Skocz do zawartości
Forum

Zmęczony związkiem


Gość Mir24

Rekomendowane odpowiedzi

Kocham moją narzeczoną ale już jestem na etapie wyczerpania psychicznego... Jesteśmy razem ponad 6 lat. Przez ten czas kilkadziesiąt razy się rozstawaliśmy i po jakimś czasie wracaliśmy do siebie. Mamy po 24 lata. Mieszkam u siebie w domu ona studiuje we Wrocławiu dzieli nas 200km. Wydaje mi się że odległość w naszym przypadku nie jest przeszkodą, gdyż staram się do niej przyjezdzac tak samo ona przyjeżdża do domu. Staramy się codziennie przez telefon chociaż chwilę porozmawiać. Każdy mi mówi że za dobry dla niej jestem. Staram się we wszystkim jej pomagać, wspieram ja jak mogę na każdym kroku. W każdej sytuacji może na mnie liczyć. Praktycznie zrobiło się tak że jestem na każde jej zawołanie. Moja ukochana zazwyczaj jest miłą potulną, czula, Kochana Kobietka przy której "chwilowo" jestem szczęśliwy. Jednak to szczęście nie trwa zbyt dlugo. Nie wiem czym to jest spowodowane ale z milej i wspanialej osoby robi się zołza której wszystko potrafi nie pasować. Wtedy wszystko widzi w ciemnych barwach, czepia się mnie o cokolwiek. Wszyscy ludzie są źli, wszystko jest dla niej bez sensu. Kilka razy mówiła że chciała by się nie obudzić, że musi się o wszystkich martwić na około. Potrafi rano wstać z bardzo dobrym humorem po czym po południu dojść do wniosku że wszystko jest do du.. i koło się zapętla. Wtedy jej wszystko przeszkadza od współlokatorów po rodzinę razem ze mna. Jest wtedy rozdrażniona i muszę uważać żeby jej nie urazić. Ostatnio było tak że odebrałem od niej telefona że byłem w pracy prosiłem ja żeby chwilkę zaczekała bo chciałem odejść od źródła hałasu. Zanim poszedłem w inne miejsce było już po sprawie. Wielkie pretensje o to że odbieram a nie mam czasu. Kończy się to zazwyczaj wielkim obrażaniem z jej strony żeby po kilku dniach dojść do wniosku że to koniec. Na początku nic nie pomagało, z czasem miałem dość i mówiłem że jak koniec to koniec naprawdę. Kilka dni ciszy i sama z przeprosinami przychodziła, wtedy najważniejszy na świecie byłem. A ja jej to wybaczam. Zauwazylem że te najgorsze emocje i myśli nabierają na sile wtedy kiedy ma okres. Mieszkaliśmy razem pół roku i żadnych kłótni nie było między nami. Było wręcz idealnie. Strasznie emocjonalnie do wszystkiego podchodzi kilka razy było tak że wracalem od niej do domu bo ktoś jej coś źle powiedział z rodziny. Oczywiście zawsze się to kończyło krótka przerwa. Wiele razy coś wspólnie planowaliśmy ustalaliśmy i te ustalenia zależały zazwyczaj od jej humorów. Jeszcze dwa tygodnie temu planowaliśmy nasze wesele. Wszystko pięknie a po tygodniu dochodzi do tego że ona nic nie chcę i tak w kółko. Nie wiem jak mam jej pomóc z tym wszystkim moja obecność nie wystarcza już.. Kocham ją mimo że bardzo mnie rani. Nie mam już pomysłów jak mogę jej pomóc. Jedynie co mi do głowy przychodzi to wiać od wariatki ale nie umiem...

Odnośnik do komentarza

Potwierdza się, że faceci kochają zołzy..., po co ma cokolwiek zmieniać w sobie, jak jesz jej z ręki.
I tak już zostanie.
Nie śpiesz się ze ślubem, poczekaj aż skończy studia, pomieszkajcie razem ze dwa lata, ślub nie ucieknie, musisz być pewien, czy chcesz żyć na takiej huśtawce emocjonalnej.
Nie jesteś w stanie jej pomóc, jesteś skazany na pantoflarza w tym związku, bo jesteś jaki jesteś czyli za dobry, za miękki, jak inni Ci mówią.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Nie wygląda to na chorobę psychiczną, jak już to może mieć jakieś zaburzenia, jak np.chwiejność emocjonana, typ impulsywny.

Takie osoby stosują metodę kija i marchewki, bo inaczej nikt z nimi by nie wytrzymał.

Potrzebują "twardej ręki", żeby nie wyładowywać się na partnerze, ale generalnie partnerzy/ki im ustępują, w myśl zasady, z głupim nie ma co...I tu jest błąd.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

A spytaj się jej czy badała tarczycę. Z takim wahaniem nastrojów może świadczyć że coś nie tak dzieje się z jej tarczycą. Jeśli to nie to, może faktycznie do siebie nie pasujecie i nie ma sensu tego ciągnąć dalej. Może zanim się wymiksujesz ze związku podsuń jej jakiegoś adoratora. Oczywiście jeśli czujesz że jej nie kochasz. Wtedy odejście będzie dla niej mniej bolesne.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedzi. Macie racje ona potrzebuje "twardej ręki". Powoli skłania się to wszystko ku temu, że moja cierpliwość się kiedyś skończy i podziękujemy sobie. Nic teraz nie stracę (oprócz czasu) jeżeli będę powoli i delikatnie dawal jej do zrozumienia że to wszystko idzie w złą stronę. Jeżeli to nie pomoże będzie musiała wyciągnąć wnioski z naszego rozstania. Wczoraj przeczytałem dużo tematów o zaburzeniach i mój punkt widzenia bardzo się zmienił. To nie jedyna Kobieta na świecie. Szkoda że jeszcze kilka lat temu tak nie myślałem:) Człowiek się uczy na swoich błędach.

