Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Nagła utrata pamięci, chaos...


Gość Paweł_8906

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Paweł_8906

Witam.
Chciałem opisać Wam historię, która pozostaje największa zagadką i jednocześnie przekleństwem mojego życia.
Dziś mam 30 lat, a wspomniana historia rozpoczyna się w przeklętą sobotę 26 września 1998 roku.
Do tamtego dnia byłem normalnym dzieciakiem, choć życie mnie nie oszczędzało od początku. Kiedy miałem trzy lata zmarł mój ojciec, w wieku 7 lat straciłem dziadków. Wychowywała mnie mama, a mieszkał z nami też mój dużo starszy brat, który w pewnym stopniu można powiedzieć zastępował mi ojca. Mimo wszystko byłem szczęśliwym, beztroskim dzieckiem, chodziłem do przedszkola, później poszedłem do szkoły, uczyłem się bardzo dobrze.
Na początku września 1998 brat wyjechał na stałe do pracy za granicą, nie było to dla mnie łatwe, byłem przyzwyczajony do jego obecności.
Nagle okazało się, że jestem sam. Brat wyjechał, mama w pracy a ja zdałem sobie sprawę, że boję się pustego mieszkania, chociażby wizyty zmarłych dziadków, którzy mieszkali w tej samej kamienicy, w tamtym czasie bałem się duchów, śmierć obecna w mojej rodzinie od najmłodszych lat odbiła się w tym czasie na mojej psychice.
Mama pracowała jako kucharka w sanatorium dla dzieci. Często tam przebywałem, lubiłem to miejsce, wiadomo dużo dzieci, place zabaw itd. Ale to właśnie tam stało się coś przez co teraz boję się nawet spoglądać na tamten budynek.
Była sobota 26 września 1998 roku.
Mama w pracy, a ja jak zwykle bawiłem się na terenie sanatorium, było wczesne popołudnie, wszedłem po schodach na taras i obserwowałem jakichś ludzi i nagle to się stało, najgorsze uczucie w moim życiu. W pewnej chwili jakby ktoś mnie odłączył, straciłem całkowicie poczucie czasu. Nagle nie wiedziałem skąd się tutaj wziąłem, totalna pustka w głowie. Pamiętałem kim jestem, gdzie jestem, ale całkowicie straciłem pamięć krótkotrwałą, tak jakbym się nagle obudził. Tak naprawdę nie jestem w stanie określić ile wtedy zapomniałem, jaki okres czasu mi "odcięło". Przerażony odwróciłem się w drugą stronę. Nigdy nie zapomnę tego przerażającego uczucia, przede mną był znajomy widok, ale w głowie chaos, totalna dezorientacja, w głowie pytanie: Co się stało? Co się stało? Instynktownie biegiem ruszyłem w stronę kuchni, tam powinna być mama... Zdążyłem przebiec parę metrów i nagle wszystko wróciło, odzyskałem pełną świadomość, ale serce wciąż waliło jak oszalałe. Cała ta chwilowa utrata świadomości musiała trwać jakieś 10-15 sekund, ale te sekundy na zawsze zmieniły moje życie, zmieniły mnie... Ten dzień, ta chwila odbiła się na całym moim dalszym życiu...
Tamtego dnia po powrocie do domu już właściwie tylko spałem, kolejne dni myślałem tylko o tym wydarzeniu, bałem się gdziekolwiek oddalać, żeby to się znowu nie stało, żeby ktoś był przy mnie gdyby pamięć znowu uciekła, później było już tylko gorzej...
W jakiś sposób z powodu strachu przed tym uczuciem... zacząłem je sam przywoływać. To zaczęło do mnie wracać. Pierwszy taki przypadek nastąpił we wtorek po tej cholernej sobocie, kiedy szedłem samotnie do mamy do pracy, bałem się, bo za chwilę miałem pojawić się w miejscu, które mnie przerażało, kojarzyło się z tamtym strasznym uczuciem.
I stało się, pod budynkiem to uczucie wróciło, ale nie było to dokładnie to samo. Pojawiło się otępienie, to okropne uczucie utraty rzeczywistości, ciężko opisać to co działo się wtedy w głowie, ale tym razem byłem tak jakby przygotowany na ten atak, bo mimo zaburzenia rzeczywistości pamięć krótkotrwała nie zniknęła całkowicie, była tak jakby oddalona, osłabiona, można powiedzieć, że byłem otumaniony, ale nie straciłem całkowicie wątku.
