Skocz do zawartości
Forum

Toksyczny związek - czy powinnam odejść?


Gość ka...27

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem z chłopakiem od 10 lat, źle czuję się w tym związku. Analizując to, jak jest między nami, stwierdzam, że nasz związek jest toksyczny. Mój partner ciągle mnie poucza, krytykuje, narzuca swoje racje i szantażuje. Każde nasze wyjście z domu na rodzinną uroczystość to koszmar, on po prostu wyprowadza mnie z równowagi, tylko żebym dała mu spokój, żeby nie musiał iść. Poza tym jesteśmy tyle lat razem, a ja nie czuję się przy nim bezpieczenie. On nie chce ślubu, bo twierdzi, że papierek nie jest do niczego potrzebny, a i ja zastanawiam się, czy dobrze zrobię, wiążąc się z takim człowiekiem. Chciałam odejść i zaczęłam się pakować, a wtedy on zmiękł i poprosił, żebym dała mu szansę, a on być może się zmieni. Jest mała zmiana, stara się być bardziej opanowany, nie kłóci się już tak często i mniej się czepia. Ale nie jestem pewna, jak długo to potrwa. Nigdy nie chce pomagać w domowych obowiązkach, wszystko jest na mojej głowie. Ostatnio wspomniał, że chciałby mieć dziecko, a ja zastanawiam się, czy to na pewno jest ta osoba, z którą chcę mieć i wychowywać dzieci. Nie wiem, co powinnam zrobić i czy odejść od niego, choć nie jest to dla mnie łatwe. Proszę o pomoc.
Odnośnik do komentarza
Pouczanie, krytykowanie, szantażowanie? Prędzej czy później zniszczy Twoją osobowość! Nie pozwalaj sobie na taki dyskomfort i poszukaj innego mężczyzny. Terapia nie zmieni w tym przypadku nic. Partner traktuje Cię z góry, a to już leży w jego charakterze. Jaki jest jego ojciec? Jakie relacje miał z żoną? Dorosłego już nie zmienisz.
Odnośnik do komentarza
Witam, byłam w takim związku /małżeńskim/ 20 lat, plus alkohol i przemoc. Ze szczerego serca radzę Ci, zostaw Twojego partnera jak najszybciej. Kierowałam się w życiu sercem i uczuciem ZAMIAST mądrością, dzisiaj mam silną nerwicę, choć mam drugiego męża bardzo dobrego, bezpieczeństwo i miłość, to tamten toksyczny związek pozostawił trwały ślad w mojej psychice. Teraz kiedy jestem taka szczęśliwa, nęka mnie silna nerwica. Dobrze Ci radzę przemyśl to bardzo dokładnie. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia KK
Odnośnik do komentarza
Skoro papierek nic nie znaczy to co za problem wziąć ten ślub (przecież dla niego nic to nie będzie znaczyło). Źle czułabym się z człowiekiem, który wręcz broni się przed ślubem. Skoro tobie zależy, a jemu nie to nie wróży nic dobrego. Kiedyś rozpadł się mój konkubinat właśnie przez to - przestałam czuć się bezpiecznie, po 3 latach się rozstaliśmy. Teraz żyje w małżeństwie i jest zupełnie inaczej.
Odnośnik do komentarza
Jak udało Ci się uwolnić z tego związku? Proszę, powiedz mi. Mam 35 lat i 14 letniego syna, od 4 lat jestem w związku z mężczyzną, który nieustannie mnie poniża, krytykuje, obwinia o wszystko i jest wiecznie niezadowolony. Wpoił mi przekonanie, że jestem już za stara, żeby ułożyć sobie życie, poznać kogoś. Dodatkowo sytuacje utrudnia fakt, że mieszkamy zagranicą i naprawdę nie mam tu nikogo do pomocy. Mam wyprany mózg. Facet ma dodatkowo problemy z alkoholem. Jeszcze nigdy nie czułam się tak pusta, wypalona i nic niewarta. Pomóż.
