Skocz do zawartości
Forum

Nie czuję się dobrze sama ze sobą.


Gość desperatkaandżela

Rekomendowane odpowiedzi

Gość desperatkaandżela

Cześć wszystkim

Mam na imię Andżelika i postanowiłam,że podzielę się tutaj swoimi bolączkami,a co tam, inna nie będę :)

Więc.. mam taki problem, że nie czuję się dobrze sama ze sobą. W sensie, nie chodzi mi o wygląd, czy o zaniżoną samoocenę, tylko o to,że nie czuję się dobrze jako osoba, postaram się to dokładniej określić.
Chodzi o to,że jak wiadomo, w życiu człowieka są różne sytuacje, dobre i złe. U mnie jest taki problem, że ja źle się czuję praktycznie w każdej sytuacji. I to mi się nie podoba. Zamiast normalnych, wesołych emocji w sytuacji, kiedy coś mi się np. uda, osiągnę sukces albo jestem gdzieś ze znajomymi to odczuwam jakaś pustkę, marazm, szarość życia. Wszystko dla mnie jest takie samo, fakty są faktami (np. dostanę stypendium to nie cieszę się,tylko uznaję to za fakt i tyle). Poza tym ogromnie irytują mnie dwa uczucia,które jakby nie opuszczają mojej osoby:
-Taki dziwny lęk,który trwa cały czas, nawet jak wszystko układa się dobrze. Nie jestem niesamodzielna (chociaż matka mi to od zawsze wmawiała ale o tym zaraz), wiem,że sobie poradzę z wieloma sprawami, jednak robiąc cokolwiek, a nawet wychodząc z domu nie opuszcza mnie takie uczucie "nagości", "bezbronności", czuję się jak małe dziecko,które matka opuściła w obcym mieście. To jest tego typu lęk. Zawsze jak gdzieś wychodzę to ten lęk mi towarzyszy, jakbym pierwszy raz to robiła (zgaduję,że podobnie czuje się noworodek albo np. mały kurczak po wykluciu z jajka, delikatny, bezbronny, narażony na niebezpieczeństwa tego świata), jak czymś się zajmuję to też to się pojawia. Nie mam pojęcia co to jest ale nie opuszcza mnie nigdy.
-tutaj trochę muszę wytłumaczyć o co chodzi bo to trudne. Mianowicie. Moja rodzina. Nienawidzę jej z całego serca. Moich 2 sióstr, brata jakoś znoszę ale najbardziej nie cierpię mojej cholernej matki. Najdziwniejsze jest to,ze zbytnio nie ma za co ich nienawidzić. Nie mamy w domu patologii, mój ojciec kiedyś pił co prawda, były awantury ale żadne dziecko nie ucierpiało. Teraz ojca nie ma, nie żyje ale on i tak mnie nie irytował nigdy. Co innego matka. Ciągle krytykuje, wszystkich, dosłownie. Nie dziwię się,że ojciec pił, jak się patrzy na tę kobietę to człowiek normalnie traci chęć do życia... Ten jej głos, wiecznie zniecierpliwiony, wiecznie rozdrażniony, jakby łaskę robiła,że na głupie pytanie może odpowiedzieć. Nienawidzę tej kobiety. Wszędzie widzę jej twarz, nawet w lustrze. Ni podoba mi si to, co wyniosłam z tego domu, nie podobają mi się nawyki, zachowania,które są charakterystyczne dla tej rodziny,a ja je oczywiście przejmuje podświadomie. Nigdy w domu nie można było wyrażać emocji, bo oczywiście mamuśkę to śmieszyło albo "nie rozumiała jak tak można". Kiedy któreś z nas się rozzłościło, jak to dzieciaki czy tam nastolatki to pierdoliła w kółko, że już za duże jesteśmy na takie humory. Raz jak awanturka w domu była i matka zaczęła mnie bić,to uciekłam (bić się umiem al mam jakieś opory przed uderzeniem jej), miałam wtedy 18 lat czyli no byłam pełnoletnia. Ale i tak bałam się, cholera wie co jej do łba strzeli. Kiedy wróciłam matka wzięła mnie na rozmowę i mówiła takim spokojnym tonem, jak do upośledzonej coś w tym stylu: "ale ty wiesz,że jesteś cofnięta w rozwoju i na mnie nie robią te twoje akcje żadnego wrażenia?" I jeszcze ten głupi uśmieszek. Podobnymi akcjami ojca wykańczała (który swoją drogą też nie był święty ale awantur byłoby mniej,gdyby nie jej zaczepki). Inne, bardziej drastyczne przykłady to kiedy działo się źle, a ta oczywiście pieprzy,że mam się nauką zając, o studiach myśleć i się "nie przejmować". Śmieszne. Raz zostałam pobita, dzwonie do niej z płaczem,a ta do mnie, że mam przestać płakać, iść pod prysznic i wyspać się na zajęcia O.o Albo jak w domu raz ojciec naczynia potłukł po grillu i zniszczył dobrą atmosferę to mówię matce,że mam tego dość i idę sobie, a ta do mnie "masz rację, idź lepiej ale najpierw pomóż mi po grillu posprzątać".... nosz kur... zero jakiegokolwiek wsparcia.
