Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

rozwaliłam sobie życie


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,
Bardzo proszę o poradę co zrobilibyście na moim miejscu.
Mam 27 lat, kilka lat byłam w związku, mieszkałam z chłopakiem. Zacznijmy od tego że od zawsze miałam problemy z alkoholem. Tzn. zaczęło się już w liceum kiedy wpadłam w "pijące" towarzystwo, a rozkręciło się na maxa na studiach kiedy już nie było to tylko na imprezach ale samotnie zaczęłam zapijać stres. No i wracając do chłopaka - abstynent. Oczywiście długo nie udało mi się ukryć mojego problemu, wiele razy już myslalam że go stracę po tym co np. robiłam wieczór wcześniej pod wpływem. Raz poszliśmy razem na imprezę, opiłam się i zrobiłam mu awanturę nie z tej ziemi przy wszystkich, bez powodu. Wielokrotnie powinien był mnie zostawić. Ale nie zrobił tego. Dodam że po alkoholu jestem NAJGORSZA. z normalnej spokojnej dziewczyny zamieniam się w człowieka dosłownie nieobliczalnego. Poszłam się więc leczyc, zarówno indywidualnie jak i na grupach. Zamieszkałam z nim co też było gwarancją jakąś że nie będe dalej pić. I nie piłam. Przez równo rok, nie wziełam alkoholu do ust. Jednak mój chłopak lubił sobie zapalić marihuane. Początkowo próbowałam kilka razy ale nie podobało mi się. Jednak w chwilach jak byla jakaś impreza, lub miałam po prostu bardzo zły humor i byłam o krok od napicia się, zaczęłam palić. I tak coraz częściej. Doszło chyba do współzuależnienia między nami. I to nie tylko z powodu marihuany, ale ja nie potrafiłam już życ bez niego. Moja miłość była tak wielka, że przysłoniła mi cały świat, bo mieliśmy swój świat, swoją bańkę mydlaną w ktorej tkwilismy codziennie zjarani. On to szybciej zauważył i szybciej się tym przeraził niż ja. Wtedy mnie zostawił i odszedł. Był to dla mnie ogromny szok, bo nie spodziewałam się tego, z wyjątkiem nałogu żylismy normalnie, obydwoje mielismy bardzo dobre prace, piekne mieszkanie, w weekendy zawsze robiliśmy jakieś fajne rzeczy, spedzaliśmy większość czasu wspólnie i nie było jakichś większych kłotni, oraz oznak tego że za chwile wszystko się rozpadnie. Kiedy odszedł ode mnie kompletnie się załamałam. Wpdałam w totalny dół. Piłam przez tydzień, dzień i noc, wywalili mnie z pracy, bo po prostu tam wiecej nie poszłam, nie miałam nawet siły tłumaczyc dlaczego. Byłam w strasznym stanie i byłam całkowicie samotna. Nie wyobrażałam sobie dalej życia bez niego, płakałam, piłam i prosiłam go o powrót, później wpadałam w agresje, rozwalałam wszystko co mi wpadło w ręce, cud że wtedy się nie zabiłam, bo było mi chyba wszystko jedno.
Po 2 tygodniach jjuż nie dałam rady tak żyć, zaczełam się wtedy bardzo dużo modlić i postanowiłam się ogarnąć. Znalazłam nowe mieszkanie, znalazłam nową pracę, ogarnęłam w ostatniej chwili studia, bo je też prawie straciłam. Ale prawda jest też taka że zaczęłam palić codziennie. To to mi bardzo pomogło mieć "lepszy humor". Jednocześnie ciągle się z nim spotykałam bo to on mi załatwiał. Przy każdym spotkaniu dawał mi sygnały że dalej mnie kocha. Ja jego tez kochałam ale nie dawałam po sobie nic poznać, mimo że po każdym spotkaniu już od wejścia do auta zaczynałam histerycznie płakać. I tak minęło pół roku, bez niego ale ciągle z nim w pewnym sensie.
Po pół roku on kogos poznał. Nie mogłam się z tym pogodzic. Piękna, młodziutka dziewczyna bez nałogów. Zaczeli razem jezdzic na wycieczki, chodzic na silownie. A ja wtedy już i pijąc i paląc spędzalam czas na śledzeniu ich aktywnosci w necie i katowaniu się zdjęciami :) ALE - w miedzyczasie dalej sie spotykalismy i wciąż narzekał na tą dziewczynę. W końcu powiedział że z nia zerwał. Jakoś tak wyszło że poleciałam na każde jego słowo, chciał żebysmy do siebie wrocili. Wynajal nam nowe mieszkanie. Przez jakis czas bylam w siodmym niebie. Nie trwało to długo, okazało się ze w trakcie mojego pakowania się do niego, że to z nią tam zamieszkał co wyjasnil w ten sposob że zawsze będe w jego sercu ale nie mozemy byc razem bo się zaćpamy po prostu a on nie chce tak życ.
Wtedy zaczelam pisać do tej dziewczyny, czego bardzo żaluje, ale zaczelam jej przesylac wiadomosci, dowody co on pisał do mnie na jej temat, zaczelam tym juz tak żyć a oni codziennie dodawali nowe zdjęcia ze swojego wspolnego życia, że znowu zaniedbalam i studia i prace i całe życie bo liczyla się codzienna wojna z nimi. Zwlaszcza że moj byly chłopak nie był wobec tamtej uczciwy, na prawde wciaz dawal mi nadzieje, a kolejne zdjęcia rano mi ją odbierały, to były tortury.
W końcu od początku tego roku postanowiłam sobie dać z tym wreszcie spokoj. I nawet było przyjemnie, spokojnie, aż zadzwonił. Wszystko wtedy pękło we mnie, rozmawialiśmy, uświadomiłam sobie jak bardzo za nim tęsknię. Umowilismy sie na spotkanie. Z lepszym humorem jeszcze wymienilsmy kilka smsów. Tego samego wieczoru zauwazylam że się zaręczyli. Poszłam pić. Ryczałam calą noc, nic nie pamiętam, dzwonilam do nego, do niej, pisalam jakies okropne rzeczy. Rozstali sie podobno, on mnie nienawidzi a ona straszy prokuraturą za stalking. Jestem przerażona i tym i tym, oraz wszystkim co zrobiłam ze swoim życiem.
Nie chce już pić, nie chce już palić, nie chce też już go więcej kochać. Od kilku dni jestem trzeźwa od wszystkiego ale psychicznie i fizycznie znoszę horror. Płaczę bez przerwy. Na niczym nie moge sie skoncentrować. Wszystkiego się boję, mam takie lęki że boję się wyjść z domu nawet.
Wiem że bardzo długa historia. Może ktoś mi pomoże. Nie wiem nawet gdzie się zgłosić z aż tyloma problemami. Czy psychiatra da mi jakieś leki które pomogą?

