Skocz do zawartości
Forum

Nienawidzę ludzi, którzy mnie dręczyli. Jak sobie z tym poradzić?


Gość j...

Rekomendowane odpowiedzi

Witam! Mam na imię Ewa i jestem z Łodzi. Postanowiłam zwrócić się do Państwa z problemem, z którym borykam się już od kilku miesięcy, a mianowicie coraz częściej popadam w stany depresyjne i mam problemy ze swoimi emocjami (staję się coraz bardziej rozdrażniona i agresywna!). Nie umiem wyjść z poczucia krzywdy i bezsilności. Mam wrażenie, że trwanie w urazie zawładnęło mną zupełnie, pozbawiając radości życia. Dotychczas zawsze bagatelizowałam i spychałam niechciane myśli i negatywne emocje. Jednak poważniejsze problemy zaczęłam zauważać już jakieś 2 lata temu, a teraz wszystko się nasiliło... Wciąż próbuję odsunąć od siebie bezsensowne, uporczywe i dokuczliwe myśli, nad którymi nie mogę zapanować (jeżeli spróbuję się im przeciwstawić, nie przynosi to żadnego efektu, jeśli im ulegnę, pogłębią jeszcze bardziej moje złe samopoczucie oraz nasilą złość). Złe samopoczucie nasiliło się po przypadkowym spotkaniu ze znienawidzonymi przeze mnie koleżankami ze szkoły średniej. Od tej pory cały czas czuję rozdrażnienie, czuję się słaba i smutna. Niby niepozorny kontakt skończył się dla mnie chandrą i bólem głowy. Znów odżyły we mnie spychane dotąd, negatywne emocje. Cały czas unikam kontaktów z tymi ludźmi, nie przyznaję się do nich (przecież wyrządzili tyle krzywdy mnie i innym ludziom). Bardzo duży uraz i niesmak został mi po szkole średniej, która stanowiła siedlisko chamstwa, głupoty, zawiści, intryg, fałszu i obłudy. Miałam bardzo podłych, bezwartościowych ludzi w klasie, na samą myśl o nich czuję rozdrażnienie, spadek nastroju i paraliżującą niemoc. Obracałam się z egoistami, ludźmi bez serca, osobami, które nie mają współczucia i zrozumienia dla innych.. Od tego czasu zaczęły się moje natręctwa i nie potrafię sobie z nimi poradzić do dziś... Cały czas odchorowuję te rany z przeszłości, chciałabym się uwolnić, "wyczyścić" z przeszłości, uzdrowić siebie. Te emocje nadal są tak świeże, jakby to miało miejsce wczoraj. Mam do siebie żal, czuję się słaba. Czuję, że wszystko przez tych wstrętnych, wścibskich, zawistnych, okrutnych ludzi, którzy utrudniali życie mnie i innym, chcąc zgnębić, zniszczyć, doprowadzić do myśli samobójczych, depresji lub wykolejenia, bo tak miło było im popatrzeć na porażki, zły koniec i upadek innych... tylko aby komuś dokuczyć, dopiec, ośmieszyć, upokorzyć, oczernić, zniszczyć... Nie jestem w stanie tego odeprzeć, moje myśli ciągle krążą wokół przeszłości. Czuję, że pozbawia mnie to coraz bardziej radości życia i siły, prześladuje... Nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Nie przeżywałam jeszcze czegoś podobnego. Za wysoką cenę za to płacę. Mam ochotę wyrównać straty. Coraz częściej myślę o skrzywdzeniu tych osób... Bardzo chciałabym z tym walczyć, przestać się dręczyć. Ale sama obecność ich w moich myślach pozbawia mnie energii życiowej. Czuję osłabienie i brak motywacji. Cały czas czuję napięcie i wewnętrzny niepokój. Coraz bardziej izoluję się od otoczenia, nie spotykam się ze znajomymi, nie mam ochoty żyć. Dziwi mnie, że tacy ludzie nie ponoszą kary za swoje winy. Przy tym wszystkim obwiniam się za wszystko, co złe, o swoje porażki i o to, że nie umiem sobie pomóc. Miotam się