Na szczęście mam to do siebie, że moje emocje nie wpływają na wykonywaną pracę więc nigdy nie miałam problemów z nauką. Jednak smutne jest to,że tylko na tym się całe życie skupia. Wgl. z matką mam tak dziwnie,że do niedawna miałam jakieś tam próby nawiązania kontaktu przeplatane złością,a teraz to już sam gniew pozostał. Przyjechałam do domu na wszystkich świętych to rzygać mi się chciało. Na sam widok jej i tego miasta. Teraz tylko kłócić się z nią potrafię i przedrzeźniać, jest coraz gorzej. Nawet ostatnio,żeby zrobić jej na złość to zwierzętom w domu dokuczam (ona jest wrażliwa na punkcie zwierząt). Nie lubię tego jak kota kopnę czy coś mu zrobię ale widok jej przestraszonej czy rozzłoszczonej jest bezcenny. Cofam się przy tej kobiecie w rozwoju. Nie potrafię z nią dyskutować jak normalny człowiek, tylko przybieram postawę dziecka, dosłownie. Mówię jak dziecko, używam tych samych słów co małe dzieci, intonuję jak dziecko i zachowuję się jak małe dziecko. Np. ni pogadam z nią asertywnie, zamiast tego jak 5 latek kopnę krzesło, czy kota. Nie wiem dlaczego tak jest ale przy niej ubywa mi lat...
Dobra, rozpisałam się ale o co chodzi właściwie w tym podpunkcie? No więc teraz jestem na studiach, sama z dala od domu ale widzę wpływ tej rodziny na mnie. WSZYSTKO kojarzy mi się z moją matką... Zaczęłam gotować,z czym się kojarzy gotowanie? Z matką. Co więc się dzieje? Pogarsza mi się nastrój jak gotuję. Ktoś mi powie,że jestem zaradna. Z czym mi się kojarzy zaradność? Z matką, która ciągle wmawiała mi,że taka nie jestem prze co znienawidziłam to słowo. Co się dzieje,jak ktoś mi to mówi? Mam zryty nastrój i ta osoba kojarzy mi się automatycznie z matką. Słabo dbam o swój wygląd (w sensie, nie maluję się i za bardzo nie obchodzi mnie stan moich włosów,po prosotu czeszę je i związuje, to tyle), dlaczego? Bo matka ciągle jęczy,że jak fleja wyglądam i podpowiada mi masę sposobów na fajny ubiór, fajną fryzurę, fajny makijaż. Co ja robię? Wściekam się, jak wypróbuję coś z rad matki nawet jak dobrze w tym wyglądam, obniża mi się nastrój, mm wrażenie,że mam część matki na sobie. To tak ws skrócie. Czuję się tak, jakby pomimo tego,że jestem poza domem,daleko od domu,wciąż w nim tkwiła..... Masakrycznie mnie to niszczy. Nie mogę wydawać pieniędzy na co chcę bez poczucia winy, bo oczywiście matce się nie widzi,e wydaje wszystko na książki (swoją drogą, to moja forsa). Matka drze się na mnie,że tyle jem (mam problem z jedzeniem,zwłaszcza słodycz, potrafię całą reklamówkę batonów zjeść dziennie), mówi mi,że mam rozsądniej wydawać pieniądze, kiedy ja nie mogę za to,że po każdym takim komentarzy mam ochotę nawpieprzać się jeszcze więcej. Nie interesuje mnie ustatkowane, odpowiedzialne życie w tym, danym momencie, bo NIE JESTEM NA TO GOTOWA. Mam problemy, okropnie się czuję sama ze sobą, mam takie dziwne odczucie,że czegoś mi brak i na pewno nie jest to kolejna lokata czy konto oszczędnościowe -___-Ale dla matki oczywiście ważne jest to,jak prezentuje się z zewnątrz. Mam być odpowiedzialny, dojrzałym człowiekiem i podejmować racjonalne decyzje, reszta jej nie obchodzi. Albo mam przynajmniej sprawiać takie wrażenie.
Nie wiem co o tym myśleć. Mam teraz okropny uraz do siebie. Chciałam wszystkie te toksyny ze środka wyrwać i wstawić sobie nową osobowość, bo nie podoba mi się to jak odczuwam..

