Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Mamisynek i ja na drugim planie.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam!
Jestem mężatką z 18 -sto letnim stażem .Od pewnego czasu zauważyłam, że u męża odgrywam w jego życiu drugi plan. Liczy się zdanie tylko jego mamusi a mnie stawia przed faktem dokonanym. Woli skonsultować się z mamusia niż z własną żoną. Żyjemy z tesciami na jednym podwórku. Każda moja zmiana wystroju podwórka jest krytykowana . Zamiast zaplanować ze mną zmiany to leci do mamusi. Oczywiście mama powiedziała, ze nie to mój mąż też powiedział nie. Nie liczy się to co ja powiem. Przecież to ja i dzieci jesteśmy Jego najbliższą rodziną. Rodzice nie żyją wiecznie, ja zostaje a mój mąż w tym momencie nie poradzi sobie z podejmowaniem decyzji. Sama jestem zchorowana. Od 20-stu lat choruje na chorobę immonulogiczna. Jestem bardzo nerwowa.Przerasta mnie takie życie. Drażni mnie nawet to jak mówi z czułością o swojej mamie. Jestem w rozsypce.

Odnośnik do komentarza

"Jestem bardzo nerwowa.Przerasta mnie takie życie. Drażni mnie nawet to jak mówi z czułością o swojej mamie. Jestem w rozsypce."

Pytanie czy dopiero teraz Twój mąż tak przesadnie liczy sie z mamy zdaniem, czy Ty tego wcześniej nie zauważyłaś, czy jesteś może teraz bardziej schorowana, nerwowa i np, jak kiedyś mówił z czułością o swojej matce, to uważalaś,  że to tylko dobrze o nim świadczy a teraz gdy jesteś bardziej w rozsypce to to samo za co kiedyś męża cenilaś budzi Twoją irytację?
Sprowadziliście się po slubie na grunty mężą i się wybudowaliście u nich? Może dlatego mama męża uważa ,że jak w garkach Ci nie przestawia to już jest liberalna, a na podwórze to Ci jeszcze wara, póki ona żyje.

Albo jesteś bardziej schorowana i nerwowa, albo już nie uważasz, że dbalość męża o dobre stosunki z rodzicami to gwarancja spokoju w całej Waszej wielopokoleniowej rodzinie.
Albo daj sobie spokój, bo może nie ma o co kopii kruszyć. Albo na spokojnie i z uśmiechem spróbuj mężowi wytlumaczyć co Cię trapi.

Sama wybierz co powinnaś zrobić, aby bylo spokojniej abyś się bardzo niekomfortowo nie czuła.

Odnośnik do komentarza

Zaczęło się od kiedy Jego rodzice kupili dom do remontu (potem ma być dla Nas ). Myslalam, ze skoro ma to być dla nas to fajnie byłoby urządzić je po swojemu. Niestety tak nie jest. Moje zdanie i pomysły się nie liczą. Od początku małżeństwa jestem chora i nerwowa(od początku jestem z nią sama, nigdy mnie nie wspierał duchowo ).
Wieczne krytyki ze strony tesciowej :za gęsto posadzilam tuje, to pies je wykopie ). Mieszkanie dostaliśmy od tesciow po śmierci ich córki -sami przeprowadzili się do mniejszego domku na tym samym podworku ).
Rozmawiałam z mezem na ten tamat :"wymyślasz -ja tego tak nie odbieram "). Nigdy nie interesował się moją chorobą nawet teraz gdy jestem na badaniach za granicą. Liczą się tylko pieniądze i rodzice. Bylam dobra jak pracowałam na dwie zmiany aby móc kupić dzieciom to co chciały, aby zrobić nową kuchnie.
Wybaczylam Mu nawet zdradę (z moją przyjaciółka -w trakcie wyjazdu do pracy za granicą ). Tylek mu wycieralam po Jego wypadku, a teraz mamusia jest ważniejsza ode mnie.
Juz nawet płakać nie dam rady.

