Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Wymyśleni przyjaciele i życie- czy to choroba psychiczna?


Gość ania_ch

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem osobą w wieku 30 lat i od dłuższego czasu zauważyłam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Mianowicie: wymyśliłam sobie przyjaciół i zupełnie inne życie. na początkach były to ucieczki chwilowe, a teraz wygląda to tak, ze zupełnie zatraciłam potrzebę życia rzeczywistego. Moje rzeczywiste życie wygląda w ten sposób: wstaję, robię śniadanie, idę do pracy, gdzie nikt ze mną nie rozmawia (jestem sprzątaczką i ogólnie w miejscu, w którym pracuję ludzie z biur nie rozmawiają ze mną, pomijają mnie, zdarzają się też niemiłe zachowania związane z wykonywaną przeze mnie pracą), tak więc zrobię, co mam zrobić, wracam do domu, poświęcam się swoim pasjom, czytam, zajmuję się zwierzakami- i tak cały dzień. Wszystko wyglądało kiedyś inaczej- miałam kameralne grono przyjaciół- nadal mam, ale wszyscy oni wyjechali za granicę i tam pozakładali rodziny, więc widujemy się średnio raz w roku. Rodziny nie posiadam, rodzeństwa też nie. Miałam partnera i w zasadzie po jego odejściu to wszystko tak się potoczyło z tym wymyślonym światem. Byliśmy razem kilka lat, związek był szczęśliwy, ale niestety, wkroczyła między nas jego była żona i on wrócił do niej twierdząc, ze to jednak nadal jest miłość jego życia. Tak z dnia na dzień zostałam sama, poradziłam sobie ze stratą ukochanego powoli, ale bardzo wycofałam się z życia- rzeczywistość przestała mnie obchodzić, potrafię pół dnia wykonując codzienne czynności mieć w głowie i przed oczami sceny z tymi moimi wymyślonymi przyjaciółmi, gdzie rozmawiamy, śmiejemy się, po prostu prowadzimy fajne relacje lub jesteśmy na jakimś wspólnym wyjeździe. Wpadam jakby wtedy w taki trans, gdzie widzę to wszystko, jakby działo się naprawdę, przeżywam emocje przy tym, jak podczas kontaktów rzeczywistych. Zauważyłam też, ze w życiu rzeczywistym w ogóle przestały mnie obchodzić jakieś porażki, czyjeś aluzje w pracy itp. po prostu nie mam żadnych reakcji już na to- jakby nie dotyczyło mnie, zero smutku, zmartwienia, przykrości. Czasem czuję się, jakbym już była tutaj tylko ciałem, które jest puste i robi tylko to, co do niego należy- czyli pracuje, czyta, edukuje się i sobie żyje. A wewnątrz jest we mnie ten cały inny świat- w moich myślach. Ci moi przyjaciele to najczęściej są osoby związane ze sztuką- ponieważ ja sama posiadam zainteresowania w tym kierunku- czyli piszę trochę i także maluję. Ci ludzie są właśnie z takich kręgów artystycznych, tacy trochę ekscentryczni i nietuzinkowi. Trochę się martwię sobą, nie wiem, czy to już jest jakaś choroba psychiczna, czy może coś, co do tej choroby nieuchronnie mnie prowadzi?

Odnośnik do komentarza

~ania_ch , z pewnością nie masz problemów psychicznych, znalazłaś sposób na radzenie sobie z samotnością.
Jednak uciekając w marzenia, uciekasz jednocześnie od rzeczywistości, która prędzej, czy później dosięgnie cię.
Nie sposób uciec od rzeczywistości, dlatego spróbuj wykorzystać fakt, że tymczasem nie jesteś ograniczona rodziną, dziećmi i np. uzupełnij wykształcenie. Pomyśl, jak mogłabyś wykorzystać swoje pasje i talenty, mogłabyś przekuć je w konkretny zawód, jednocześnie miałabyś kontakt z ludźmi.
Poszukaj grup zainteresowań wirtualnych i w realu (zwłaszcza w realu).