Odnośnik do komentarza

Twoja matka jest toksyczna, musisz to sobie uświadomić i nazwać po imieniu. Twoje starania i dobre intencje nie są w stanie jej zmienić. Niektórzy ludzie są źli z natury, pechowo taka jest Twoja matka. Tak samo jak moja. Radzę Ci odciąć się od niej w miarę możliwości, tak jak ja zrobiłam. Nie trać na nią energii, zostaw ją w cholerę. Może to, że własne dziecko unika z nią kontaktu zmusi ją do pewnych przemyśleń... Może się poprawi. Tego Ci życzę, pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Gość desperatkaandżela

Dziękuję za odpowiedź :)

Nie uważam jednak,że moja matka jest zła. Mogę jej nienawidzić, może wywoływać we mnie negatywne emocje ale mimo wszystko dużo dobrego włożyła w wychowanie mnie. Nigdy nie głodowałam, zawsze znalazły się pieniądze na jakieś moje zachcianki, matka interesowała się szkołą i rozwojem. Także no za zła osobę jej nie uważam, może za taką,która sama ma problemy i nie potrafi reagować na emocje własnych dzieci.
A co do odcinania się to robię to właśnie ale stopniowo. Tyle,że jak już napisałam-ciągle mam ją przed oczami..

Odnośnik do komentarza

Jak każda dziewczyna która nie dostała uczucia ciepła i troski od matki masz do niej ambiwalentny stosunek.Tzn nienawidzisz jej i jednocześnie bardzo chciałabyś móc ją kochać.To bardzo trudna sytuacja bo nie masz tez poczucia bezpieczeństwa.
Podobno kobieta nie zaakceptuje w pełni siebie jeśli nie zaakceptuje swojej matki. Nie w tym sensie żeby nagle jej wszystko wybaczyć- moim zdaniem to niemożliwe. Tylko żeby spróbować zobaczyć sytuacje trochę od jej strony. Zresztą- Ty to robisz w odpowiedzi na poprzedni post.
Ja swoją trochę zrozumiałam jak już jej nie ma.
Na pewno wkurzające jest ze widzi sie w sobie cechy osoby która nie jest najbliższa- a taka powinna być z natury rzeczy.
Jesteś odrębną osobą- spróbuj nie ulegać emocjom przy mamie. Może zachować sie nie jak dziecko ale jak matka swojej matki.Jeżeli poczujesz sie silna siłą spokoju- może nie będziesz taka rozdrażniona i zła.
Bo w sumie to odniosłam wrażenie teraz Ty zachowujesz sie trochę patologicznie z tym kopaniem kota - rozumiem ze zrobić na złość matce to bezcenne ale...mimo wszystko kot to żywe stworzenie...
Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza

Matki, Mamy, Mamusie na swoje córki mają ogromny wpływ.

Rzecz tyczy wielu, wielu lat w tył. Byłam mocno już dorosla i niezamężna, dziewica. Jakiejś nocy nad tym rozmyślałam i dotarlo do mnie, że mam swobodę, bywam na rajdach,obozach, często nie nocuję w domu i okazje do utraty dziewictwa by się niejednokrotnie znalazly. Dotarlo do mnie, że to Ona( tak piszę bo już niestety nie żyje) moja Mama tak mnie wychowała, że zgrozą by wiało, gdybym w swobodzie seksualnej się taplała. Samą mnie to ogromnie zaskoczylo, bo ja myślałam, że to jest moje świadome dzialanie a ja pewne wartości mialam wbite w podświadomość.

Teraz nieraz dzieciaki do mnie gadają, eee, ty wiesz,ze zupełnie jak babcia opowiadasz i teksty masz jak ona.

Czyli coś jest z tym: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.

Może dlatego czujesz się bezbronna ,ze wg Twojego odczucia nie dostalaś z domu należytej mocy i wiary w siebie. Tata Cię tak nie denerwował, ale już go nie ma ,a jak był i pił, to tez nie wiadomo czy mógl byc dla kogoś oparciem. A mama? Ona dawała Ci oparcie i to wielkie, tylko Ty nie w takiej formie go oczekiwałaś ( o czym będzie poniżej).
Ponadto to pobicie też nie dodalo Ci pewności siebie, tylko podświadomy strach i oglądanie się wokól, kto mnie tym razem może żle potraktować.

