Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Komunikacja w małżeństwie.


Gość Mela63

Rekomendowane odpowiedzi

Komunikacja w małżeństwie? Hmm..u mnie w tej chwili nie ma żadnej. Mąż nie odzywa się do mnie tygodniami. Zawsze tak było, a jesteśmy wieloletnim małżeństwem, około 30 lat razem, dorosłe dzieci. Wcześniej też tak było, obrażał się nie wiadomo o co, ja chodziłam ,pytałam o co chodzi. Zazwyczaj słyszałam,że o nic. Płakałam, przepraszałam, w końcu mu przechodziło. Jakiś czas było w miarę normalnie. I tak przez całe życie. Ostatnio jest gorzej. Próbowałam rozmawiać, ale on nie widzi problemu. Jemu to nie przeszkadza, a mnie jest źle. Ale według niego, to mój problem. Poddałam się, nie chce mi się już walczyć o nasze małżeństwo. To smutne, ale tak jest. Żyjemy osobno, obok siebie. Jestem bardzo samotna i nieszczęśliwa. Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza

Czy czasem nieco nie przesadzasz pisząc iż zawsze tak było, że nie było relacji pomiędzy wami ? To nawet przy seksie nie rozmawiacie mówiąc o swoich odczuciach ?
Może Twoje wyobrażenie o komunikacji w małżeństwie jest nazbyt rozbudowane ? Uwzględnij to że faceci są inni, mniej wrażliwi i skoro już tak długo to znosiłaś, to czy warto teraz podnosić alarm ?

Odnośnik do komentarza

Może i przesadzam, ale chciałabym jednak mieć z kim porozmawiać, do kogo sie przytulić. Od tego chyba ma się męża. Życie seksualne umarło jakieś 2 lata temu, mąż nie chce. Śpimy osobno. Czy ja tak wiele wymagam? Wiem, ze są większe problemy niż moje i może niepotrzebnie zabrałam głos na forum. Ale dziękuję za odpowiedź.

Odnośnik do komentarza
Gość Kasandraaa

To smutne co piszesz. Chciałam tylko napisać czy może próbowałaś się "zrobić", zadbać o samą siebie, bawić się, spędzać czas z przyjaciółmi, myśleć tylko o sobie? Może jak Twój mąż zobaczy, że może Cię stracić to może się otrząśnie? A jeśli nie, to po co w tym trwać? Skoro ani Ty ani on nie jesteście tak naprawdę razem? Dzieci macie dorosłe, a na szczęście nigdy nie jest za późno.
A tak poza tym, to co się takiego stało 2 lata temu, że to życie seksualne umarło? Czy Twój mąż ma kogoś? Czy zawsze tak było? Przed ślubem, po ślubie? Kiedy to się zaczęło i co to spowodowało wiesz? Dobrze,że napisałaś. Jak człowiek jest nieszczęśliwy to powinien szukać pomocy.

Odnośnik do komentarza

Kiedyś ktoś powiedział, że chcąc zganić raz partnera... najpierw 3 razy Go pochwal, nawet za pierdołę :)
Komunikacja w małżeństwie czyli inaczej umiejętność rozmowy o wszystkim i o niczym, co sprowadza się do pojęcia dialogu.
Generalnie lubujemy się na stawianiu kontr czyli wcinaniu się w zdanie i wyciągania brudów z przeszłości lub "łapaniu za słówka" w znaczeniu zdań wyrwanych z kontekstu.
A z tego co widzę po Twojej wypowiedzi, to z Waszej rozmowy wychodzi najprawdopodobniej monolog. Związkowy monolog. Jedna i druga strona mówi swoje i odbiorcy przekazu brak...
Tu na tym polu oboje macie spore niedociągnięcia.
Prym u Was wiedzie obustronny brak umiejętności budowania konstruktywnej rozmowy, przy której fundamentalną zasadą jest "czy partner Nas uważnie słucha?!", która jest kluczem, o którym uczymy się już w przedszkolu.
Co zresztą mówi sam Jerzy Grzybowski w "nieporadniku małżeńskim"


"dlatego, że na ogół jesteśmy bardzo nieporadni w naszym codziennym życiu małżeńskim. Nie potrafimy kochać, nie potrafimy rozmawiać ze sobą, nie rozumiemy siebie nawzajem, jesteśmy nieprzygotowani do..."

każdej formy relacji.

"Choć miłość można okazywać na wiele sposobów, tak słowa są często odbiciem stanu duszy duszy. Bądź skory do słuchania, nie skory do mówienia i nie skory do gniewu"
"Trudno okazać miłość, kiedy nie ma ku temu motywacji. Ale prawdziwa miłość nie opiera się tylko na uczuciach, lecz na determinacji w okazywaniu życzliwości. Nawet gdy nie ma za nią nagrody."