Odnośnik do komentarza
Tak na prawdę to jeszcze nie udało mi się uwolnić z tego związku, ale pracuję nad sobą aby w końcu odejść. Nie jest to łatwe wspiera mnie moja siostra i chce abym jak najszybciej zakończyła ten związek. Zastanawiałam się czy nie skorzystać z pomocy psychologa, ponieważ tkwię w związku bez przyszłości i nie potrafię tego zakończyć. Rozmawiałam z nim bardzo poważnie i powiedziałam że chcę odejść bo dłużej nie mogę pozwolić się tak traktować i poprosił o jeszcze jedną szansę, ale nie widzę żadnej poprawy w tej rozmowie powiedział że " nie jesteś mądra, nie jesteś ładna ale jesteś dobra i za to chcę z Tobą być". Ręce mi opadły. Też potrzebuję pomocy jak się od niego uwolnić.
Odnośnik do komentarza
Witam, też byłam w toksycznym związku. Przez 3 lata byłam gnębiona psychicznie. Przy nim czułam się jak duże zero, a kiedyś byłam bardzo wesoła, życie miało sens. Dzisiaj opadają mi ręce z bezradności, czuję się zerem, a byłam pełnowartościowym człowiekiem, śmiałam się i cieszyłam ze wszystkiego, a teraz mi się nawet nie chce zrobić porządków na święta w domu i tak się zastanawiam, co się ze mną stało. Rano wstaję i płaczę, w pracy odwalam robotę byle jak, z tą myślą, że to i tak nie ma sensu. I tak z dnia na dzień staję się coraz bardziej beznadziejna, jeszcze nigdy nikt mnie nie doprowadził do takiego stanu, ale to chyba przychodzi z wiekiem, że człowiek staje się sentymentalny. Całą radość życia mi zabrał i nic już nie ma sensu. Chyba wybiorę się na terapię, bo jest ze mną coraz gorzej. Dlatego uciekaj dziewczyno jak najdalej i najszybciej. Ja o moim 3-letnim związku mogłabym napisać książkę, jak sobie wszystko wspomnę, to dostaję drgawek. Pozdrawiam i uciekaj szybko. STOKROTKA
Odnośnik do komentarza
Piszesz, jak odejść. W moim przypadku to było ekspresowe, ponieważ w sam nowy rok powstała u mnie wielka awantura o to, bo on nie tolerował nawet mojej rodziny na WIGILIĘ w domu, na co nie mogłam pozwolić i nigdy bym nie pozwoliła, żeby samotna matka płakała w domu, a ja z obcym fagasem bym się łamała opłatkiem przy stole. Dlatego wybrałam rodzinę. No i jeszcze te wszystkie upokorzenia, o których pisałam wyżej. Wszystkiego się nazbierało ponad miarę, to jest pieprzony EGOISTA, a takich trzeba tępić od korzenia, żeby taki chwast już więcej nie wyrósł. Przez niego stałam się półpsychiczna. STOKROTKAl
Odnośnik do komentarza
Czytam te wszystkie posty i jakbym to ja po części pisała, właśnie jestem po kolejnej rozmowie z moim partnerem, który nie widzi problemu w swoim zachowaniu. Myślałam, że będzie jakaś refleksja z jego strony i chęć pracy nad sobą jakaś decyzja o zmianie i szukanie wspólnego rozwiązania, a co słyszę, że to tak naprawdę ja jestem winna całej zaistniałej sytuacji. To chore, jestem pedagogiem i udało mu się zamanipulować mną, muszę podjąć decyzje o rozstaniu, bo coraz gorzej zaczynam się czuć w tym związku-brakuje mi tlenu dusze się i dowiaduje się jaka to jestem beznadziejna, a moje poczucie własnej wartości leci. Pozdrawiam wszystkich, dziewczyny nie pozwólmy sobie by najbliższa nam osoba niszczyła Nas:)
Odnośnik do komentarza
Czytam to wszystko bo też stoję właśnie przed ogromnym dylematem. Jestem w zwiazku prawie 5 lat i wydaje mi się, że to miłość mojego życia, że bez niego mnie nie ma, a z 2giej strony z Nim też nie. Jesteśmy ze sobą prawie 5 lat i nigdy nie usłyszałam od niego słowa Kocham nigdy nie przytulił mnie tak sam od siebie. Okazywanie uczuć jest dla niego "obciachem" większość rzeczy mu nie pasuje, to jestem za głupia, to parę kilo mniej by się przydało - a wydaje mi się, że jestem w sumie atrakcyjną kobietą-ale jak tak słucham to powoli zaczynam wieżyc w swoją beznadziejność...:(.. Moje zdanie nie ma właściwie znaczenia. Zalegalizowanie zwiazku też nie wchodzi w grę...Czuję się nieszczęśliwa, niedoceniona, czasami wręcz upokarzana, a mimo to tkwię... Poradźcie proszę jak się z tego wyrwać...:(((
