Skocz do zawartości
Forum

Nie lubię ludzi


Gość Nika089

Rekomendowane odpowiedzi

Doszłam do takiego wniosku ostatnio zastanawiając się dlaczego nie mam znajomych. W sumie czuje się dość samotna i chyba chce się tu tylko wygadać. Nie mam okazji do tego by poznać znajomych. Sama wychowuje córkę, nie mam innej rodziny. Każde wyjście z domu (oprócz godzin szkolnych) wiąże się z wynajęciem opiekunki. Szkoda mi kasy, wiec chodzę tylko do pracy. Pracuje w biurze, z ograniczoną ilością osób, z którymi nawet nie mam o czym rozmawiać. Często nie mam o czym rozmawiać, bo w końcu w moim życiu się nic nie dzieje.... praca, dom, dziecko i tak w kółko, błędne kolo. Ale najbardziej zastanawia mnie coś innego. Ja naprawdę nie lubię ludzi. 99% z tych, których w życiu poznalam są według mnie zwyczajnie głupi, o niskim ilorazie inteligencji. I nie, żebym siebie uważała za geniusza. Po prostu momentalnie odrzuca mnie od ludzi kiedy w rozmowie usłyszę nielogiczne, mało rozgarnięte zdanie. Ograniczony pogląd na jakąś sprawę. Inny pogląd niż mój ( choć zdarzało się, że logicznymi argumentami ktoś zmienił mój pogląd, mogę takie sytuacje policzyć na palcach jednej ręki). No i wychodzi na to, że każda osoba jaka poznam czymś mnie do siebie zrazi, nie czuje już potrzeby rozmowy z nią i kontakt się urywa. Pozostały jeden procent ludzi których poznalam w życiu, to tacy, którzy nie zraziło mnie głupotą, ale z nimi i tak nie miałam o czym rozmawiać bo w moim życiu się nic nie dzieje....:D błędne koło .... rokrecilo się w przeciągu ostatnich dwóch lat tak bardzo, że teraz chcąc wyjść z kimś na kawę, nie mam z kim. Nawet sms-a o treści "co słychać" nie mam do kogo napisać....i co tu zrobić???

Odnośnik do komentarza
Gość rafik54321

Tematy do rozmów się znajdą, choćby o tym co kto lubi. To już coś na początek. Jeśli chcesz popracować nad tym, zwyczajnie wchodź na czatu, to mało, ale od czegoś trzeba zacząć.

Za całej twojej wypowiedzi czuć takie nastawienie "nie lubię ludzi i nie chcę z nimi rozmawiać, ale boli mnie że nie mam z kim gdy mam ochotę na rozmowy"...

Odnośnik do komentarza

Bo dokładnie tak jest... brakuje mi osoby, z którą mogłabym pogadac, która bym lubiła, która nie zniechęca mnie do siebie i wzajemnie.

Ogolnie jestem dość cichą osobą. Mało mówię, rzadko mam naprawdę coś do powiedzenia....szczególnie z osobami, które dopiero co poznalam, bo jeśli kogoś znam dłużej to nie mam problemów z tematami do rozmowy i potrafię się wypowiedzieć każdym temacie. Generalnie mam wrazenie, że nowo poznane osoby postrzegają mnie jako taka sierotke, która stoi, patrzy i się czasem uśmiechnie. Sama się widze w taki sposób. I czuję ich niechęć do siebie i moja niechęć do nich. Rozmowa o tym co kto lubi....a co ja mogę lubić? Opiekę nad córką i zabawy z nią lubię. I nic więcej, żadnych hobby i zainteresowań.

Ostatnio na szkoleniu poznalam dziewczynę. Pomyślałam fajnie, spróbuję utrzymać ta znajomość. Ale ta 35 letnia kobieta zachowywała się i mówiła jak nawiedzona czternastka, serio. Straciłam ochotę na przebywanie w jej towarzystwie bo mnie to irytuje. I tak jest zawsze. Jak tylko kogoś poznam, to albo mnie wkurza albo nie mamy o czym gadać.

Może mam złe nastawienie? Może warto zacisnąć zęby i spotkać się parę razy pomimo irytacji. Ale czy jest sens utrzymywać znajomość z kimś kogo się nie lubi? Chyba nie na tym to polega.

Sama nie wiem jak poznać kogoś kogo polubie z wzajemnością. Z kim będzie mi się dobrze rozmawiać, miło się spotkać. Może zaprzyjaźnić się.

