Skocz do zawartości
Forum

ZACZĄĆ OD NOWA, PROSZĘ O POMOC


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym Wam drodzy forumowicze przedstawić swoją obecną sytuację i prosić o jakieś sugestie bądź rady dotyczące mojego życia i postępowania. Nazywam się Michał, mam 20 lat, skończyłem liceum i w chwili obecnej studiuję na politechnice. Od momentu, w którym się urodziłem, byłem dzieckiem bardzo nieśmiałym, lubiłem bawić się sam ze sobą, spędzając godziny we własnym kącie będąc w pewnym sensie odizolowanym od rówieśników. Moja mama bardzo się tym przejmowała i usiłowała zmienić to zapraszając do mnie do domu dzieci z przedszkola, z podwórka abym jakoś mógł z kimś nawiązać kontakt i rozpocząć życie z ludźmi, oswoić się z ich obecnością. Siłą rzeczy nie udawało się to za bardzo, ponieważ nie nawiązywałem tego kontaktu w zupełności. Byłem bardzo spokojnym, niesprawiającym problemów dzieckiem, zostawiony sam sobie mogłem siedzieć godzinami. W późniejszych latach poszedłem do szkoły podstawowej, w której uczyłem się bardzo dobrze, nie miałem żadnych problemów z przyswajaniem wiedzy, ponadto byłem jednym z lepszych uczniów w klasie, czytałem bardzo płynnie, rozwiązywałem zadania można powiedzieć sprawnie, radziłem sobie po prostu, głównie, dlatego, że moja mama wkładała w to dużo pracy, za co ją bardzo doceniam, lecz był to zakres tylko przedmiotów ścisłych, moja mama jest osobą niesłyszącą od urodzenia, więc nie mogła mi pomóc uczyć się z przedmiotów humanistycznych, z których miałem czasami problemy, gł. Z pisaniem wypracowań (teraz też mam problem z pisaniem, zresztą widać) i ogólnie z wypowiadaniem się, bądź przyrodniczych, ponieważ ich nie rozumiała do końca. Wracając do podstawówki, muszę przyznać, że również nie mogłem zaaklimatyzować się w grupie, byłem dzieckiem zbyt poważnym, nielubianym, bardzo się wstydziłem z kimś rozmawiać, chociaż udało mi się nawiązać kontakt z jednym kolegą przez dłuższy okres czasu, ale tylko z nim.. Nienawidziłem wystąpień przed klasą typu czytanie wiersza, przedstawienie jakiejś pracy, na samą myśl dostawałem drgawek. Później poszedłem do IV klasy szkoły podstawowej. I nastąpił nagły spadek moich wyników w nauce, zawsze dostawiając dobre oceny poprzez wysoką ambicję nie sprostałem utrzymaniu tego poziomu w podstawówce, wtedy też doszły problemy rodzinne z moim ojcem, który często kłócił się z mamą i ogólnie był dla mnie bardzo wymagający, często się kłóciliśmy, niejednokrotnie kończyło się biciem, może nie takim, że walił mnie z pięści, ale jak dostałem słabszą ocenę, bądź dostałem uwagę to potrafił mi dać kilka porządnych klapsów, co dla mnie było ogromnym przeżyciem emocjonalnym, co doprowadziło do tego, że go znienawidziłem, chciałem, żeby umarł, zniknął z mojego życia. Później było tyko gorzej w gimnazjum ledwo, co zdałem, nie przykładałem uwagi do nauki, ściągałem, kombinowałem myśląc sobie, że jakoś się uda, tam też nie mogłam nawiązać kontaktu z klasą. Często szukałem jedną osobę, na której się wyżywałem psychicznie, zaczepiałem ją obrażałem, byle jakoś odreagować swoje niepowodzenia i smutki. Później poszedłem do liceum do klasy o profilu biologiczno-chemicznym, z myślą studiowania farmacji, właściwie bardzo spodobały mi się te przedmioty i ich tematyka, ale z biegiem napływu dodatkowych informacji, zadań poddałem się i nie dałem rady, całe liceum prawdę mówiąc przebimbałem, niczego się nie nauczyłem, olewałem myśląc, że jakoś to będzie, że zdążę w ostatniej chwili się nauczyć, przekładałem wszystko na później, w sieci znalazłem określenie tego postępowania prokrastynacją czy dystymią. Skończyło się na tym, że nie zdałem matury z matematyki. Zapisałem się na korepetycje, przyłożyłem się, co było dla mnie dużym wyzwaniem i właściwie poświęciłem tylko 30% swojego wolnego czasu na naukę, co skutku dało mi wynik 60 paru procent na maturze. Zdecydowałem się na studia, na farmację oczywiście nie dałbym rady, bo zawaliłem biologię i chemię całkowicie, zgodnie z sugestią rodziców poszedłem na polibudę na studia elektryczne niestacjonarne, bo po poprawce z matmy nie było już miejsc, ogólnie pomyślałem, że zacznę wszystko od nowa, jakoś nadrobię zaległości, będę spędzał więcej czasu na naukę. I na chwilę obecną siedzę cały czas w domu obijam się wstaję późnym południem, boję się zacząć robić zadania i się uczyć w obawie ze strachem, że nie uda się to, w dodatku zadania sprawiają mi niemałą trudność z powodu braków z matematyki i z fizyki. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić, pierwsze kolokwia mam 25 stycznia, nie wiem jak dać radę zmotywować się, nie widzę swojej przyszłości, uważam, że moje życie nie ma sensu, w dodatku zapomniałem wspomnieć nigdy nie miałem dziewczyny, byłem zbyt wstydliwy, bałem się po prostu, i uważałem, właściwie dalej tak uważam, że wyjdę na idiotę, nie będę wiedział, co powiedzieć, jak się zachować o pocałowaniu już nie wspomnę. Też chcę dodać, ze nie lubiłem nigdy sportu, zajęcia wf-u były dla mnie udręką, byłem bardzo niezręcznym, wolno łapałem o co chodzi, nie sprawiało mi to przyjemności, byłem po prostu nogą to samo dotyczy też tańca i poruszania się sprawia mi to ogromną krempację ale czasami muszę będąc na dyskotece, w sylwestra tego roku cały czas siedziałem przy stole wstydziłem się zatańczyć bo nie umiem. W szkole przechodząc przez hol w czasie przerwy miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie patrzą i się naśmiewają, ogólnie źle się czuję w dużych skupiskach ludzi.Uważam siebie za wyjątkowo nieatrakcyjną osobę, pod względem charakteru, niemającą żadnych zainteresowań, leniwą do potęgi n-tej, często miałem ochotę się zabić, ale miało to charakter epizodyczny, przechodziło mi, bo nie chcę w ten sposób uciec od problemów, chcę to wszystko naprawić, ale nie mam morali, aby jakoś to zacząć. Sam nie wiem czy mam coś z głową czy wymaga to leczenie psychologicznego bądź psychiatrycznego, mimo wszystko jestem dziwakiem ale wiem, że da się to zmienić. Proszę Was moi drodzy o pomoc, rady wszystkie uwagi będą dla mnie bardzo cenne. Pozdrawiam : )

