Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Poważny problem, proszę o pomoc


Gość Verk

Rekomendowane odpowiedzi

Witam
Borykam się z poważnym problemem który nie daje mi normalnie żyć
Trwa to od jakiegoś miesiąca.
W moim życiu wszystko straciło jakikolwiek sens. Dosłownie wszystko.
Mam 18 lat.
Jeszcze niedawno wszystko wydawało sie piękne i realne. Mam cudowną dziewczynę, z którą planowałem przyszłość. Ciągle sobie wyobrazalismy jak będzie cudownie gdy już zamieszkamy razem i wspólnie będziemy żyć. Motywowało mnie to do wszystkiego. Duzo rzeczy sprawiało mi przyjemność (głównie spotkania z ukochaną) czy to gra komputerowa, słuchanie muzyki, długie spacery po mieście, oglądanie jakichś filmów. Wszystko zmierzało w świetnym kierunku.
Teraz wszystko się zmieniło. Od miesiąca, po głowie chodzą mi tylko czarne myśli. Przede wszystkim zacząłem myśleć o śmierci i kolejne myśli poszły jak lawina. Cały dzień mam w głowie to ze za jakiś czas umrzemy, że życie ogranicza się tylko do pracy i domu (a kiedyś pragnąłem takiego życia z dziewczyną), nic nie ma sensu bo i tak wszystko bardzo szybko przeminie i umrze. Jak patrzę w tył to widzę 18 lat które przebiegły w ułamku sekundy. Mam wrażenie że cała reszta życia minie jeszcze szybciej. Że te cudowne chwile z dziewczyną zaraz beda jedynie przeszłością i wspomnienia (w sumie to teraz też tak jest) i będzie tylko oczekiwanie na śmierć i płacz. Najbardziej boli mnie to ze ja pragnę się cieszyć jak kiedys. Boli mnie to że dziewczyna ciągle cieszy sie że za parę lat założymy rodzinę, będziemy mieli dzieci a mnie to dobija jak cholera, bo nie widzę w tym żadnego sensu. Widzę tylko śmierć która zaraz przyjdzie, ze lata szybko miną. Boję się też ze wcześniej pojawi się jakas choroba, rak czy cos i jeszcze szybciej zgasniemy. Nic mnie kompletnie nie cieszy. Ciągle patrzę na ludzi w tramwajach którzy są czymś pochłonięci, śmieją się do znajomych, pary się przytulają, a ja cierpię i nie widzę w tym żadnego sensu. Chce mi sie wtedy tak cholernie płakać. Ciągle myślę o przemijaniu. Nic mnie nie cieszy, ani muzyka, ani nawet spotkania z dziewczyną, a kiedy już minie spotkanie to cholernie tęsknię za nią, za normalnym życiem. Czuję wtedy taką odrębność, brak zrozumienia, ciągle chcę aby było normalnie. A nie jest. Nie potrafię z tego wyjść. Chcę się cieszyć i być szczęśliwym. Wcześniej o tym nie myślałem. Nie było nic takiego. Gdy powiedziałem o tym dziewczynie to mówiła ze po śmierci jest kolejne życie na które teraz pracujemy i to jest piękne. A dla mnie to żadne pocieszenie. Nawet nie wiem czy rzeczywiście tak jest mimo że jestem (??) osobą wierzącą. A nawet jeśli to nie potrafię sobie wyobrazic jak miałoby to być. Wydaje mi się ze jeśli już to tam nie byłoby tak jak teraz, nie byłoby pojęcia miłości między mną a dziewczyną i wszystko co byłoby do tamtej pory to by się skończyło. Przez to wszystko nie mogę praktycznie nic robić. Opuściłem sie w nauce (a kiedyś chciałem to robić aby mieć dobre studia, pracę dla rodziny), każda sekunda życia to tylko te myśli, brak sensu, rozpacz, tęsknota, strach, łzy. Byłem u psychiatry, przepisał mi Trittico CR 75mg, biorę drugi dzień ale nic kompletnie nie czuję aby się zmieniło. Jest dosłownie tak samo albo gorzej. Boję sie też ze nawet jeśli leki zadziałają to nie oddadzą mi poczucia sensu w życiu, cieszenia się z przyszłości i przyszłego życia w rodzinie, nie przejmowania się tym co będzie. Co mam robić? Proszę o pomoc, to nie pozwola mi żyć. Chodzę ciągle zrozpaczony, odosobniony, samotny, czuję że życie ucieka a ja dalej w tym cholerstwie tkwię, chcę mi sie płakać i nie potrafię wyjść. Nie wiem też co te leki zrobią i kiedy. Pomocy