Odnośnik do komentarza

Jesli Ty sama nie jesteś interesującą osobą bo masz ograniczone zainteresowana a właściwie nie masz żadnych tylko obowiązki dnia codziennego to nie dziw się ze nikomu nie zależy aby przyjaznic się z Tobą, każdy pomimo zapewnień o braku egoizmu chce czerpać z życia i znajomości z innymi ludźmi korzyści np.nauczenia się czegoś nowego, wygadania pozalenia, pochwalenia się i zadowolenia z przyjaźni bo potrzeba drugiego przyjaznego wspierającego człowieka jest nam potrzebna jak powietrze.musisz otworzyć sie na ludzi, uśmiechać do nich, muszą widzieć że jesteś przyjaźnie nastawiona to może w końcu się ktoś znajdzie kto nauczy Cię szanowac zdanie innych choć różniące się od Twojego, bo każdy jest inny i nie zawsze Twoje będzie na wierzchu, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Musisz trochę pożyć na tym świecie, żeby zobaczyć, że osoby, które mają inny sposob bycia, inne poglądy, to są inne ale tez są mądre. Z czasem będziesz musiala stwierdzić, że" kazdy głupi swój rozum ma"- chcę przez to powiedzieć, że ludzie, ktorych jakoś nie cenisz, niejednokrotnie zaskoczą Cie pozytywnie swoimi wyborami, swoją mądrością zyciową, okaże się ,że pozornie płytcy, mają głębokie wyczucie spraw ważnych i istotnych i nie jest to zależne wcale od wykształcenia. Po prostu za mało miałaś okazji poznać ludzi z różnych środowisk, aby zrozumieć te proste prawdy.

Dobrze Ci forumowicze radzą, nawet życzliwy uśmiech wobec tych, którzy Cie nie fascynują, niosą milsze fluidy do Ciebie i lżej się do pracy chodzi.

Dziecko Twoje chodzi do złobka, czy przedszkola? Może z jakąś samotną mamą się zaprzyjażnisz? Z mężatką może być trudniej, bo takie kobiety z zalożenia z czasem odrzucają kobietę samotną, jako ewentualne zagrożenie dla swego związku. Ogólnie z daną mamuśką mozna spokojnie omówić problemy dorastania Waszych milusińskich.

A ta 35 latka zachowująca się jak nawiedzona 14-tka czemu Cię zniechęcila ?Ludzie czasem się tak dobierają, jedna poważna rozsądna, taka stara malutka a druga trzpiot nieprzyzwoity ,aż wstyd w dowód osobisty zajrzeć. Może obcowanie z taką nawiedzoną przyniosloby Ci powiew młodości, odrobinę luzu i beztroski, trochę żartow ze spraw damsko-męskich. Ona przy Twoich sciągających na ziemię komentarzach czasem spojrzałaby na życie poważniej i zupelnie śmieszny ale i interesujący tandem byście tworzyly.

Nie mówię, że to właśnie koniecznie powinna być ona.Chcę tylko powiedzieć, że nie zawsze charaktery muszą być spójne a nić porozumienia może być całkiem silna.

Zacznij może patrzeć na innych jako na takie ZAGADKI osobnicze- niby taka trywialna, dobroduszna, patrząca przez pryzmat garnka a ludzie ją lubią, ma fajnie wychowane dzieciaki, sympatycznych znajomych, ciekawego męża- jak ona to robi? Patrz na sposoby jej dzialania na codzień, sposób radzenia sobie z przeciwnościami, podejscie do siostr, braci, teściowej- podpatruj skąd bierze się jej codzienny sukces, dlaczego ona czuje się w życiu spelniona i otoczona ludzmi.
Z takich popatrywań wyciągniesz pewnie nie raz zaskakujące Cie wnioski. A co najważniejsze masz szansę polubić ludzi jak się im przyjrzysz z różnych stron i docenisz ich codzienne osiągnięcia.

Pozytywnego popatrywania na bliżnich życzę i znalezienia bratnich dusz, żeby chociaz na świeżo upieczone ciasto było kogo zaprosić, mieć przyszywane ciocie dla swojego dziecka i czasem inne spojrzenie na świat. Otwórz się bardziej na ludzi. Chciej ich wysłuchać. Jeśli jesteś milczkiem, to jest tak dużo ludzi, którzy pragną się wygadać, trzeba tylko umieć słuchać, poznawać i zbyt szybko w swojej duszy ich nie krytykować, nie oceniać. Stwierdzić, że są po prostu inni niż Ty, ale nie gorsi od Ciebie (i pewnie nie lepsi)- to jest podstawowy warunek jakiejkolwiek znajomości. To jest ta płaszczyzna, na której jest możliwe porozumienie.