Odnośnik do komentarza

Faktycznie rozwalilas sobie życie ,a masz dopiero 27 lat. Strach pomyśleć ,co będzie dalej.
Na początek udaj się do psychiatry, bo ktoś musi ci pomóc farmakologicznie. Są leki zmniejszajace głód alkoholowy np.
Naltrekson Adepend. Nastepnie zapisz się do poradni dla osób uzależnionych, bo sama z tego nie wyjdziesz. Jeśli chodzi o związek i szkody ,które wyrządziłaś, to sama musisz się z tym uporać, ale najpierw musisz być trzeźwa, bo inaczej nic z tego nie wyjdzie. Jeszcze wszystko da się naprawić, tylko musisz bardzo chcieć. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Twoja sytuacja jest bardzo trudna, ale nie bez wyjścia. Musisz jednak sama przed sobą przyznać, że jesteś alkoholiczką i pójść po pomoc do poradni leczenia uzależnień. Sama sobie nie poradzisz, nie poradzą żadne leki. Konieczna jest terapia. Nie odwlekaj tego w czasie, by dalej się nie pogrążać. Jeśli dasz sobie szansę i podejmiesz psychoterapię, jesteś w stanie z tego wyjść i poukładać sobie życie. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

A już tam od razu sobie nie poradzi. Ja kiedyś swoją młodość praktycznie całą przepiłem, a teraz jakoś w ogóle nie piję i nawet się mi nie chce. A te lęki pijackie to też miałem. Pamiętam, że na dobrym kacu, to się nawet przez drogę bałem kiedyś przejść, bo nigdy nie miałem stu procentowej pewności czy już w tym momencie mogę przejść xD

Odnośnik do komentarza

Jesteś w bardzo trudnym momencie, ale uwierz, że może być lepiej.
Byłam uzależniona od partnera, w specyficznym rodzaju związku, partner doprowadził mnie prawie(?) do choroby psychicznej, dziś czuję się o niebo lepiej.
Twój partner nie postępował z Tobą fair, wiedział o Twoich uczuciach, a jednocześnie spotykał się z Tobą, bawił się tym. To bardzo bardzo nie w porządku.
Co mi pomogło: -psychiatra
-kontakty z normalnymi ludźmi

