Skocz do zawartości
Forum

Nie potrafię się pozbierać po rozstaniu


Gość hegren

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Bardzo potrzebuje się "wyżalić". Z moją partnerką byliśmy 4 lata razem. Bywało różnie, ale zawsze przy mnie trwała, była kochana i zależało jej na mnie. W końcu poznała pewnego faceta, ćpuna, manipulanta i... No cóż, wiadomo była z nim. Był okres w którym się pokłócili, próbowaliśmy się zejść ale niestety znów pojawił się on i zostawiła mnie z zimną krwią dla niego. Ledwo to przeżyłem, chciałem się zabić. W tym czasie ona się bawiła z nim w najlepsze. Wspólne wypady, wycieczki...

Okazało się po czasie że nie jest tak kolorowo. Los nas znów na siebie naprowadził. Powiedziała, że wszystkiego żałuje, że mnie kocha dalej. Że tamten to pomyłka, że nie wie dlaczego za nim ganiała. Ogólnie że ją bił, raz nawet "wziął siła w łóżku". Mimo ogromnego bólu postanowiłem jej wybaczyć, uwierzyłem że zrozumiała swoje błędy.

Niestety znów on sobie o niej przypomniał i się zaczęły kłótnie, awantury, wredne odzywki i totalny brak szacunku z jej strony. Doszło do rozstania. Zrobiła wszystko tak, aby było że to moja wina. Okazało się że znów się z nim spotyka gdzie przysięgała na życie matki, że po tym co jej zrobił nigdy się z nim nie zobaczy. Wszystko wyszło na jaw kiedy on zaczął mi wysyłać ich zdjęcia i prawda ujrzała światło dzienne. Robi to on bo tam między nimi dalej nie jest kolorowo i próbuje wybadać ją czy ona się dalej ze mną widuje.

Mój kłopot polega na tym, że ja ją cały czas kocham. Łudzę się że kiedyś zrozumie co straciła. Między nami nie było kolorowo też na tyle, by mnie nazwać samcem beta bo też jej dawałem do wiwatu. Mimo to zimną krwią wymieniła mnie na "lepszy model", z którym sobie może ćpać. Kocham ją i nienawidzę jednocześnie. W przypływie gniewu na ulicy jak ja spotkałem zrobiłem jej awanturę, w wyniku której doszło do szarpaniny i ona teraz oskarża mnie o pobicie. Gdy mnie zostawiła wtedy co chciałem się zabić powiedziała że mam nigdy więcej się do niej nie odezwać, a i tak nasze drogi się zeszły. Teraz kazała mi się "zawijać" z jej życia raz na zawsze, a ja idiota się łudzę, że się ogarnie. Co więcej wiem, że nie będę potrafił jej więcej zaufać ani wybaczyć. Świadomość tego, że wszystko zostało zniszczone doprowadza mnie ciągle do rozpaczy, wręcz histerii. Tak samo ich zdjęcia, na których tacy "szczęśliwi". Nawet wysłał mi filmik, na którym ona pijana mu pokazała tyłek na środku ulicy.

Wiem że ona nigdy nie była idealna, właściwie daleko jej było do ideału. Brak wykształcenia, ambicji, ciężko charakter, ale zawsze mnie kochała i była.  Dawała mi wspaniały seks, była i jest dla mnie najpiękniejsza. Każda jej wada, nic mi nie przeszkadza. Po pierwszym jej odejściu mimo że zadbałem o siebie tak ciągle czułem się pusty... Poznawałem różne kobiety ale żadna to nie było to samo i wtedy jeszcze bardziej się utwierdzałem jak mi jej brakuje. Po tym jak niby zrozumiała błędy i się zeszliśmy czułem spokój. Nie do opisania wspaniałe uczucie spokoju, że jestesmy razem. Mimo to były kłótnie i często cierpiałem, szczególnie na koniec tak chciałem zrobić wszystko aby to ratować. Niestety nie udało się...

Nie potrafię się z tym wszystkim pogodzić. Boli mnie fakt, że jej wyjątkowe miejsce między nogami dostawać ćpun, śmieć i złodziej. Że była tak głupia by się wdać w takie towarzystwo, okłamywać mnie na każdym kroku, bo się spotykała nawet z nim w naszym wspólnym, wynajętym i opłacanym przeze mnie mieszkaniu. Kłamała ciągle, aż sam on ją do mnie wydał. Niby bił, niby zgwałcił a i tak wróciła do niego. Nie rozumiem dlaczego się znów pojawiła i mnie okłamała że mnie kocha i chce aby było dobrze. Że tak niby cierpi po nim, że wszystko rozumie.

Cały czas mam przed oczami ich zdjęcia, jej uśmiech, ją i jego paskudny ryj i... Dalej nie wierzę. Znów mnie tak zraniła.  Jak sam to czytam co pisze to wiem, że jestem jak najgorszy baran ale... Nie wiem czy to co do niej czuję to już miłość czy jakieś uzależnienie od toksycznej relacji, obsesyjna miłość. Korzystam z pomocy psychoterapeuty ale nie stać mnie 3x w tygodniu po 200 zł za sesję.

Teraz ciągle płaczę i śpię na hydroksyzynie, gdzie nawiedza mnie to wszystko w snach, a raczej koszmarach i tak na przemian. Straciłem zupełnie zainteresowanie wszystkim innym. Nawet o synu przestałem myśleć. Moje wszystkie plany i marzenia z nią związane legły w gruzach. Ciągle się dołuje i porównuje do tego ćpuna, przez co czuje się gorszy. Nie odżywiam się prawie wcale, nie chce mi się nawet myć. Mam myśli samobójcze. Jedynie na chwilę odzyskuje rozum po tym jak się wyrycze tak mocno, że aż mnie głowa boli. Ponadto ciągle czuję lęk, uścisk w brzuchu i chęć załatwiania się.

Wszystko kręci mi się wokół niej. Cały świat się dla mnie zatrzymał i płacze, że nie cofnę czasu, że nie da się już nic naprawić nigdy i że przegrałem z takim pomyjem.

Mam wsparcie rodziców, głosy rozsądku że to jej życie i zły wybór, że ona woli śmiecia niż normalnego człowieka, że będzie żałowała ale dla mnie to jak groch o ścianę. 

Nie wiem ile tak wytrzymam, ale myśl że muszę jechać do pracy, ogarnąć mieszkanie, zająć się przeprowadzka, synem i wszystkim przeraża mnie dodatkowo na tyle, że coraz częściej myślę o chęci zejścia z tego świata.

 

Mam pytanie do osób, które przeżyły coś podobnego. Czy mimo aż takiego stanu udało wam się wykaraskać? Głupio mi się zabijać bo mam dla kogo żyć, ale nie umiem sobie poradzić z tą sytuacją. Pogodzić się z tym, że tak wyszło, że to koniec. Nie potrafię przestać się porównywać z nim, ciągle jestem zazdrosny i płacze, że miała igraszki z innym facetem.

Czy ktoś miał podobnie i udało się z tego wyjść?

 

Pozdrawiam serdecznie

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...