Odnośnik do komentarza

"Nie lubię ludzi"
haha :) - ja też, tylko dobrze się maskuję :p

Trochę żart, ale coś w tym jest.
No cóż trzeba nauczyć się przetrwać.
Jednak z wiekiem doszło do mojej świadomości że żeby polubić kogoś - najpierw trzeba polubić siebie. Taki banał, ale szczera prawda.
Zanim ocenisz jaki ktoś jest - popatrz jaka ty jesteś:)
Nobody's perfect :-)
A relacje z ludźmi są trochę jak pakownie walizki- co włożysz to wyjmiesz. Nie znajdziesz nic ciekawego poza tobą jeśli nie będzie tego w tobie.

Poza tym wśród ludzi istnieje silny mechanizm wymienny, coś za coś, nic nie dostaniesz ot, tak. Jak masz powiedzmy oprócz dzieci tą drugą polówkę to jest ci łatwiej ale kiedy jesteś z dzieckiem sama to już może być problem z tymi relacjami,bo tak jak pisze kikunia albo ktoś jest w związku i nie ma czasu i tematów albo jest bezdzietnym singlem i może wydawać ci się trochę dziecinny.

A więc twój target do zawierania znajomości to samotne mamy z dziećmi? może tak, ale np w pracy tez mogłabyś pogadać, spróbować popatrzeć na innych z zaciekawieniem i wyrozumiałością.
Ktoś małomówny to może być skarb jako dobry słuchacz.

No a jeśli oprócz kogoś do pogadania brakuje tobie nie ukrywajmy ale również faceta- jak najbardziej tu również działa zasada z polubieniem samej siebie.
Za co? no to już ty musisz odpowiedzieć jakie masz zalety, a jeśli ciągle masz sobie i innym wszystko za złe- to co jest tego powodem.
A swoją aurą i nastawieniem przyciągasz określonych ludzi i określone zachowania- zawsze tak jest.

Odnośnik do komentarza

Tak myślę i myślę nad tym co mi radzicie i sama nie wiem. Być może problem wydaje się dość błahy ale tak nie jest. Jest w moim otoczeniu kilka osob, którzy teoretycznie są mi bliscy. Rodzice, ktorych szczerze nienawidzę ale to ukrywam i utrzymuje relacje na zasadzie "u mnie wszystko ok, nic się nie dzieje", choć tak naprawdę myślę " nie zawracać mi głowy, nie chce mi się z tobą rozmawiać". Rodzeństwo, mieszka daleko, utrzymuje kontakt telefoniczny ale strasznie mnie wkurzaja ich charaktery, naprawdę czasem jednym zdaniem wyprowadza mnie z równowagi. Mimo to skoczylabym za nimi w ogień. Ludzie w pracy....naprawdę staram się być uprzejma i jestem do każdego bardzo miła, zagadam, pozartuje ale to ma wymiar bardzo płytki, tylko na poziomie pracowniczym, bo prywatnie nie mogłabym utrzymywać z nimi kontakt, zwyczajnie wkurzaja mnie, tym co mówią, w jaki sposób mówią, w jaki sposób gestykuluja, ruszają się, ubierają się....dosłownie wszystko zraża mnie do nich. To naprawdę siedzi gdzieś głęboko we mnie i nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy to jest ok i po prostu muszę trochę dłużej szukać by znaleźć kogoś kto mi będzie odpowiadał. Naprawdę nie chce, tak jak ktoś tu wyżej sugerował, wchodzić w żadne relacje, byle były. Bo nawet głupi powie czasem coś mądrego, albo nawet głupi może okazać się wartościowym człowiekiem. Zgadza się, ale chyba nie o to chodzi? Czy ktokolwiek z was przyjaźni się z kimś kogo nie lubi? Nie sądzę....

Podoba mi się to zdanie o pakowaniu walizki i długo nad nim myślałam. Zgadza się, nie mam obecnie żadnego hobby. Nie mam na nie zwyczajnie czasu. Ale czy to oznacza, że nie jestem interesujaca osoba? Może zwyczajnie miło i ciekawie się ze mną rozmawia (o ile, jak już pisałam, ciężko mi znaleźć tematy do rozmowy, o tyle jak już się jakiś znajdzie, potrafię rozmawiać)? Może potrafię się wypowiedzieć w wielu tematach i dość sporo wiem? Może mam ciekawe poglądy? Może sporo można się ode mnie dowiedzieć? Moze można się pośmiać, pozartowac? Może naprawdę można na mnie liczyć, bo byłabym w stanie wiele zrobić dla przyjaciół? Nic z tych rzeczy nie ma znaczenia i skreśla mnie z listy interesujących osób, bo nie chodzę na siłownię, nie tańczę, nie śpiewam i nie prowadzę żadnego bloga?

Odnośnik do komentarza

Wszystko to o czym napisałaś przed chwilą jest Twoim atutem, tylko jak słusznie zuważylaś jeszcze musisz znalesć osobę ,ktorą polubisz- wtedy bedzie o czym pogadać.

