Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

kontrola doroslego dziecka i nierowne traktowanie


Gość cxz

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Mam matkę, którą szanuje, i ojca ale to co robi jest nie do pomyślenia. Ojciec ją popiera. Przez kontrole psychiczną, boje sie jej przeciwstawić. Mam prawie 25 lat, a ciągle słyszę zakazy i nakazy. Nie moge nic złego o niej powiedzieć, bo od razu mówi ze matce należy sie szacunek. I szanuje ja. Ale czasem jak mówi "do spania" albo bierze i chowa mi laptop, to to jest chore. Kilka razy zemdlałem i oni teraz sie boja o mnie , teraz dosłownie nic nie moge wyjdę to mi powie żebym nie wracał późno. Cale życie mi wmawiała strach do ludzi, a teraz kiedy poznałem fajnych ludzi zaczyna mnie ograniczać. Moje dwie siostry, młodsza i starsza traktuje inaczej, starsza na szczęście już nie mieszka z nami, wiec nie ma o co sie do niej doczepić. Ale młodsza, może robić co chce, wychodzić do znajomych, laptop leży cały czas nie jest zabierany i nie musi sie o nic prosic bo do niej matka nie stosuje terroru psychicznego. Czuje żal do matki ze nierówno traktuje. Zarabiam na siebie, pracuje , odkładam. Ona nie uśnie dopóki ja nie wrócę, a robię wbrew matce i zostaje dłużej bo nie może mi tego zakazać. Wracam mówi mi tonem rozkazującym abym szedł spać bez gadania, zwykle kończy sie to kłótnią. Mówi ze poznałbyś jakiś znajomych , a jak poznałem to nagle źle. Zresztą to moi znajomi nie jej i to nie jest jakaś pijacka grupa ludzi, tylko ludzie z którymi można spokojnie spędzić czas na milej rozmowie. Oczywiście ja wiem kiedy z kimś z kim przebywać a z kim nie, bo jako człowiek szanujący sie ciągnie mnie do normalnych ludzi. Ale co tam ona nadal sadzi ze nie mam przyjaciół. A najgorsze ze porównuje mnie z kuzynami, z którymi od lat nie mam kontaktu bo po prostu nie każdego musze lubić , ale co bo oni tamto, oni zawsze byli lepsi, bo kuzyn jest informatykiem a ja nie i to skandal. Nie moge myśleć samodzielnie, wypowiadać sie to o czym ja myślę, bo od razu jestem karcony. We wrześniu chce sie dokształcić i zdobyć zawód. A ona do mnie ze jak cos nie będziesz wiedział to cię przepytam, w tym wieku? Czuje sie zniżony do parteru. Odbiera mi samodzielne myślenie, wyrażanie swoich poglądów , racji. Kiedyś miałem problemy z komunikacja, bylem prześladowany w szkołach, a jedyna pomoc jakiej od matki doświadczyłem gdy tłumacząc mi matematykę nie rozumiałem, bo nie każdy musi lubieć matematykę, to dostanie liścia prosto w twarz z nerwami i tym bardziej w stresie nic nie rozumiałem. I gdy przychodziła matematyka, zawsze bylem dla niej tępakiem. No i cały czas porównywała mnie z kuzynami, bo lepsi w matematyce, miałem zerowe poczucie wartości przez to. Co ja poradzę ze nie miałem i nie mam ścisłego umysłu. Może miała jakieś niespełnione ambicje ze będę jakimś wielkim uczonym.
Właściwie od kilku lat nic sie nie zmieniło, dalej jestem pod kontrola psychiczna, dalej nie moge wyrażać swojego zdania, a jeśli go wypowiem jestem zły i niedobry. Właściwie to nie nauczyli mnie dyskutowania z ludźmi, tylko strachu do ludzi. Z czasem to ja sie odważyłem przełamać ta barierę ktora nałożyła mi matka. Gdy działo sie źle w podstawówce, w gimnazjum, jak bylem prześladowany i znecano sir nade mną. To chyba rodzice powinni to zauważyć tak? Jak przychodziłem i cały czas leżałem gapiąc sie w ścianę skulony na łóżku i przestraszony. Oni mieli to gdzieś, najważniejsze bylo to ze zle sie uczyłem. Przecież ja jestem miernota, nie umiem matematyki, nie osiągnę nic.
A teraz mając 25 lat i wciąż być pod kontrola psychiczna, to ja już nie wytrzymuje. Kocham matkę, ale nie daje rady