strasznie. Moja dusza cierpi - ciało też. Chciałabym zacząć żyć, znów cieszyć się z przyjaźni, miłości, wyjazdów.. Mam dobrą pracę, ale nie potrafię skupić się na codziennych obowiązkach. Czuję dręczące napięcie psychiczne, wewnętrzny niepokój, jestem rozdrażniona i smutna. To zaczyna odbijać się też na moich kontaktach z bliskimi. Dlaczego dopadła mnie taka bezsilność? Analizowałam to, dlaczego na mnie to trafiło. Nie chcę, aby to zawładnęło mną zupełnie, chcę się uwolnić. Mam bardzo duże poczucie winy, że jestem osobą słabą, wrażliwą, podatną na wpływ i manipulacje, nie potrafię tego odeprzeć. Nie potrafię się odciąć od tych toksycznych, destrukcyjnych ludzi. Nie chcę się temu poddać! Nie znajduję odpowiedzi na dręczące mnie pytania, jak się przed tym bronić, dlaczego ludzie są tacy źli, zepsuci, po co oni w ogóle żyją ? Nie wiem jak przezwyciężyć w sobie ten stan rzeczy. Mam nadzieję, że kiedyś coś się zmieni. Chciałabym, żeby się zmieniło... Nie wiem, co mam robić, albo przynajmniej, jak zapomnieć. Bardzo proszę o radę. Ewa. Pozdrawiam Państwa serdecznie!
Odnośnik do komentarza
Gość Russlana
Ewo, też tak mam jak Ty, dokładnie czuję to samo, mnie również dręczono psychicznie lecz troche dłużej, w szkole podstawowj, gimanzjum i średniej, jestem też bardzo wrażliwa, ludzie poprostu wyczuli że jestem słaba i byłam pomiatana jak ścierwo, z czym nie radze sobie teraz, mam 20 lat, i tak jak ty mam lęki ,boje się że spotkam tych ludzi, i ogólnie unikam świata,bo mam wrażenie że wszyscy ludzie sa podli i źli. chciałabym pójśc na studia, ale poprostu sie boje że spotka mnie to samo, co w przeszłości, byłam wysmiewana, Ale najważniejsze że jest z tego wyjście, jak radzi ekspert, terapia pozwoli oczyścić duszę, i ciało, ze mna było troche trudniej, zaczełam sie odchudzac przez to wszystko, z nieradzeniem sobie z tym wszystkim, zaczęły się podteksty anoreksji, ale poprostu przez tych ludzi którzy wyrządzili mi tyle cierpienia, nie moge sie poddać, musze byc silna, bede walczyć, Tobie ewo też radzę bądż silna, nie załamuj się, nie jesteś sama! głowa do góry. trzymam kciuki !
Odnośnik do komentarza
Gość katarinnna
Obecnie jestem w szkole średniej w pierwszej klasie. Klasie której nie cierpię. Część ludzi jak całkiem okej, nauczyciele w porządku i szkoła sama w sobie zła nie jest. Tylko taki chłopak ( i mała grupka ludzi mu wtórująca). Porażka. Jest tak okropnie , bezczelny, niekulturalny i głupi, że mi ręce opadają. Ja należę do osób szczególnie wrażliwych na jakiekolwiek uwagi, chociaż staram się nie pokazywać tego po sobie. On bombarduje każdego, bez wyjątków. Widzę, że sporo osób jest zdenerwowanych, niektórzy się przyzwyczaili i nawet go nie słuchają a jeszcze inni odrzucają mu tekstami w jego głupkowatym stylu. Jego zaczepki nasiliły się w kierunku dwóch dziewczyn, które są całkiem na uboczu i z nikim poza sobą nawzajem nie utrzymują bliższych kontaktów w klasie. To nieco dziwne, ale nie oznacza to, że można w kogoś celować najgorsze uwagi, przekleństwa (które są normą) i zaczepiać w głupkowaty sposób. Ja trzymam się z grupką dziewczyn nieco spokojniejszych, uczących się i nie wyróżniających się jakoś specjalnie na tle klasy. Muszę podkreślić, że ja przepisywałam się do tej klasy i chodzę z nimi od października, nie wiem czy to ma jakiś wpływ na cokolwiek.