Odnośnik do komentarza

Powiem z autopsji na własnym, bardziej hardcorowym wydaniu, jak to wygląda w odwrotnym układzie.
Zapewne matka jest uzależniona (emocjonalnie) od syna. I w pewnym stopniu na odwrót (również finansowo).
Zapewniają sobie wzajemnie poczucie bezpieczeństwa. A jeśli Ty stanowisz zagrożenie dla teściowej to Ona odpowiednio indoktrynuje syna.
Nic na to nie poradzisz co matka mówi Twojemu mężowi gdy tego nie słyszysz. A nawet jeśli słyszysz to zwracanie uwagi, żeby się nie wtrącała będzie tylko zaostrzało niepotrzebne spory.
Twoje zdanie i pomysły - czegoś takiego nie ma w tym systemie wartości, bo żoną Twojego męża jest... Jego matka.
U Niej w domu jesteś tylko gościem. I musisz się w dużym stopniu podporządkować. Więc albo mieszkanie u teściowej i podporządkowanie się Jej, albo - własne mieszkanie. Innego rozwiązania nie ma i basta.

Paradoksalnie mówiąc prosto z mostu, On nie potrzebuje rodziny, którą chciałaś z Nim stworzyć, On już MA rodzinę. mamę, ojca, itd. To zamknięty krąg, do którego Ty mogłaś wejść, pod warunkiem że całkowicie się do Niego i Jego rodziny - o zgrozo - dopasujesz, jak to przysłowiowe 5 koło u wozu, najlepiej jak jeszcze zerwiesz więzi ze swoją rodziną i całkowicie zamkniesz swoją przestrzeń swobody działania.
W ten sposób udowodnił Ci, że nic nie znaczysz dla Niego i być może nigdy nie znaczyłaś.
Paradoks jest taki, że zaprzecza temu okres zdobycia Ciebie jako partnerki, poproszenia o rękę i zaproszenia przed ołtarz. Jedyny okres Waszej relacji, gdzie byłaś dla Niego kimś ważnym... do czasu.
Nie słucha Ciebie - klasyka gatunku tak na cito,gorycz którą jest ciężko przełknąć.
Psychologiczna niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich i patologiczne, zdarzające się dość często uzależnienie od matki - patrz nieodcięta pępowina - mówiąc tak ogólnie fachowym językiem.
To Wasze małżeństwo w moim odczuciu jako osoby po takich przejściach, nie miało dla Niego żadnego znaczenia.
Jesteś z osobą, która trzyma się matczynej spódnicy, a wynika to z Jego wrodzonego i wdrukowanego od kołyski wygodnictwa. Nie powie tego wprost, ale zdecydowanie woli mieszkać w rodzinnym domu, bo ma tu wszystko do czego przywykł, a dorosłość wiąże się dla Niego tylko z tym, że masz przy sobie swojego ukochaną osobę, swoją matkę,. Widzi jak się meczysz, ze to co robi do niczego dobrego nie prowadzi, ale nie ma w tym wszystkim w Nim samym odrobiny pozytywnych uczuć do Ciebie, żeby to przerwać. To są ludzie, dla których empatia nie istnieje, koniec i kropka.
Zawsze i wg wszystkich wszystko będziesz robić źle, a On i Jego rodzina to świętości. Oni wszyscy nie potrzebują nikogo z zewnątrz, nie są ich ciekawi. Interesują Ich tylko klony Ich samych. Paranoja faktu

Walka o samostanowienie jako jednostka czyli TY sama, walka o autonomię dla Waszego małżeństwa, jest jak walka z zastałymi wiatrakami, Tego nawet cud nie zmieni.
Co Ty chcesz robić z facetem, który już w ogóle nic nie ma zamiaru robić i cokolwiek w jak najmniejszym stopniu zmieniać.
Ratuj siebie i dzieci, by rys tej patologii schematu rodzinnego jak najmniej się odcisnął na Ich psychice. To jedyne sensowne rozwiązanie na dzień dzisiejszy.

Odnośnik do komentarza

Jesteście 18 lat po ślubie. W tym czasie praktycznie ciebie nie było /praca na dwie zmiany, wyjazdy itd./
A oni żyli sobie razem, przyzwyczaili się do podejmowania wspólnych decyzji, przez co zostałaś z tego wykluczona i tak nadal jest.
Od pewnego czasu chcesz odzyskać należne ci miejsce, ale to nie jest łatwe.
Do tego jesteś nadmiernie nerwowa, co nie sprzyja polepszeniu stosunków.
Pierwsze co musisz zrobić, to odzyskać spokój. Nie pigułki / choć mogą być czasem lekkie, ziołowe/, lecz praca nad sobą.
Polecam spacery w lesie lub parku, polecam autosugestię, wyciszenie się.
Czujesz zdenerwowanie, to myśl sobie o tym, że się odprężasz
Myśl po kolei o częściach swego ciała
Myśl o nodze, poczuj jak się odpręża, o drugiej - tak samo.
Potem o plecach, brzuchu itd, aż dojdziesz do głowy.
Całe ciał się odpręża , jestem spokojna, opanowana.- to powiedz sobie na koniec.