Nie myśle, że powinnas utrzymywac znajomość z kimś kogo nie lubisz, ale tytul tego wątku jest taki- nie lubię ludzi.
Dlatego "zadałam" Ci taki jakby trening mentalny. żebyś oswajala się z ludzmi, widziala ich atuty, rozumiala dlaczego i za co sa cenieni. Nie napisalam, że musisz się z taką osoba spotykac,kumplować, ale po swojemu ją rozgryżć. Jak w najbliższym otoczeniu tak sobie potrenujesz to pewne mechanizmy społeczne będą Ci blizsze i lepiej się w nich znajdziesz i jednak upieralabym się, że polubisz i choć trochę.

Natomiast rzucilaś teraz straszne zdanie i może po dokładnym rozłożeniu na czynniki pierwsze okaże się, że ono jakoś rzutuje na Twoją sympatię do ludzi." Nienawidzę swoich rodziców"-to jest gleboka rana, którą masz w sercu, która może dużo Twojej energii życiowej blokować. Ty wiesz dlaczego tak się stało, ale dobrze byloby gdyby to byl proces odwracalny, bo to jest takie brzemię na Twoje całe życie.

Odnośnik do komentarza

Czyli zyskujesz przy bliższym poznaniu-ale nie dajesz szansy nikomu bliżej Cię poznać bo każdy to tłuk nie wart TWOJEJ uwagi! zastanów sie czy ty jesteś pępkiem świata i świat obraca się wokół ciebie? Nie dziwię się że nikt niechce z toba gadac ja też bym nie gadała

Odnośnik do komentarza

Nie gadalabys? A dlaczego? Przecież ja nie mówię ludziom, ani nie daje po sobie poznac, tego, że czuje do nich niechęć. Wręcz przeciwnie, jestem zawsze uśmiechnięta, miła i uprzejma, choć myślę swoje....taka gra pozorów.

Zdaje sobie sprawe, że wyobrazacie sobie nadętą, wredną babę, która każdemu dogryza i uwlacza ich inteligencji. Ale tak nie jest.

I nie jest też tak, że uważam siebie za ponadprzeciętną. Wiele mi brakuje nawet do przeciętności. Jest wiele osób, które mi imponują, są dla mnie autorytetem. To jednak nie zmienia faktu, że większość ludzi, które poznalam mnie drażni. Taka ciemna masa bez wyraźnych poglądów na życie, albo pozujace na gwiazdy polglowki.

Nie wiem jak jeszcze ująć w słowa to co myślę, żebyście nie odbierali mnie źle.

Komunia możesz mieć rację, jeśli chodzi o moich rodziców. Chciałabym tylko, żeby nie był to jedyny, główny powód mojego problemu, bo to oznacza, że bez terapii się nie obejdzie.

Być może tak jest, że zyskuję przy bliższym poznaniu. Tylko jak tu pozwolić się bliżej poznać jeśli nie ma osób, które chciałabym,zeby mnie poznały? Gdzie i jak mam szukać znajomych?

Odnośnik do komentarza

Nika
nie odbieram cie jako nadętej baby, raczej wydajesz mi się biedna z tym problemem.Zapętlona i spięta.
Generalnie można powiedzieć ze ludzie faktycznie w sporej części maja cechy o których piszesz. Tzn jest ta gra pozorów,ten wyścig, przypisywanie sobie cudzych zasług, popisy, puste słowa i w gruncie rzeczy wielka samotność w tłumie.
Z tą walizką do której wkładasz coś aby potem wyjąć - chodziło mi o to że jeśli ty będziesz np nieszczera, otrzymasz nieszczerość. I to nie w tym rzecz żeby każdemu na dzień dobry wyliczać wszystkie jego posiadane wg ciebie wady :p
tylko żeby nie udawać tak jak to opisałaś w poście powyżej. To i tak jest wyczuwalne, a ty się męczysz.
Postaraj się pokazać swoja prawdziwą twarz, np jeśli jest ci smutno- pokaż to, nie sil się na uśmiech. Zdziwisz się możne kiedy świat pokaże ci w wtedy swoje inne oblicze.
Moze inni cie drażnią bo sama jesteś drażniąca w tym ciągłym wymuszonym spektaklu?
tak jak napisałam- co włożysz to wyjmujesz, moze tak być.

To co wyłapała kikunia w sprawie rodziców jest ważne,
zawsze również na to zwracam uwagę- dlaczego ich nienawidzisz? to mocne słowo, ale nie pytam żeby z niego rozliczać tylko żeby zrozumieć :)

Odnośnik do komentarza

No tak, ale choć jesteś uprzejma, to jest to gra pozorów. Ludzie czują, że to gra i tez z Tobą grają - czyli jest miło i pozornie.

