Skocz do zawartości
Forum

nie chce mi się żyć


Gość wszystkonanic

Rekomendowane odpowiedzi

Gość wszystkonanic

witajcie!
Zacznę jak w grupie AA.Mam na imię Ania,mam 32lata,zmagam się z depresją,jak sądzę.
Imię wymyślone,chciałam tylko podkreślić fakt bycia kobietą,ale nie czuję się nią.Wiek prawdziwy,depresja jest samodiagnozą.Otóż próbowałam w swoim życiu już wszystkiego,jak mi się wydaje,by żyć,a nie tylko istnieć,cóż-nie udało się.Z góry zaznaczę,że chcę się tylko wyżalić,wyrzucić z siebie ból,którego nie mogę przebrać,jednak każde dobre słowo od Was,Forumowicze,mile widziane.Proszę też o nie dawanie rad w stylu-idź do psychiatry/psychologa,whatever.Z całym szacunkiem w ich stronę-ale mi po prostu nie można w ten sposób pomóc,wiem bo byłam...próbowałam...
Przyszłam na świat w domu stworzonym przypadkowo,moi rodzice w młodości schodzili się i rozstawali,dopóki nie pojawiłam się ja,i tak już zostali ze sobą.Pomijam,że gdy zaczęła się kształtować moja świadomość,zaczęłam zapamiętywać różne sceny z ich życia-tata uderzył mamę,mama uciekała:do swoich rodziców,ze mną na rękach;mama uciekała beze mnie-do znajomych na zakrapiane imprezy.Czasami oboje rodziców uciekali przede mną na wiele dni,bądź pozbywali się mnie różnym ciotkom i babkom,gdzie za każdym razem dawano mi odczuć,że w sumie to nikt mnie nie chce,tak na dobrą sprawę.Może między innymi stąd się wziął brak akceptacji ze strony rówieśników od najmłodszych lat?Zawsze na uboczu,gdzieś pod ścianą-zerówka,podstawówka,w końcu liceum.Moim największym "osiągnięciem"nota bene było w tym czasie wagarowanie-grubo ponad 1ooh poza szkołą i zdanie matury na piątkach.Koniec.Nigdy nie mogłam skupić się na nauce-w domu było zimno,dosłownie i w przenośni,w tle zawsze huczał telewizor, a miast rozmów-tylko pokrzykiwania,sprzeczki,trzskanie drzwiami.Poza tym jedna,wielka cisza...Najczęściej zagrzebywałam się pod kołdrą,bo cieplej,i tłumiłam hałasy,czasem przeczytałam wtedy jakąś książkę,albo próbowałam się skupić na nauce.Pod koniec szkoły średniej zaprzyjaźniłam się z dziewczyną,na tyle mocno,że wkrótce stworzyłyśmy parę.Przeżyłyśmy razem 7 długich lat,8 rok to już był poważny kryzys-odeszła do mężczyzny,a dziś swojego męża i ojca ich 2 dzieci.Jak to zniosłam? Wcale tego nie zniosłam.Zaczęło się picie do nieprzytomności,spanie w dzień,i chodzenie nocami po okolicznych polach,lasach.Nienawidziłam kiedy wstawało słońce,wszystko mi o niej przypominało.Związek był toksyczny,ale nikogo wcześniej nie kochałam.Trochę studiowałyśmy,trochę wyjeżdżałyśmy razem to tu,to tam,po prostu żyłyśmy,nie za dobrze,ale razem.Odizolowane od świata,stworzyłyśmy swój własny-zero znajomych,sporadyczne kontakty z rodziną.Kiedy odeszła zostałam z niczym.Wiecie,miała dość mojej depresji(mam ją co najmniej od 15 roku życia),życia w ciąłym,napiętnowanym homozwiązkiem,naszym świecie.I wtedy,po jakimś roku od jej odejścia,postanowiłam że ja też zacznę sobie układać życie.Internet,on mi w tym pomagał.Nagle zaczęłam poznawać ludzi,a ściślej-mężczyzn.Za każdym realnym już spotkaniem,czaiła się porażka.Dałam sobie spokój,zajęłam się sobą-zaczęłam czymś się tam interesować,znalazłam pracę,zaczęłam się nieco "rozkręcać",wychodzić z tego zahukania.Nawet od czasu do czasu spotykaliśmy się w trójkę-ona,jej mąż,który o nas nie wie do tej pory,i ja.Świadkowałam na ich ślubie,do dziś jest moją serdeczną i jedyną przyjaciółką.Poza tym to...ja nie mam nic.Dziś znów jestem bez pracy,mam problemy zdrowotne,i nie mam fachu w ręku,więc żyję z dnia na dzień i czekam,aż skończy się zasiłek,może znajdę jakieś zajęcie,może nie...