Ja tak wyleczyłam się z nerwicy, więc metoda jest sprawdzona.
Tu dwie sprawy są ważne
1- w momencie zdenerwowania zajmujesz myśli czymś innym, a nie powodem zdenerwowania.
2- wtłaczasz sobie sugestię, że jesteś spokojna.
Z czasem wystarczy tylko przypomnieć sobie, że jestem spokojna i opanowana.

Zmień myśli - teraz cały czas sobie powtarzasz, że się nie liczysz itp.
Zacznij myśleć - z dnia na dzień, moje zdanie coraz bardziej się liczy. Powtarzaj to sobie często, jak najczęściej.

Jak się wyciszysz i zmienisz myślenie to zauważysz, jak wiele się zmieni w twoim życiu.

Odnośnik do komentarza

Myślę, że Twój mąż wcale nie jest inny niż był kiedyś ,tylko Ty jeszcze nie przepracowalaś zdrady. Tak na rozsądek mu wybaczyłaś, bo dzieci, bo wspólne plany, bo wspólne mieszkanie-ale to tylko rozsądek, a serce nadal Ci krwawi.

Robisz podsumowania swojego dotychczasowego życia i widzisz, że dla polepszenia statusu rodziny zdecydowałaś się na pracę za granicą, która teraz upoważnia Cie do leczenia też za granicą ale zapłaciłaś za to wysoką cenę w swoim małżeństwie.

Nieobecni nie mają racji. Nieobecni, którzy sami wszystkiego rodzinie nie zafundowali tym bardziej nie mają racji. Wspominasz, że mimo ciężkiej swojej pracy sporo dóbr dostaliście i macie jeszcze dostać od teściów. Najczęściej tak jest, że jak się coś bierze, to się wysłuchuje, że tuje żle posadzone ( może już mama męża kiedyś tak zrobila i niesforny psiak podwórkowy jej wykopał).
Ponadto usłyszałaś, że kiedyś ten dom co go rodzice do remontu kupili, będzie Wasz i uwierzyłaś, że w tej sytuacji mogłabyś zarzadzić jak powinien być remontowany.
Chyba błedne założenie. Kiedyś bedzie Wasz, ale nie jest powiedziane kiedy- pewnie jak rodzice sie tak zestarzeją, że już nie będą mieli siły woól niego chodzić i z czasem wypadnie tam dopiero mieszkać Twojemu któremuś dziecku- czyli obiecanka się spełni ,tylko nie tak jak Ty sobie wyobrażałaś.

Zarzucasz, że są bardzo materialistyczni, ale i Ty patrzysz może na skutek obcowania z nimi poprzez pieniądze- wsród żali do męża:"Bylam dobra jak pracowałam na dwie zmiany aby móc kupić dzieciom to co chciały, aby zrobić nową kuchnie."

Przerób sobie rady Unny dla siebie,czytaj ksiązki które pomagają w porządkowaniu wewnetrznego świata, przepracuj zdradę męża, spróbuj w sobie znaleść spokój a wtedy może zarządzanie rodziców nie będzie Cię tak irytowało, wytłumaczysz sobie, że jak dają to się i może nadmiernie rządzą, ale Ty jesteś ponad to.

Myślę, że nieprzepracowana zdrada męża powoduje, że patrzysz na niego wyjątkowo nieufnie i bardzo Cię jego zachowania drażnią i Twoja wrogość do teściów jest też przez nich wyczuwana i może dlatego bardziej próbują pokazać ( lub tylko Ty teraz tak odbierasz) co to nie oni.

Jak znajdziesz w sobie spokój i bedziesz umiała naprawdę wybaczyć głęboko w sobie zdradę męża to jakieś drobiazgi nie będą Cię ruszały. Serdecznie Ci tego życzę.

