Skocz do zawartości
Forum

Jak wspierać osobę chorą na nowotwór?


Rekomendowane odpowiedzi

Moja mama choruje na raka. Mówię jej, że ,,będzie dobrze" lub ,,na pewno wyzdrowiejesz", ale mam wrażenie, iż to mało. Poza tym ważę każde słowo. Nie chcę jej w żaden sposób urazić. Może wie ktoś, jak należy wspierać i pocieszać osobę chorą na raka, tak aby dawało to motywację do walki z chorobą? Mama często mówi, że umrze...

Odnośnik do komentarza

Ja jestem zdania,że choremu można mówić to co się wie na pewno ,nie pocieszać na siłę słowami typu "na pewno wyzdrowiejesz",bo tego nie wiesz ..., dla mnie bynajmniej takie pocieszenie byłoby irytujące,
natomiast można mówić o pozytywnym myśleniu i wierze,że się wyzdrowieje,że nie można się załamywać,żeby walczyła,itp.
,ale ile i o tym można mówić ,raz wystarczy,
najważniejsza jest Twoja obecność,nie słowa,rozmawiajcie ale tematy codzienne,żeby właśnie oderwać się na trochę od choroby i stale o niej nie przypominać.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z tym co napisała ka-wa.
Ważna jest też obecność kogoś bliskiego w czasie badań. nie wiem, czy Twoja mama jest w domu, czy w szpitalu, ale jeśli przebywa w domu, to dyskretnie pilnuj terminu wizyt lekarskich, badań, zapewnij, że lekarze wiedzą co robią, że postęp medycyny jest taki, że w najtrudniejszych przypadkach można przedłużyć ludziom życie, a nawet wyleczyć. Utwierdzaj ją w zaufaniu do lekarzy (mimo tych wszystkich złych opinii jakie się słyszy).
Mów jej, jak bardzo ją kochacie, że nie jest sama.
Wszystko zależy od odporności człowieka, bo tak na prawdę chory sam musi zmierzyć się ze swoim nieszczęściem.
Też przez to przeszłam, zawsze, gdy pacjent słyszy: ...złośliwy, jest szok, totalna pustka, samotność wśród bliskich, koszmarny lęk o np przyszłość dzieci, morze łez wylewanych w poduszkę i całe mnóstwo innych strasznych doznań. Co mnie uratowało, podbudowało po zdiagnozowaniu? to, że mimo że złośliwy to rokowania są niezłe, bo akurat ten nostromo który mnie zaatakował ma wysoki % wyleczeń. Chwyciłam się tej informacji, jak tonący brzytwy, zaufałam lekarzom, poddałam się całkowicie ich decyzjom. Czego nie powinnam robić - czytać za dużo w internecie o "swoim" rakowskim, to totalnie dołuje. Ja nie miałam zbytniego wsparcia od bliskich, myślę, że sami byli przerażeni i nie wiedzieli jak się zachować, ale też wtedy, na 2-miesięcznej radioterapii , wolałam być sama, gdy wracałam do domu na krótkie przepustki, izolowałam się, zmuszałam się, żeby choć trochę zająć się dzieckiem (wtedy 6 kl podstaw.).
Teraz jestem zdrowa, systematycznie się badam, z duszą na ramieniu czekam na wyniki kolejnych badań diagnostycznych, boję się i wiem ten strach zawsze będzie mi towarzyszył. Gdyby nastąpiła wznowa ?!!! Załamanie i ponowna walka, mam nadzieję, że się uda mi się umrzeć na coś innego;).
Śmierć czeka każdego, mimo tego co przeszłam, wiem, widzę, że są ludzie których nieszczęście dotknęło w znacznie większym stopni. Nie, nie pociesza mnie to, ale powoduje że doceniam to co mam.

Odnośnik do komentarza

marry2, doskonale Cię rozumiem, bo mam identyczną sytuację w domu. Moja mama również choruje na raka. Jako zwyczajny człowiek, nawet nie psycholog, powiem Ci, że słowa typu "Będzie dobrze", "Nie możesz się załamywać", "Medycyna idzie do przodu, wyjdziesz z tego" nie pomagają. Tak naprawdę to są puste frazesy i obietnice bez pokrycia, bo skąd możemy wiedzieć, czy ktoś wygra z rakiem, czy nie. Ale wiem, że ważne jest to, by być blisko. Zwyczajnie być, nawet nic nie trzeba mówić. Mam wrażenie nawet, że im mniej się mówi, tym lepiej, bo więcej się rozumie... Mojej mamie pomaga "zwyczajność", czyli np. to, kiedy wracam wieczorem z pracy i rozmawiam z nią, co mi się przytrafiło, a ona mi opowiada ploteczki, jakie zasłyszała od sąsiadki na wsi ;) Ot, zwyczajny dzień, rutyna, możliwość posadzenia kwiatka w ogródku, zrelacjonowanie mi przeczytanej ostatnio książki. Mama czuje się wtedy potrzebna i chyba to przynajmniej w jakimś tam stopniu pomaga jej "zapomnieć" o raku, o przerzutach, o kiepskich rokowaniach, o kolejnych badaniach, o kolejnej radioterapii... Trzymam za Was kciuki i życzę powodzenia, a Twojej mamie życzę duuuuużo zdrowia!

Odnośnik do komentarza
Gość Czarnulka 24lata

Witam,ja w wieku 17 lat miałam nowotwór złośliwy jajnika,ale zaleczyli chemioterapią! Najważniejsze jest to,żeby mieć wsparcie bliskiej osoby ja miałam(obecnie teraz mojego Męża) był ze mną cały czas,wspierał i mówił,że damy radę no i daliśmy! Razem! Mam problemy ze zdrowiem ,ale już może nie takie poważne. Wspieraj mamę bo to jest najważniejsze. Będzie dobrze,pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...