Do mnie bezpośrednio nie mówi za często i jakoś specjalnie złych rzeczy, jednak drażni mnie. Mam świadomość że jak znudzi mu się jedno to np przyczepi się do mnie. Ja zazwyczaj nie reaguję, gdy pyta o coś głupiego uśmiecham się i mówię coś w stylu" fajnie" "super" "daj spokój" i się obracam. Tyle,że we mnie się wówczas gotuje. Ze złości i bezradności nad takim brakiem szacunku do człowieka. Nie widzę sensu w kolejnym zmienianiu klasy, bo to nie jest rozwiązanie. Mogę w przyszłości spotkać masę takich ludzi jak ten gościu i zdaję sobie z tego sprawę, dlatego ucieczka nie jest tu o rozwiązaniem. Proszę o rady :)
Odnośnik do komentarza
Gość śmierć_skurwysynom
Witaj Ewo!
Na początku chciałam podziękować Ci za ten list. Jest odzwierciedleniem mojej sytuacji. Obecnie mam 21 lat. Od podstawówki wyśmiewano mnie i gnębiono z powodu którego nie znam. Szczególnie w gimnazjum i liceum. Zawsze byłam samotna i smutna. Myśli samobójcze były zaś na porządku dziennym. Czułam, że już niewiele brakuje a powieszę się albo wezmę tabletki. Miałam plan jak to zrobić. Teraz, na studiach już tak na szczęście nie jest - ludzie są bardziej życzliwi i widzę, że chcą mnie poznać i zaakceptować. Jednak przez przykre doświadczenia przeszłości izoluję się od nich i mimo ich najlepszych chęci wolę zamknąć się w pokoju z książkami. Wmawiam sobie że tak będzie lepiej, że w ten sposób już nigdy nie pozwolę żeby jakiś ... poniżył mnie. Nie zasłużyłam na to niczym. NIe umiem się od tego uwolnić. Byłam nawet raz u psychologa ale czułam, że nie będę potrafiła mu o tym opowiedzieć. Za bardzo się wstydzę tego jak mnie tak traktowano, że na to pozwoliłam, że być może i on w myślach źle o mnie pomyśli. Wiem że to mnie niszczy, ale nie umiem sobie z tym poradzić. Złe wspomnienia wracają codziennie niemal. NIenawidże tych podłych ..., którzy mnie poniżali, mam ochotę ich pozabijać. Albo zabić siebie żeby się od nich uwolnić. NIe mogę ścierpieć, że teraz są szczęśliwi, bawią się, studiują, żyją normalnie, kiedy ja wciąż przeżuwam ich głupie wybryki. Wiem, jestem pewna, że sa mniej warci od ...na chodniku i nie zasłużyli na to, co mają.

Mam tego dość, jestem zmęczona...
Odnośnik do komentarza
:o Jestem zszokowany... mam dokładnie tak samo. Myślałem że jestem jakiś dziwny że rozdrapuje rany i wracam do tego co było ale widzę, że nie jestem sam. Ta bezsilność potrafi pogrążyć.... nie mogę w nocy spać, siedzę sobie przed monitorem i czytam różne rzeczy o sensie życia i toksycznych ludziach, przez co trafiłem tutaj. Ja również nie mogę uwierzyć w to, dlaczego tacy ludzie pozostają bezkarni... przecież człowiek ma słabszą psychikę niż ciało. Gdyby dajmy na to ktoś, ciężko pracował w kopalni, ale miał świetny klimat i ludzi to by szczęśliwie mógł żyć. A jeśli człowiek ma dobre warunki fizyczne, (siedząc w szkole na krześle przez 8 godzin dziennie) a złe otoczenie, jest w stresie i ciągle przeżywa paranoje, boi się że zaraz jakiś toksyczny rówieśnik się do niego przywali.... to jest gorsze niż fizyczny ból który łatwiej mija... Ja nie wiem jak z tym żyć. Świat i ludzie idą do przodu, tylko ja stoję w wewnętrznej pustce, a wspomnienia są jak psychiczne baty które codziennie serwuje mi moja podświadomość... eh. Prosiłbym.. jeśli ktoś poznał jakiś sposób jak to załagodzić, niech napisze.
