Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Nienawidzę swojej osobowości


Gość wrednamaupa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość wrednamaupa

Cześć

Tak jak w temacie. Nienawidzę swojej osobowości koszmarnie, nienawidzę siebie, nienawidzę tego jak odczuwam, nienawidzę tego, że myślę często inaczej niż ludzie normalni, nienawidzę tego, co lubię, nienawidzę tego, co mi się podoba. Po prostu wszystkiego w sobie nienawidzę.
Ale najbardziej chyba nie znoszę tego, że nie potrafię funkcjonować normalnie bez leków psychotropowych. Aktualnie biorę stabilizatory nastroju i antydepresanty i generalnie na lekach zachowuję się normalnie, jedyne co u mnie kuleje to motywacja, nic mi się nie chce robić, ale przynajmniej kontakt z ludźmi mam udany i samopoczucie stabilne. Bez leków to istny tajfun się ze mnie robi. Z roku na rok jest coraz gorzej, tak, że kursuję sobie między szpitalami, przychodniami, a policją. Jak kiedyś nie wyląduje w psychiatryku, albo na cmentarzu to będzie dobrze. Ale może napiszę o co dokładniej chodzi, bo tak się miotam tutuaj. Chodzi o to, że jestem delikatnie mówiąc niemiła... dobra, jestem wredna, agresywna, źle traktuję ludzi i co najgorsze-lubię to robić. Np. teraz jak sobie biorę leki to mam udane relacje na studiach, z przyjaciółmi, ba, mam nawet chłopaka. Żyć nie umierać. Ale gdy tabletek nie brałam, to nie miałam przyjaciół- notorycznie się z nimi kłóciłam, ludzie na studiach mnie nie lubili, a facetów traktowałam chyba najgorzej. Mam taki problem, że ciągle jestem wściekła. Dosłownie. Nie mam innego nastroju, tylko jestem wściekła. Zazdroszczę ludziom wszystkiego i przez tą chorą zazdrość, mszczę się na nich. Zazdroszczę im dobrostanu, udanych związków, przyjaźni, a nawet takich kompletnych głupot w stylu ładniejszych włosów czy lepszego gustu. Wiem, że to źle o mnie świadczy, właśnie dlatego tu piszę, bo wcale nie pochwalam sobie takiego zachowania,wręcz przeciwnie, wstyd mi za tak małostkowy i okropny charakter... W swojej złości potrafię bardzo źle traktować ludzi, albo krzywdzę fizycznie,albo poprzez intrygi. Po prostu nie podoba mi się, że ludziom tak dobrze się wiedzie, a ja nie potrafię być taka jak oni. Nie potrafię być lubiana, nie jestem atrakcyjna, nikt się za mną nie ugania, wszelkie moje zainteresowania i osobliwości uważane są za dziwaczne, wszystkiego doświadczam później, seks był później, pierwszy związek też. Wstyd mi za siebie i to sprawia, że robię się wściekła na innych. Bo czuję się żałosna. Mam też jakieś dziwne obsesje na punkcie osób, których nienawidzę lub które mnie skrzywdziły. Mianowicie, jeśli ktoś mi mocno czymś podpadnie to nie mogę dosłownie przestać myśleć o tej osobie, staje się ona moją obsesją i po prosotu muszę takiemu człowiekowi zaszkodzić w jakikolwiek sposób. Jak zaszkodzę to i tak nadal o tym kimś myślę. Dotyczy to tylko osób, których ni lubię, nigdy nie miałam obsesji, że np. się w kimś zakochałam i ta osoba siedziała mi w głowie. Nie, ale jak kogoś nienawidzę to tak właśnie jest. Pewnie dlatego, że z reguły nie darzę nikogo pozytywnymi uczuciami. W takim właśnie stanie, bez leków nic mnie nie cieszy, ciągle ryczę (z reguły ze złości) i wyładowuje się na innych. Wkurza mnie wszytko- śmierdzący facet w tramwaju, mlaskanie, nucenie pod nosem, zbyt głośnie chodzenie, koszmar. Ludzie też ze mną nie wytrzymują, w tym roku wyprowadziły się ode mnie aż 3 współlokatorki i teraz mieszkam sama. Ciekawe jest to, że po lekach dosłownie wszystko zmienia się na lepsze. Humor mam normalny, z ludźmi tez zwyczajnie gadam, a i powodzenie jako takie mam, chociaż urodziwa nie jestem. Jednak nie mogę żyć z tą myślą, że to wciąż tylko leki, a moja prawdziwa, naturalna osobowość jest tak beznadziejna i nieudaczna, że nie jestem w stanie nawet odczuwać prostych przyjemnych emocji... Naprawdę, ciężko mi zrozumieć ludzi, którzy na co dzień, bez leków są tacy pogodni, zrównoważeni i pozytywnie traktują innych. Z czego to wynika? Bo aż w szoku czasem jest obserwując np. moje siostry.