Mężczyźni.Kilka razy nawet mi zależało.W ciągu ostatnich 4 lat poznałam kilku.Chciałam kogoś obdarzyć uczuciem,myślałam że czas znormalnieć,założyć rodzinę może...inną od swojej,lepszą...Raz przytrafił mi się półroczny prawie związek,ot spotykanie się,łóżko,jakieś wypady to tu,to tam,nasze rodziny nigdy się nie poznały,nigdy nie poznałam jego znajomych.Czegoś mi brakowało,wypominałam mu to,zrywałam i wracałam,w końcu ze łzami w oczach odszedł.Koniec.Wdałam się w wir internetowych znajomości,odżyłam,zaczęłam być jakaś,ludzie uwielbiali ze mną pisać,czasem nawet rozmawiać przez telefon,niemal w każdym przypadku każdy chciał mnie poznać,zaprzyjaźnić się.Wychodziłam.Czar pryskał,przeważnie tam gdzie to mi zależało,kiedy mi nie zależało,ludzie stawali się natrętni,ograniczali mnie,nie dawali spokoju.W międzyczasie żyłam nadal ze swoją depresją,pracowałam,zawiązałam jakieś tam znajomości w pracy.Po pracy szukałam ludzi w internecie,nietuzinkowych,innych od tych z roboty-tam tylko temat alkoholu i imprez,plotki...Nudziło mnie to,wolałam sama pić w czterech ścianach,pisać z"przyjaciółmi",niewiele mówiąc o tym jak mi się żyje naprawdę.I poznałam kilka "wyjątkowych"osób,wychodziłam do tych,które mnie inspirowały,potem już różnie było,ale przynajmniej coś się działo,miałam dokąd wyjść,co przeżyć,nawet jeśli to był dzień czy dwa.Ogólnie sfrustrowana i zawiedziona wracałam do domu-nie podobałam się im,byłam fajna przez internet cały czas,i interesująca przez godzinę,dwie w realu.Koniec.Dałam sobie spokój,praca,dom,praca,dom,jakieś zainteresowania,bądź walka z derpesją-alkohol,przesypianie popołudni i wieczorów,nuda.Aż do pewnego dnia kiedy to znów poczułam wszechobezwładniającą samotność.Szybko profil,zdjęcie-opis=multum wiadomości,w większości bez polotu,dyskwalifikacja albo nadaremna szansa dana komuś,kto nie potrafił sklecić ni jednego ciekawego zdania.W tym gąszczu maili była jedna,wyjątkowa.Bez patosu,tanich komplementów,rzeczowa a sympatyczna,ze zdjęcia zaglądał przesympatyczny człowiek,o podobnych gustach i zainteresowaniach.Tematy się nie kończyły.Potem doszły zdjęcia-tu byłam/byłem,tam byłem/byłam,to z wtedy a to z tamwtedy.Gry online,wspólne tajemne powiedzenia,wspólne słuchanie muzyki,odległość geograficzna nie istniała.To co nas różniło to przeżycia.On normalny,ze studenckim życiem na koncie,ja z poprzerywaną ścieżką życia,z przerwaną edukacją,zagubiona,on stąpający po ziemii,odnaleziony,na swoim miejscu i w swoim czasie.Przyjechał.Odjechał.Zamilknął.Brakuje mi go cholernie,już nie mam przyjaciela.Widać szukał kobiety,nie przyjaźni.Czuję się oszukana.Wraz z jego zniknięciem coś we mnie umarło,jakiś fragment nadziei i powodu by wstać rano.Znów tylko śpię,wstaję by wypić kawę,spalić fajkę,wieczorem nachlać się i zasnąć.Nie mam komu napisać"hej,byłam na wspaniałym spacerze,chcesz zobaczyć zdjęcia?".Ja nie mam po co żyć,i nigdy nie będę w stanie zaufać,robiłam to tyle razy,że w końcu zdechło to śmiercią chyba naturalną.