Tak się złożyło, że ten budynek został zamknięty i moja mama przeniesiona gdzie indziej, także nie musiałem się pojawiać w miejscu które dało początek mojej tragedii, ale życie i tak stało się koszmarem.
W głowie miałem tylko strach i pytania. Dlaczego to się stało? Co to za choroba? Myślałem o tym bez przerwy, śniło mi się to po nocach. Zacząłem wariować. Nabawiłem się nerwicy natręctw, zacząłem odprawiać jakieś rytuały, potrafiłem pół godziny stać nad kablem i go układać nim włożyłem do gniazdka. Tak było na każdy kroku, szklankę odkładałem po kilka razy, można by wiele wymieniać...
Bałem się być sam, strach przed duchami zmienił się w lęk, że znowu stracę pamięć. Tak silny atak jak za pierwszym razem, że nie pamiętałem zupełnie tych najświeższych zdarzeń już się nie powtórzył, ale ogólnie ataków były...tysiące.
Tak jak za drugim razem, gdzieś tam pozostawał wątek, ale ataki dezorientacji mnie wykańczały. Najpierw bałem się zostawać o domu, z czasem wręcz odwrotnie, przerażało mnie wyjście z domu. Jak ktoś ze mną szedł, albo chociażby kogoś widziałem ataku nie było, gdy tylko byłem na drodze sam to kurestwo znowu uderzało. Z taką przyćmioną świadomością biegłem aby dotrzeć do kogokolwiek, zobaczyć człowieka i odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Z czasem po takim ataku byłem dłuższy czas przyćmiony, rzeczywistość była jakby za ścianą. Bywało, że tygodniami chodziłem taki zamulony. Potrafiłem udawać, że jest ok, nikomu nigdy nie powiedziałem, bałem się.
Z czasem umysł zaczął "trzeźwieć", stanów otępienia prawie nie było, ale ataki tej intensywnej utraty świadomości towarzyszyły mi jeszcze w dorosłym życiu. Teraz lęk już minął, nauczyłem się z tym żyć, mam 30 lat, a 21 żyję w chorobie, można powiedzieć, że ta choroba to moje życie. Wciąż kiedy idę gdzieś sam bywa, że nadchodzi atak, pojawia się lekkie otępienie, mała utrata rzeczywistości, ale fakt, że nie boję się tego już tak jak kiedy byłem dzieckiem sprawia, że potrafię to odeprzeć i wrócić do równowagi. Wciąż pojawiają się epizody przypominające mi o chorobie, ale już nie jest ona tak bardzo obecna w mojej głowie, nie myślę o tym.
Prowadzę teraz raczej normalne życie, choć wiem, że gdyby nie choroba byłbym innym człowiekiem. Zdałem maturę, ale nigdy nie byłem już tak dobrym uczniem jak sprzed pierwszego ataku, myślę, że osiągnął bym więcej w życiu gdyby nie to. Pozostała nerwica natręctw, obsesyjnie myśli. Mam pracę, kobietę, choroba nie wpływa już na mnie, ale pozostałości tamtych lat już nie znikną, to zostanie ze mną już do końca... Mam żal do losu, że tak potraktował 9 letniego dzieciaka, ale cóż, wszystko ma swój cel...
Nie szukam pomocy, szukam odpowiedzi. Co to za schorzenie? Psychiczne? Neurologiczne? Czy choroba która zniszczyła moje życie, a na pewno dzieciństwo ma jakąś nazwę?

Odnośnik do komentarza

Na takie pytanie ciężko jest udzielić odpowiedzi na forum. Możemy wypisać tutaj różne zaburzenia, których postępowanie będzie podobne do wypisanych przez Pana objawów. W tym przypadku diagnozę może postawić tylko specjalista. Przyczyn Pana przypadłośći można dopatrywać się w wielu aspekatach. Problemy neurologiczne może wykluczyć lekarz po wnikliwym badaniu. Wspomniał Pan również o zaburzeniach obsesyjno - kompulsyjnych, które są w Pana życiu obecne aż do dziś. Założył Pan, że jest na nie skazany do końca życia, podczas kiedy psychoterapia, połączona z farmakoterapią dają realne rezulaty na powrót do zdrowia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...