Odnośnik do komentarza
Gość geekowska

Nie nie zamierzam nawet czytać tego. Uwierz, każda osobowość znajdzie swojego amatora. Przeciwności się przyciągają. Pamiętaj, by być mądrą dziewczyną i nie dokuczaj innym, jednym słowem bądź mądra chrześcijanką, a dobrze będziesz odbierana. Nie rań innych. Charakter zależy od wychowania. Jednak da się go udoskonalać, braki wypełniać a zalety pokazywać. To, że myślisz inaczej niż inni, nie oznacza, że tylko Ty tak myślisz. Też czasem czuję się źle z mym charakterem. Lecz mimo wszystko staram się nie obwiniać za to. To co mogę, naprawiam, czego nie mogę - akceptuję.

Odnośnik do komentarza

Ja tez nie jestem raczej tak 'po katolicku' wierząca niemniej jednak fenomenem dla mnie są egzorcyzmy w wykonaniu niektórych księży. To nie musi być takie spektakularne opętanie, własnie -bez przesady, ale może coś się do Ciebie podczepiło i zaburza Ci osobowość. Wiem ze to niepopularne, może zostać wyśmiane- no ale z relacji ludzi często pomaga w sytuacjach kiedy pacjent zdany jest tylko na leki.
No nie wiem co można by poradzić jeszcze - stereotypowo -szukanie przyczyny, terapia :)

Odnośnik do komentarza
Gość geekowska

teraz dopiero przeczytałam Twój post. Wszystko wynika z Twoich braków chrześcijańskich. Podstawą chrześcijaństwa jest cytat "Kochaj bliźniego jak siebie samego i nie czyń bliźniemu co Tobie nie miłe".
Ja w życiu stykałam się z wiarą i żyję nią na codzien. To ogromny wkład rodziców oraz pedagogów. Od przedszkola po liceum uczęszcza się na religię. Co niedzielę chodzimy do kościoła. By zastanowić się nad sobą. By się spowiadać, ale też by wybaczać. By przypomnieć sobie podstawowe zasady chrześcijaństwa. Bez Boga ani do proga. Kto nie boi się Boga temu bida. Jak chcesz być dobrym człowiekiem, nie stosując przykazań Bożych?

Odnośnik do komentarza

Ale do wiary nie można raczej przekonać ani "namówić".
Poza tym nie można stawiać znaku równości że chodzi do kościoła -znaczy dobry człowiek i odwrotnie.
Wiadomo ze te zasady są w miarę ok
ale autorce chodzi o to co zrobić żeby naprawdę tak czuć, nie tylko deklarować.

Odnośnik do komentarza

Być może faktycznie nie możesz żyć bez leków, nie znam się na tyle, by kategorycznie to twierdzić.

Miałam kiedyś silną nerwicę, z atakami na pograniczu zapaści. Łatwo się denerwowałam, wpadałam we wściekłość, tupałam nogami, nie panowałam nad sobą.
Aż w końcu powiedziałam sobie - dość tego. Chcę normalnie żyć.
I zrobiłam to.
Stosowałam autosugestię.
Na początku , gdy tylko czułam zdenerwowanie, mówiłam sobie
Odprężam się, odpręża się moja prawa noga, skupiałam też na tym myśli.
Potem odpręża się lewa noga...i tak całe ciało, plecy, brzuch, ręce...aż do głowy.
Z czasem wystarczyła tylko myśl - jestem spokojna, odprężona...pomagało.

To nie jest głupie. 1- skupiasz myśli na czymś innym, niż na zdenerwowaniu. Samo to już powoduje, że zdenerwowanie nie wzrasta, że wyciszasz się.
2- wtłaczasz do podświadomości pozytywne myśli, uczysz się panować nad sobą.
-Początki są bardzo trudne, ciężko jest się na tym skupić, ale z czasem, jest coraz łatwiej.
Tylko trzeba chcieć i nie zniechęcać się.

Problemem jest twoja zazdrość, zawiść. Innym się udało, czemu nie mnie.
Ależ też ci się wiele udało, i to powinnaś sobie przypominać, powtarzać sobie wszystko to, co było dobre w twoim życiu.
Ty skupiasz się tylko na negatywach, więc swoje życie widzisz w czarnych barwach.
A życie ma wiele kolorów, ma także cudownie ciepłe kolory.
Zacznij je dostrzegać, można się tego nauczyć.
Nie wystarczy mówić, że ja taka jestem.
Jesteś taka, ale możesz to zmienić , trzeba tylko mocno chcieć, pragnąć zmian, a wszystkiego można dokonać.

Też dostałam mocne leki, ale miałam to szczęście, że źle na nie reagowałam.
Odstawiłam je i poradziłam sobie sama.
Bo chciałam normalnie żyć.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...