"Albo jak w domu raz ojciec naczynia potłukł po grillu i zniszczył dobrą atmosferę to mówię matce,że mam tego dość i idę sobie, a ta do mnie "masz rację, idź lepiej ale najpierw pomóż mi po grillu posprzątać".... nosz kur... zero jakiegokolwiek wsparcia. "
I tu są 2 aspekty. Można uznać, ze zero wsparcia z jej strony a można uznać, ze bardzo silna psychicznie pani i próbuję tą postawe wszczepić dzieciom. Pomyśl, ze ona wtedy, też chcialby usiąść np. w fotelu i płakać, ze było fajnie i milo a rodzinna impreza znów się skończyla awanturą i jej zabieganie, podszykowanie jedzonka, jej radość i nadzieje,że będzie jak w innych domach spelzły na niczym. I komu miala swój ból wykrzyczeć, mężowi, który byl pijany i winny? I wiadomo, że jak pijany to awanturny, a jej słow w tej chwili wylewanych jutro nawet nie będzie pamiętal. Wam miala plakać do rękawa? Wy byliście też nieszczęsliwi i jak piszesz w tym momencie ucieklabyś gdzie pieprz rośnie. Jako dorosla stwierdzila, że niestety ,nie raz ją facet zawiódl, lepiej dla niej i dzieci udać,ze to prawie normalka, nieszczęścia nie ma, spokojnie sprzątamy, zmywamy, bo i tak trzeba będzie to kiedyś zrobić. A jak człowiek wściekły to i wściekłość wyladowuje w tempie roboty, szybciej się rusza. Swoją odpowiedzią chciala wprowadzić normalnośc, codzienność, zwyczajność. Zauważ powiedziala na Twoją propozycję, że sobie chcesz pójśc, dobrze, tylko teraz pomóz mi posprzątać. Nie rozczulając się nad sobą ani Tobą poinformowała Cię,że OK rozumie Cię, że chcesz sobie pójść, ale odloż to na jakiś czas, posprzątaj ze mną. W podtekście, jesteś wzburzona ( ja pewnie też), pracą damy sobie czas na ochłonięcie. Ona tak jak umiala starała się panować nad przeciwnościami, a Ty ocenilaś ,ze jest gruboskórna i nie rozumie Twojego nieszczęścia. Ona rozumiala, bo przecież też byla nieszczęsliwa, tylko nie dawała sobie prawa do slabości.
"Raz zostałam pobita, dzwonie do niej z płaczem,a ta do mnie, że mam przestać płakać, iść pod prysznic i wyspać się na zajęcia ". Brzmi niesympatycznie, zero empatii, gdzie zmartwienie, czy coś nie pogruchotane, gdzie wypytanie, która drogą szlaś, o której porze, jak uniknac podobnej sytuacji na przyszłość?
Najprawdopodobniej uznala ,jak sama to zawsze czynila,nie rozstrząsamy, nie rozpamiętujemy, bo to czlowieka osłabia. Tylko jak najszybciej wracamy do normalności, bo ona trzyma człowieka w pionie.
Bardzo bliska mi osoba, moglaby przeprowadzić wywiad gdzie to się stalo, o której to było, którą drogą szlas, po co szłas. I w zależności od sytuacji ( było rano, to za wcześnie, byl wieczór ,po co tak póżno się włoczysz), przeciesz nie musialas zalatwiać tej sprawy wtedy, mogłaś kiedy indziej( też odpowiednio wcześnie lub póżniej w zależności od sytuacji). Stracilas pieniądze? No tak pieniędzy nie szanujesz, bo ja w większości je zarabiam a ty trwonisz. A na przyszlość to zastanów się nad swoim postępowaniem. Nie tworzę na potrzeby pocieszenia Ciebie- tak było któregoś zimowego wieczora gdy napadl mnie młodzieniec po furtką domu.
Czyli Twoja mama nie zareagowała empatycznie, ale też nie dołożyla Ci, co niestety niektórym się zdarza.

Rodzice Wasi jak dobrze liczę mieli do wychowania 4-ke dzieci.
"Nie dziwię się,że ojciec pił, jak się patrzy na tę kobietę to człowiek normalnie traci chęć do życia... Ten jej głos, wiecznie zniecierpliwiony, wiecznie rozdrażniony, jakby łaskę robiła,że na głupie pytanie może odpowiedzieć. "
Rosłaś w domu i widziałaś, że mama bywa niesympatyczna, to nie dziwisz się tacie, ze w alkohol uciekał. Jesteś jednak ich dzieckiem i nie znasz dogłębnie ich historii, co bylo przyczyną a co skutkiem. Nie znasz, bo Ci się nie zwierzali. Zresztą w życiu często bywa, że te sprawy się mieszają, zapętlają. Może mama nie byla dość ciepła, wspierająca dla taty i on uciekal w alkohol. Może tata zawsze mógl jej wykręcić jakiś n-r poprzez swoje pijaństwo lub co innego i ona czula się nieszczęsliwa, jedyna w pelni odpowiadająca za Wasza 4-kę i chodzila zgryżliwa, krytykująca i jędzowata.

Niepokoi mnie to, że piszesz iż powody do radości ,Ci tej radości nie niosą (np. stypendium). Traktujesz to jako normalkę.Choć Ty sama tego nie wspominasz, to może być, że właśnie w tym przypominasz swoją mamę. Myślę sobie, że ona w codziennym życiu tyle razy dostawala w łeb, że starala się zawczasu nie cieszyć. Może miała odlożone pieniądze na buty dla Was, a tu ojciec je przepil, może szyła sobie nową kieckę na szalonego Sylwestra z mężem a tu miło zapowiadający się wieczór szlag trafił. I tak co i rusz. Może w sobie samej wymyślila taką obronę- nie ciesz się kobieto z góry, bo ty planujesz a diabel szyki zmienia. Może nawet uważala, ze coś sie nie uda, żeby mieć element zaskoczenia ,jakby jednak wyszło tak jak powinno wyjść. Ale zawsze bezpieczniej, zeby licha nie kusić ,było nie obnosić się swoją radością , bo i tak jak nie przy tej sprawie ,to przy następnej, na pewno za chwilę się coś wydarzy, że będę musiala uruchamiać plan awaryjny.

