Skocz do zawartości
Forum

Nie mogę sobie poradzić z własnymi emocjami i bólem


Gość Krzysztof

Rekomendowane odpowiedzi

na początek się przedstawię. Mam na imię Krzysztof. Prawie 20 lat.

Moja historia zaczęła się w 2016 roku. Chodząc do I klasy technikum poznałem w bibliotece pewną dziewczynę. Małgorzatę choć wolała jak się mówiło jej Gosia. Była ode mnie o 2 lata starsza.
W połowie stycznia zaczęliśmy chodzić ze sobą. Nasz związek był przepełniony miłością i bardzo szybko się rozwijał. Tak bardzo, że już od marca normalnie uprawialiśmy ze sobą seks.
Bardzo się kochaliśmy i nie widzieliśmy świata bez siebie. W czerwcu 2019 po weselu w mojej rodzinie nastąpiła wpadka. Mimo pierwotnego strachu i ustaleń naszych co do usunięcia ciąży zrezygnowała z tego.  Rozumiałem ją i dalej ją wspierałem. Każdego dnia się spotykaliśmy i dbałem o nią. Czy to jak mieszkała u swojej mamy, czy to później jak mieszkała w Domu Samotnej Matki. Mimo jej nieporadności w załatwianiu różnych spraw urzędowych czy nawet braku inicjatywy szukania informacji, gdzie co i jak załatwić jak nawet późniejszego wyrzucenia z Domu Samotnej Matki ( i późniejszego powrotu po przeproszeniu sióstr zakonnych ) dalej ją kochałem i wspierał. No może czasem coś komentowałem.

W styczniu 2017 roku tuż przed urodzeniem dziecka oświadczyłem się jej. Przyjęła oświadczyny. Byliśmy szczęśliwi.

Gdy już Gosia urodziła i nasza Oliwka miała około 3/4 miesięcy zamieszkaliśmy wspólnie w mieszkaniu użyczonym przez moją rodzinę ( jej rodzina w ogóle nie interesowała się nami ).
Niestety zaczął się wtedy początek problemów pomiędzy nami. Gosia zaczęła dostawać pieniądze w postaci Kosiniakowego ( 1000zł ), 500+ oraz świadczenia rodzinnego (95zł).
Ja w tym samym czasie chodziłem po szkole dorobić sobie gdzieś na czarno, aby było więcej pieniędzy. Niestety przez to jak zaczęła dostawać pieniądze od Państwa to zmieniła się. Zaczęła być rozrzutna nie zważając na budżet domowy, gdzie ja zawsze go musiałem ratować. Powodowało to różne kłótnie i wulgaryzmami po obu stronach oraz brak ufności pomiędzy nami.
Starałem się nauczyć ją oszczędzania i jednocześnie kontrolowania jej finansów, ale obie rzeczy się nie udały.
Mimo wszystko bardzo ją kochałem. 

Od sylwestra 2018/19 zaczęły się psuć pomiędzy nami stosunki. Częste awantury o pieniądze, załatwianie spraw oraz brak pewności mieszkania ( moi rodzice co się kłócili to grozili nam lub wręcz oznajmiali, że mamy z mieszkania wypier****ć. Nie było miesiąca bez takich gróźb ). doprowadziły do tego, że w maju 2019 roku zerwała zaręczyny i postanowiła się rozstać. Mimo tego, że już nie było związku to nie miała gdzie iść. Więc dalej mieszkała ze mną. Wszystko to miało tworzyć iluzje rodziny dla naszej Oliwki, ale relacje pomiędzy nami były dziwne.
Nie czułem tego, że się rozstaliśmy i nie potrafiłem tego przyjąć do wiadomości.

W październiku 2019 roku poznała kogoś. Tylko się przyjaźnili, aż przeszli na "seks bez zobowiązań". Natknąłem się przez to przypadkiem gdy nie wylogowała facebooka z mojego laptopa. Ciekawość zwyciężyła i zajrzałem. To co zacząłem wyczytywać na swój temat ( w domu była do mnie miła i w porządku ), te wszystkie wyzwiska, porównania do niego ( jej "kolegi" ) i sama świadomość tego, że znalazła sobie kogoś dobiła mnie zupełnie. Nie potrafiłem wcześniej się pogodzić z tym, że się rozstaliśmy i łudziłem się, że jakoś się to wszystko jeszcze ułoży pomiędzy nami. Dlatego tak mnie to zabolało, gdyż w końcu wszystko do mnie dotarło w dość brutalny sposób.