Odnośnik do komentarza
Gość innaaaaaa

Dokładnie, jak napisali przedmówcy.
Jesteś osobą bardzo samotną, brakuje Ci przyjaciół, znajomych. To zupełnie normalne w końcu jesteś młodą osobą. Praca, dom, pasja, zwierzęta, a gdzie w tym wszystkim są ludzie ?? W Twojej głowie!!!
Dlatego powinnaś koniecznie po pracy wyjść z domu. Pomysł z wystawą jest Super!!! Tym bardziej, że to Twoja pasja. Może jakieś warsztaty, kółka zainteresowań dla ludzi, których pasją jest sztuka. Na pewno spotkasz tam ludzi z podobnymi zainteresowaniami. Może się z kimś zaprzyjaźnisz, i fantazje staną się rzeczywistością. Czego Ci życzę.

Odnośnik do komentarza

Cześć ja choć jestem młodszy bo mam 16 lat to też cierpię na brak relacji z innymi nie mam nikogo przyjaciół i znajomych mam raczej fobię społeczną i teraz się z tym zaczynam już godzić. Jest mi ciężko ale nie pije nie pale po prostu żyje z dnia na dzień z Bogiem. Bóg trzyma mnie przy tym życiu i gdyby nie on nie żył bym od kilku lat. Jeśli jesteś wierząca polecam ci modlić się do niego aby zdjął z ciebie cierpienia i dał ci satysfakcje. Na dzień dzisiejszy polecam ci spędzać czas przed internetem szukając wirtualnych znajomych możesz zacząć pomagać ludziom na stronach internetowych z podobnymi problemami do twojego. Jeśli lubisz YouTube to polecam ci kanał LamgustaNaPalmie. Naprawdę nie warto robić sobie nadziei że znajdzie się nowych znajomych czy przyjaciół, tak jesteśmy w stanie dość szybko stwierdzić na takie nasze ludzkie patrzenie że już nic z tego nie będzie. Jeśli chcesz pogłębić swoją relacje z Bogiem to polecam ci stronę Kursy.SzukającBoga.pl ja mam tam własnego E-trenera który pomaga mi pogłębić wiarę w Boga i pomaga mi przejść przez tą trudną drogę.
Pozdrawiam cię bardzo.

Odnośnik do komentarza
Gość Marokomarokomaro

Mam tak samo, jestem tylko 10lat młodsza. Ja się czuję nienormalna. Czasem lapię się na tym, że gadam do siebie:/ Chore to jest. Przez te sytuacje w głowie potrafię czuć róźne rzeczy, potrafię się cieszyć, ekscytowac, wściekać.. Czasem wole siedzieć w pokoju, spać i snuć wizje niż siedzieć np z siostrą.. Wstyd mi iśc i powiedzieć coś takiego psychologowi, czuję się żalosna do potęgi.
A poza tym dawno temu już zwątpiłam, że poznam kgooś z kim będzie mi się dobrze czas spędzało. Przez to czuję się przegrana i nie mam nic do stracenia wiec siedze we własnej głowie, wyobraźni.. Naprawdę zwątpiłam. Nie pasuję do ludzi. Czasem naprawdę zaczynam poważnie myśleć o samobojstwie, bo jeśli kolejne lata mam się bać, siedzieć we własnej głowie, dołować przez samtonośc, niepasowanie nigdzie to po co to ciągnąć

Odnośnik do komentarza

ania_ch, póki radzisz sobie ze swoimi codziennymi obowiązkami, nie odczuwasz psychicznego dyskomfortu, to Twój alternatywny świat w głowie nie jest czymś nienormalnym i nie prowadzi do żadnej choroby. Nie możesz jednak zamykać się na ludzi i ograniczać do świata fantazji, który podejrzewam jest bardzo bogaty z racji Twojej artystycznej duszy. Skoro masz wymyślonych przyjaciół-artystów, poszukaj ich w realu. Jak ktoś słusznie napisał, wybierz się na jakąś wystawę, do galerii, na jakieś warsztaty. Tam masz szansę poznać ludzi o podobnych zainteresowaniach do Twoich. Trzymam kciuki i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