A czy jak odrzucisz te okropne cechy charakteru, które Cię tak wkurzają, te idiotyczne gadki i jak spojrzysz na swoją mamę jako na panią w średnim wieku to jako kobieta ci się podoba? Jeśli jest zgrabna to cieszy Cie jej figura i myślisz sobie, że w jej latach też będziesz niczego sobie panią. Jeśli jest za gruba np. to i tak patrzysz,ze jak na tak korpulentną panią to fajnie wygląda, bo np. jest zwinna, szybka. Jaki masz stosunek do jej fizyczności, jaka była lub jest jej mama a Twoja babcia, jakie są jej siostry a Twoje ciocie ,o ile takie są. Swoich sióstr jak napisalas aktualnie nie cierpisz, Nie lubisz spiąć włosów, bo ona ci to doradzila. Czyli co fizycznie, też ją odrzucasz?
A jaka jest lub byla babcia od taty strony, a czy ojca siostry, jeśli takie są to ci się podobają, lubisz je?

Zadaję Ci takie pytania, ale nie ze wscibstwa, tylko żeby Ci zwrócić uwagę, że jesteśmy potomkami naszych przodków i zazwyczaj bardziej siebie umiemy akceptować, jak nasi wcześniejsi byli takimi, którzy nam się podobali zarówno charakterem jak i fizycznością. Coś co nas urzekalo u ulubionej ciotki lub wujka chętnie byśmy znależli u siebie. Pieprzyk jest traktowany jako okrutny bląd natury, albo jako zabawny szczegół jeśli znajdujemy podobny u kogoś wcześniej i wiemy, że mu w życiu w niczym nie przeszkadzal a wręcz osoba z nim wydawala się taka urocza.
Bardziej pytam o panie z Twojego rodu, bo kobiety podpatrują jak sobie radziły te wcześniejsze, jakie byly, czy silne, czy słabe, czy przewodziły swej rodzinie, czy dyskretnie jako tzw. szyje (kręcąc facetem) i tak powodowaly, ze wszystko szlo po ich myśli.

"Wgl. z matką mam tak dziwnie,że do niedawna miałam jakieś tam próby nawiązania kontaktu przeplatane złością,a teraz to już sam gniew pozostał. "
Spróbuj się zastanowić o co Ci chodzi? Może idzie Ci dobrze na studiach a ona wg Ciebie Cie nie docenia? Może jak zawsze wszystko czyli dobrą naukę też stara się traktować w kategoriach normalności ,to o czym tu gadać?

"Nie lubię tego jak kota kopnę czy coś mu zrobię ale widok jej przestraszonej czy rozzłoszczonej jest bezcenny"
Kotka krzywdzisz i cieszy Cię widok jej przestraszonej twarzy.? Dlaczego? Mamo droga nie tylko mogę się dobrze uczyć w tym odległym mieście, ale mogę też uczyć się być okrutną. Zaskakuje cię to, nie spodziewałaś się takich efektów ubocznych? Dobrze Ci tak. Nie śpij zbyt spokojnie.Miasto oprócz dyplomu w przyszlości może mnie nauczyć takich rzeczy o których Ci się nie snilo. O coś w tym stylu chodzi? Nie ma myśleć, że gladko spelnią się jej marzenia w związku z Twoją osobą?

Siostry Ci nie pasują, może są młodsze, są jeszcze w domu i przypatrzyłaś, że mama jakie może nowe szmatki im kupila, a o Tobie , dojrzalszej pannie zapomniala? Może tak bylo, a ona uznala, że jednak jak wyjechalas do miasta na nauke to i tak więcej niż siostry od niej bierzesz finansów. Może mają większe swobody- w sensie o póżniejszej porze np. mogą wracać do domu niż Ty jak bylaś w ich wieku? I jeśli tak jest to jest, to akurat na pewno prawda, bo w rodzinie starsze jest zawsze prekursorem i ono o każdy przyczółek wolności musi staczać ciężkie boje, a młodsi takie przywileje biorą jak swoje. Tak jest ponieważ, rodzic mający najpierw małe dzieci też musi się nauczyć i przywyknąć jak one dorastają, ze np 22.00 to nie środek nocy i młody człowiek, jak jest rozsądny, to powinien caly i zdrowy wrócić na łono rodziny.
Chyba,że konfabuluję i masz np. starsze siostry i oglądanie ich z jakimiś facetami, chlopakami czy męzami tez Cię irytuje, bo moze wtedy Cie ignorują?

Ty teraz masz fazę buntu i nic Ci się u mamy Twojej nie podoba. Co gorsze jej slady tropisz w sobie i się dołujesz.
Zacznij analizować ja i reszte Twoich przodków. Jak zawsze wyjdzie, ze coś w nich było fajne, a coś irytujące lub wręcz naganne ( jak pociąg do..) twego taty. Do częsci cech z czasem będziesz się mogła przyznać( bo na razie tropisz tylko w sobie mamę). Uwypuklaj w sobie to co jest fajne i dobre a to, co niekoniecznie, to tyle ile umiesz, to tęp w sobie, pracuj nad tym.
Nie jesteś nimi, swoimi protoplastami. Jesteś nowym niezależnym bytem, który idzie swoją niezalezna drogą, buduje swoją przyszłość. Niemniej cos i fizycznego i charakterologicznego niesiemy w sobie po naszych przodkach i fajne jest umieć być z tego dumnym, cieszyć się, że od nich coś się dostalo.