Pozdrawiam wszystkich tkwiących w bólu ;/




Odnośnik do komentarza
Gość Anonimekooooooo:(
O jak to dobrze wiedzieć że nie jestem jedyna :( mam to samo z pewną dziewczyną najpierw były niewinne komentarze na przerwach ale potem wciągnęła w to koleżanki i zaczęło się to na lekcji, Pogadałam z tatem, no i ten poszedł do dyrektora, miałam rozmowy z pedagogiem, ona też. Ale narazie to nic nie dało. Boję się iść do szkoły bo czuje że sytuacja się nie zmieni. Tato obiecał że jeśli dyrekcja nie zareaguje to pójdzie z tym na policje. Bo to już doszło do tego że zostałam uderzona na lekcji wf. Poprosze tate o to by znalazł mi jakiegoś psychologa bo czuję że sama nie dam rady :( A jestem w klasie 2 liceum
Odnośnik do komentarza
Gość kuba1995
Ech sam mam 17 lat i nie wiem co ze sobą zrobić. W gimnazjum była grupka ludzi, która dręczyła mnie psychicznie, przekręcając moje imię i nazwisko w obraźliwy sposób. Pewnie to wina moich pierwszych reakcji, bo nie udawałem obojętności. Ci goście wyczuli, że jestem wrażliwy (dodam, że wcześniej nic takiego mi się nie zdarzyło, więc zupełnie nie wiedziałem co z tym zrobić) i zamęczali mnie. Bardzo mnie to bolało, zwłaszcza, że zaczęło się dopiero w 3 klasie i zaczepiali mnie ludzie, z którymi wcześniej miałem dobry kontakt, a nawet tacy, których uważałem za przyjaciół. Kiedy stałem się obiektem ostrzału, czułem się jakby wszyscy się ode mnie odwrócili. Najgorsze, że nigdy wcześniej nie dokuczałem tym ludziom (w żaden sposób, absolutnie), a oni naśmiewali się ze mnie tylko dlatego, że byłem spokojniejszy, wrażliwszy, nie dokuczałem innym. Ci ludzie naśmiewali się też z mojego wzrostu, tego,że wciąż nie mam zarostu, z najbardziej idiotycznych i drobnych rzeczy i pogrążali mnie coraz bardziej w czarnych myślach. Po zakończeniu gimnazjum myślałem, że mam szansę na nowy start, wielkie wsparcie okazała mi mama, powiedziała, że nikt nie może sprawić, żebym czuł się gorszym człowiekiem, że to ode mnie powinno zależeć moje poczucie własnej wartości i przez pewien czas czułem się dobrze, odrzucałem od siebie te myśli. Potem coś zaczęło się psuć, paraliżował mnie strach, że ktoś mógłby powiedzieć komuś z mojej nowej klasy w jaki sposób obrażano mnie w gimnazjum i musiałbym przechodzić 3 lata męczarni. Zupełnie nie wiem co z tym zrobić, czuję się odarty z ludzkiej godności, bo mieszano mnie z błotem, teraz cały czas jestem przewrażliwiony na najlżejsze komentarze, mam wrażenie, jakbym był po prostu stworzony do bycia pośmiewiskiem, a do 15 roku życia nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło. Boże, zupełnie nie wiem, co mam z tym zrobić, czuję się kompletnie bezwartościowy. Wiem, że to ja powinienem panować nad swoimi myślami, nie one nade mną, ale nie potrafię... Najgorsze, że w nowej klasie jestem dość dobrze postrzegany i ciągle mam świadomość, jak diametralnie może się to zmienić. To wszystko zwyczajnie wypacza mój kontakt z innymi ludźmi.