Odnośnik do komentarza

To smutne co napisałaś. Uważam,że nowe ,lepsze życie trzeba niestety zacząć od leczenia depresji i psychoterapia.Wyjście z tej choroby jest możliwe tylko długotrwałe.Znam osoby w podobnej do Ciebie sytuacji, które wyszły na prostą, założyły rodziny i żyje im się całkiem dobrze nie wracają do nałogów i nie rozpamiętują.Dzięki psychoterapii idą do przodu pomału ale do przodu.Od Ciebie zależy co zrobisz ze swoim życiem.Chociaż spróbuj,daj sobie szansę.

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

dziękuje za dobre słowo,jednak konsekwentnie będę podtrzymywać swoje zdanie-psychoterapia etc.nie są dla mnie,zapewniam,wiem bo byłam,próbowałam,wiele razy dawałam sobie szansę.Moim przekleństwem jest przespanie życia z powodu depresji,wtedy tego nie rozumiałam,a dziś za późno,bo wówczas zbyt wiele rzeczy,których dokonuje się młodu,dzięki którym człowiek młody się ksztaltuje,minęły bezpowrotnie.Jestem nudna-ludzie uciekają.Tego raczej nie zmienię.

Odnośnik do komentarza

Psychoterapia i różnego rodzaju leczenia są dla nas zbyt upokarzające by po nie sięgać. Ja też raz zajrzałam z nadzieją do Centrum Interwencji Kryzysowej licząc na pomoc, a oni tylko narobili nadziei na to, że można coś zmienić a jednak się to okazało nierealne... Może dobrą alternatywą byłoby nie myśleć o tym jak będziemy kończyć swój żywot. Szukasz miłości, nie chcesz być sama, bo? Myślę, że po prostu boisz się tego co będzie za ileś tam lat, czy będziesz mieć bliskich, rodzinę przyjaciół, czy będzie ktoś komu będziesz mogła zapisać swoją polisę czy też ktoś kto zadzwoni po pogotowie gdy zasłabniesz w mieszkaniu. Te obawy powodują, że desperacko próbujesz ułożyć sobie życie a każdy zawód sprowadza Cię w jeszcze gorszy stan, za każdym razem masz wrażenie, że zostało Ci coraz mniej szans i boisz się, każda nawet ostatnia okaże się porażką. Może po prostu warto skupić się na życiu singla, pogodzić się z tym, poznawać ludzi, nie mieć nadziei na utworzenie związku tylko po prostu żyć i cieszyć się tym życiem? Jeżeli będziesz bardziej optymistyczna to zaczniesz przyciągać do siebie więcej ludzi, pesymizm potrafi bardzo zniechęcić. Z czasem teoretycznie każda niezobowiązująca znajomość może przerodzić w coś poważnego.

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

nie wiem czy chodzi mi o to,że boję się tego,co będzie pod koniec życia,czyli tego sędziwego,zniedołężniałego,to zostawiam na później ;) o wiele gorzej czuję się z tym,że nie mam z kim dzielić codziennego życia,brak mi przyjaciół,znajomych z którymi mogę porozmawiać,wybrać się gdzieś itd.Oczywiście,że brak mi najbardziej miłości,ale nie szukam jej na siłę,raczej smuci mnie bardziej,że nie umiem utrzymać zwykłych znajomości,wszyscy którzy w jakiś sposób mi odpowiadają,uciekają.Zresztą ja wiem,że najpierw znajomość,w jakieś szaleńcze uczucia już nie wierzę,tzn.nie w moim przypadku,i będzie co będzie,rzecz jasna szkoda,ale przeraża mnie,że nie umiem mieć znajomych.