Wyrywki z filmu Ognioodporny, nomen omen cytaty biblijne odnoszące się do sakramentu małżeństwa tak na marginesie.
Kiedy mężczyzna chce zdobyć serce kobiety, uczy się Jej. Co lubi, czego nie lubi, jakie ma zwyczaje. Ale gdy już Ją zdobędzie i poślubi... przestaje się uczyć. Jeśli wiedzę zdobytą przed ślubem porównamy do matury, mężczyzna powinien dalej się uczyć aż zdobędzie licencjat, magisterium i w końcu doktorat. To podróż przez całe życie, która wciąż przybliża Jego serce do Jej serca.

I idąc taktyką "vice versa" jest podobnie.

Coś dla Was na tym etapie, nawet do obejrzenia na yt:
"kto kogo pierwszy przeprosi" do poszukania na necie;
"przez śmiech do lepszego małżeństwa".
(Ognioodporny jest na cda.pl do obejrzenia :) )

Odnośnik do komentarza

To co piszesz jest smutne.Ale tak w życiu się zdarza jak dzieci odchowamy i się usamodzielnią to albo z mężami żyje nam się lepiej albo gorzej.Jeżeli wcześniej żyliśmy tylko bo dzieci są lub się oddaliliśmy w którymś momencie wspólnego życia to tak jest teraz nie wiele nas łączy.
Jeśli wykluczyłaś,że mąż nie ma kogoś innego na boku to zawsze jest szansa na poprawę relacji.
Możesz pomału bez nacisku ,próbować rozmową, wspólne spędzanie czasu , wyjazdy, doceń męża za coś,może ma jakieś zainteresowanie.Małymi krokami jak z dzieckiem zbliżyć się do niego, oczywiście jak Ci bardzo zależy.Dbaj o siebie nie tylko dla niego dla siebie samej.To czas aby żyć już bez stresu i cieszyć się jeszcze życiem.

Odnośnik do komentarza

Ja uważam,że nic tu nie da się zrobić ,jest taki typ człowieka,bardziej zamkniętego w sobie,który może nie odzywać się z przyczyn wiadomych tylko dla niego,
najwidoczniej też ,nie ma już potrzeb seksualnych ani potrzeby nawet samego przytulania i nie interesuje go ,że żona ma takie potrzeby,
też mu jest pewni głupio ,że nie może... ,albo nie ma ochoty na kontakt fizyczny z żoną,ale to tylko można gdybać.

Pozostaje to zaakceptować i żyć swoim życiem ,spotykać się ze znajomymi,zapisać się na uniwersytet 3 wieku ,do klubu seniora itp.
i na pewno nie prosić się o uwagę ,bo to nic nie da, a może przynieść odwrotny skutek.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Dziekuję wszystkim za odpowiedzi. Dodam jeszcze kilka słów. Oczywiście, że wcześniej jakoś się dogadywaliśmy. Ale zawsze musiało być tak, jak on chce. Ustepowałam dla tzw. świętego spokoju, bo dzieci, bo rodzina, bo dom zawsze były dla mnie najważniejsze. Życie upływało na obowiązkach, dorabianiu się, wychowwywaniu dzieci, pracą, dokształcaniem. Nie było czasu na narzekanie. tak, wiem. Mam może teraz za dużo wolnego czasu i dlatego wyżalam się na forum. Dzieci wyprowadziły się, rodzice moi niedawno zmarli. Poczułam się trochę samotna. To prawda. Jakieś 2 lata temu mąż "ni z gruszki, ni z pietruszki" zażyczył sobie rozdzielności majątkowej i separacji. Byłam w szoku. Dlaczego? No bo jestem złą żoną, po prawie 30 wspólnych latach. Wszystko robię źle. On ma już dość. Źle gotuję, źle piorę, żle prasuję, źle sprzatam. Powiedziałam, żeby znalazł sobie inną kobietę, bo ja w takim razie nie jestem w stanie mu dogodzić. Kiedy jednak zagroziłam rozwodem, zmiękł. On nie chce rozwodu. Od tego czasu jakoś wszystko sie zaczęło psuć. Dzisiaj jest obojętność. Nie odzywa się, ja też się nie odzywam. Oczywiście próbowałam rozmów, ale on nie bedzie ze mną rozmawiał, bo jak twierdzi nie ma o czym. Jemu jest dobrze, tak jak jest. A jak naciskam to on robi się niegrzeczny-delikatnie mówiąc. I jak tu dalej żyć? Jestem kobietą wykształconą, pracuję, jestem zadbana, aktywna. Ale brakuje mi odrobiny rozmowy, ciepła , zainteresowania z jego strony. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w naszym małżeństwie nie ma już miłości. I to jest pewnie prawda.

Odnośnik do komentarza
Gość pa_szczak

Droga Melu !