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że racjonalnie myślisz, bo Twoja dziewczyna równie dobrze może mieć osobowość bordeline, nawet jest to bardziej prawopodobne.

A borderki tak porafią uzależnić od siebie faceta, że ci nie potrafią zerwać, a jak ona zerwie, to facet nie potrafi już ułożyć relacji z inną kobietą.

Tak, że chyba lepiej jakbyś ostrym cięciem przerwał ten związek, jak będziesz pomału się wycofywał, to może trwać długo, bo ona może się maskować i znowu zrobi Ci wodę z mózgu.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wiem o czym mówisz. Moja dziewczyna ma podobnie, wiecznie zmęczona nic jej sie nie chce. Najlepiej to by spala, bo jak twierdzi lubi spac. Po pracy zmęczona, jak ma wolne zmęczona, i byl okres nie odzywania sie, jej czarnych mysli, jej wariactwa emocjonalnego płaczu co mnie dobiło . Ale ona twierdziła ze nie wiedziała co robi przez cały jeden miesiąc. Chciała ze mną również skończyć , ale wprost mi tego nie powiedziała. Moze to dni okresu, moze nie - niewiem. Generalnie jest tak: Moje pomysły spędzenia czasu odrzuca, nie chce jej sie, natomiast jak ona cos wymyśli to mam biec na zawołanie.

Odnośnik do komentarza

Prawdopodobnie twoja matka była nienormalna i znęcała się nad tobą. Nastąpił syndrom sztokholmski, czyli przekonanie że doznawanie krzywdy jest rzeczą normalną. Ta dziewczyna, żebyś zrozumiał że robisz źle, musiałby ciebie oblać wrzątkiem.

Odnośnik do komentarza

Generalnie jest tak: Moje pomysły spędzenia czasu odrzuca, nie chce jej sie, natomiast jak ona cos wymyśli to mam biec na zawołanie.

Kirgijska dyplomacja, czyli wrzucimy granata i patrzymy kto przeżyje. "Bordello bo bon" jak to mawiał Brzęczyszczykiewicz. Na Powązkach wielu takich walczących z zastałymi wiatrakami spoczywa od epoki średniowiecza.
Z autopsji powiem wprost: witam w świecie psychofagów - toksyków, borderów, socjopatów, Piotrusiów Panów w wersji damskiej i co tam jeszcze dusza zapragnie. narkoman na odwyku nie ma takiej jazdy jak tu.
Metaforyczna bezmózgowość level hard.
To nie jest w żadnym wypadku prawidłowe partnerstwo oparte na miłości, a bezpardonowa i brutalna do szpiku kości dyktatura - szantaż emocjonalny, manipulacja, wampiryzm i etc.
Jedna dobra rada w tym wypadku - spier....ć w podskokach nogami do przodu na koniec świata i jeszcze dalej, nie oglądając się za siebie. I pod żadnym pozorem nie wracać do tego popieprzonego do granic możliwości świata zwanego związkiem.

Mir24 żal mi Cię chłopie, bo inwestujesz w studnię bez dna i profitów z tego nawet po śmierci od św. Piotra nie otrzymasz. Wiesz już praktycznie wiele, ale jeszcze nie wiesz w którym kościele dzwonią... tak na cito:
"tak daleko, tak blisko" do poczytania w necie;
"Toksyczne związki" Eugenii Herzyk - jw,
przewertować blog "moje dwie głowy",
Trójkąt Karpmana z kanału selfmastery na YT do uważnego posłuchania.
I kluczowe pytanie z innej beczki o problematykę DDA odnośnie jej osoby, ma coś z tym wspólnego nawet jako osoba współuzależniona?
"Mężczyzna za murem" się kłania do poczytania i skonfrontowania z tym bajzlem dnia codziennego jaki masz tu i teraz.
A na zakończenie w żołnierskich słowach od osoby, która Twój temat zna z własnej autopsji na wylot z każdej możliwej perspektywy i była również na tym wyższym, bo małżeńskim levelu z taką osobą tyle, co statystyczna kobieta w ciąży: co Ty chcesz z Nią robić teraz jak i potem w sielankowym małżeństwie mlekiem i miodem płynącym z Czarnobyla, jeśli Ona nie chce nic zrobić ze sobą i wokół siebie???? Ratuj siebie ziom, tylko siebie! SERIO!!
To nawet koło zdrowej relacji nie stało ani minuty, a zwie się rollercoaster, czyli życie na sinusoidzie z pikowaniem w dół z prędkością światła do kwadratu.
Ghh Ty również.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...