Musisz sobie wymyśleć jakieś treningi, którą pozwolą Ci prawdziwie ludzi lubić z ich zaletami i wadami. Lubić to jeszcze nie kochać, nie przyjażnić się.
Jak obserwujesz swoje dziecko i cieszysz się, że ma kolegów koleżanki ,to nie raz patrzysz na ich wspólne działania z taką życzliwością i przymrużeniem oka. Taką życzliwośc do bliżnich mają niektórzy dorośli, po prostu zagrania gwiazdorskie np. ich nie irytują tylko budzą takie lekkie pobłażanie, niedouczenie irytuje, ale wyzwala chęc pokazania jak coś się robi aby dalej drugi raz nie popełniał tego samego błędu. To jest taka akceptacja ludzi jako ogólu, a u Ciebie jest wyuczona grzeczność i uprzejmość a pod skórą ogólny brak sympatii do ludzi.

Dlatego taka własna miniszkoła rozryzania bliżniego myślę, że może Cię zbliżyć trochę do ludzi jako ogółu, jakby nauczysz się im wybaczać błędy, śmiesznostki, wady a zauważysz też zalety. Bardziej będziesz jednością z bliżnimi.

Założmy, że jesteśmy już kumpelami i spotykamy się , wspominamy o pracy i Ty jeśli odezwiesz się na temat kolegow z pracy to będzie to takie niesympatyczne, bo ich po prostu nie lubisz. To ja Twoja kumpela już łapię się na wewnętrznej uwadze, że z Tobą trzeba mieć się na baczności, bo dziś niby kawkę pijemy, ale tych z którymi tyle czasu spędzasz tak niesympatycznie oceniasz- to jak może i nam już tych kawek się odechce to będziesz o mnie w świat wysylała takie niesympatyczne uwagi.

Bliżni jakby zawsze odczytują brak sympatii dla nich. Jak się zbytnio nie odsłaniamy, to jest to poprawna sztuczność a jak się bardziej odsłonimy to wychodzi, że raczej świata nie lubisz i my niby dziś jesteśmy chlubnym wyjątkiem, ale na jak dlugo?

Czyli problemem ogólnym jednak jest to, że ogólnie ludzi nie lubisz a szczególem jest brak kogoś znajomego, zaprzyjażnionego aktualnie.

Tak sobie myślę. I myśle, że coś takiego mogłaś wynieść z domu.

Odnośnik do komentarza

Kurcze....tak jakby zaczęło mi się to układać. Po kolei - dlaczego nienawidzę rodziców? Za to, że nigdy nimi nie byli. Wyobraźcie sobie najgorsza patologie - to moje dzieciństwo. To ja troszczylam się o nich, nigdy oni o mnie. Nigdy nie czułam się dla nich wazna.
I nigdy nie miałam prawa powiedzieć, że coś mnie boli, że coś mi się nie podoba. Jeśli tylko się odwazylam, obrywalam za to, że jestem bezczelna i nie wdzieczna, nawet już w dorosłym życiu. I (tak mi się teraz przynajmniej wydaje) zostało mi to do dzisiaj. Nie umiem powiedzieć komuś prosto w twarz, że coś mi się nie podoba( potrafię napisać anonimowo w internecie :D), że z czymś się nie zgadzam, jeśli istnieje najmniejsze ryzyko, że to się tej osobie nie spodoba. Zawsze mam w głowie dylemat "czy mam rację? Czy to powinno mi się nie podobać? Czy jeśli, to powiem, nie zostanę zaatakowana, że nie mam racji?" Generalnie więc się powstrzymuje i uchodze wśród otoczenia za taką, która ma anielska cierpliwość, niczym się nie przejmuje, wszystko po niej spływa. A ja zwyczajnie nie umiem tego powiedzieć. Jeśli sytuacja mnie do tego zmusza, skacze mi ciśnienie, robię się czerwona, nie mogę oddychać,glos mi się łamie. I naprawdę skutkuje to tym, że jestem do wszystkich miła, nawet jeśli nie chce być miła.

Mam żal do rodziców, ze tak bardzo zniszczyli mi dzieciństwo. Śmieszy mnie jak ktoś mowi, żeby nie obwiniać innych za swoje niepowodzenia. Ja obwiniam ich za wszystko.... mimo, że to moje własne decyzje, wiele razy niszczyły mi zycie, to decyzje te były ukierunkowane przede wszystkim tym co wyniosłam z domu.