W przyszłym roku będę miała szansę wyjścia do ludzi, ponieważ zamierzam podjąć studia, na które zbierałam powoli pieniądze przez kilka lat. Różne kółka zainteresowań odpadają właśnie ze względu na moją pracę. Po pierwsze: na płatne zajęcia mnie nie stać, ponieważ mam do życia i na opłaty tylko 1200 zł miesięcznie. Pracę mam bardzo słabo płatną- jestem sprzątaczką i pracuję dosyć cięzko, po czym po pracy zwyczajnie nie mam już siły gdzieś wyjść wieczorem. Często bywam w galeriach, na wystawach, udaje mi się wtedy zamienić z ludźmi kilka słów, ale są to przelotne kontakty.
Marokomarokomaro- gdy przeczytałam Twój wpis, to dokładnie tak, jakbym czytała o sobie. Ja również rozmawiam ze sobą, przeżywam emocje w swojej głowie, jak przy normalnych rzeczywistych kontaktach- śmieję się, płaczę, wściekam. No i czuję się jak jakaś wariatka, jak ktoś inny od reszty ludzi i świata- po prostu czuję, ze nie pasuję do nikogo i nigdzie.

Odnośnik do komentarza

Ciekawe zjawisko, ci ludzie. Może nie jestem bardzo społeczną osobą, ale też na pewno nie aspołeczną. Żyję normalnie, mam znajomych, przyjaciół, zainteresowania które rozwijam, nie mam większych problemów ze sobą. Chyba, że dla kogoś problemem może być przyjaciel we własnej głowie ;) Pojawił się znienacka pięć lat temu, bywał coraz częściej i w końcu został, i jest niemal przez cały czas. Wiem, brzmi jak relacja z choroby psychicznej i też przez pewien czas zastanawiałam się, czy aby na pewno wszystko ze mną w porządku, ale doszłam do wniosku, że tak, czemu nie. Nie widzę go naprawdę, chociaż dobrze wiem jak wygląda. Nie słyszę żadnych głosów ani dźwięków, chociaż wiem jak brzmi jego głos. Właściwie jest to jak rozmowa w głowie z samym sobą - każdy takie przeżywa - tylko zamiast do siebie, mówi się po prostu do drugiej osoby. Mogę prowadzić żywe dyskusje na tematy, które nie znalazłyby zainteresowania u moich "realnych" kumpli. Mogę dzięki niemu spojrzeć na jakiś problem z nieco innej perspektywy. Co ciekawe, czasem z łatwością przypomina mi o czymś, co sama próbuję sobie przypomnieć, podrzuca rozwiązanie do zadania nad którym się męczę. Pomaga opanować się w trudnej sytuacji, całkiem skutecznie, nawet motywuje do pracy nad sobą. No po prostu - przyjaciel, tyle że nikt nie zdaje sobie z jego istnienia sprawy. Myślę, że problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy spędza się w głowie za dużo czasu, kiedy to staje się zdecydowanie ciekawsze od realnego życia. Nie wolno się w tym pogrążać. Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że ani ja nie należę do tamtego świata, ani oni do mojego, i nigdy nie będzie inaczej. Autorko tego tematu, odważ się pojawić się w prawdziwym świecie, a twoi przyjaciele, jeśli naprawdę są przyjaciółmi to niech cię w tym wesprą, to jest naprawdę możliwe, wiem co mówię :P Pozdrawiam wszystkich, którzy przeczytali tego przydługiego posta, który i tak został skrócony xD Nie dziwcie się, nigdy w życiu nie dzieliłam się tym z nikim (z oczywistych powodów), dopiero ten temat mnie do tego zachęcił - ze zdumieniem i pewną radością odkryłam, ze nie jestem wyjątkiem w tej dziwnej sprawie.