W zasadzie to już zakończyłaś ten wątek zanim zdążyłem napisać, to co myślę. Czytałem go rano na fonie ale z fona kiepsko się pisze i nie zdążyłem. :D

Mimo wszystko coś mnie korci, aby się jeszcze odezwać. Otóż widzisz , ja tak sobie myślę , że Twoje małżeństwo to już jest jak grobowiec Tutenchamona. Jeśli Twój mąż chce do końca swych dni zachowywać się jak mumia skrzyżowana z mimozą, to bardzo proszę - jego wola. Ty jesteś jednak pracującą, wykształconą i jak sądzę atrakcyjną kobietą i chyba nie zamierzasz tkwić w tym marazmie po wsze czasy. Myślę, że bardzo dobre są rady Szanownej Pani Kawy . Zacznij spotykać się z ludźmi , zapisz się na jakieś zajęcia ( może nauka jakiegoś języka obcego a może taniec albo joga ). Powiem nawet więcej ! Może rozejrzyj się a nieoczekiwanie spotkasz swoją nową miłość . O matko ! Kobieto ! Życie przed Tobą ! Powodzenia !!! :D

Odnośnik do komentarza

Myślałam ,że jesteś na emeryturze...,ale skoro pracujesz i jesteś pełna życia,to może weź ten rozwód i ułóż sobie życie z kimś innym ,oczywiście jeśli chcesz...
nie chce z Tobą być ,bez łaski ,nic na siłę .

Niektórzy się dziwią ,jak to ,na stare lata się rozwodzić...,jak człowiek się "męczył" tyle lat to powinien do końca,ale tak nie jest, naprawdę czasem nie idzie żyć,właśnie jak zostajemy sami,szczególnie w tych związkach co to zawsze brakowało miłości i szacunku.

Słyszałam o takim małżeństwie ,którzy na stare lata / nie wiem czy mieli rozwód/ mieszkali w przeciwległych krańcach domu,jak dwie obce osoby ,mówili sobie na pan,pani:P

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ka-wa, pa_szczak- macie rację. Czas wyjść z grobowca i zacząć żyć swoim życiem, a mumia niech leży na kanapie i gapi się na telewizję. Na szczęscie nie brakuje ludzi, którzy chcą za mna pogadać. Gorzej z przytulaniem, czułością i seksem. Z tą nową miłością to raczej przesada, jestem już po 50tce. A na rozwód nie jestem gotowa i być może nigdy nie będę. Serdecznie pozdrawiam :-))

Odnośnik do komentarza

Ja Ciebie rozumiem... ,ale dzieci nie zrozumieją,że jak to mama na stare lata chce się rozwodzić,dlatego pewnie nigdy nie będziesz gotowa na rozwód własne ze względu na dzieci,na rodzinę ,na znajomych,

ale są tacy co na to nie patrzą,mają na uwadze swoje potrzeby ,nie chcę oceniać czy to dobrze czy źle,

najważniejsze,żeby postępować w zgodzie ze sobą.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

~Mela63
Dziekuję wszystkim za odpowiedzi. Dodam jeszcze kilka słów. Oczywiście, że wcześniej jakoś się dogadywaliśmy. Ale zawsze musiało być tak, jak on chce. Ustepowałam dla tzw. świętego spokoju, bo dzieci, bo rodzina, bo dom zawsze były dla mnie najważniejsze. Życie upływało na obowiązkach, dorabianiu się, wychowwywaniu dzieci, pracą, dokształcaniem. Nie było czasu na narzekanie. tak, wiem. Mam może teraz za dużo wolnego czasu i dlatego wyżalam się na forum. Dzieci wyprowadziły się, rodzice moi niedawno zmarli. Poczułam się trochę samotna. To prawda. Jakieś 2 lata temu mąż "ni z gruszki, ni z pietruszki" zażyczył sobie rozdzielności majątkowej i separacji. Byłam w szoku. Dlaczego? No bo jestem złą żoną, po prawie 30 wspólnych latach. Wszystko robię źle. On ma już dość. Źle gotuję, źle piorę, żle prasuję, źle sprzatam. Powiedziałam, żeby znalazł sobie inną kobietę, bo ja w takim razie nie jestem w stanie mu dogodzić. Kiedy jednak zagroziłam rozwodem, zmiękł. On nie chce rozwodu. Od tego czasu jakoś wszystko sie zaczęło psuć. Dzisiaj jest obojętność. Nie odzywa się, ja też się nie odzywam. Oczywiście próbowałam rozmów, ale on nie bedzie ze mną rozmawiał, bo jak twierdzi nie ma o czym. Jemu jest dobrze, tak jak jest. A jak naciskam to on robi się niegrzeczny-delikatnie mówiąc. I jak tu dalej żyć? Jestem kobietą wykształconą, pracuję, jestem zadbana, aktywna. Ale brakuje mi odrobiny rozmowy, ciepła , zainteresowania z jego strony. Ktoś mi kiedyś powiedział, że w naszym małżeństwie nie ma już miłości. I to jest pewnie prawda.