Widać, że mądra dziewczyna jesteś i starasz się analizować, czemu coś jest nie tak. Próbowalam Ci pokazać, że na kazdą sprawę można spojrzeć co najmniej z drugiej strony. Zacznij stosować taką wlaśnie technikę tłumaczenia irytujących Cie faktów na różne sposoby. Teraz widzisz tłumaczenia danych spraw tylko na "nie", tak obciążająco. Potrenuj jeszcze na neutralnie, lub wręcz na "tak", dopisując pozytywne wytlumaczenia zaistniałej sytuacji, z którą do dziś nie możesz się zgodzić.
Oczywiście, wiem, mnie łatwiej, bo ja sobie gdybam, snuję wyobrażenia a Ty masz związane z tym e m o c j e i one kierują Twoimi myślami i odczuciami. Ale życie jest Twoje a nie moje. Ja tylko mogłam spróbować Ci tą pisaniną pomóc, co sama ocenisz czy choć trochę się powiodło.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

"Chciałam wszystkie te toksyny ze środka wyrwać i wstawić sobie nową osobowość, bo nie podoba mi się to jak odczuwam.."

Ho, ho nowej osobowości nigdy się nie wstawi, ale można nad sobą popracować, co jak widać czynisz. A toksyny trzeba z siebie wyrwać, żeby móc żyć swobodnie. Trzeba znależć w sobie ten powód/powody, dla których tak się buntujesz. Kopiesz kotka, pyskujesz, matkę przedrzeżniasz. "Odmaładzasz się", jak sama piszesz, bo pewnie 13 letnia dziewczynka ,jak mama zakaże jej biec z koleżankami na podwórko tak robi. Odkryj dlaczego w Tobie jest ten bunt w stosunku do niej i go przepracuj ze sobą na rózne warianty i sposoby. Mamy już nie zmienisz, a siebie jeszcze trochę możesz.

Tak mówią na roznych warsztatach psychologicznych: Panie Boże, daj mi siły zmienić to, co zmienić mogę i na co mam wpływ oraz daj mi umiejętność pogodzenia się z tym, na co wplywu nie mam. A najbardziej Panie Boże, daj mi rozumu abym umial rozróżnić jedno od drugiego.

Słodyczy jeść nie powinnaś w nadmiarze, bo:
a) są niezdrowe ( cukrzyca i te sprawy)
b) są drogie jeśli są sposobem odżywiania
c) tuczą ( i gotowy problem-jestem nieszczęsliwa nie akceptuję się , bo nie jestem tak piękna jak inne laski)
d) mama tego nie pochwala
Powodów można znależć jeszcze więcej, ale mówisz, ze ten "d" też może być istotny w momencie jak ona za dużo sie wtrąca. Może i tak, a może też dlatego, że w mózgu zaraz jest dużo serotoniny i człowiek czuje się szczęsliwszy, czyli po prostu szuka pocieszenia. Wiadomo, musisz nad tym popracować. P-t "d' skreślić a wszystkie pozostałe tak w swojej głowie wyolbrzymić, tak obrobić, żeby jednak nie poddawać się grzechowi łakomstwa. P-t "d" skreślić, bo może zwycięży opcja "na złość mamie odmroże uszy". Jak nie istnieje, to nie jest brany pod uwagę.

Kiedyś istniała instytucja przyjaciólek. Człowiek się spotkał, pogadal i jakby mu lepiej bylo. Ktoś wysluchal co mu na wątrobie leży, czasem coś mądrego rzucil, czasem w nadmiarze chciał pocieszyć ( jak powyżej straszna matka, toksyczna nic dobrego Ci nie dala- od razu uruchomilaś obronne myślenie, nooo nie, bez przesady zaslugi swoje też ma). A czasami swojego zmartwienia nie trzeba było wyjawiać, tylko uważnie słuchać. I szło się do domu i myślalo, takiej to dobrze ona nawet nie wie, co ja przeżywam. No tak i chwila zastanowienia: ona nie ma p-tow zapalnych tam gdzie ja mam, ale w jej sytuacji ,te jej bolączki są też istotne a ja nawet nie bardzo czuję jak bardzo to może przeszkadzać, bo u mnie coś takiego nie ma m-ca. Czyli taka jakby równowaga, każdego coś boli tylko w innym punkcie. Czasem ktoś ma tak wielkie problemy, że tylko jak sobie je wyobrazisz to Cię to oslabia i patrzysz z podziwem, ze on sobie jednak daje radę a nigdy byś go o taką siłe nie podejrzewala. Znaczy ,te moje, to po prostu pestka i nie warto o nich wspominać. Taką funkcję po trosze pełni to forum. Niemniej jednak żywa osoba bardziej czlowieka dyscyplinuje do pracy nad sobą, do jakiś konstruktywnych przemyśleń.