Iza
Odnośnik do komentarza
Mam podobny problem... zastanawiam się, czy dasz szansę mojemu związkowi, który trwa od ponad 3 lat? Mój partner strasznie się zmienił... a może to ja się tak zmieniłam? Jest ogólnie dobrym człowiekiem, ale nie czuje się przy nim dobrze. Czuję, że ten związek coraz bardziej mnie przygnębia. Każdego dnia wstaje rano i zastanawiam się, czy to ma sens, sztucznie przedłużać ten związek? Jeżeli zdecyduje się odejść, boję się trochę reakcji jego rodziców. Boję się słów zarzutu wobec mnie, że "wykorzystałam" ich syna.../ Muszę dodać, dzięki jego ojcu znalazłam pracę. Dostaliśmy od nich mieszkanie etc.)... ale jak się tak głębiej nad tym zastanowię, dochodzę do wniosku, to że ja w pewien sposób zostałam "wykorzystana". Mam poczucie, że jego rodzice widzieli we mnie coś w rodzaju "wybawienia" dla swojego syna, że miałam mu w pewien sposób matkować. Wszystkie obowiązki są na mojej głowie...i co najgorsze, nikt nie potrafi tego docenić...On nigdy nie był nauczany pracy w domu. Z tego względu, że pochodzi z zamożnej rodziny i to matka albo pomoc domowa, zawsze wykonywały odpowiednie prace. Wszystko było podane na tacy... i on chyba, nawet nie chyba, coraz bardziej jestem o tym przekonana, że wychodzi z założenia, że dom to wyłącznie zajęcie dla kobiet. Jestem coraz bardziej przygnębiona. Ten związek podciął mi skrzydła. Utraciłam radość życia. Wcześniej miałam swoje zainteresowania, marzenia.. a teraz? Nie wiem, co mam robić... DoRa
Odnośnik do komentarza
Wyjście cholernie trudne, ale niestety jedyne i skuteczne ODEJŚĆ i normalnie funkcjonować w tym zwariowanym świecie. Emocje i rozsądek szargają człowiekiem, ale nie da się inaczej za uzyskane przychody trzeba rozliczyć koszty ich uzyskania.

Trzy tygodnie temu odeszłam, jest źle, ale musi być lepiej, bo źle już było.
Odnośnik do komentarza
Gość zerowa optymistka
Jestem w malzenstwie juz 7 lat, zanim wyszlam za tego faceta bylam z nim przed slubem 6 lat. Nie pamietam kiedy to sie zaczelo, ale mam dokladnie to samo co Stokrotka. Kiedys bylam pelna zycia, pogodna, radosna, szczesliwa, bylam niepoprawna optymistka i bylo mi z tym dobrze. Od kiedy on zaczal sie czepiac o wszystko, o wszystko mnie winic, zaczelam czuc sie jak zero, ze nigdy nie potrafie nic dobrze zrobic, jedyne do czego sie nadaje to gotowac, sprzatac, prasowac i zajac sie dziecmi. Na kazde moje zdanie ma odp., kazda klotnia wg. niego jest przeze mnie. Ja wiem, ze tak nie jest, bo nie lubie sie klocic, mam wielu znajomych, przyjaciol, wszyscy mnie lubia....Jego nie lubi nikt, wszyscy sie go boja, nie chca przychodzic do nas do domu....Nie moge miec przyjaciolki z ktora sobie porozmawiam sam na sam, bo jak on twierdzi "on jest moim przyjacielem i nie potrzebuje nikogo wiecej". Po pracy o godz. 17 siada do komputera i tak siedzi do 23 - z przerwa na umycie dziecka. Mamy dwojke dzieci, ja pracuje do 16, w domu jestem o 17 i od 17.00: robie z dzieckiem lekcje, bawie sie z drugim w miedzy czasie, robie pranie, gotuje obiad na drugi dzien, myje naczynia, potem prasowanie wieczorem...i spac. I tak jest codziennie. On tylko myje corke, zajmuje to 10 min. To sa jego obowiazki domowe...Kiedys