Wracając do dzieciństwa....wywodząc się z takiej patologii, jak łatwo się domyślić nie było mi łatw, w kontaktach z rówieśnikami. Byłam nielubiana, nie miałam koleżanek, nikt nie chciał się ze mną zadawać. Choć bardzo się starałam, żeby mnie lubili... naprawdę bardzo. ( I w sumie teraz też sie staram, jak tylko kogoś poznam naprawdę staram się żeby mnie polubil, do czasu, aż sama nie stracę na to ochoty. )Wszystko zmieniło się dopiero w liceum. Praktycznie odcielam się od rodziny i znalazłam prawdziwa przyjaciółkę. Rok temu wyjechała a granicę.

Wychodzi na to, że "nie lubię ludzi" przez to co spotkało mnie w życiu. I zdając sobie z tego sprawę jeszcze bardziej nienawidzę rodziców. No i ok, wiem że jestem DDA i to bardzo książkowym przypadkiem i wiem, że terapia bardzo by mi pomogła. Ciekawi mnie tylko, czy jest jakaś szansa, żeby nauczyć sie lubić ludzi bez tego.

Odnośnik do komentarza

Wiecie co...ja naprawdę wiele razy zawalilam. W swoim życiu spier***łam wszystko co mogłam spier***lic. Tyle razy, wierząc, że robię coś dobrze, ladowalam na dnie. Teraz, od niedawna, pierwszy raz moje życie się prostuje, tak powoli zaczyna być normalne....całkiem fajne. Mam taką fajną córeczkę. I tak bardzo boli mnie to, że nie mam z kim się tym podzielić. Choć nigdy dla nikogo nie chciałam nic złego. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Jest tyle złych ludzi na świecie, którzy obracają się w kręgu przyjaciol, oddanych znajomych. Nie rozumiem dlaczego ja nikogo nie mam.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem. Bardzo bobrze rozumiem.
Nie wiem czy obejdzie się bez tej terapii- ale z tego co tu czytam to ciężko o dobrą.
Najlepiej jakbyś miała przy sobie kochającego dobrego człowieka który jest wyrozumiały.
Byłam podobna do ciebie- a teraz jak wiem, czuje ze mam racje to nawet publicznie na jakimś zebraniu potrafię się przeciwstawić :-)
Moze spróbuj od małych kroczków- powiedz swoje zdanie najpierw w drobiazgach. odpuść sobie tą kontrole. naprawę ci wszyscy ludzie nie są mądrzejsi, lepsi z automatu. a za to ich nie lubisz-ze nie możesz nie potrafisz się przebić ze swoim ja.

Odnośnik do komentarza

Ja nie boje sie tego, ze beda madrzejsi, tylko glupi. No bo co, jesli nie mam racji? Inteligentna osoba mi to wytlumaczy podajac argumenty. Glupiemu nic nie wytlumacze, nic nie zrozumie, a z braku argumentow prawdopodobnie podniesie glos. A ja najbardziej na swiecie boje sie podniesionego tonu. Moj wzrost wynosi wtedy jakies 10cm I blokuje mnie calkiem.

Odnośnik do komentarza

"No i ok, wiem że jestem DDA i to bardzo książkowym przypadkiem i wiem, że terapia bardzo by mi pomogła. Ciekawi mnie tylko, czy jest jakaś szansa, żeby nauczyć sie lubić ludzi bez tego."
Nie wiem , taka mądra nie jestem . Ale mówią, że tym najbliższym, którzy Cie skrzywdzili z czasem trzeba glęboko w sobie umieć wybaczyć. I to nie tylko z altruizmu do nich, tylko z miłości do siebie, bo to zle uczucie Cię blokuje, podcina skrzydła, gasi wyobrażnię. W praktyce ja nie miałam tak trudnych przeżyć. Od innych słyszalam,że dochodza do tego za pomoca głebokiej wiary, pracy z psychoteraputą lub własnej ( lub przyjaciela) mądrości i dojrzałości. I chyba odbywa się to na bazie szczęscia wlasnego życia, czyli jak np. kochasz swoja córeczkę, jesteś fajną mamą i masz ogromną frajde i radość z tego,że ona wogóle jest na świecie i że jest taka jaka jest, to patrzysz na swoją matkę lub ojca jako na ludzi, którzy powołali Cię do życia, ale byli bardzo ułomni. Nie umieli dojść do takiej fajnej komitywy jak Ty masz ze swoim dzieckiem. Tobie to daje szczęscie, gdyby oni mieli choć trochę Twojej mądrości jaką Ty masz wobec Twojego dziecka, to oni mając swoje dzieci mieli szansę być naprawde szczęsliwymi ludzmi (przynajmniej w tej dziedzinie), ale byli ułomni i nie umieli tego wykryć. Czyli choć sa starsi od Ciebie, to de facto w kontaktach ze swoimi dziećmi byli ubożsi, mniej szczęśliwi, czyli jakby jednak ułomni. Ułomnym, choć z trudem można wybaczyć ich złe zachowanie, bo byli w tym względzie po prostu ograniczeni a życie pokazuje na Twoim przykladzie, jak wiele stracili, bo nie umieli zaznać szczęścia z posiadania fajnych dzieci. To chyba tak trzeba przeprowadzać.