Zacznij może od tego, ze szczęsliwie już jesteś daleko od domu i możesz na zimno sporo sobie przemyśleć i uporządkować. Nawet jak ciężko znieść widok rodzinki, bo jeszcze wszystko w Tobie gra i się buntuje, to pomyśl, ze wyjechalaś z domu i jak się zaprzesz, to nigdy do niego może nie wrócisz. Skończysz uczelnię, postarasz się o pracę i może będziesz się sama w świecie mogła utrzymać.
Dom i tak powoli trzeba w sobie przepracować, bo jak widać rzutuje na Ciebie dziś a i na przyszlośc, możesz nie umieć w siebie wierzyć jako partnerka dla jakiegoś męzczyzny lub matka swoim przyszłym dzieciom.
Ja myślę, ze dasz radę, bo widać, ze mądra jesteś. Otaczaj się ludzmi życzliwymi. Jak Cie chwalą, ze zaradna jesteś, to się w duchu śmiej, ze mama by sie zdziwila, że tak Ci wg innych dobrze idzie. A co, potrafisz! Wiesz, ze ona może nieumiejętnie próbowala w Tobie tę cechę wypracować( bo marudzila Ci,dokuczła) ale sama byla zaradna i Ty jak to się mówi z mlekiem matki ją wyssałaś. Jak się zastanowić, to była to jej wielka zaleta i Twoja też będzie. Tu buduj w sobie dumę, że po przodkach coś dobrego i przydatnego dostajemy. Ogólnie mama jest ble... ale w niektórych szczególach chyba niegłupio ją powielać. Na odleglośc zdejmij z niej te niesympatyczne slowa, próby motywacji, ktore Cie tylko o palpitację serca przyprawialy, Ona chciala być silna i uważa, że wy też będziecie a motywację nieraz głupią stosowala, bo przeciez nikt niestety nie jest idealem. Jak jesteś z nią i ją slyszysz, to ten jej ton przywoluje wszystkie niechciane emocje, ale jak jesteś daleko to emocje odrzuć, bo tonu glosu nie slyszysz (a nie musisz go sobie w głowie przywolywać) i zobaczysz, że ona w ogólnym rozliczeniu chciala swój dom ustawić dobrze.

"Zamiast normalnych, wesołych emocji w sytuacji, kiedy coś mi się np. uda, osiągnę sukces albo jestem gdzieś ze znajomymi to odczuwam jakaś pustkę, marazm, szarość życia. Wszystko dla mnie jest takie samo, fakty są faktami"i
"Na szczęście mam to do siebie, że moje emocje nie wpływają na wykonywaną pracę więc nigdy nie miałam problemów z nauką."
Wygląda,że też masz trochę przytłumione emocje jak Twoja mama. Może próbuj nad nimi pracować. Poprzez innych. Jak ulubionej koleżance sie powiedzie, zaliczyla jakiś trudny egzamin, dostała coś o czym marzyła, to ciesz sie z nią. Nie tylko tak z grzeczności, tylko w sobie wewnątrz. Myśl, co czuje w środku jak ją zalewa euforia, że teraz to już tylko będzie lepiej. Obserwuj jej ciało ,mimikę, oczy. Może pozazdrościsz. Nie nie tego, że ona coś ma a ja nie , jej sie udalo zdać egzamin z nielubianego przedmiotu a moja kobyla przede mną. Może jej pozazdrościsz chwili beztroski, uniesienia, szczęscia. Jak Ciebie spotka coś milego to próbuj przypomniec sobie jej reakcję, ona na chwilę pozwoliła sobie na radosc nawet jak zaraz potem będzie zwyczajniej, szarzej lub wręcz bardzo trudno. Ty przecież też możesz, to jest własnie ten czas kiedy nie musisz blokowac emocji, bo one sa fajne i powodują, ze choć na chwilę zaklada się rózowe okulary i świat jest piękniejszy.
Gdy ktoś obok rozpacza, nawet wg Ciebie z głupiego powodu to patrz i myśl co czujesz. Czy chcialabyś nim trzasnąć i wyśmiać, ze z igly robi widły ( tak pewnie robila Twoja mama wobec Was) . Może jednak patrzysz na niego i myslisz sobie jest czlowiekiem pełnym róznych emocji i choć jest to drobiazg tak mu sie wydaje istotny dla niego teraz, ze daje upust temu na zewnątrz. On od tego robi się wewnętrznie zdrowszy.
Ty też masz takie prawo. Nie umiesz może się otworzyć przed koleżanką, to możesz iść nad rzekę czy gdzie indziej w las i wykrzyczeć swoje bolączki. Nie zrobisz tym nikomu krzywdy a oczyścisz się. Możesz wziąć poduchę, im większa tym lepsza, bić ją zapamiętale i przedrzezniać mamę jak masz taką potrzebę, tluc w poduszke ile wlezie i wykrzykiwac jak durnowate sa twoje siostry, bo przecież za coś ich nie lubisz. Bedziesz w ten sposób podejmowala próby wyladowania frustracji, zlości ale nieszkodliwie dla innych a oczyszczająco dla siebie. Masz prawo do wszystkich uczuć: radości, smutku, gniewu, uniesienia... Tylko im ludzie robią sie starsi to tym bardziej zycie ich temperuje. Nie cieszą sie na głos, bo w innych to budzi zawiśc i wraca to do nich zlą emocją. Nie placzą ,bo nie wypada, bo ktoś będzie czul sie zaklopotany, bo im potem będzie wstyd. Mama , bo sama miala za duzo zmartwień, za szybko utemperowala Twoje emocje i one siedzą tam w Tobie i nie dają Ci żyć.
Dlatego wyrzucaj je z siebie, ale bezpiecznie dla Ciebie i środowiska a dobrych emocji troszkę ucz sie od bliżnich a najlepiej od małych dzieci. One jak są nieszczęśliwe to całym sobą a jak się ciesża to cały świat się cieszy. Może dlatego się mówi, ze czlowiek powinien pielęgnowac w sobie duże dziecko. Bedzie mial ciągle świeża ciekawośc świata i piękne emocje?
Powodzenia zyczę.