Odnośnik do komentarza

Rozumiem.
Jeśli mogę coś dodać to myślę ze trzeba wziąć pod uwagę że nie będzie łatwo.
Ale pamiętaj również że to Ty jesteś tu strona poszkodowaną - on ustawił się aż nazbyt wygodnie.
Nie histeryzuj jednak - wiem, to trudne.
Myślę ze trzeba liczyć się z tym ze możecie się w konsekwencji nawet rozstać.
Ale daj mu też trochę czasu, bo jednak nikt nie rezygnuje z dogodnej dla siebie sytuacji ot tak .
Jednak uświadom mu spokojnie ze dzieje się to wszystko Twoim kosztem - bez wygadywania, bo oboje podjęliście decyzje ze tak pracowałaś, ale on jednak zawiódł Twoje zaufanie.
Czy w ogóle poczuwa się do czegoś, czy Ciebie przeprosił, starał się bardziej? bo powinien.
Jesteś bardzo dzielna, życzę powodzenia i pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza

Zapiera się, że to nie prawda. Potem, że nie pamięta. Lecz chyba za dużo szczegółów Mu przedstawilam. Powiedział, że jak wrócę to o wszystkim porozmawiamy. Przed Nami drugie święta więc nie wiem czy rozmowy nie przełożyć aż po? .
Chcialabym mieć to za sobą. Przeprosił mnie w sms-ie, ale ja nie takich przeprosin oczekuje. Nie wiem czy będę dala radę Mu na nowo zaufać. Już raz mu zdradę przebaczylam.
Napisałaś, że powinnam dać mu czasu, ile mam Mu go dać?

Odnośnik do komentarza

Pierwsza była na początku Naszego małżeństwa  (z moją przyjaciółka ).Wybaczylam lecz nie zapomnialam. Druga była w trakcie mego pobytu za granicą. Córka wszystko widziala lecz On nie pamiętał bo był po alkoholu  (znowu z tą przyjaciółka ).Córka długo się wahała czy mi powiedzieć, dla Niej to też był szok -Jej ukochany tatuś taki numer mamie wywinal.
Znajomość z Nią od razu zerwałam jak tylko się dowiedziałam o zaistniałej sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Alena21322

Napisałaś, że powinnam dać mu czasu, ile mam Mu go dać?

Alena, nie wiem. Tu nie ma prostej odpowiedzi w rodzaju - daj mu tydzień, niech się facet ogarnie i zdeklaruje co- kto jest dla niego ważny.
Pomyśl ile czasu on tkwił w przekonaniu ze w zasadzie wszystko jest ok.
Mam wrażenie że Wy w ogóle raczej mało ze sobą szczerze rozmawialiście. Ty wiecznie w pracy, on de facto w bliższych relacjach z matką niż żoną, mijaliście się i w gruncie rzeczy to Twój mąż nawet nie bardzo może teraz rozumieć o co Tobie nagle chodzi? przecież wszystko było tak fajnie, nawet jak zdradził to nie poniósł tego praktycznie żadnych konsekwencji.SMS- em to wiesz, przeprasza się za spóźnienie na obiad :P

Nie chodzi mi o to żeby namawiać Cię do wejścia w rolę prokuratora, tylko do szczerego okazania, co tak naprawdę czujesz myślisz i przeżywasz.
Przede wszystkim to myślę ze odpowiedz sama sobie na pytanie, czy w ogóle chcesz ratować Wasz związek i dlaczego. Jeśli odpowiedź będzie pozytywna - to walcz o godność i prawdę.
Jeśli Tobie na nim zależy i wzajemnie, i przeprowadzisz to rzeczowo ale na spokojnie- to myślę, mam, nadzieję że po latach możecie nawiązać więź, której do tej pory brakowało.

Wiem ze się boisz, bo do tej pory zawsze uciekałaś, ale jedynym wyjściem jest szczerość, bo zamiatanie uczuć pod dywan to starta czasu i życia:-).

Odnośnik do komentarza

Datoja
Alena21322

Napisałaś, że powinnam dać mu czasu, ile mam Mu go dać?