Jak kontaktujesz się z ludzmi i w duszy stwierdzasz,że jest on głupi, ograniczony czy zadufany a przynajmniej nie wart Twojego zainteresowania. To szybciutko w myśli zapytaj się, czy któreś z Twoich rodziców tak nie określiłoby tej osoby. Może być, że przejełaś automatycznie po nich jakąś niezyczliwośc do świata. a oni tacy byli, bo byli, albo wódka im uczucia wyższe rugowała i wszystkich wokól siebie głęboko w sobie żle traktowali, nie tylko Ciebie.

Owszem, bardzo Cię Twoje dzieciństwo skrzywdziło, ale teraz masz szansę wiele w sobie przepracować.

Mimo, że zalecam jakoś bliżnich polubić to swiat jest nie tylko rózowy i jeszcze od tych bliżnich możesz nie raz dostać po tyłku. Ale trzeba pamiętac, że dokuczyl ci dany Kowalski a ogólnie i tak jakiś klucz sympatii do ludzi trzeba w sobie nosić aby było na świecie razniej i aby takiej nieżyczliwości nie przekazac automatycznie dziecku.

Może ta pozorna życzliwość Cię bardzo męczy i jeszcze za jakiś przymus okazywania jej nie lubisz ludzi. Sama zauważasz,że nie moglas rodzicom swojego żalu wykrzyczeć, bo tym bardziej Cię stłamsili. Teraz chcesz poprawnych stosunków i nawet taki, który jest dla Ciebie może jakiś złośliwy, czy wykorzystujący Cię- Ty nie umiesz nawet z pewna dozą życzliwości, ale się odgryść, lub niby żartem, ale dac do zrozumienia, że wiesz,że robi Cie w konia. Jak nie umiesz o siebie zadbac, to z konieczności jesteś miła( bo tak chcesz być postrzegana) ale w duszy hodujesz uczucia tym bardziej niemile.

Zalecane rozgryzanie bliżnich polega również na tym,że oni sobie radzą i chodza z zycia zadowoleni. Jak to robią :niektórzy hukiem i są nielubiani, ale inni sa pogodni, zyczliwi, ale w kasze sobie nie dadza dmuchac. Dlatego ten ogląd dokładny świata wokól Ciebie jest ważny, bo oni jakoś sobie radzą i można poprzez podgląd pewnych dobrych rzeczy się nauczyć. Zawsze obserwując innych wobec osób postronnych podpatruj, czy jak miedzy Tobą a nią (nim) byłaby taka sprawa, to to w jaki sposób ta osoba rozwiązała sytuację to Tobie by się podobało, i czy osoba rozwiązująca sytuację osiągnęła kulturalnie swój cel, nikogo nie uraziła, nie obraziła, zastosowała humor, pojednawczy ton i jakiś względny konsensus. Zazwyczaj ludzie tak postępujący to są właśnie ludzie lubiący bliżnich a jednocześnie wytrwale dążący do swojego celu.

"Mam taką fajną córeczkę. I tak bardzo boli mnie to, że nie mam z kim się tym podzielić" myślę, że w tych słowach jest trochę żalu, że nie masz przyjaciól (a jak kontakty z przyjaciólką za granicą- skype?), ale tak najbardziej to chyba brak Ci jakiegoś przystojniaka, tylko jeszcze nie chcesz tego nawet sama przed sobą głośno nazwać. bo jakiś związek ( jest córeczka) byl pewnie trudny i się zakończył.

Dobranoc, bo głupoty zacznę Ci zaraz pisac, a może już i piszę.