Odnośnik do komentarza

Nie chodzę na żadne urodziny, nie umiem tańczyć, nie moge sie wyszaleć, choć chce to zrobić wbrew matce. Cały czas wierze ze poznam jakas sympatyczna dziewczynę, ze uwolnię sie spod wpływu matki, dla której temat miłości, tematy jak założyć rodzinę zawsze były tematem tabu, wstydziła sie tego. Do tego stopnia ze jak ktoś sie całował to mówiła gdzie ty sie patrzysz.
To wszystko doprowadziło mnie do załamania i teraz idę na psychoterapie, i już mam gdzieś to czy to złe czy dobrze, chce sie uwolnić od matki, ale sam tego nie uczynię, po tylu latach kontroli psychicznej.

Odnośnik do komentarza

Nie zapomnę jakiego wstydu od niej doznałem gdy na weselu była podawane jedzenie , wieprzowina wykwintne danie w dużej ilości zjadłem smakowało mi, a ta będąc pod wpływem kilku głębszych kieliszków, przyszła do stolika gdzie siedziałem ja i 1/2 gości, przyszła ze swoim mięsem, w dużej ilości . Odmówiłem.bo bylem najedzony, a ta przy wszystkich "nie denerwuj mnie masz to zjeść, bez gadania" wszyscy patrzyli na mnie dziwnie, nawstydzilem sie za nią, i miałem ochotę wyjść.
Bylem jedyny na weselu bez pary, i wgl to bylo jedno wielkie nie udane wyjście.
A balem sie zaprosić koleżanki , czy kogoś innego bo wtedy by mnie chyba zabili za to ze śmiałem przyjść z osoba towarzysząca na wesele.....

Odnośnik do komentarza

Skoro pracujesz i zarabiasz, to najlepszym wyjściem będzie wyprowadzka i lekkie odseparowanie się od matki. Niezależnie od tego, ile z tą wyprowadzką będzie zachodu i jak bardzo Cię to trzepnie po portfelu. Kochać matkę - owszem, ale najlepiej z bezpiecznej odległości.

Matki nie zmienisz - taka już jest. Zmienić możesz tylko wzajemne relacje, biorąc życie we własne ręce i wyznaczając granice wtrącania się w Twoje sprawy.

Stajemy się ludźmi dorosłymi bo takie są prawa przyrody, a nie po to żeby zrobić rodzicom na złość. Jeśli jakiś rodzic tego nie rozumie to jest to jego problem. A skoro jeszcze padła mowa o szacunku: szacunek to relacja obustronna. Również, a może przede wszystkim, rodzice powinni szanować dorosłe dziecko, jego pragnienia i życiowe wybory.

Dopiero wtedy mogą żądać szacunku dla siebie, przy czym szacunek to nie jest niewolnicze posłuszeństwo. Szacunek to grzeczne i często dyplomatyczne traktowanie drugiej osoby, w szczególności w sytuacji konfliktu.

Dam Ci przykład z własnego życia. Jeśli ja, będąc osobą dorosłą (45 lat, od ponad 20 lat nie mieszkam z rodzicami) podejmuję własne decyzje osobiste i zawodowe w oparciu o analizę sytuacji pod kątem tego, co mi służy, a co nie, co mnie uszczęśliwi i usatysfakcjonuje na dłużej, a matka, dowiadując się o moich decyzjach, zaczyna krzyczeć na mnie jak na małe dziecko, zakazywać (np. prowadzenia własnej firmy w sytuacji w której w tej chwili klientela jest i płaci), to ona mnie traktuje bez szacunku, nie ja ją. Bo ja jestem dorosła i mam prawo kierować się własnym doświadczeniem i rozeznaniem w danej sytuacji. A że ona chce widzieć we mnie małe i nieporadne dziecko? No to ona chce widzieć we mnie małe i nieporadne dziecko, którym nie jestem, nie będę i nie mam obowiązku się stawać na jej życzenie.