Odnośnik do komentarza

To bardzo interesujące o czym piszesz. Nigdy nie miałam takiej sytuacji w domu, ale rozumiem cię jak się czujesz i wiem że takie emocje nie należą do najprzyjemniejszych. Podziwiam cię że umiesz sobie poradzić z tym sama, a to już naprawdę wielki plus. Zauważyłam, zresztą jak sama napisałaś - wszystko kręci się wokół twojej matki. Kojarzy ci się z gotowaniem, z wyglądem... ze wszystkim. I tego należy się pozbyć. Jesteś już dorosła, studiujesz, masz swoje życie. Korzystaj z niego jak najwięcej. Twoja mama nie ma w tym już nic do gadania, jesteś już silną i niezależną kobietą. Ja jestem jedynaczką, a ty masz dwie siostry i brata - wiadomo czasami są jakieś kłótnie jak wszędzie, ale na rodzinę, a szczególnie rodzeństwo zawsze można liczyć szczególnie że wszyscy mieliście taką sytuacje. Jesteś mądra, nie masz problemów z nauką, rozwijaj się dalej. Zazdroszczę ci tego, ja nienawidzę się uczyć i mam problemy by naprawdę wziąć się do nauki tak od serca. Kształć się w wybranym przez siebie kierunku, zajmij się czymś, zapisz się np. na lekcje tańca lub śpiewu, na lekcje fitness, na basen...Jest w końcu tak wiele opcji. Spraw sobie jakąś przyjemność, pomyśl o sobie. Kup sobie raz na jakiś czas coś ładnego np. jakąś ładną bluzkę lub buty na szpilkach. Zadbaj o siebie. Zacznij się malować - uwierz mi malowanie strasznie poprawia humor! ;) Spojrzysz w lustro i od razu będziesz widzieć nie te samą osobę, zaczniesz się sobie podobać. Tak samo z włosami - zadbaj o nie. Myj je codziennie, czesz je dokładnie, jak chcesz używaj prostownicy do włosów i zostawiaj rozpuszczone. Ubieraj się kobieco. Poczujesz się bardziej pewna siebie, a twojej mamie by szczęka opadła ;) Ale robisz to przede wszystkim dla samej siebie, od razu poczujesz się ze sobą inaczej i inaczej to życie będzie wyglądać. Nie podoba mi się ten problem z jedzeniem u ciebie. Jedzenie cię niszczy. Sama pomyśl: co jest dla ciebie ważniejsze? Szczęście osobiste czy cała reklamówka batonów? Wiesz jak źle to działa na figurę, na zęby? Pryszcze ci będą wyskakiwać od tego nadmiaru czekolady. Konieczna jest dieta. Po prostu zaplanuj sobie pięć małych posiłków dziennie o tych samych porach, nie opychaj się jedzeniem. Ćwicz i jeszcze raz ćwicz! Sama dieta nie pomoże. Najpierw możesz sobie wyznaczyć dwa razy w tygodniu po 15 minut, a potem stopniowo zwiększać aż wyrobisz sobie taką kondycje i sylwetkę że zobaczysz ;) I zero słodyczy. No czasem jak cię ochota najdzie to jakiegoś małego batonika czy cukierka można sobie zjeść. Każdy ma czasami ochotę na coś słodkiego. Ale trzeba to też kontrolować, a nie naraz tyle słodyczy, chyba nie chcesz wyglądać jak potwór? Jak schudniesz to i schylać ci się będzie lepiej, i chodzić, będziesz czuć się atrakcyjna, a mężczyźni będą wodzić za tobą oczami :* Z reguły kobiety dbają o swoją figurę więc jestem trochę zaskoczona co napisałaś, ale ja już ci tutaj powiedziałam coś na ten temat. Na pewno jest też mnóstwo osób które cię wspierają, uwierz mi szczęście jest na wyciągnięcie ręki tylko trzeba wiedzieć gdzie go szukać? Jeżeli przyjemność sprawiają ci np. spotkania ze znajomymi czy cokolwiek innego trzeba sobie często pozwalać na takie przyjemności. I jeszcze raz ci to powiem - żyj swoim życiem. Nie możesz cały czas ubolewać nad tym co było, teraz ważne jest tylko to co będzie. Na tym się skup i dąż do wyznaczonych celów. Ciesz się życiem kochanie!

Mam nadzieję że chociaż troszkę pomogłam :*

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...