Skocz do zawartości
Forum

To wraca.


Tyler

Rekomendowane odpowiedzi

Drogi... Ktokolwiek,

Mam ciężką, bardzo głęboką - jak twierdzą - depresję od co najmniej 4 lat. Wcześniej kompletnie nie potrafiłem sobie sam z tym poradzić, nie byli w stanie mi również pomóc specjaliści, którzy albo mnie zbywali, albo ich działania wprawiały mnie w stan poirytowania. Rozmowy z bliskimi też, rzecz jasna, nie zdawały się na nic. Podsumowując: czułem się niezrozumiany i skazany na ból, którego przyczyny sam do końca nie rozumiałem/rozumiem.
W końcu jednak wykazałem się odwagą i zdecydowaniem, puściłem hamulec i zacząłem zmieniać swoje życie prywatne na ciekawsze. Zaryzykowałem, ponieważ wiedziałem, że mogę liczyć tylko na siebie. Poza tym przecież i tak nie miałem nic do stracenia. Konsekwentnie realizowałem swoje pasje, co dodało mi mnóstwo pewności i ciepła. Zdałem sobie również sprawę z potencjału moich zalet, które, przeanalizowawszy, począłem intensywnie rozwijać (miałem już jakiś namacalny cel). Najistotniejsze w tym wszystkim jest jednak to, iż na nowo pokochałem ten świat i znowu uwierzyłem, że są gdzieś tam istnieją ludzie, którzy chcieliby mnie poznać.
I właśnie dlatego teraz tak panicznie boję się tego czegoś, co jest w stanie te wszystkie pozytywy przekreślić. Widzisz, ja nadal to mam - czymkolwiek to jest. "TO" jest tylko w stanie spoczynku. Cały czas to czuję. Czuję to wtedy, kiedy popełniam błędy w pracy, kiedy narzuca się na mnie presję, kiedy znajduję się w towarzystwie, które mnie nie akceptuje, kiedy powracają do mnie różnej maści "demony przeszłości".
Na ten moment wydaje mi się, że największy problem stanowi praca, bo to ona na nowo podkopuję moją pewność siebie, sprawia, że czuję się jak gówno. Co gorsza, pracuję w systemie czterobrygadowym, więc czasu na odskocznie prawie nie ma. Czarne myśli wracają, a ja po prostu nie mogę sobie na to pozwolić. Za dużo mnie to kosztowało, w moim życiu prywatnym w końcu zaczęło dziać się coś fajnego. Naprawdę nie chcę tego spieprzyć, lecz coraz ciężej jest mi się przestawić po ostatnim dniu. Czasami nawet się zastanawiam, czy ta cała gra pozorów to nie jakiś cyrk. Może ja po prostu jestem właśnie tym zamkniętym w sobie chłopakiem, niewystarczająco dobrym dla otaczającego go kolektywu? Może tamten błyskotliwy młodzieniec o dobrym sercu i ciekawym stylu bycia to nie ja? Może to tylko charakteryzacja?
Doradź, bo ja naprawdę nie chcę wracać do tego, co było jeszcze całkiem niedawno.

PS. Roboty przynajmniej na razie rzucić nie mogę, bo jestem młody, a żyjemy w Polsce.

Odnośnik do komentarza

Tyler, nie rezygnuj z pracy nad sobą, z tej wiary, że drzemie w Tobie potencjał, z rozwoju własnych pasji. To dobry kierunek. Nawet jeśli pojawiają się kryzysy, chwile zwątpienia, to staraj się je przegnać. Popracuj też nad poczuciem własnej wartości, bo to ono jest filarem szczęścia - wewnętrznego szczęścia. Nie tego zewnętrznego, zależnego od pracy, ilości przyjaciół, satysfakcjonującego związku, ale właśnie tego wewnętrznego. Związek może się rozpaść, przyjaciele mogą zawieść, pracę można stracić, a wewnętrzne przekonanie, że jest się COŚ wartym zawsze pomaga w trudnych chwilach. Takiej wiary w siebie życzę Ci z całego serca. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

wie pani, ja nie jestem autorką posta, ale przeczytalam pani porade dla tego chlopaka..i musze przyznac ze ja sama w sobie jako osoba czuje sie niepotrzebna, niepożyteczna, nieużyteczna. Gdy pracuje wykonujac pasje, czuje sie lepsza. Lecz itak czuje rane w sercu a jej przyczyna to to ze nikomu nie mam prawa ufac bardziej niz mamie... to boli, ze nie mam odwagi znalezc kolejnego chlopaka bo boje sie bólu co jesli sie rozstane kolejny raz?

Odnośnik do komentarza

Bardzo celna i mądra wg mnie odpowiedź Pani ekspert Kamili -moznaby ją chyba śmiało zamiescic pod postem Hugo90, Betini i pewnie wielu innych osob - to jet dokładnie to- szczęście to stan umysłu:)
Jedni maja ten dar ze czuja wartosć siebie a przez to i życia, a inni nad tym muszą pracować.

Odnośnik do komentarza

Tyler
pozdrawiam i mam nadzieje ze sie nie załamiesz. wielu ludzi nawet nie wiemy jak wielu ma problemy ze sobą a szczególnie w Polsce gdzie zycie dla duzej czesci jest szarpaniną bez perspektyw na godna egzystencję, a jeseli nawet ja osiagna to kosztem wielkich staran i wyrzeczen.
Bardzo Ciebie podziwiam ze sam dałeś rade sobie tak pomóc:)
Po sobie wiem ze jesli ma sie problemy z relacjami, to zawsze jest pytanie czy gramy, czy zyjemy "naprawde".
Tak jak Ci napisala Pani ekspert- mysle ze trzeba starac sie widziec wartosc w sobie samym. Doceniac siebie.