Byłoby jakąś paranoją (a nie okazywaniem szacunku), gdyby osoba w moim wieku radziła się matki w sprawach, które tejże matki nie dotyczą i na których matka kompletnie się nie zna. Ale matce się wydaje, że to ona wie najlepiej i nie potrafi przyjąć faktów do wiadomości.

I tak to jest z kontrolującymi rodzicami - na głowie staną, żeby zaprzeczyć temu, że dorosłe dziecko jest po prostu dorosłe. Trzeba bez poczucia winy oraz z wiarą w siebie robić po swojemu, niezależnie od tego, czy się komuś podoba, czy nie.

Odnośnik do komentarza

"Cały czas wierze ze poznam jakas sympatyczna dziewczynę, ze uwolnię sie spod wpływu matki" to tak trochę brzmi jakbyś chcial się wyzwolić spod wplywu mamy na korzyśc jakiejś dziewczyny, żeby teraz ona zarządzila Twoim życiem.

Raczej nie tędy droga. Twoje życie i musisz umiec sobie sam nim sterować. I dopiero jak będziesz mial wrażenie, ze Ty sam panujesz nad swoim życiem- byłoby dobrze abyś znalazł sobie fajną dziewczynę. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

chyba każdy ma prawo do miłości, a mówienie że chcę się uwolnić na korzyść dziewczyny jest totalną bzdurą. Tak odpowiem, każdy ma prawo poznać miłość, i każdy może do tego dążyć. Ja póki co nie robię nic na siłę, po prostu gdzieś tam w głowie , mam wiarę że poznam kogoś, a to czy poznam to tylko zrządzenie losu

Odnośnik do komentarza

Rodziców należy kochać, ale czy trzeba ich lubić?
Miałem z mamą trochę podobnie. Też nie pasowało mi to, zwłaszcza kiedy poszedłem do pracy. Późno znalazłem swój sposób, jak sobie radzić. Właściwie dopiero, kiedy przestałem mieszkać u rodziców. Mojej mamie mówiłem kiedy mnie wkurzała: Przestań, proszę. Kocham cię bardzo i w kłopocie zawsze możesz na mnie liczyć, ale nie lubię cię, kiedy tak mnie traktujesz. Jeżeli wtedy szła na zgodę, to jeszcze ją przytuliłem. A jak nie, myślałem sobie: a ponieważ nie jesteś teraz w kłopocie, więc zadbam o siebie. I na głos mówiłem, że albo natychmiast przestanie, albo wyjdę. Była nie raz draka. Na potok słów odpowiadałem: nie muszę tego słuchać. Kocham cię, ale już pójdę. Rzeczywiście wychodziłem. W tych krótkich rozmowach zależało mi, żeby jasno dać mamie do zrozumienia: nie lubię cię za to, że kiedy mówię "przestań, proszę", to nie ma reakcji. Im częściej się to zdarza miedzy nami, tym mniej cię lubię.
To, co piszesz o zachowaniu mamy, uważam za właściwe wobec dziecka, ale wobec dorosłego - tolerowane wtedy, kiedy są bliskimi przyjaciółmi. A i to nie w każdym przypadku. Twój ojciec ma rację - należy jej się szacunek i miłość. Ale przyjaźń do tego zakresu już nie należy. Zmierzam do tego, że w dzieciństwie zwykle mama jest naszym największym przyjacielem. Coś z tego zostaje na zawsze. Zakończenie dziecięcej przyjaźni z mamą i odebranie jej pewnych praw nie uważam za brak szacunku i miłości. Szanując i kochając, można się nie zgadzać i bronić swego zdania. Nie martw się, jeżeli tata nie stanie po twojej stronie. Nie ma łatwo. To jego kobieta i jego obowiązkiem jest być przy niej. Jeżeli zawsze będziesz odnosił się do mamy z szacunkiem, nie powinien mieć nic do ciebie. A to już coś. Dodam jeszcze, że u mnie trochę to trwało, bo przecież nie o to chodzi, żeby całkiem zerwać kontakty. Z najgorszego jednak wyszedłem.
A, no i koniecznie pomyśl, czy jest jakaś możliwość, żeby wyprowadzić się z domu. Masz 25 lat, dasz sobie radę sam, choć od strony materialnej komfort życia ci mocno spadnie. Nawet, jeżeli się dobrze zorganizujesz. Zgadzam się z onkaY: teraz w tym układzie nie widzę dużych szans na stałą relację z rozsądną dziewczyną.