Odnośnik do komentarza

Czytając Twój pierwszy post przez chwilę pomyślałam, że jesteś właśnie ,, nadętą babą ,, z głową podniesioną do góry, ale nawet tacy ludzie mają kogoś bliskiego. Czytając dalej już wiedziałam, że problem leży gdzieś indziej.
Niestety obawiam się, że nie dasz sobie rady bez wsparcia psychologa. Masz poważny problem. Nie da się nauczyć lubić ludzi, bo Ty wszystkich traktujesz jako ,, głupków ,, nie wartych Twojego czasu, ale z drugiej strony pragniesz kogoś poznać, bo samotność zaczyna doskwierać ( rzecz jasna . Jesteś młodą osobą, która powinna się realizować nie tylko zawodowo. Fajnie, że masz córeczkę więc jest dla kogo pracować nad sobą, bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Ludzie nie z takich problemów wychodzą, więc być może wystarczy kilka sesji z porządnym specjalistą, żebyś mogła inaczej postrzegać świat i ludzi. Uwierz mi nie wszyscy są tak mądrzy jak byśmy chcieli, ale czasem warto człowieka oceniać nie przez pryzmat jego ,, mądrości ,, a bardziej przez to co możemy zyskać dzięki takiej znajomości. Ja mam wielu znajomych, którzy nie mają wyższego wykształcenia i czasem nie zgadzam się z ich teorią, ale wiesz co ? i tak są najfajniejsi na świecie. Spotykam się w weekendy, grillujemy, czasem wyskoczymy do kogoś na działkę czy krótki wypad. Dzieciaki się uwielbiają, wszyscy są dla siebie serdeczni, potrafimy gadać ze sobą do rana, płakać ze śmiechu z pozornie głupich żartów męża mojej przyjaciółki. A też na początku miałam różne zdanie na temat niektórych ludzi, z którymi dziś nie wyobrażam sobie żeby się nie spotykać. Daj ludziom szansę, wyjdz na kawę, do kina, umów się z mamą koleżanki swojej córki na jakiś babski wypad. Nie oceniaj ludzi od razu dlatego, że palną głupotę, bo może się okazać że ten co ją palnął jest najlepszym przyjacielem, który zawsze będzie przy Tobie. Nie można żyć w takiej samotni bo zwariujesz.
Przede wszystkim trochę wyluzuj, ludzie są naprawdę czasem dziwni, ale nie da się bez nich żyć :)
Jest tak fajna pogoda, idealny czas na zawieranie nowych znajomości, które w jesienne czy zimowe weekendy są bezcenne. Mieć koleżanki, z którymi można wypić lampkę wina w sobotni wieczór jest na wagę złota :)
Jeśli sama sobie nie radzisz, to może spróbuj terapii. Zawsze lepiej jak spojrzy na Twój problem jakiś fachowiec. Głowa do góry, będzie dobrze.....

Odnośnik do komentarza

~Nika089
Ja nie boje sie tego, ze beda madrzejsi, tylko glupi. No bo co, jesli nie mam racji? Inteligentna osoba mi to wytlumaczy podajac argumenty. Glupiemu nic nie wytlumacze, nic nie zrozumie, a z braku argumentow prawdopodobnie podniesie glos. A ja najbardziej na swiecie boje sie podniesionego tonu. Moj wzrost wynosi wtedy jakies 10cm I blokuje mnie calkiem.

Świetnie to ujęłaś.
Boisz się ludzkiej głupoty nie z poczucia własnej wyższości tylko słabości i braku obrony przed zakrzyczeniem cie.
Teraz widzę że wyraziłam się nieprecyzyjnie z tą obawą ze będą mądrzejsi- chodziło mi o to, że będą pewniejsi siebie pomimo braku podstaw.
Jest nawet takie powiedzenie- nie wchodź w dyskusje z głupkiem bo najpierw ściągnie cie do swojego poziomu a potem pokona doświadczeniem- z tym ze ja bym tu zmieniła - a potem będzie starał się pokonać cię krzykiem i chamstwem.

Ty jesteś DDA ja DDD - tak to określają.
To niesamowite jak zbieżne są te wszystkie zależności :-)
Właśnie tak jak mówisz- tu nie chodzi o strach przed czyjaś mądrością- bo przecież mądrość sama w sobie to wyrozumiałość i klasa.
Tu chodzi o strach przed przemądrzałością.
Normalnie ludzie mają to w d, ten krzyknie, ten odpowie i po sprawie. :)

Terapia- tylko dobra- wg mnie wskazana bardzo.
Czy można poradzić sobie samemu?
Może poczytaj książki o asertywności i spróbuj się zastosować do porad?
I o dysfunkcyjnych rodzicach- jak przepracować tą traumę.

Ludzie nieraz krzyczą z braku logicznych argumentów, nieraz z nerwów lub dla zagłuszenia niepewności.
Możesz z poziomu tych 10 cm nad ziemią spróbować powiedzieć- proszę nie krzyczeć, doskonale cie słyszę :-)
No i zdarza się że po pierwszej nerwowej reakcji ktoś jednak cie wysłucha.
Bo ludzie nie są totalnymi głupkami- to pozory.
Zeby zobaczyć lub wyciągnąć coś więcej trzeba jednak mieć mniej tych własnych obaw w sobie.
Co włożysz to z reguły wyjmiesz.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...