs opłaci, o co myślmy się pokłócili, bo sami nie jesteśmy bogaci, a on jeszcze chce inwestować w dorosłego chłopa, a ten syn nie chce iśc na żadne prawo jazdy, więc pieniądze by przepadły znowu. Co robić?

Odnośnik do komentarza

Rozumiem ciebie doskonale. Mam podobną sytuację w najbliższej rodzinie, tyle, że rodzic już dawno poszedł po rozum do głowy.
Owszem pomaga finansowo dorosłemu chłopu, ale w granicach rozsądku, po za tym ten synuś, jakby nie było pracuje, za marne grosze co prawda, ale pracę znalazł sam, na miarę swoich ambicji.
W tych okolicznościach jedyne co można zrobić, to namówić partnera (jego ex zresztą też) na terapię, która z pewnością pomoże w dostrzeżeniu błędów, jakie popełnili (niestety czasu nie cofną), ale też obnaży ich aktualne błędy i wskaże metody postępowania z takim zakalcem.
Ty sama niewiele możesz zrobić, możesz pogodzić się z sytuacją, albo odejść.
Co ja bym zrobiła na miejscu twojego partnera?
Wiadomo, on nie musi już płacić na niego alimentów, ale ponieważ to jego syn, wiadomo, że nie może zostawić ex samej z problemem i nie zostawia, dobrze to nim świadczy.
Na jego miejscu dawałabym ex połowę kwoty za czynsz i media (z wyjątkiem internetu).
I to wszystko, żadnych pieniędzy więcej. Skąd ten chłop ma kasę na słodycze, fastwood'y, telefon, internet itd?
Matka powinna odciąć go od jedzenia, kupować dla siebie i dla siebie gotować, na bieżąco, w niewielkich ilościach.
Żadnych prezentów, szukania mu pracy na siłę i dodatkowych inwestycji.
Oni popełniają błąd za błędem, utwierdzając synalka w przekonaniu, że jest świętą krową.
Wersja hardcore: eksmitowanie pasożyta z domu po uprzednim poinformowaniu i danym terminie np. miesiąc.
To nieważne, że jest zameldowany, jest dorosły i nie płaci swojej części za czynsz i media, w mieszkaniu, którego nie jest właścicielem.
W sądzie sprawa raczej wygrana.
Tak długo, jak jest hołubiony i traktowany jak dziecko, on nie zrobi nic, bo nie ma motywacji.

Odnośnik do komentarza

Witam!

Przeraża mnie to, o czym przeczytałam. Pani partner i jego była żona zrobili krzywdę swojemu dziecku. W Internecie krąży sugestywna historyjka, obrazująca, jak można wychować dziecko. Jedna matka zagaduje do drugiej matki, widząc jak jej 4-letnia córka radzi sobie w sklepie: - Ale Pani dziecko jest samodzielne! Jak Pani to robi? – Pozwalam jej – odpowiada druga.
Rodzice tego chłopaka nie pozwolili mu na samodzielność i nadal nie pozwalają. Chłopak ma wszystko podane na tacy, nawet CV rodzice za niego rozwożą! To jest jakiś absurd! Co zrobić w tej sytuacji? Terapia szokowa i bez zbędnych zahamowań. Obawiam się jednak, że paradoksalnie najtrudniej w tym całym trójkącie (matka, ojciec, syn) będzie zastosować taką terapię samym rodzicom, bo oni całe życie roztaczali parasol ochronny nad swoim dzieckiem. Nie pozwolili mu dorosnąć, więc teraz niech się nie dziwią, że facet to wykorzystuje. Po pierwsze, niech chłopak idzie do Urzędu Pracy i zarejestruje się jako osoba bezrobotna – będzie miał wówczas przynajmniej ubezpieczenie w razie zachorowania i wizyty u lekarza. Rodzice nie będą musieli pokrywać kosztów leczenia. Kolejna kwestia to radykalne postawienie ultimatum: „Albo idziesz do pracy w ciągu miesiąca, albo koniec mieszkania i żerowania na rodzicach”. Chłopak ewidentnie przyzwyczaił się do „cieplarnianych warunków”, dlatego ani mu się chce cokolwiek zmieniać. Po co? Jak tak mu dobrze. Stanowczy komunikat, koniec kropka. No i wycofać wszelkie wygody. Nigdzie chłopaka nie wozić, nie rozsyłać za niego CV, nie gotować mu, nie prać, nie prasować. Niech sam weźmie się do roboty, niech zobaczy, ile to wymaga pracy. Teraz są rodzice, więc sobie beztrosko żyje, ale rodziców kiedyś zabraknie i naprawdę będzie kiepsko, jeśli nie dorośnie i się nie usamodzielni.

PS. Proszę moją wiadomość przeczytać partnerowi, może chociaż to trochę otworzy mu oczy na całą sytuację.

Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość ja_on_i_syn

Radziłam własnie ostatnio partnerowi i tej jego byłej, zeby tak zrobili- żeby przestali mu dawać na te fast foody, podtykać pod nos drogie kosmetyki i wartościowe przedmioty i postawili kategoryczny warunek, ze albo idzie do pracy lub szkoły, albo z domu się ma wynieść. Ale byli zaszokowani moją propozycją. Partner stwierdził, ze nigdy nie potraktują tak jedynego dziecka, ze będą go wspierać i motywować, ale nie w taki sposób. On na wszystko ma, ponieważ rodzice i dziadek mu dają. To ponoć dziadka pupilek, wiec ten nie żałuje wnukowi pieniędzy. Partner i jego ex żona z kolei nawet drogich wakacji mu nie odmówia- tłumacząc to tym, że musi wypocząć, zwiedzić coś, ruszać sie, bo jest gruby. Więc po co on ma szukać pracy, skoro on wszystko ma. Zadzwoni po pizzę, to matka leci do drzwi, by zapłacić, bo on z tych swoich pieniędzy od dziadka nawet grosza nie ruszy. Gdy był dzień kobiet to partner po pracy jechał do niego.. by mu zawieźć kwiatka, by dał matce, bo on stwierdził, ze nie chce mu się iść do kwiaciarni za rogiem. Oni z jednej strony chcą, by on pracował, był dorosły, ale sami prześcigają się w obdarowywaniu i ubóstwianiu tego chłopaka. Radziłam tez im psychologa, ale uważają, ze zwariowałam, że z ich relacjami rodzinnymi jest wszystko ok. Partnerowi nie mogę pokazać tego tematu, ponieważ, gdy go założyłam, pytałam go, czy mogę spytać kompetentniejszych ludzi na forum o zdanie na ten temat i się nie zgodził, więc założyłam temat po kryjomu przed nim, ponieważ już sama jestem u kresu sił i czuję, jakbym nie miała już z nim innych spraw, prócz jego spraw z dorosłym dzieckiem i tych jego nerwów. Na tym cierpi cała nasza relacja.

Odnośnik do komentarza

Przykro mi, ale jeżeli oni wszyscy mają takie podejście do synalka, to do końca ich życia nic się nie zmieni, sami tego nie chcą.
Aż trudno uwierzyć, że dorośli ludzie mogą być tak zaślepieni.
Mogłabyś się zdystansować do całej tej sytuacji, ale w tych okolicznościach, jeżeli jak piszesz, problemy z pasożytem mają negatywny wpływ na wasz związek, to zastanów się, czy warto dalej marnować czas na życie w tym kurniku.
Tak się zastanawiam, że jeśli dla niego holowanie dorosłego chłopa i wchodzenie mu w tyłek jest czymś naturalnym to dlaczego jest ciągle taki sfrustrowany?
Żyjesz w jakimś chorym układzie, odpuść sobie tego pana, Była żona i synalek skutecznie wypełnią mu życie.

Odnośnik do komentarza

". Partnerowi nie mogę pokazać tego tematu, ponieważ, gdy go założyłam, pytałam go, czy mogę spytać kompetentniejszych ludzi na forum o zdanie na ten temat i się nie zgodził, więc założyłam temat po kryjomu przed nim"

Tego to zupełnie nie rozumiem. Nie masz żadnych praw we własnym domu?
Twoje zdanie się nie liczy?
Nic dziwnego, że w sprawie tego synalka nie masz prawa głosu, bo jesteś ubezwłasnowolniona.
Kim ty dla niego jesteś? Tylko kucharką, która ma obowiązek podawać mu obiadki i milczeć?

Odnośnik do komentarza

Moja pierwsza myśl po przeczytaniu- chora sytuacja. Tak nie moze dalej byc. Facet nie jest dzieckiem ma 28 lat. Powinien juz chociaż pracować i zarabiać na siebie. A on sie zachowuje jak dzieciątko ale tylko dlatego bo rodzice mu na to pozwalaja. Gdyby sytuacja sie odwrocila sam by zaczal CV rozwozic. Ja bym tu nie ubolewala bo partner i jego ex zona maja co chcieli.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

unna-1
".
Nic dziwnego, że w sprawie tego synalka nie masz prawa głosu, bo jesteś ubezwłasnowolniona.

Nie wiemy, czy autorka jest ubezwłasnowolniona, ale to prawda, że w sprawach związanych z synalkiem nie ma prawa głosu. To na szczęście nie jej synalek i nie jej sprawa.
Jej problemem jest efekt, tych układów, a raczej rykoszet, którym obrywa z powodu zachowania partnera.
Raz, że musi zmierzyć się z jego frustracją z powodu syna, dwa; nie wiadomo też, jak dogadali się w sprawach finansów, ale jak widać tatuś nie żałuje dzieciaczkowi, więc być może odbija się to w jakiś sposób na ich budżecie, czy choćby planach urlopowych, czy innych wydatkach, a trzy; bezustannie ma na karku jego ex, a co za tym idzie, nie ma prywatności w domu w którym mieszkają, partner, czas, który mógłby spędzić z autorka, poświęca na rozmowy z byłą żoną, a co ona robi w tym czasie?
Błąd, jeśli bierze udział w tych rozmowach, próbuje doradzać, to faktycznie nie jej sprawy.
Co jej pozostaje na pocieszenie?
Pielęgnacja schorowanego partnera.
Nie wiem, jak długo oni są razem, czy ona widzi jakieś pozytywne strony tego związku (oprócz złudnego poczucia, że nie jest sama).
Zamiast wieść spokojne życie dwojga dojrzałych ludzi, ona została wciągnięta w jakiś wór nieszczęść.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...