Odnośnik do komentarza
kuba1995 - potraktuj wspomnienia z gimnazjum jako totalną przeszłość, coś co już totalnie przeminęło. Grunt że masz normalnych ludzi w liceum. Skup się na nich, a stare lęki i obawy przeminął. Gdy zaczniesz koncentrować całą uwagę na tym, co jest teraz, tutaj, w tym momencie, to nie będziesz tak często wracał do starych wspomnień.
Powodzenia !
Odnośnik do komentarza
Gość śmierć_kurwielom
Dwa komentarze nade mną mają taką wartość jak za przeproszeniem kupa. Kto to w ogóle pisał? Czy Wy wiecie co przeżywają ludzie inteligentni i wrażliwi po tym jak np jakiś rozkapryszony jedynak znalazł sobie kosztem ich zdrowia psychicznego rozrywkę!!!!!////??? I nie ponosi za to odpowiedzialności???!!???!? Wsadźce sobie takie redy wiecie gdzie.
Odnośnik do komentarza
ehh, wszedłem tu przez przypadek. Niedobrze, ze istnieje tylu ludzi którzy cierpią jak ja, niedobrze, ze dopiero teraz dowiadujemy sie tutaj o tym, ze nie jestesmy sami. Cale zycie wydawalo mi sie ze najtrudniejsza rzecza na swiecie byloby wytlumaczyc drugiej osobie to co mialo i ma miejsce w mojej glowie, mowie o roznych sprawach, ale ktore prawdopodobnie wynikaja jedna z drugiej, tzn gdy ktos przechodzil ponizanie lub analizowal wiele razy swoja pozycje i sens zycia, to dlaczego inni nie ponosza kary itd, dlaczego swiat jest taki popierdzielony, chyba po prostu krztaltuje sie przez to pewien rodzaj inteligencji, ktory w polaczeniu z wrodzona wrazliwoscia daje specyficzny rezultat, zdolnosc do wyczuwanai ludzi dobrych/zlych, do pelniejszego postrzegania spraw, czesto wydaje mi sie ze np. ktos ma cos przed oczami a tego nie widzi, dziwie sie (chodzi o intencje, lub manipulacje innych, czasem nieszkodliwe ale wrecz kłujące w oczy)
mógłbym napisać cały esej, o poruszanych tu kwestiach, mysle ze z pewnoscia znalazłbym tutaj, pierwszy raz w zyciu mym 28-letnim, odpowiedniego partnera do rozmowy, wzajemne zrozumienie. zostawiam do siebie kontakt: lublin84 maupa tlen kropka pl ..sposobow na zmiane swojego zycia, a zarazem myslenia jest kilka, generalnie temat jest wdzięczny, koniec końców, ostatecznie problemem jest, tutaj powiem z doswiadczenia, brak wolnego czasu, codziennie stresy, gdy juz sie zacznie zycie zawodowe, koncza sie studia, trzeba cos zrobic ze swoim zyciem i problemy zamiast znikac w niepamieci, zdają sie mnozyc. mam tez wrazenie, ze pewne zaobserwowane zachowania, ktore nas irytuja badź wprawiaja w dyskonfort.. ta swiadomosc, ze ludzie jakby wyczuwaja kim jestesmy, i jakby podswiadomie kpią, albo "coś" mysla.. to za czowiekiem sie ciagnie, ludzie to są podle istoty, cos jest na rzeczy... ale sposoby są, kluczem jest praca nad soba, i to bardziej fizyczna niz psychiczna, paradoksalnie, nawet dieta moze sprawic, ze chemia w mozgu sie zmieni, i nagle nasze mysli zaczna sie do nas usmiechac, albo poczujemy sie jakby umysł był bystrzejszy i nagle jestesmy ponad tym wszystkim.. najgorsze jednak, to gdy słabi ludzie po latach staraja sie podnieśc swoje poczucie wlasnej wartosci zmieniając sie w ignorantów, buców, przesmiewców.. staja sie tacy jak ci ktorymi kiedys gardzili... zycze kazdemu z odwiedzajacych