Odnośnik do komentarza

Byłam wychowywana jako "ta gorsza" i mimo, że wiele w życiu osiągnęłam, coś z tego we mnie zostało.
Tak że całe życie muszę " ładować akumulatory" pozytywnymi myślami.
Jest tak, jak u ciebie, stopniowo przychodzi załamanie...ale już od dawna do tego nie dopuszczam.
Gdy psychika mi siada, natychmiast myślę, że jestem sprawna, energiczna, lub że tak wiele osiągnęłam, itp. a myśli są uzależnione od sytuacji.
Tak ze jeśli ma się taki charakter jak my, to sytuacja będzie się powtarzała, ale można temu przeciwdziałać , nie poddawać się.
Z czasem jest coraz łatwiej, coraz szybciej wraca się do równowagi, trzeba tylko konsekwencji.

Odnośnik do komentarza

Jak głosi stare przysłowie: "diabeł tkwi w szczegółach". Jeżeli nawet spełnię 99% swoich osobistych założeń, to i tak jeden pozornie nieistotny aspekt, który sprawi mi przykrość, jest w stanie zniesmaczyć wszystko to, co było zrobione jak najbardziej prawidłowo. Nie potrafię sobie poradzić właśnie z takimi pierdołami, one działają na mnie potem niczym odciski, które z kolei otwierają na nowo nowe szczegóły i następuje swego rodzaju kumulacja lotto. Wiecie, co mam na myśli - nagle okazuję się, że wciąż jestem, że tak naprawdę nic nie poszło do przodu. Nagle idzie w p***u moja mentalność mocnego faceta. Nagle znika moja kondycja fizyczna, bo to uczucie niepokoju i przygnębienia po prostu zabija we mnie nawet tę prymitywną siłę.
Ja naprawdę rozumiem wasze wszystkie rady i jestem za nie wdzięczny, ale moja natura jest tak skomplikowana, iż po prostu jej sam nie ogarniam - to mnie przytłacza. Chciałbym wcielić je w życie i powiem więcej: robię to. Niestety, efekty są tylko na chwilę.

To jest, k***a frustrujące, kiedy nie panujesz nad własnymi myślami, a one konsekwentnie, latami cię wykańczają.

Odnośnik do komentarza

Chyba wiem o czym piszesz- to jest jak program wgrany w osobowosc. Tak jak napisales- to wraca.
Sama nie wiem co poradzic bo tez sie z czyms podobym borykam.Wiem ze to deprymujace kiedy ma sie uczucie ze nasza z trudem wypracowana rownowaga ma kruchosc cienkiego lodu na rzece. Wystarczy jeden nieostrozny krok...
Akurat u mnie jet to jakis lęk przed brakiem akceptacji.
No ale staram sie malymi krokami przestac przejmowac tym co mysla i mowia inni.
Eistein powiedział ze"szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać rożnych rezultatów".
No to powtarzam sobie ze tylko dolar podoba sie wszystkim.
Z tego co piszesz problemem jest praca i wywierana w niej presja.Jesli nie da sie jej zmienic to moze sprobuj patrzec na to z jakims dystansem, nie zamartwiaj sie. Mam wrazenie ze nie mozez pozwolic sobie na jakakolwiek slabosc. Ale może właśnie...możesz? Może czasem warto pokazac co sie czuje, czsaem slabosc jest siłą, bo nie muszac udawac czujemy niewyobrazalna ulge.Oczywiscie trzeba uwazac, ale tez w miare mozliwosci starac sie byc w zgodzie ze sobą.
Pozdrawiam i życzę powodzenia:)

Odnośnik do komentarza

PS Tler oczywiscie nie namawiam do otwieania sie zawsze i przed kazdym- ale mam wrazenie ze brakuje Ci przyjaciela- osoby z ktora bez obaw moglbys podzilic sie swoimi problemami.
Ale i w pacy, nie tylko wsrod przyjaciol, nie zawsze musisz byc taki "silny".Przeciez kazdy ma prawo i do błędu i do slabszego dnia. Ci od ktorych czujesz sie "gorszy" i ktorych oceny sie obawiasz tak naprawde mogą nie dorastac Co do piet- tylko nie maja problemow z poczuciem wartości.
Nie umiem tego moze sformulowac, ale chodzi mi o to ze nie musisz caly czas nosić pancerza i byc pod presją. Sprobuj... odetchnąć. Jest takie chinskie powiedzenie"gdybys tak usilnie nie celował- zawsze byś trafil" Cos w tym jest, prawda? Nie boj sie ze sie rozsypiesz na kawalki przy najmniejszym niepowodzeniu, wiem ze latwo napisac- ale po prostu dajmy sobie prawo do potknięć.
Nobody is perfect:)

Odnośnik do komentarza

To wszystko jest chore. Dwa dni temu, na ten przykład, w życiu prywatnym spotkało mnie coś bardzo nieprzyjemnego. I wiecie, co? Nagle okazało się, że ten wyścig szczurów w mojej pracy mi odpowiada, że mam ochotę tam iść, aby moje myśli zostały przez coś wchłonięte.
W tym konkretnym przypadku chodziło o kontakt z kobietą. Nie będę przytaczał całej sytuacji, bo to nie ma większego znaczenia, ale pomimo iż nie było w tym jej złych intencji (po prostu ktoś inny wpieprzył się w spotkanie), to nie mam już ochoty się z nią spotykać. Kojarzy mi się ona z czymś nieprzyjemnym i cały czas bardzo źle się z tym czuję - stan poddenerwowania, sny, itp.

I jeszcze ta wyobraźnia, która rozkłada wszystko na czynniki pierwsze, dodając przy tym nowe elementy, które tworzą alternatywne scenariusze.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...