Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Te moje wymysły, czy powinnam iść do psychologa???


Rekomendowane odpowiedzi

Mam prawie 17 lat i zawsze byłam wzorową uczennicą, lubianą koleżanką do której przychodzono o pomoc. Panuje przekonanie, że jestem mądra (tak naprawdę jestem tępa jak blondynki z kawałów tylko nikt mi nie wierzy, a nawet kolor się zgadza) silna, twarda i jedynie powinnam zrzucić kilka nadprogramowych kilogramów(ja nie mam z tym większego problemu) i byłabym idealna.
Powinnam być szczęśliwa, nikt nie widzi, że jest mi źle. Moja rodzina widzi tylko, że dużo śpię, nie angażuje się w relacja z nimi, a wręcz ich unikam, nie lubię wychodzić z domu i obwiniają mnie o to. Mówię dużo przykrych słów ale i wiele ich słyszałam.
Wielokrotnie okazało się, że ludzie ,,przyjaźnią" się ze mną, bo mam dobrą pozycję w grupie, klasie. Wykorzystywali mnie, nie dając z siebie nic. Przyzwyczaiłam się do bycia poważną, zdystansowaną i wolę ludzi odpychać niż by mieli osłabić moją czujność i znowu zostawić.
Od długiego czasu jestem ospała, zmęczona, nie mam ochoty wychodzić z domu (mogłabym cały dnie przeleżeć lub przesiedzieć pod kocem wpatrując się w telewizor). Zaczęłam myśleć nad pracą, która nie wymaga wychodzenia z domu, a chciałam być prawnikiem (teraz to frazes, który powtarzam, bo to lepsze niż mówienie, że nie mam planów). Czuję (notoryczny) może nie ból, ale coś jakby rozpychania w głowie na który nie pomagają leki przeciwbólowe, a jest on bardzo niekomfortowy, nie istotne jest to ile śpię budzę się zmęczona, czasem zdarza się, że najdzie mnie wyjątkowa ochota na jakieś jedzenia, ale zazwyczaj zaglądam do lodówki i stwierdzam, że nic w niej nie ma, choć jest wypychana po brzegi. Straciłam zapał do nauki i odkładam ją i inne obowiązki ile mogę, nawet kupienie czegoś przez Internet, wykąpanie, pomalowanie się zdaje mi się zbyt męczące i robię to z wielkim wysiłkiem. Przestało mi zależeć na wynikach, moja ambicja wyparowała. Moje myśli są pesymistyczne i często pojawia się w nich śmierć, chciałabym umrzeć, ale boję się, że potem nie będzie szczęścia, tylko albo pustka, albo coś gorszego niż teraz. Nie widzę sensu w życiu i boję się tego co będzie. Piszę to i płaczę, a nie robię tego często (ostatnio w wakacje jak zaliczyłam wyjątkowy dół tak jak teraz). Chciałabym coś z tym zrobić, ale nie wezmą mnie na poważnie, bo przecież jestem na wszystko sposobna, samodzielna, wyszczekana. Nie umiem ubiegać się o pomoc cały czas myślę, że to moje urojenia, że mają tak wszyscy, że przejdzie. Nie chce przyznać, że może jednak jestem słaba, zacisnę więc jutro zęby i będę próbował to zbagatelizować. Nie wiem czego oczekuje, nie pojawi się teraz nikt, by mnie uspokoić i pomóc, więc może znajdzie się ktoś kto napisze, że nie mam powodu do zmartwień i powinnam wziąć się w garść, bo wszystko jest w porządku i wymyślam jakieś głupoty, usprawiedliwiam lenistwo, albo to tylko hormony...

Pamiętam jak w lipcu rok temu obudziłam się wcześnie , było jasno, wyglądałam ślicznie i czułam się dobrze, tak jak w filmach albo reklamach, wtedy nie było tak źle jak teraz, było lepiej choć nie idealnie, życie wydawało się szare, a nie czarne, miałam plany, zależało mi na szkole i na mnie. Chyba muszę się pogodzić z tym i żyć byle jak, ale żyć, bo nie dam rady się zabić.
Przeprasza, że zmarnowaliście czas na czytanie tego bełkotu.
M.

Odnośnik do komentarza

Napisałaś bo masz problem, opisałaś go, wiec to nie był czas zmarnowany - nie przepraszaj, bo nie masz za co ;) .

Czujesz się smutna, bo nie jesteś zadowolona z życia. Ale... Czego na prawdę chcesz? Osiągnęłaś całkiem sporo, jak piszesz. Ale czego potrzebujesz aby powiedzieć "jestem szczęśliwa!"? Ja tego nie wiem, a ty?
Dlaczego zwracam twoją uwagę na to? Bo pomyśl sama, co by było gdyby twoje "szczęście" stanęło przed tobą? Nie zauważyłabyś go, bo nie wiesz jak ono wygląda - nie poznałabyś własnego szczęścia.

Twój stan z tego co widzę to jeszcze nie taka pełnoprawna depresja, dotarłaś jednak do granicy między poważną depresją a tzw "przeziębieniem duszy".

Piszesz że masz porządny charakter - nie daj sobie go zepsuć! To że jesteś blondynką nie ma nic do rzeczy. "[...] , a nawet kolor się zgadza" <- czemu sobie ujmujesz takimi tekstami? Nie rób tak, bo sobie tylko krzywdę robisz. Nie mniejszą niż jakbyś się cięła żyletką :( .<br />
Na początek sobie odpowiedz na to pytanie o szczęście które ci zadałem. Następnie wyobraź to sobie wszystko, jak najwyraźniej. Zatrać się w tym marzeniu, codziennie o nim myśl. Zawsze gdy będzie smutno lub źle - zatrać się w marzeniu... Stanie się ono twoim "węglem" i humor cię nie opuści ;) . Tylko uwierz w to... Bardzo mocno!

Pozdrawiam i trzymaj się ciepło oraz trzymaj się szeeerokiego banana na ustach ;)

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

blackmeg, wtłoczyłaś się w rolę osoby idealnej. Masz sobie ze wszystkim radzić, uśmiechać się, wspierać innych i nie pokazywać, że coś Cię uwiera w życiu, bo tak chcą inni. Dlaczego realizujesz wizję innych ludzi? Przecież to Twoje życie. Masz prawo do pomyłek. Daj sobie prawo do błędów, na których mogłabyś się uczyć. Jeśli dostrzegasz, że z dnia na dzień Twoje samopoczucie się pogarsza, tracisz radość życia, motywację, masz problemy z odpoczywaniem, a dodatkowo pojawiły się myśli o śmierci, radziłabym skonsultować się z lekarzem psychiatrą, by sprawdzić, czy objawy nie świadczą o rozwijającej się depresji. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...