strony i tematy takie jak ten tutaj, by miały wiarę i siłę w zyciu, by zachować w sobie pierwiastek dobra, ktorego nierozumieją, by nie starali sie rozumem, lecz sercem i obserwacją dojśc do tego, ze mimo wszystko oplaca sie byc dobrym, bo jakie to ma znaczenie, skoro wszyscy umrzemy, ze ktos czul sie lepiej , inny gorzej.. nie warto mścić sie, wyżywac, wierzcie lub nie, ale ludzie staraja sie ofiarami swojej własnej ignorancji, prędzej czy póxniej.. czasem wydaje sie, ze "ci ludzie sa teraz szczesliwi" itd, nierozumiemy gdzie jest sprawiedliwosc.. ale filozofia jest bardziej skomplikowana tutaj niz sie moze wydawac, nawet po latach obserwacji ;) chodzi o dokonywane w zyciu wybory, styl zycia, kontakty z innymi, towazystwo.. kto ma uszy niechaj słucha, hcialoby sie rzec ;) ..pozdrawiam wszystkich tych ktorzy szukaja odpowiedzi, szczegolnie tych ktorzy piszą tu posty oczekujac ze ktos odpowie, az mam ochote przeprosic, bo mi przykro. bo raczej tu za duzo ludzi pisze, by kazdy otrzymal odpowiedz od kogos kompetentnego. mam nadzieje, ze moja wypowiedź komus dodala otuchy, czy wprawiła w nastrój bardziej pozytywny.. ja zrozumialem juz ze szanse na to by spotkac prawdziwych przyjaciol są małe, za duzo spraw an glowie, niema kiedy dzukac tych przyjaciol, sprawy takie jak praca, utrzymanie, problemy rodzinne, niekiedy nas pogrążają w bezsilnosci, warto wiec pamietac, ze ludzi poszukujących, wartosciowych, jest na swiecie mnustwo, kazdy z nas, gdzies tam w samotnosci niesie od lat "swój krzyz".. moze po smierci wszechświat/bóg/karma/jakkolwiek to nazwać, grupuje dusze wg zasług, moze sie kiedys psotkamy? :) Więc głowa do góry młodzi, a dla starszych ogromny szacunek i ciepłe pozdrowienia :)
Odnośnik do komentarza
Mam 26 lat. ja mam to samo. od 8 lat pracuję, od 6 prowadzę mały sklep spożywczy. Moją zmorą są klienci którym wiecznie nie mogę dogodzić . dokuczją mi, bo jestem chuda (jestem szczupła), nie mam cycków ( mam małe), nie mam dzieci ( leczę się , bo nie mogę ich mieć), mieszkam z rodzicami ( bo nie stać mnie na kupno domu i kredyt z tym że na studia wesele, auto i wyremontowanie mieszkania zarobiłam sama). No i jak pracuję 300 h miesięcznie to nie mogę się dorobić, a jak pracuję 50 h godzin tygodniowo to jestem leń. potrafię gotować, dbać o dom i sprzątać a oni mnie gnoją i gnoją. nie wytrzymujmę już takiego traktowania. zwłaszcza nie potrafię słuchać komentarzy dotyczących dzieci, o mało co ostatnio nie rozbeczałam się przy klientach..... nieraz myślę, że mogłabym dostać zawału i miałłabym w koncu spokoj... .. bo ja już sobie nie radze psychicznie. mam nerwicę- ciaglę patrzę na drzwi i boję się jaki klient- cham wejdzie i co mi powie. mam już tego dość. ZNajoma kiedyś na weselu tak zaczęła się przemądzać co ma a co nie ma a dlaczego ja nie mam dzieci- że opiłam się sama litrową butelką wina- choć nie mogę pić. po weselu płakałam całą noc. unikam znajomych i klientów, a niektórym już pyskuję, jestem nerwowa i wszystko wypada mi z rąk. nie chcę żeby ludzie wiedzieli , że jestem chora, bo to poważna choroba a ja nie wygladam na chorą i nie chcę litości. Nienawidzę ludzi..................