mu wypomnialam, ze malo robi i za kazdym razem slysze to samo: "chcesz to plac rachunki, rob zakupy i odwoz dzieci do szkoly"...Ale ja uwazam, ze to jest jego obowiazek, bo pracuje 5 min od szkoly dzieci, jezdzi do pracy samochodem. Szczerze, to chcialabym robic to wszystko, ale pod warunkiem, ze jego nie bedzie juz z nami. Nie kocham go....czuje sie przy nim jak zero, nie warta nic....Wychodzac raz na pol roku z kolezanka na piwo slysze: "napisz smsa" a ja piszac smsa zastanawiam sie czy dobrze napisalam, tak, zeby sie nie czepial....niestety, zawsze jest cos o co jest sie przyczepic....Krzyczy na mnie jak nie odbieram tel. bo nie slysze, krzyczy jak zapomne czegos z domu i musze sie wrocic,a zajmuje to minute....krzyczy jak obiad jest nie taki jak on chcial, surowka nie taka jak chcial....zawsze jest zly jak jest nie po jego mysli....Krzyczy na dzieci, jak on to mowi "podnosi glos..." dzieci chodza zestresowane, budza sie w nocy....Moja mama powiedziala, ze jestem zupelnie inna osoba przez niego, nie mam w sobie tyle radosci i zycia....Chcialabym odejsc, ale sie go boje....krzyku, ponizania, boje sie go po prostu....ale mam dosc juz takiego zycia, placze codziennie, budze sie zestresowana, klade sie spac zestresowana....kazda rzecz, ktora robie musi byc przemyslana, zeby nie bylo tak, ze jest cos nie po jego mysli....pomozcie, bo nie wiem co mam robic....
Odnośnik do komentarza
Witam wszystkich,
a ja mam inna sytuacje. To ja w zwiazku 8 letnim z moja dziewczyną bylem tą stroną toksyczna. W jakis sposob bylem tego swiadomy, ale nie potrafilem nic z tym zrobic. Ona przez ostatni rok po cichu sie ode mnie dystansowala emocjonalnie, zeby w koncu mi o tym powiedziec, i potem pare miesiecy trwal proces tego ze docieralo do mnie ze juz nie jestesmy razem. Potem przezylem naprawde prawdziwe i pelne ze tak powiem nawrocenie, oceniam to jako łaskę z Niebios, ktore sprawilo, ze sie naprawde zmienilem. Ta zmiana to nie bylo tak ze zacisnalem zęby i sobie powiedzialem ze mam byc inny, ale naprawde moje wnetrze, moje myslenie sie zmienilo i to trwa. DOdatkowo zapisalem sie na terapie, naprawiam siebie i swoje zycie jak moge. Ona jednak nie chce juz ze mna byc.. W niej sie cos wypalilo. A we mnie dopiero teraz odzyla prawdziwa milosc i paradoksalnie gdy dopiero teraz dojrzalem do zwiazku, to tego zwiazku miec nie moge. Nie wiem co robic, teraz to ja jestem w silnej depresji. Mozna powiedizec ze zasluzylem sobie na to, jest to racja.. Ale czemu tak jest ze dwoje ludzi nigdy nie moze sie zgrac, ze zawsze rządzą nami te podłe prawa, te nasze błedy? Albo ich konsekwencje.. Nie wiem jak ją odzyskac, nie wiem co zrobic. Trudno jest wierzyc w idealy nawet wtedy gdy czlowiek sam w koncu wybiera dobro, to i tak konsekwencje zła są nie do pokonania.. To tak pokrotce moja historia
Odnośnik do komentarza
jestem z facetem, który psychicznie mnie zadręcza. Kłótniami. w każdej kłotni po 'kawałku' rozbiera każdą mojąwypowiedź. analizuje dobrych kilka godzin, po których nie wytrzymuję i dostajęhisterycznego płaczu, który długo trwa. dostaję nerwicy, mam potrzebę wymiotów, czasem nawet jakiśdrgawek dostaję. Nie potrafię się od tego uwolnić. on mi na to nie pozwala, każdy mój powód, dla którego mogłabym go zostawić, on obraca w taki sposób, tak manipuluje moimi słowami, że wychodzi na to, że to ja jestem winna całej tej sytuacji. zmusza mnie do przeprosin.
próbowałam podczas takiej kłótni wyjść i tak go zostawić, jednak on wtedy brał mnie na poczucie obowiązku bycia z nim, na litość, na jego chorobę. . .