Odnośnik do komentarza

Myas mi uprzytomniła, że w trudnych dla mnie chwilach życia, też miałam takiego przyjaciela.
Zaczęłam "rozmawiać" z nieżyjącym ojcem, którego nawet nie pamiętałam, po prostu prosiłam go o wsparcie. Początkowo były to tylko moje myśli, z czasem zaczęłam rozróżniać jego głos, oraz "zobaczyłam" go- wszystko w myślach.
To nie był ojciec, tylko przyjaciel.
Gdy się załamałam , myślałam o odejściu z tego świata, usłyszałam grzmiący głos /też w myślach/ - zbierz siły, na ciebie jeszcze nie czas!-
Zebrałam siły, zaczęłam pracować nad psychiką, wzmocniłam się , nabrałam wiary w lepsze jutro.
Dziś mogę powiedzieć, że życie jest piękne.
O przyjacielu zapomniałam, a szkoda, ale jak się zastanowiłam, to chyba tak zupełnie mnie nie opuścił. Czasami słyszę jego uwagi, jak coś źle robię. A może to już ja sama?

-"Myślę, że problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy spędza się w głowie za dużo czasu, kiedy to staje się zdecydowanie ciekawsze od realnego życia. Nie wolno się w tym pogrążać. Trzeba jasno zdać sobie sprawę, że ani ja nie należę do tamtego świata, ani oni do mojego, i nigdy nie będzie inaczej. "- te mądre słowa napisała Myes, rozważ je głęboko i stosuj w codziennym życiu.

Odnośnik do komentarza

unna-1

Gdy się załamałam , myślałam o odejściu z tego świata, usłyszałam grzmiący głos /też w myślach/ - zbierz siły, na ciebie jeszcze nie czas!-

Ja wierzę, że akurat wtedy usłyszałaś głos swojego taty.
I nie, nie jestem psychiczna, ani "paranienormalna" :)
Pięknie napisałaś.
Wymyślony przyjaciel, czy przyjaciele nie są jakimś rzadkim zjawiskiem i nie ma powodu do niepokoju.
Nawet w wielu filmach poruszany był ten motyw (wyłączając "Piękny umysł" z przyczyn oczywistych :)).
Ważne, żeby zachować równowagę.

Odnośnik do komentarza

Cześć,

Odkąd pamiętam mam niewidzialną przyjaciółkę. Kiedyś się z nią pokłóciłam i ona zniknęła. Nie mogłam tego znieść, więc pojawiła się nowa, zupełnie inna. Tamta mnie gnębiła i zmuszała do złych rzeczy
Znęcała się nade mną i mówiła że mnie zabije. Nowa codziennie z nią rozmawiam. Doradza mi, ostrzega przed niebezpieczeństwem. Od dawna uciekam w wymyślony świat. Wszystko w nim jest tak jak chcę. Nie chcę wstawać z łóżka i wychodzić z domu, nie chcę porzucać tego świata. W nim mogę być sobą, nikt mnie w nim nie ocenia.
Endżil- tak nazywam moją przyjaciółkę, nawet nie wiem dlaczego akurat tak, mnie kocha. Nawet gdy na nią wrzeszczę, ona nadal jest i mnie uspokaja. Nie umiem bez niej żyć, nie umiem jej wyrzucić z mojej głowy. Ciągle słyszę jej głos głęboko w głowie. Ona nie pozwala mi jej wyrzucić. Nie chcę tego robić. Ona jest lepsza niż ludzie. Nie ocenia mnie, tylko wspiera. Kocha mnie mocniej niż ktokolwiek inny. Chcę z nią żyć w moim idealnym świecie...
Nie wiem co robić... Jestem chora? Proszę o wasze opinie i rady.

Odnośnik do komentarza
Gość MariaMaruszka

Wydaje mi się, że wpadłaś w rutynę. Świat zewnętrzny też jest piękny. Może potrzebujesz przełomu? Może powinnaś zmienić zawód i zaryzykować trochę, wypływając na ocean swojej pasji? Bo skoro już nikt nie jest w stanie Cię zasmucić ani zdenerwować, to jest to dobry moment aby rozpocząć jakąś przygodę, jeżeli masz tę odwagę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...