Odnośnik do komentarza

hej
Rozumiem problemy z jakimi się zmagacie,kiedyś miałem podobny,jest to taka sytuacja,która u każdego wywołuje określony wpływ na psychice,u jednego większy,u drugiego mniejszy,zależy od tego jak człowiek jest silny oraz od rodzaju traumy jaką przeżył.Ale ze wszystkim można sobie poradzić.Do końca zapomnieć się nie da,ale wszystko się zmienia,można odnaleźć szczęście w późniejszym okresie.Koszmary czasami będą wracały,ale już coraz rzadziej.Jak już pisaliście wyżej nienawiść do tych ludzi nie jest najlepszym rozwiązaniem,nie warto,trzeba starać się ułożyć życie,zrobić coś dla siebie i swoich najbliższych i zapomnieć o tych którzy wyrządzili krzywdę.Nie można się poddawac,zawsze jest wyjście z jakiejś sytuacji,trzeba podejmować decyzje,dokonywać wyborów,np zmieniać szkołę,bo później się żałuje,że liceum minęło,a tu żadnych dobrych wspomnień.Na studiach już jest lepiej,większa kultura osobista itd,ale trzeba pamiętać że zawsze można spotkać na swojej drodze złych ludzi,którzy wykorzystają twoją wraźliwość.Trzeba jednak patrzyć optymistycznie,walczyć i szukac kontaktu z dobrymi,tolerancyjnymi ludźmi.Takich też nie brakuje.Trzymajcie się,głowa do góry,cieszcie się życiem,uczcie sie codziennie czegoś nowego,traćcie czas na swoje pasje,marzenia a nie na zamartwianie.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ludzie radze wam jak najszybciej uporac sie z wlasnymi "demonami" przeszlosci, inaczej rzutuje to na wasza przyszlosc. Ja skonczylam szkole srednia, ktora nie wspominam zbyt milo 17 lat temu- a ciagle o niej pamietam. Mam slaba samoocene, ciagla depresje i boje sie jezdzic do swojego miasteczka w ktorym sie urodzilam i skonczylam szkole tylko przez glupich ludzi ktorzy mi dokuczali. To dziwne wiem ale nie potrafie poradzic sobie z tym. Jestem na emigracji od 7 lat i miom ze nie jest mi tu dobrze bo tesknie za rodzina pewnie nie powroce do rodzinnego miasteczka bo moi znajomi mnie pamietaja i traktuja jak dawniej.

Odnośnik do komentarza

@~katarinnna:
Weźcie się zgadajcie i mu wpie..lcie albo wyżywajcie się na nim tak samo jak on na was bo na takiego trepa chyba nie ma innej rady. Myślałam że do szkoły średniej chodzą ludzie co naprawdę mają coś w głowach, a jak widać nie, ten twój ,,kolega'' powinien łazić do szkoły dla specjalnych albo zapisać się do zoo, chociaż nie, bo zwierzęta potrafią być bardzo inteligentne, więc ten trep będzie im tam zniżać poziom.

Odnośnik do komentarza
Gość zagubiona

Jezu .. jakbym czytała o sobie z tym ,że mi się to przytrafiło w gimnazjum i wysmiewali mnie przez 3 lata a mama nie pozwoliła mi zmienić szkoły .Do tej pory boje się ludzi , od razu zakładam ,że jestem dziwna , śmieszna i nie warta uwagi.Nie potrafię sobie pomóc , chyba nikt nie może.. miałam pare wizyt u psychologa ale wcale nie pomogło :((

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...