Odnośnik do komentarza

Nie wiem ,ale może miałeś i masz coś z autyzmu,w każdym razie powinieneś porozmawiać o swoich problemach z psychologiem.

Co do studiów to poszedłeś na nie "z braku laku",nie interesuje Cię ten kierunek,dodając zaległości w nauce i niechęć do niej,czarno to widzę,

dlatego powinieneś zacząć od nowego roku akademickiego nowy kierunek,najlepiej na studiach dziennych...,takie bliższe medycynie...,może ratownik medyczny?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Popraw kondycję. Zacznij od szybkich spacerów, potem może biegi? może rower? Albo idź na jogę, też znakomicie poprawia kondycję.
Taniec - dziś to takie proste! Każdy może podrygiwać, trzeba się tylko ośmielić.
Nastaw sobie muzykę w domu i ćwicz, szybko załapiesz.
Zacznij się mobilizować do działania.
Na razie mówisz sobie, że nie dasz rady, że nie ma sensu itp...
Mów to samo, bez słowa nie. DASZ RADĘ, ŻYCIE MA SENS itd..
Jeśli nie zaczniesz działać, to jaka przyszłość cię czeka?
Więc się zmobilizuj, wszystko zależy od ciebie, od twoich myśli.
Uwierz, że dasz radę , zacznij się o tym przekonywać, a zobaczysz, że dasz radę.

Nie radzę zmieniać studiów. Przy obecnym nastawieniu, to nic nie da.
Zaczyna nam brakować fachowców z konkretnym wykształceniem, więc ta elektryka, przyszłościowo, ma sens.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...