Odnośnik do komentarza

Niektórzy są juz w takim stanie, ze potrzebują psychologa. Ja nie umiem tak od siebie, spakować sie i wyporowadzić. To jest nierealne. Jeśli ta sytuacja trwa całe życie , to sam nic nie zrobisz, powiedz komuś kto przez całe życie, był nikim. I nawet nie to że matka czy ojciec mnie traktowali jak traktowali, owszem interesowali się mnie, ale nie pamiętam żeby to było rozwiązywanie konfliktów, pamiętam tylko krzyki, i awantury, bo ojciec przez połowę lat nie pracował. A wyżywano się na mnie, swoje frutracje. I jeśli do tego doszła nienawiść innych ludzi wokoło, to myślicie że po czymś takim można normalnie funkcjonować?! Sam sobie nie pomogę. Owszem, mam znajomych ale to sporadyczne spotkania, nie są mną zainteresowani.
Całe życie byłem sam, i jakoś się zdążyłem przyzwyczaić, ale w pewnym momencie uznałem że mi brakuje czegoś, tylko sam niestety nie jestem w stanie naprawić mojej psychiki.
I nie mówicie "no ale jak się chce to wszystko można" , to są bzdury które mogą mówić , tylko osoby które nic takiego jak ja nie przeszły, ze zniszczoną psychiką nie można zrobić "jak się chce", tu potrzebna jest zewnętrzna pomoc, psychologa.
Wiele razy w życiu przeszło mi przez myśl, że się zabiję, bo nie chciałem już żyć w ciągłym strachu. Ale jednak się tego na szczęście na tyle bałem, że nigdy tego nie zrobiłem.

Odnośnik do komentarza

Ktoś wyżej napisał "Masz 25 lat, dasz sobie radę sam, choć od strony materialnej komfort życia ci mocno spadnie. "
x
Chyba serio nie przeszedłeś tyle co ja, nie jestem na tyle silny cały czas to powtarzam. Ty sobie poradziłeś, bo miałeś silną psychikę, ja takiej nie mam. I nie dam sobie rady sam, w pewnym momencie mówisz "to koniec" to jest tak jakbyś zachorował i chciał sie sam leczyć, to nie na tym polega. Nie każdy jest silny, wejdź w moją skórę, poczuj moje myśli, moje obawy, lęki, wszystko. Potrafisz tak? A no właśnie , w tym problem że nie znamy kogoś , i mówimy "dasz rade", nie nie kazdy da radę. A to już wielki dla mnie krok, że pójdę po pomoc. Od czegoś sie zaczyna. Najważniejsze to chcieć sobie samemu pomóc, ale niektórzy sami nie zrobią tak prozaicznych rzeczy. Trzeba przeżyć , tyle co ja żeby potem mówić "dasz rade" , a ty byś dał z taką psychiką? Wątpie.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Z takim podejściem, że masz najgorzej ze wszystkich na świecie, to drogi Autorze daleko nie zajdziesz.

Większość osób dożywa jednak takiego dnia, że pakuje walizki i wyprowadza się od rodziców. Ja rozumiem, że dla niektórych pretekstem do wyprowadzki jest miłość i świeżo zawarte małżeństwo. Ale te osoby często mentalnie ciągle jeszcze siedzą w mamusinej kuchni nad mamusinym obiadkiem, a potem się dziwią, że im się związek wali na głowę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...