Od pół roku mówi mi o zaręczynach, że pierścionek wybrał, że myśli o ślubie.
nie wiem jak z tego wyjść. po prostu nie wiem
Odnośnik do komentarza
Eh, dokładnie mogę potwierdzić, że czytam to jakbym pisała o sobie...
Wieczne rozdrażnienie, przypisywanie mi winy za wręcz absurdalne rzeczy, napięcie nie do zniesienia, rozładowywanie go na mnie, rozwalanie i kopanie przedmiotów, próby zniechęcania do kontaktów z rodziną i przyjaciółmi... Najgorsze jest w tym to, że jestem wściekła na siebie, właśnie na siebie, nie na niego, że dałam z siebie zrobić ofiarę.
Zaczęłam chodzić na terapię, on o tym nie wie. Myślę, że w końcu od niego odejdę, zbieram na to siły.
Mogę tylko napisać, że miłość jest ślepa ;) Wyrok za znęcanie na poprzedniej żonie powinien dać mi głęboko do myślenia, jednak cały czas przekonywałam sama siebie, że ten wyrok nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, że ktoś go róbował wrobić, że byli fałszywi świadkowie...
Odnośnik do komentarza
Boże......... Dora jak to przeczytałam to jakbym czytała swoja historie, widzę ze twój wpis jest z przed 2 lat. Ciekawa jestem jak postąpiłaś. Ja jestem w toksycznym związku od 4 lat, ciągle wzloty i upadki na samo dno a potem moje starania zeby jakoś to naprawić, przecież pobieraliśmy się z miłości. Mieszkamy u tesciów, dali nam mieszkanie, pomogli mi znaleźć prace, on teraz oczekuje ze ograniczę kontakty ze swoja rodzina do minimum, a zastąpię ich jego rodziną. Mój maż jest od nich uzależniony, jeździmy z nimi na wszystkie prawi wszystkie wyjazdy, oni planują komunikują jemu on nie widzi przeszkód i potem kłóci się ze mną , bo ja nie mam ochoty, a jego zdaniem powinnam. Jak nie zejdę to teściowej, jest źle, jak nie chciałam z nimi jechać do teściowej siostry źle, jak nie chciałam jechać z nimi w góry źle. Nigdy nie spytał dlaczego, co się dzieje....
Zawsze było stawiasz się co oni ci zrobili, pomogli ci a teraz nie są ci potrzebni, moich rodziców nie szanuje. Na każdym wyjeździe czuje się jak nic nie znaczące element krajobrazu. Teściowie niby w porządku, ale jak oni o mnie mówią nie wiem. Też boje się tego co będzie jak się wyprowadzę, co oni powiedzą, ze usłyszę wiele złych słów o sobie, na które naprawdę nie zasłużyła. On mnie poniża, poniża moich rodziców, jak powiedziała kiedyś podczas kłótni, ze tez mogłabym powiedzieć coś o jego rodzicach, ze obserwuje do chciał mnie uderzyć. Ostatnia kłótnia był czymś najgorszym w moim życiu. A mino to nie znajduje w sobie tyle odwagi zeby odejść, jestem już spakowana, schudłam chyba z 5 kilo, jestem wrakiem, płacze ciągle. A on nic , jak go postraszyła, ze bardzo poważnie myślę o wyprowadzce, powiedział ze nie zatrzymuje mnie, ze to moja decyzja.
Najgorsze jest to ze wystarczyłoby zrozumieć, ze musimy sami, ze to chodzi o nas ze rodzice sobie poradzą, ze przecież nie chcieliby żebyśmy kłócili się o nich. Do niego nic nie trafa, wszystko jest moja wina, ja robie źle, wszyscy inni dobrze. nawet jego siostry które wogóle nie maja kontaktu z rodzicami swoich partnerów..i jest ok.
Odnośnik do komentarza

dlaczego wystepuja tutaj kobiety w roli niewolnic

osoba ,z ktora jestem czy juz nie jestem ,tak nazwe,bo taka sytuacja nastepuje juz systematycznie tak jak cykl kobiecy ,zachowuje sie podobnie ale rowniez do innych obcych ludzi czysty i wspanialy swiat jest tylko jej i wszystko co robi to jest najlepsze nie ma zdania w ktorym nie zaznaczy swojej wyzszosci ,racji jezeli nie da sie bezposrednio umiejetnie dookola obejdzie ,zeby stanac na gorze .co z tym lub kims zrobic gdy emocje z mojej strony sa duze ale niestety systematycznie wypalane

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...