Odnośnik do komentarza

Po prostu nie spotykasz znajomych, którzy nadawaliby na tych samych falach co Ty. Może faktycznie ich odpychasz a może po prostu zbieg okoliczności. Ja bym się tym nie przejmowała, skoro odchodzą to znaczy, że wcale nie byli nam potrzebni. Ja bym na Twoim miejscu próbowała szukać jakichś znajomości w realu, po prostu wychodzić gdzieś samotnie, może z psem do parku, albo z książką usiąść na ławce, do kawiarni na kawkę lub do PUBu na drinka. A nóż znajdzie się ktoś na "przyczepkę". Tak jak pisałam wcześniej, każdy potencjalny znajomy może stać się kimś bliskim, przyjacielem czy partnerem. Szczerze przyznam, że nie rozumiem Cię bo jestem zupełnie inna, lubię siedzieć sama w domu, przed komputerem, nie lubię nigdzie chodzić, jestem osłabiona i leniwa więc nie wiem co czujesz. Ale wiem jedno, jeśli potrzebujesz kontaktu z ludźmi w realu to szukaj ich w realu a nie w internecie. Ci z internetu znacznie częściej zawodzą.

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

rozumiem co masz na myśli,ale nie mieszkam w mieście,tu gdzie mieszkam to takie spalone miejsce-nikogo nowego nie poznam.Stąd szukanie w internecie,a że w realu ludzie zawodzili to szukałam na łączach;) błędne koło jak widać.

Odnośnik do komentarza

To co ci nigdy nie pozwoli wstać na nogi to myślenie o tym co cię ominęło i ile rzeczy mogłaś zrobić do 30 jako młoda dziewczyna nie będąc w depresji. Ten rozdział musisz zammknąć wyobraź sobie, że odwracasz się o 180 stopni i zacznij patrzeć na to jaką możesz być kobietą od 30 w górę.To,że z powodu depresji nie przeżyłaś jako młoda dziwczyna życia tak jak inne dziewczyny, że nie chodziłaś na randki, nie wychodziłaś z koleżankami na imprezy nie skreśla tego, że nie możesz być 32 latką taką jak teraz one i wszystkie 32 latki są. Zacznij mysleć o możliwościach kobiety 30 letniej zamiast mysleć co cię ominęło bo to i tak już napewno nie wróci. jeżeli sama przestaniesz patrzeć na siebie przez pryzamt przeszłości to inni też nie będą patrzyli na ciebie i wypytywali o przeszłośc możesz zamknąć rozdział i mówić nowo poznanym osobą że do 32 roku życia miałaś ciężki okres i nie cgcesz o tym rozpamiętywać, jeżeli obecnie będziesz ciekawą osobą nikogo nie będzie obchodziło jaką osobą byłaś d 32 roku życia na jawazniejsze jest tu i teraz i to co przed nami.

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

dzięki facet111 ;) Doceniam każde dobre słowo.Staram się,bardzo się staram,nie rozpamiętywać,żyć dniem dzisiejszym,zaczynałam już w ten sposób "wszystko od nowa"wiele razy,ale mimo tego,że otwieram się na ludzi,chcę coś przeżyć,uciekają.Nie wiem co jest tego przyczyną,myślę że przeszłość mam wypisaną w oczach,ruchach,słowach.A także to,że w wielu codziennych sprawach nawet,jestem do tyłu i nie nadążam za innymi,że podczas gdy inni w moim wieku,lub podobnym,mają w miarę ugruntowane życie,poglądy,etc.to ja jestem zagubiona i to widać,często popełniam różne gafy,do końca nie przyznaję się,że coś sprawia mi problem albo że nie wiem czegoś,co dla innych jest takie oczywiste.Przykładem niech będzie,że czasem nie potrafię się wypowiedzieć na jakiś temat,i nie chodzi o specjalistyczne regiony,ale takie co dzienne,otaczające nas wszystkich.W sumie ludzie mają swoją oczekiwania,wymagania,nie mogę im tego zabronić,że oni też mają prawo wyboru,no ale jak tak dalej pójdzie,to naprawdę tylko 4 ściany i topienie smutków w alkoholu,bo czuję się jak jedno wielkie nico.