Nie umiałem tak żyć pod jednym dachem z nią mając o tym wszystkim świadomość. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia 2019 doszło do awantury, w której wyrzuciłem wszystko z siebie. Swoje uczucie wobec niej ( te pozytywne jak i negatywne ). Po tym wszystkim wyprowadziła się dwa tygodnie później na drugi koniec miasta. 
Wiedziałem jak bardzo jest obowiązkowa względem dziecka i jak "dba" o finanse. Chciałem walczyć w sądzie o przyznanie pobytu dziecka przy mnie gdzie miałem wsparcie całej swojej rodziny ( ona tego nie miała z swojej strony ), który cały czas nam do tej pory pomagała przy dziecku.

W kulminacyjnym momencie gdy miało dojść do złożenia papierów do sądu, moja rodzina wycofała się z wsparcia mnie finansowego jak i bycia świadkami w sprawie.
Woleli byśmy się dogadywali niż walczyli w sądach. To było tydzień po wyprowadzce Gosii. Był to dla mnie drugi cios z najmniej spodziewanej strony. 

Musiałem z nią się dogadać w kwestii dziecka co nie zbyt mnie uszczęśliwiało. Dodatkowo wiem o tym ( głównie od niej ), że dalej spotyka się z tamtym choć raczej nie będzie związku, gdyż jak sam stwierdził "nie jest gotowy na taką odpowiedzialność" ( chodziło mu o dziecko ) i woli pozostać tak jak jest czyli seks bez zobowiązań.
Wiem także od niej ( nawet pokazała mi stan konta ) , że po dostaniu wypłaty 2000zł oraz 500+ w ciągu 3 dni zostało jej na koncie 280zł, gdyż prócz normalnych opłat wydała sobie 500zł na tatuaż i teraz "płacze", że nie ma pieniędzy i będzie głodówka.
( W tej sprawie konsultowałem się z nie jednym prawnikiem i wiem, że nie mam szans na wygraną. )

Z jednej strony nienawidzę jej za te wszystkie słowa ( pisane i wypowiedziane ), ale czuję także obawę o prawidłowe karmienie i zajmowanie się dzieckiem.
Może to dziwne, lecz także odczuwam za nią tęsknotę. Bo mimo tego ile razem z nią przeszedłem to dalej coś do niej czuję.
Ona jednak już nie daje nam żadnych szans mówiąc "dwa razy nie popełnia się tego samego błędu".


Przechodząc do tego co teraz czuję. Mimo tego co z nią przeżyłem i momentami także cierpiałem to nie potrafię o niej zapomnieć, a świadomość, że ma "kolegę od uciech" wprawie mnie i w odrazę jak i w zazdrość. Nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić i poukładać sobie tego, a bardzo ograniczone zaufanie do mojej rodziny też mi w tym nie pomaga.
Nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić.
Starałem się o niej zapomnieć - nie udaje się.
Starałem zająć się czymś innym, poświęcić się temu - to też nie pomaga.

Ja już powoli nie daję sobie rady. Funkcjonuję bo funkcjonuję. Dla niektórych robię "minę do złej gry" lecz tak naprawdę już nic mi nie sprawia przyjemności, satysfakcji. Odczuwam brak sensu dla tego wszystkiego co do tej pory robiłem. A najgorsze w tym wszystkim jest świadomość, że wszystko co robiłem, aby naprawić ( od momentu zerwania zaręczyn do jej wyprowadzki ) nasze relacje przynosiło odwrotny efekt. Gdy już myślałem, że zrobiłem ten jeden krok do przodu, to tak naprawdę robiłem 3 kroki w tył.



Jeżeli byłby ktokolwiek w stanie doradzić mi lub pokierować, aby uporać się z tym wszystkim to chętnie posłucham i zastosuję się do rady.
Ja już wyczerpałem wszelkie swoje pomysły, a mimo tego, że jestem w rozsypce to dobija mnie jeszcze kwestia matury w tym roku, gdzie w ogóle nie mogę skupić się na nauce.



P.S wiem, że napisałem różne kwestie do których można się przyczepić. Prosiłbym tylko o jedno. O kulturę wypowiedzi. Zniosę każdą krytykę mojej osoby, aby tylko była konstruktywna, a nie obraźliwa, bo nie mam już sił na to by czytać jeszcze lecący w moim kierunku hejt. Jeżeli nie potrafisz mnie skrytykować w kulturalny sposób to proszę - odpuść sobie komentarz. Uszanuj moją prośbę.

 

Odnośnik do komentarza

Nie ma złotej rady. Teraz musisz skupić się na nauce, więc staraj się wyłączyć z problemu do czasu matury. 

Takie niedojrzałe młodzieńcze miłości z reguły nie wytrzymują próby czasu. Na siłę niczego nie zmienisz, póki co odpuść, nie szarp się teraz z dziewczyną, skup się na sobie, bo od tego zależy Twoja przyszłość, nie skop tego. 

Jak sobie emocjonalnie nie radzisz, może porozmawiaj z psychoterapeutą, można online. 

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...