Odnośnik do komentarza

A jak Ci pomóc,?Gadasz jakbyś był w depresji. Ale czemuż tak się stalo? Rozpuścileś swoje myśli, przerzucileś na myslenie bez happyendu, na myslenie katastroficzne. Fascynuje Cię to jakoś i pięknie te dziwaczne myśli w sobie rozwijasz, wręcz się w nich lubujesz. Może sprawia Ci to jakąś satysfakcję,że takie cierpienia Młodego Wertera przeżywasz, że jesteś do nich wogóle zdolny. Za chwilę przejdziesz na spoglądanie z góry na zwykłych maluczkich, którzy śmieją się jak głupi do sera, cieszą się z byle drobnostki a nie dostrzegają ważnych problemów tego świata, miałkości życia i spraw codziennych. Powinieneś aby ten przekaz był spójny, zmienić jeszcze swój image i przerzucić się na smutne czarne stroje, na zapuszczenie zarostu i nostalgiczne spojrzenie.

Może taki nowy Ty, bardziej się sobie podobasz, wydajesz się sam sobie bardziej interesujący. Twoje życie i Twoje wybory.

Zauważ tylko, że czlowiek jest w stanie sterować ,jako istota mysląca, swoimi myślami. Odrzucać te, które mu szkodzą, nie rozwijać ich, nie przyglądać się im ze szczególami.

Dopiero 1 mc dręczą Cię te myśli a Ty już i u psychiatry byłeś, piszesz rozpaczliwe posty jakbyś dośc szybko i głośno chciał światu pokazać: patrzcie jaki ja jestem teraz inny, nowy.

Uważaj -od leków, które przepisują psychiatrzy na wyciszenie ,można się uzależnić i ciężko się z nimi rozstać, nawet jak bardzo się chce.

Po prostu sam sobie , gdzieś w swoim wnętrzu zapytaj czemu tak pięknie rokręcasz się na temat bezsensownosci życia. Imponuje Ci to? Wydaje Ci się,że jesteś oryginalny na tle reszty mlodzieży? Wołasz w ten sposób o jakieś specjalne zainteresowanie swoją osobą? Chcesz się wymiksować z poważnych przygotowań do matury?

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeśli nie byłeś zawsze malkontentem to teraz robisz to po coś. Tylko Ty wiesz po co.

Odnośnik do komentarza

Tak, tylko różnica jest taka, że ja nie chcę żeby tak było. Nie czuję się oryginalny, nie imponuje mi to. Czuje się z tym źle, chcę być normalny jak inni. Chcę cieszyć się z tych małych rzeczy, poczuć sens w życiu, być szczęśliwym, nie martwić się tym, że wszystko przemija. Nie jestem Werterem, ani nie patrzę na innych z góry dziwiąc się, że cieszą się z takich rzeczy. Patrzę na nich, bo też chciałbym tak potrafić i znaleźć w tym radość.

Odnośnik do komentarza

Tak, tylko różnica jest taka, że ja nie chcę żeby tak było. Nie czuję się oryginalny, nie imponuje mi to. Czuje się z tym źle, chcę być normalny jak inni. Chcę cieszyć się z tych małych rzeczy, poczuć sens w życiu, być szczęśliwym, nie martwić się tym, że wszystko przemija. Nie jestem Werterem, ani nie patrzę na innych z góry dziwiąc się, że cieszą się z takich rzeczy. Patrzę na nich, bo też chciałbym tak potrafić i znaleźć w tym radość.

Odnośnik do komentarza
Gość podmuch_wiatru

O matko ! Ale nudzisz !

A co Ty sobie w ogóle myślisz ?
Może Ci się zdaje, że Amerykę odkryłeś .
O nie ! To że życie jest nudne, ... i beznadziejne to wie każdy z nas. Pogląd ten czasem się zmienia w sytuacjach ekstremalnych. Zauważyłem, że osoby dotknięte ciężką czy wręcz nieuleczalną chorobą zaczynają sobie życie cenić bardziej. Ciebie jednak na szczęście ten przypadek póki co nie dotyczy.

Ale chciałeś rady , to proszę bardzo .

Kolego !
Trzeba po prostu udawać , że życie jest wspaniałe, że jesteś szczęśliwy i wszystko jest super. Udawać należy dla otoczenia ale także dla siebie. Myślenie pesymistyczne należy odrzucić, bo ono i tak nic nie wnosi a to ... życie tak czy siak trzeba przecież jakoś przeżyć.
Jeśli nie potrafisz udawać to zapisz się na terapię grupową. Z niczego Cię tam wprawdzie nie wyleczą ale na pewno znajdziesz tam grono filozofów podobnych do Ciebie, którzy z przyjemnością podyskutują z Tobą o braku sensu w życiu .

