Skocz do zawartości
Forum

Czy da się jeszcze uratować ten związek?


Rekomendowane odpowiedzi

Mam 24 lata, on 23, razem od 4 lat. Poznaliśmy się na studiach, tym samym kierunku, połączyły nas identyczne zainteresowania, cele, ciężkie charaktery. Na początku cudownie, choć życie nas nie oszczędzało. Pierwszy kryzys pojawił się z mojej winy po roku- byłam dla niego niemiła, odreagowywałam na nim stres, byłam potworem, ale po 3 miesiącach walki i moich zmian, on wybaczył mi, wyszliśmy z kryzysu nadal się kochając. Wiem teraz, że to była głownie moja wina, ale też tego, że on nie mówił jak coś mu przeszkadzało, nie chciał rozmawiać o problemach, choć namawiałam, prosiłam. Niestety później sytuacja się pogorszyła- jego ojciec zmarł, pojawiły się problemy finansowe, on się zmienił, stał się zgaszony, nerwowy i nawet agresywny (później). Byłam przy nim, pomagałam, dbałam, udało się ustabilizować sytuację, ale on już nie był taki sam. Pojawił się ciężki okres w naszym życiu: on- ostatni rok studiów, stres; ja- znienawidzona praca, przez którą traciłam zdrowie i wpadłam w depresję, bo nie miałam dla niego czasu i widziałam jak się od siebie oddalamy. On nie potrafił być już dla mnie wsparciem, żył studiami, wychodził ze znajomymi na piwo, pojawiła się narzeczona jego kolegi, która go zaczęła podrywać, a mnie nie było obok, nie miałam jak tego skutecznie powstrzymać i zaczęły się częste kłotnie. Całkowicie pochłonęła mnie depresja- nie byłam sobą- nie było mnie przy nim, byłam niemiła, spadły na niego wspólne obowiązki, bo nie potrafiłam, nie miałam siły mu w tym pomóc, nie miałam siły żyć. Ale przyszedł moment przebudzenia- wreszcie mogłam rzucić pracę,( sytuacja finansowa się poprawiła), depresja 'znikła', wróciły emocje i uczucia i mając już nieograniczony czas dla niego, chciałam mu wszystko wynagrodzić, myślałam, że będzie dobrze. Ale on już był inny- nie chciał rozmawiać, całować się, był oziębły, aż doszło do kłótni w której powiedział, że mnie nie kocha już od kilku miesięcy. Załamałam się, ale zaraz potem mnie otrzeźwiło, że muszę się zmienić, wyjść z depresji, bo go stracę. Dał mi szansę, choć mówił, że nie wierzy, że się uda, że nie chce, bo już wcześniej obiecywałam zmiany, ale nie potrafiłam przez depresję całkowicie tych złych rzeczy wyeliminować. Od tamtej pory bardzo się zmieniłam. Mimo tego, że bardzo cierpię, jestem zraniona, to jestem dla niego miła, dobra, cierpliwa, choć on jakby nie dostrzega tego, mówi, ze zmieniłam się na chwilę, albo wcale, nie wierzy mi. Zrobiliśmy sobie 2 mies przerwy- ja się strarałam i spróbowalismy jeszcze raz, ale po miesiącu powiedział, że on nie potrafi już, mimo, że ja byłam idealna. Porozmawialismy 1 raz tak poważnie od serca, dał mi ostatnią szansę- on postara się wykazać inicjatywę, ja pracuję nad sobą nadal i jak to się nie uda, to już definitywnie koniec. Czasem jest moment załamania, ale jest już znacznie lepiej, nie kłocimy się już, rozmawiamy, śmiejemy się, ale on nadal nie potrafi uwierzyć, że jestem sobą- dobrą, wyrozumiałą osobą, którą pokochał. Boi się, ze znów bedę potworem. I co najstraszniejsze nadal mówi, ze mnie nie kocha, choć ja widzę i czuję momentami, że on coś do mnie czuje, nie jestem mu obojętna. Kocham go całym sercem, wiem, że to prawdziwa miłość ( dla niego też była jak twierdził) i żałuję strasznie tego co robiłam, nigdy się nie pogodzę z krzywdą jaką mu wyrządziłam,choć on mi wybaczył. Nigdy go już nie skrzywdzę, chcę tylko ciężką pracą zasłużyć na jego miłość. Co mam jeszcze zrobić zeby go odzyskać? Błagam o pomoc.

Odnośnik do komentarza

Tylko tu nie da się pomóc,na siłę do miłości go nie zmusisz,
po prostu czekaj i bądź sobą,za bardzo się nie lukruj ,bo wyczuje ,że to fałsz,
zadaj też sobie pytanie czy w ogóle potrafisz się zmienić na stałe,bo z reguły ludzie ot tak się nie zmieniają,raczej na ten czas jak widzą ,że kogoś tracą,
chociaż jakaś nauczka na przyszłość zostaje,
wybacz, ale ja bym też Ci nie wierzyła,zresztą sama przed sobą nie możesz tego zagwarantować ,czy np. w przyszłości nie złapie Cię jakaś "depresja".

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Według mnie relacja ta może zejść na taki tor, kiedy to Ty będziesz dla niego podnóżkiem, nie będzie Cie szanował, będzie oschły nieczuły, a Ty będziesz bardziej i bardziej się starać. Stracisz wkońcu poczucie własnej wartości. Będziecie tkwić w takiej patologii, bo on też się przyzwyczai i nie będzie potrafił z tego sadystycznego związku wyplątać.
Chęci powinny być po obu stronach, szacunek, wiara no miłość, a jak on mówi że nie kocha?
Chyba najlepiej byłoby odpuścić i jeśliby się okazało że kocha, powinien to okazać.
Warto byłoby się zastanowić co na Ciebie wpływa tak, że zachowujesz się tak a nie inaczej, może on?może jakaś jego postawa w stosunku do Ciebie?

Odnośnik do komentarza

Zielona2015, najpierw uratuj siebie, by móc ratować Twój związek... Napisałaś, że chcesz zasłużyć ciężką pracą na miłość chłopaka. To nie jest dobry pomysł. Ty nie musisz udowadniać, że go kochasz. Owszem, być może go zraniłaś, skrzywdziłaś, ale nie możesz całe życie przez to kalać się przed nim i uderzać w pierś. Jak twierdzisz, pracujesz nad sobą, zmieniłaś się, ale partner nadal uważa, że Cię nie kocha. To gdzie tutaj jest miejsce na związek? Nie zmusisz go ani nie "wypracujesz" u niego miłości. Bądź sobą i czekaj na jego ruch. Nie zagłaskuj go. Niech on też wykaże inicjatywę, bo na razie wygląda na to, że tylko Tobie zależy na tej relacji. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...