Alena, nie wiem. Tu nie ma prostej odpowiedzi w rodzaju - daj mu tydzień, niech się facet ogarnie i zdeklaruje co- kto jest dla niego ważny.
Pomyśl ile czasu on tkwił w przekonaniu ze w zasadzie wszystko jest ok.
Mam wrażenie że Wy w ogóle raczej mało ze sobą szczerze rozmawialiście. Ty wiecznie w pracy, on de facto w bliższych relacjach z matką niż żoną, mijaliście się i w gruncie rzeczy to Twój mąż nawet nie bardzo może teraz rozumieć o co Tobie nagle chodzi? przecież wszystko było tak fajnie, nawet jak zdradził to nie poniósł tego praktycznie żadnych konsekwencji.SMS- em to wiesz, przeprasza się za spóźnienie na obiad :P


Problem gigantycznego kalibru, bo pomimo 18-tu lat stażu małżeńskiego mamy do czynienia ze zdradą i tytułowym mamisynkiem. Masakra, bo zaczynając rozgryzać ten temat od końca, można się pokusić o przewrotne stwierdzenie, że wina tego stanu rzeczy leży w odwrotnej kolejności.
Nadopiekuńcza matka, nieodcięta pępowina, mamisynek, który mimo wszystko ze wszystkimi tematami okołozwiązkowymi leci - o zgrozo - omówić do matki zamiast żony i jest wisienka na torcie w postaci zdrady.

Dla matki chłopak tylko nabroił, dla żony... przeholował po całości. Tak to mogę z własnego autopsyjnego doświadczenia skwitować jednym zdaniem, gdzie na dokładkę można się pokusić o stwierdzenie, że matka Mu wmawiała, że ta kobieta na Niego nie zasługuje. Klasyka gatunku, którą również znam i przerobiłem na podobnych przypadkach jak ten. Ale qrcze 18 lat małżeństwa, dzieci... szmat straconego czasu.

Alena21322

Tak,to chyba ja nie potrafię rozmawiać. Gdy zaczynam rozmowe automatycznie mnie blokuje ,zamykam sie .Jakbym czegoś się bała. Dokładnie, mąż nie wie skąd taka moja nagla zmiana w zachowaniu w stosunku do Niego.

Alena, mówisz, że Ty nie potrafisz rozmawiać o tym parszywym temacie w tych potłuczonych okolicznościach z 18 letnim stażem związku. A co On ma powiedzieć, skoro nawet na takie tematy potrafi tylko z matką rozmawiać?
Dlaczego On nie wie, skąd ta zmiana zachowania u Ciebie?
To już Ci chyba uświadomiłem wyżej - On prędzej skuma co nabroił jak Go matka opierniczy niż Ty. Ot i cały taki tego paradoks, duże dziecko...
Może tu znajdziesz jakieś wskazówki na to zagadnienie i jak się przygotować do ew. rozmowy
http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=14436

Tak jak o zdradzie jest ciężko szczerze rozmawiać, będąc przyłapanym na gorąco - tu znowu mi się włącza autopsyjna i szeroka znajomość tego wielowątkowego tematu - tak i w tej chorej rodzinnie sytuacji jest ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć.
Współczuję, bo wiem z własnego doświadczenia, jak tutaj trzeba inteligentnie lawirować i ostrożnie ważyć słowa, a o rykoszety uderzające w postronne osoby nie trudno, bo tu "ściany mają uszy"... jednak do czasu, bo i Tobie puszczą w końcu nerwy z domieszką łaciny.
Co do reszty wypowiedzi Datoi się zgadzam poza jednym zdaniem z Jej wypowiedzi o więzi, której do tej pory brakowało. Tu mi przychodzi na myśl przypadek kobiety mamicórci, czyli odwrotności Twojego męża, która po 30 latach związku stanęła nad przepaścią, wybałuszając oczy i wrzeszcząc z pytaniem do świata "dlaczego?!?!?", bo matka odeszła z tego świata a mąż wręczył Jej wtedy pozew rozwodowy.
Otrzeźwiło Ją chyba tylko jedno zdanie ode mnie jako riposta na tą sugestię, by sobie wreszcie uświadomiła, że Jej małżeństwo istniało tylko na papierze i jak w tym wszystkim czuł się Jej mąż przez tyle lat...

Przychodzi taki moment, gdzie trzeba wreszcie stanąć twarzą w twarz z problemem i wyrzucić wszystko z siebie. I ten moment u Ciebie chyba już nadszedł, bez dalszego zamiatania tego pod dywan.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...