Odnośnik do komentarza

Drogi Autorze
Osobiście nie odniosłam wrażenia ze szpanujesz albo przynudzasz, tylko że po prostu cierpisz. Trochę się dziwie dość ostrej reakcji na Twój szczery post . Mam nadzieję że nie załamiesz się jeszcze bardziej i tu jeszcze zajrzysz. Przeżywasz chyba w tej chwili klasyczny ból egzystencjalny. Ból istnienia. Tzw Weltschmerz. Czy pamiętasz może jakieś konkretne wydarzenie od którego to się zaczęło? Bo nieraz poznanie przyczyny pomaga uporać się z problemem.
I myślę że tak, dla kogoś kto ma 18 lat, kto do tej pory funkcjonował sobie spokojnie, radośnie i w zgodzie ze światem, taka nagła zmiana percepcji może być jak odkrycie Ameryki tylko niezbyt pozytywne. Coś jak obudzenie się z matrixa po połknięciu czerwonej tabletki.

Co z tym zrobić? Tak do końca to nie wiadomo. Niektórym jak wspomniał Poprzednik powyżej, radość życia przywraca wyjście z poważnej choroby- no ale to raczej nieszczególnie chciana metoda, poza tym efekt występuje nie zawsze i nie u każdego.

Życie to z jedne strony dar, z drugiej przymus. Bo można myśleć że jest tak jak to w tej chwili postrzegasz. Jaki sens ma to wszystko skoro i tak umrzemy.
Ale może pomyśl sobie tak. Skoro już żyję, a życie nie zawsze jest dobre, to doceniam to co jest, to co mam. Dwie ręce, dwie nogi, wzrok, słuch. Nie wszyscy mogą cieszyć się widokiem świata lub poruszać się sprawnie Mógłbyś np. żyć w kraju gdzie toczy się wojna, gdzie każde wyjście z domu grozi nagłą śmiercią lub kalectwem Mógłbyś urodzić się chory i codziennie cierpieć ból. Mógłbyś być rozpaczliwie samotny.
Nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o trywialne postawienie sprawy pt „ciesz się bo inni mają gorzej”,
tylko o uświadomienie sobie że takie też bywa życie i już samo to że moje takie nie jest to jak los na loterii.
Ważną umiejętnością i cechą ludzi szczęśliwych jest wdzięczność. A wdzięczność wynika z pokory, czyli ze świadomości że nic nie jest dane raz na zawsze i nic się nie należy.
Myślę ze kiedy potrafi się odczuwać wdzięczność za to co się ma, to o wiele łatwiej żyć nawet bez wnikania w głębszy czy wyższy cel naszego istnienia.
Poczucie sensu istnienia jest podstawowe dla człowieka myślącego, jednak przekombinowanie w szukaniu go prowadzi nas często na manowce nadinterpretacji lub negacji .
Tak naprawdę to nie wiemy po co i dlaczego żyjemy. Ja uważam ze jest to coś więcej niż tylko fizyczna egzystencja, bo wszystko jest zbyt skompilowane aby mogło być przypadkowe.
Tylko z jakiegoś powodu jesteśmy zamknięci w kręgu życia na dość niskim energetycznie poziomie, tzn nie wykorzystujemy potencjału intelektu i dobra jakie posiadamy. Dlatego to zrozumiałe że wrażliwsi ludzie odczuwają czasem dyskomfort istnienia w takiej postaci jakie ono jest.
Jednak życie najlepiej jak się potrafi w ramach tego co jest może dawać satysfakcję.
Dla mnie sensem jest m.in. nie poddawanie się złu i strachowi.
Bardzo lubię swoje mieszkanie a obecnie od dłuższego już czasu mieszkam właściwie nie u siebie, bo opiekuję się chorą osobą z rodziny. Ta osoba dręczyła mnie w dzieciństwie i młodości i teraz tez jest wredna, ale jakoś daję radę i cieszy mnie to ze już sobie nie pozwalam wejść na głowę:)

Nie wiem czy to coś da dla Ciebie co starałam się przekazać.
Tabletki na poprawę nastroju tak jak pisze Kikunia mogą uzależniać. Podobno dobry jest alkoholowy lub olejowy wyciąg z dziurawca- naturalny antydepresant . Herbatki ale z takiego zebranego suszu, a nie te fix, wg niektórych też pomagają- tylko trzeba uważać na słonce bo ziele to działa fotouczulająco .
Dobrze też robią ćwiczenia oddechowe, dotlenienie organizmu. Można też sobie biegać, w ogóle wysiłek fizyczny jest ok na wszystkie smutki i problemy (endorfiny:-)
Pozdrawiam i życzę powrotu radości z życia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...