Jestem w bardzo podobnym wieku do was i myślę sobie tak :
Jesteś zadbana i wykształcona, a może właśnie jemu tego brakuje, a dodatkowo spostrzegł u siebie słabość męskości...
Obydwoje nie chcecie rozwodu, to dobry atut i motyw do walki o scalenie waszego związku. Zresztą co mogłoby być z nowym partnerem, poznawać nawyki i zwyczaje, wielce ryzykowne...Moim zdaniem ta opcja w takim wieku jest nierozważna...ale to już inne zagadnienie.

Myślę że był jakiś znaczący powód, iż nagle zażądał separacji, może właśnie jego męskość. Poczuł się gorszy. Dlatego dobrze byłoby gdybyś zrobiła dyskretne dochodzenie. Zapewne znasz jego słabe strony, więc wykorzystaj je, aby w jakiś sposób podbudować jego ego. Dodatkowo pomyśl nad Swoimi wadami (każdy je ma ) może jest coś co go dołuje...
Nie wiem czy jesteś gotowa na taki wysiłek ?
Malutkimi kroczkami, tak jak w narzeczeństwie.
Ogłaszanie swoich potrzeb i oczekiwań, nie jest dobrym posunięciem. Musisz jakoś inaczej zakomunikować mu o tym.

Odnośnik do komentarza

Właśnie to radziłam,małymi kroczkami spróbować odbudować i stworzyć nowe życie.To co się teraz dzieje z Waszym życiem to efekty starego niedoskonałego życia.Gdzieś się pogubiliście,słaba komunikacja itp.Ja kiedyś za wszelką cenę chciałam mieć zawsze rację.Teraz zrozumiałam ,że nie warto tak się upierać bo osiągnę to samo w inny sposób mniej konfliktowy.Jestem z mężem 39 lat i teraz mamy dopiero dobry czas dla siebie.Ale trzeba to pielęgnować bo nic nie jest dane na całe życie.Nie jesteś gotowa na rozwód, więc spróbuj może się uda.W każdym wieku warto zmienić swoje życie tylko trzeba zobaczyć ile zyskasz a ile stracisz.

Odnośnik do komentarza
Gość MercyMercy

A ja uważam, że tu nie ma czego ratować, skoro on sam zarządzał separacji i rozdzielności majątkowej... Ile jeszcze masz być nieszczęśliwa i samotna. Dzieci są dorosłe i chyba same widzą jak jest między wami... Próbowałaś ratować związek, ale nie da się czego ratować w pojedynkę. Skoro on nie przejawia chęci do poprawienia waszej relacji to sama nie zmusisz go do tego aby się zmienił.
Jesteś po 50 i moim zdaniem nie ma sensu czekać aż coś się zmieni, czekałaś już wystarczająco długo, po co masz potem żałować, że nic nie zrobiłaś..

Odnośnik do komentarza

~MercyMercy
Ile jeszcze masz być nieszczęśliwa i samotna. Dzieci są dorosłe i chyba same widzą jak jest między wami... Próbowałaś ratować związek, ale nie da się czego ratować w pojedynkę. Skoro on nie przejawia chęci do poprawienia waszej relacji to sama nie zmusisz go do tego aby się zmienił.

Cały w tym ambaras... że na zmianę kogoś mamy wpływ tylko w przypadku siebie, nie inaczej. To jest walka z wiatrakami chcąc nawet na siłę zmienić kogoś.
Tutaj MercyMercy stawia konkretny argument, który w skuteczny sposób obala zabetonowane stereotypy ludzkiego myślenia. Myślenia, które na dzień dzisiejszy są jak praca na nowoczesnych komputerach, ale z oprogramowaniem z lat 70 w myśl potłuczonej teorii "bo co ludzie powiedzą".
Każde poprawne stwierdzenie jest z początku wyśmiewane, krytykowane a potem następuje akceptacja i poklask.
Tu myślenie dzieci z obserwacji relacji rodziców może stać w mocnej sprzeczności z tokiem ideowym autorki wątku i mocno skłaniałbym się ku temu, by znaleźć w tym wszystkim złoty środek. Środek zgodny z własnym sumieniem w odniesieniu do tego tematu.
Łatwo się mówi a trudniej zrobić, to fakt, ale paradoksalnie gdy już wszystko zostało zrobione, by - o zgrozo - w pojedynkę ratować małżeństwo, łatwiej jest odejść z czystym sumieniem.
Czasem coś trzeba przegrać, by mieć poczucie wygranego w tej nierównej walce. Straconego czasu na roztrząsanie tych kwestii nikt Nam nie zwróci.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...