Odnośnik do komentarza

No tak, ciężko jest rozmawiać z kimś o życiu codziennym jeśli się go nie ma. Tak samo ciężko się porozumiewać parom z dziećmi z parami, które z różnych powodów ich nie mają. Ich życia są zbyt różne. Ne myślałaś o tym, żeby jakoś zmienić swoje życie? Na przykład przeprowadzić się? Kurcze, jesteś jeszcze taka młoda i wszystko przed Tobą, szkoda byłoby tak tkwić w jednym miejscu.

Odnośnik do komentarza

Jeszcze na nic nie jest za późno.To czas na dobry początek.Masz doświadczenie,czegoś Cię życie nauczyło i teraz tylko wyznacz sobie cel i go realizuj.Przyjaciół Ci nikt nie znajdzie sama musisz zrobić wszystko żeby ich zdobyć.Otaczaj się ludźmi pozytywnie nastawionych do życia i tacy którzy nie żyją z dnia na dzień a mają jakiś cel i do czegoś dążą.Tylko od Ciebie zależy jak przeżyjesz resztę życia.Możesz tak narzekać i nic nie zmienisz albo nie myśleć co było złe tylko iść do przodu jak czołg z nastawieniem pozytywnym na przyszłość.Nikomu z nas nie jest lekko ale się nie dajemy.

Odnośnik do komentarza

nie jesteś stara, jesteś kabietą młodą. Po 40-stce mogła byś tak myśleć ale do tego wieku masz jeszcze tyle lat, że możesz zrobić w tym czasie mase rzeczy ze swoim życiem. Starczy ci szasu nawet na kilka poważnych związków i wyjście za mąż, a nawet dziecko, moja mama urodziła moją siostre w wieku 39 lat, siostra ma teraz 18lat a mamie dopiero teraz wychodzą jakieś pierwsze oznaki podeszłego wieku, więc masz jeszcze bez stresu czas na założenie rodziny z jakimś facetem po 30-stce. Możesz kogoś pozać z kim mogła byś zamieszkać w całkowicie nowym miejscu z daleka od osób przy których czujesz zawód z przeszłości. A drinka rób sobie tylko wtedy jak masz dobry humor:)

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

mieszkam z rodzicami,jestem zmuszona-straciłam pracę i mam poważne problemy zdrowotne,jakiś rok temu miałam wypadek.Z jednej strony nikt mnie nie wyrzuca z domu,z drugiej wszyscy żyjemy tylko fizycznie obok siebie.Mówiłam głośno o swoich problemach,również ich nie ukryję przecież,no ale co mogą zrobić dla dorosłego dziecka rodzice? dają mi dach nad głową i jedzenie,w domu robię tyle i jestem w stanie-mam problemy z poruszaniem się w ogóle,ten problem jest dla mnie tak dobijający że nie mam siły nawet tutaj o nim pisać.Zamykam się na całe dnie w pokoju,i tak nie rozmawiamy ze sobą,tak jest od lat,więc nawet nikt nie wie,że za zamkniętymi drzwiami,kiedy nadchodzi wieczór,zwyczajnie się upijam.W ciągu dnia wstydzę się pokazywać na oczy domownikom,jeśli już wyjdę to niewiele mogę pomóc w codziennych czynnościach,na dodatek depresja i ogólne niedobicie tak mnie męczą,że uciekam by nikt mnie nie widział,rzadko do nich wychodzę...zresztą nikt tego nie potrzebuje-to zagmatwane,tak się dzieje od lat,jest jakby normalne.Dziś wstałam późno,ale pierwsza myśl po przebudzeniu to ta sama o zawsze:znowu to piekło.Wypijam tylko kawę,zapalam fajkę,siadam na schodach i spuszczam łeb w poczuciu winy,zwyczajnie moje życie jest bezcelowe.