W Twoim przypadku warto, żebyś odcięła się od tego faceta, choćby metodą małych kroczków - choćby nawet wszystko było metodą małych kroczków. Coś się nie uda ileś razy, ale za którymś razem się uda. Lęki będą malały. No i koniecznie empatyczny/a psychiatra.
Psychiatra, pomoc ludzi, wykształcanie mechanizmów obronnych. szukanie pomocy, choćby na forach internetowych.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za odpowiedzi. Czy samej mi się uda przestać pić wątpię, bo już "wiem z czym to się je". Marihuana tak na prawdę powstrzymywała mnie od picia, ale kiedy tylko jej brakowało od razu się łamałam i wracałam. Nie mam problemu z przyznaniem się przed sobą że jestem alkoholiczką bo doskonale wiem że nią jestem i że to zniszczyło wszystko co miałam w życiu. Po prostu nie chcę więcej, mam tego absolutnie dosyć. I wiem że póki co wytrzymam w niepiciu bo wyrzuty sumienia i ból i nienawiść do tego kim mnie uczynił alkohol są ogromne. Ale wiem też że może wystarczyć drobny impuls i nie wytrzymam jako że aktualnie całe życie mi się zawaliło, nie mam do siebie żadnego zaufania w kwestii moich nałogów gdy teraz na trzeźwo oceniam moje ostatnie lata życia. Na pewno wrocę na terapię. Nie byłam tylko pewna od czego zacząć. Póki co umówilam się na pierwsza wizytę do psychiatry, mam wielką nadzieje że jakoś farmakologicznie będzie mi w stanie pomóc.

Odnośnik do komentarza

Dodam tyle że być może to są jakieś predyspozycje genetyczne, tego nie wiem, ale wiem że w mojej rodzinie, zarowno po stronie ojca jak i matki byli i są wciąż prawie sami alkoholicy. Moja mama nie piła nigdy, ale ojciec całe zycie był alkoholikiem. Podobnie niestety moje starsze rodzeństwo. Ale ja nie chcę taka być. Mimo beznadziejnego startu w życiu mam świadomość swojej wartości, wybiłam sie z tego wszystkiego, ukończyłam dobre studia na dobrej uczelni, mam dobrą pracę i spore doświadczenie zawodowe bo nie wiem jakim cudem ale od 19 roku życia udało mi się łączyć pracę zawodową, studia dzienne na 2 kierunkach i niestety codzienne picie... Myślę że powinnam też leczyć się z syndromu DDA. ponieważ, ta chora miłość, pewnie też była wynikiem braku jakichkolwiek uczuć, czy poczucia bezpieczenstwa ze strony rodziny, które towarzyszyło mi całe życie. Nie mam pojęcia jak z tego wszystkiego wyjdę. Im dłużej o tym myślę tym bardziej czuję że już się nie da. że jestem porąbana pod każdym względem. Nie mam pojęcia jak to wszystko naprawić.

Odnośnik do komentarza

Na pewno masz ten alkoholizm wrodzony. Pamiętam jak ja zaczynałem, to gdy tylko spróbowałem pierwszy raz piwa, to już dostałem takiego ssania, że nawaliłem się do takiego stopnia, aż mnie kumple zaprowadzili na chatę, bo sam bym chyba nie doszedł. Mój stary też jest pijaczyną i niestety z nałogami poszedłem w niego heh

Odnośnik do komentarza

Ja jestem tylko szczuplutką, drobniutką kobietką, całe zycie w młodości nie byłam zła, pamiętam że działy się rzeczy straszne u mnie w domu, ale ja zawsze byłam blisko Boga i wiary (kiedyś...) czesto po prostu uciekalam do Kosciola, angazowałam się w każdy wolontariat. do 16 roku zycia byłam na prawdę dobrą osobą. Az przyszedl czas gdy wpadłam w złe towarzystwo a alkohol dawal mi to poczucie pewności siebie i jakiejś siły, że wreszcie nie bałam się ojca, że potrafiłam przyjść do domu w wieku 17 lat nawalona i widząc go pijanego, znęcającego sie nad rodziną, okazać się jeszcze większym tyranem i dręczycielem psychicznym nad nim niż on nad resztą rodziny.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...