Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

totalna demolka


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 44 lata i mieszkam z córką w Holandii. Mamy tutaj prezyjaciół, ale po ostatnich zdarzeniach ludzie boją się nawiązywać kontakt z nami.
Opowiem w skrócie moją historię.
W styczniu zeszłego roku dowiedziałam się, że mam raka na migdałkach i na tarczycy. Przeszłam bardzo cięzką terapię. Naświetlanie i chemia. Przez 7 tygodni wypalano mi promieniami gardło. Nie jadłam, nie piłam i nie mogłam mówić. Miałam sondę w rzołądku przez, którą maszyna wpompowywała mi same proteiny 24 godz na dobę. Nosiłam tą maszynę na plecach. Wyszłam z tego. Był przy mnie przez ten czas mój Robert i moja córeczka Zuzanka. Kilka miesięcy po zakończeniu terapii zrobiono mi ponownie mri scan i okazało się, że jestem czysta. Ja i Robert postanowiliśmy pojechać do Polski, żeby się spotkać z rodziną i przyjaciółmi. 3 godz przed wyjazdem zadzwoniłam do znajomych czy moja córeczka mogłaby zostać u nich 3 dni, żebyśmy mogli sami jechać. Oczywiście zgodzili się. Pojechaliśmy sami. 26 sierpnia ochodziliśmy naszą rocznicę. 29 sierpnia na noc wyjechaliśmy do Polski. Ja kierowałam pierwsza. Miałam ustawioną prędkość na tempomacie 120km. Trafiliśmy na korek, bo był jakiś wypadek. Była około 3.00 w nocy. Kiedy zobaczyłam stojące samochody zaczęłam hamować,................ ale hamulce nie zadziałały. Staranowałam kilka samochodów osobowych, ale kiedy zobaczyłam przed sobą tył ciężarówki poprostu przestałam myśleć. To były sekundy. Robert w ostatnim momencie złapał kierownicę i wykręcił ją w lewą stronę. Cała siła uderzenia poszła na niego. Zmiażdżyło mu głowę i klatkę piersiową. Ja miałam tylko połamane żebra i zmiażdżony 5 i 6 krąg szyjny. Rdzeń był nienaruszony, dlatego wciąż się poruszam.
Rozmyślam nad tym każdego dnia. Nie zaciągnęłam ręcznego, nie wyrwałam kluczyka ze stacyjki, nie zredukowałam biegów.......... nie zrobiłam nic. Są ludzie, którzy do dnia dzisiejszego piszą do mnie, że jestem odpowiedzialna za jego śmierć i ze powinnam iść do więzienia, bo zabiłam Roberta.
Tutaj w Holandii ludzie pomagają mi z każdej strony..... Ale ja ....... nie wiem co zrobić, żeby móc nadal żyć dla mojej Zuzi. Mieszkam na 6 piętrze i czasami stojąc na balkonie mam ochotę skoczyć i polecieć ten ostatni raz.... jak ''Ptasiek''.
Rozmowy z psychologami nie pomagają.

Odnośnik do komentarza

Jakże przykro coś takiego słyszeć, że tyle w ostatnim czasie musiałaś przejść.Bardzo Ci wspólczuję i trzymam za Ciebie kciuki, abyś wróciła do względnej formy. Pewnie dlatego oddaliście dziecko do znajomych, aby w tym ustrzec go w ogólnym rozrachunku od śmierci a sekundę przed śmiercią Robert tak skręcił kierownicę, że to Ty przeżyłaś, bo to Ty teraz masz obowiązek w pogodzie ducha doprowadzić swoją córeczkę do dorosłości. On pewnie o tym w tej sekundzie nie myslał. ale tak się złożyło, że to Ty na tym świecie zostałaś i taką masz na nim rolę do odegrania- musisz żyć dla dziecka i jakby żyć za siebie i za Roberta.

Dziwni są ludzie, którzy złorzeczą Ci, że przeżylaś i chcieliby zobaczyć Cię w więzieniu. Jedynie może ich wielka rozpacz za powodu straty swojego syna, brata, przyjaciela ciśnie im na usta takie okrutne słowa. Ty ich nie słysz, bo one nic Tobie nie wniosą. Ty już więzienie i wszystkie możliwe kary odbywasz przypominając sobie wciąż ten wypadek i przezywając go wciąż. Kochalaś Go , to tym bardziej ciężko Ci się z ta sytuacją pogodzić i długo jeszcze ostatnie wydarzenia będą Cię męczyly.

Przezywasz traumę po śmierci ukochanej osoby, która zginęla w wypadku kiedy to Ty prowadzilaś samochód. Jeśli nie mieliśmy fizycznie nic wspólnego ze śmiercią najbliższej osoby to min. rok trwa przeszkadzająca żyć faza żaloby. W tym przypadku, może Ci być jeszcze ciężej. Zawsze mówią, że jeśli człowiek przeżył jakąś straszną chorobę, umknął śmierci w wypadku (czyli tak jak to u Ciebie miało m-ce) to stało się to po coś, że ma się do wykonania, tu, na ziemi jeszcze jakieś ważne zadanie. Jedno zadanie widać gołym okiem- trzeba wychować dziecko. Może jeszcze okazać się, że będziesz umiala nieść pomoc ludziom po ciężkich chorobach, albo coś innego, ale takiego z gatunku bardziej altruistycznego. Zostałaś na tej ziemi po coś i nie rozpatruj już tych pięter, NIE WOLNO Ci!!! Musisz żyć, aby przekonać się jakie zadanie ma dla Ciebie los, Bóg (o ile jesteś osobą wierzącą).

Jeśli umiesz, módl się za duszę Roberta i proś o spokój dla siebie. Powoli wracaj do realnego życia, bo córeczka na Ciebie czeka. Zyczę Ci abyś z tym co Cię w życiu spotkało, umiala iść do przodu silniejsza dla siebie i dla innych.

Odnośnik do komentarza
Gość przyjaciel111

To co się stało już się nie odstanie żyj dla swojej córeczki ona Cię bardzo kocha nie opuszczaj jej ma tylko Ciebie pamiętaj śmierci nie ma Robert ma na pewno wspaniałą duszę która jest wciąż bo dusza nie umiera skarbie nie znamy ani dnia i godziny w ciele możesz się o niego modlić ,na pewno jego wolą by było żebyś kochała córeczkę , byś starała się tak nie obwiniać , byś starała się jakoś udźwignąć te trudy życia bo przecież miłość jest najważniejsza i twoja córeczka .

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...