Odnośnik do komentarza

Musisz zmienić podejście do życia. Wmawiasz sobie, że jesteś stara bo co, bo dużo młodsi od Ciebie mają rodziny i swój kąt a Ty nie masz jeszcze nic i siedzisz na garnuszku rodziców? Może to nie najlepsze pocieszenie ale chciałabym być w Twoim punkcie życia. Ja założyłam rodzinę w wieku 21lat, niestety z nieodpowiednim człowiekiem. Facet się mną znudził i zapragnął być bogaty, rozwiódł się ze mną i zabrał mi dzieci. Nie miałam rodziców, u których mogłabym się z nimi skryć i dostać dach nad głową i jedzenie. A potem wyjechał z nimi za granicę a ja nie mogłam zrobić nic, takie nasze prawo. Mam chłopaka, który mi pomagał ile mógł ale nie dość, że miał już kredyty to zaciągał następne żeby mi pomóc. Po roku komornik zaprzestał ścigania mnie za alimenty i postanowiliśmy ułożyć sobie życie. Dzieci nie widziałam (obecnie mija 2,5roku) i zapowiada się, że już nigdy ich nie zobaczę, postanowiłam się z tym pogodzić. Chłopak zaciągnął kredyt na dom do remontu i już całą wypłatę przeznacza na raty. Ja znalazłam w końcu dobrą pracę i zaszłam w ciążę, trzeci miesiąc na zwolnieniu i nagle dostaję część wypłaty ok. 40%. Czyżby mój ex zawitał do Polski? Nie, przed wyjazdem wyłudził świadczenia z FA i muszę je spłacać. Nie mam na chleb, schudłam zamiast przytyć. I znów żadna instytucja mi nie pomoże. Jestem 2 lata młodsza od Ciebie, chcesz się zamienić?

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

czytam,swego czasu jak czułam się lepiej psychicznie czytałam 500stronicową książkę w jeden wieczór,albo 3 jednocześnie ;) dziś nie mam ochoty...zapadam się w siebie,i zamiast uciekać w świat fantazji to siedzę przymulona,kręcę się od komputera do schodów na tarasie,i palę jednego za drugim.Ostatnio się objadam-jednym słowem nie mam wstydu.Próbowałam dziś wrócić do rzeczy,które jeszcze 2 tygodnie temu dawały mi względne zadowolenie,niestety nie mogę się przemóc,nic mnie nie cieszy.Depresja wróciła,czuję to,wiem że znów będzie mnie długo trzymać,rozpoznaję kiedy przychodzi i jaki to rodzaj zniechęcenia.Przez swoje życie miałam tak-coś mnie interesowało,okresowo,chłonęłam to,a potem znów wracałam do pkt wyjścia.Jeśli miałabym zebrać do kupy wszystkie swoje zainteresowania to byłoby tego naprawdę dużo,ale żadno z nich nie stało się moją pasją.A interesowałam się od sportu przez politykę,motoryzację,wędkarstwo,gry,na rysunku czy psychologii kończąc.Wypowiem się po krótce na jakiś temat,ale tylko w swoich myślach :D jestem beznadziejna,kiedy mam o czymś mówić to mi to nie wychodzi,ehhhh...ogólnie bardzo źle się czuję,bym tylko spała,ale nie mogę.

Odnośnik do komentarza

A ja sie specjalnie zarejestrowałam na tym forum, gdyz bardzo mnie poruszył Twój problem, Aniu. Jak się ma na swoim koncie dramaty, łatwiej zrozumieć kogoś, kto cierpi, a właściwe - gdy czyjaś dusza cierpi. Na takie cierpienie trudno samemu znaleźć lekarstwo, ale z drugiej strony - tylko ja sama moge się z tego wyciągnąć. Bo co? - pomogły Ci czyjeś rady? Jedynie pozostaje otwarte pytanie - czy ja chcę sobie pomóc?
A oglądasz jakieś filmy? Buźka.

Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

Izabeli-tak,czasami oglądam,właściwie to rzadko,z tego chyba też względu ,że w kazdym filmie jest mowa o czymś,co mi coś uświadamia,np.że ktoś jest kochany bądź kocha,albo ktoś wygrywa swoje życie,bądź odwrotnie.Mam takie wrażenie,jakbym mogła dzielić z bohaterami każdy ich problem,tylko że przeważnie u nich dobrze się kończy.Ja nie widzę dla siebie dobrego zakończenia,i może zabrzmi to idiotycznie,ale choć jestem osobą niewierzącą,to proszę o modlitwę za mnie,nie wiem dlaczego przyszło mi do głowy.Czuję taki rodzaj smutku,najgłębszy jaki można doznać.Jest 4 rano,a ja nie śpię,wyszłam na taras,żeby zapalić,światło o tej porze jest takie samo,jak wtedy kiedy jednego ranka wyszłam z domu,bo nie umiałam już żyć dalej po odejściu mojej przyjaciółki,pamiętam że chciałam wtedy umrzeć,zrobić cokolwiek by przestać istnieć,ale nie wiedziałam jak.Dziś te myśli powracają,naprawdę z całego serca pragnę już odejść.Szukałam sensu w swoim życiu jak umiałam,walczyłam,ale nie udało się.Tylko to,że jestem tchórzem,trzyma mnie jeszcze tutaj.Nie widzę żadnego rozwiązania,nie przez depresję.Raczej depresję mam ponieważ nie widzę wyjścia z tego patosu.KAŻDY JEDEN dzień jest bez sensu.

Odnośnik do komentarza

Aniu, nie będę sie do Ciebie zwracać Twoim dziwnym nickiem, bo to tylko wzmacnia Twój stan. Dobrze, że napisałaś o filmach, o przyjaciółce... o modlitwie... Oczywiście, ok.
Lubisz światło, zwracasz na nie uwagę. Dobrze jest czasem w trudnych chwilach zapalić sobie świecę, nawet pachnącą, światło świecy daje taki piękny i bezpieczny blask. Nawet małe lighty wystarczą.
Próbowałaś może uczyć się czegoś dla siebie, dla swojej przyjemności? Są różne kursy w Internecie, bezpłatne.. Może się uśmiechniesz, ale co myślisz o astrologii? Nie, nie, nie mam z tym nic wspólnego, w każdym razie niewiele, ale interesowałam sie kiedyś, gdyz jak nikt nie umie wytłumaczyć, co sie z nami dzieje, to sie szuka róznych rozwiązań - kiedyś były to ksiązki, teraz sa rozne portale w sieci i kursy, dzięki którym mozna przejść ciężkie chwile. A przynajmniej się starać... :)
Filmów do oglądania, takich budujących, jest troche. Na przykład ten


Ważne, żeby nam sie chciało chcieć!
Odnośnik do komentarza
Gość wszystkonanic

Astrologia,hm...jestem osobą niewierzącą,co obejmuje również takie rzeczy jak wymieniona.Kompletnie nie moja działka zainteresowań :) Prośba o modlitwę zapewne była takim wołaniem o to,by ktoś trzymał kciuki za mnie,bo nie wyrabiam już i różne myśli przychodzą mi do głowy.
Moje nieszczęście polega na tym też,że nie znalazłam dla siebie pasji,która nadałaby memu życiu wartość.Uważam,że w życiu jest lżej,jeśli człowiek albo znajduje prawdziwą miłość,albo się samorealizuje.To zaś co mi bardzo komplikuje odnalezienie swego miejsca w życiu,to spore problemy z pamięcią oraz funkcjami poznawczymi,czyli dekoncentracja,zmęczenie,zaburzenie logicznego myślenia.I myślę,że to jest odpowiedzią na moje wszystkie pytania-czuję się bezwartościowa jako osoba mająca problemy intelektualne/pamięciowe,przez to robię takie a nie inne wrażenie na ludziach,dodatkowo wlecze się za mną moja przeszłość.Ja po prostu mam ciągle nabitą głowę,przyznaję że nie potrafię wyjść z tego stanu nawet na chwilę,zatracić się w nauce,poznawaniu czegoś nowego,itd.Doceniam Izabeli Twoje słowa,jednak i zapalania świec próbowałam,co dla osoby niewierzącej jest chyba szczytem mistycyzmu :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...