Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

podła szefowa


Gość pracownica

Rekomendowane odpowiedzi

Gość pracownica

W tej "firmie" pracuję już ponad dwa lata. I cały ten czas cierpliwie znoszę humory i fochy swojej szefowej. Aż do dzisiaj. Dzisiaj moja cierpliwość się skończyła...
Z samego początku przełożona traktowała mnie dość dobrze, pomagała kiedy czegoś nie wiedziałam, radziła żeby to zadanie zrobić tak i tak, pytała czy się zgodzę wykonać to i tamto, czy wezmę na siebie obowiązki za kogoś itd. Możliwe że na swój sposób się mnie bała bo jeszcze wtedy miałam "mocne plecy" (w postaci bliskiego członka rodziny na odpowiednim stanowisku). Ale no czas mija, lata lecą i "plecy osłably".
Jej chamstwo wtedy przybrało na sile. Zaczęło się dosłownie ochrzanianie za nic. Jak miała zły humor to mi się zbierało najczęściej. Jak miałam wykonać zadanie poza swoim stanowiskiem to były pretensje że mnie nie ma na nim. Kiedyś mi powiedziała że jeśli jest dzień wypłaty to mam jej tylko zgłosić że wychodzę i tyle, teraz są sapy ze jak ja moglam wyjść tak o, jakbym była jakąś królową. Wysłała mnie z dokumentacją służbową do urzędu i zwolniła z jednej godziny pracy to wylądowałam na dywaniku u niej i teksty że jak mogłam sobie wyjść bez jej zgody. I sie wyparła tego że mnie wtedy zwolniła na te godzine. Wyjaśniała mi zakres moich praw i obowiązków na moim stanowisku (jestem asystentką nauczyciela), m.in. powiedziała że mam być do dyspozycji wszystkich nauczycieli. To byłam, temu zrobilam to, tamtemu kawe itd Po pewnym czasie znowu byłam wzywana na dywanik. Zarzuciła mi że niewykonuję należycie swoich obowiązków, cytuję: " obserwuję panią od dłuższego czasu i nie życzę sobie aby pani się tak kręciła po korytarzu. Nigdy nie powiedziałam że jest pani do dyspozycji innych nauczycieli poza tymi pod których pani podlega."
czyli wyparła sie swoich słów. Ale dobra, wzruszyłam ramionami i siedziałam ze swoimi nauczycielami w klasie. Aż po paru tygodniach znowu dywanik i tym razem ochrzan że ja nic nie robie tylko siedze sobie zadowolona w klasie, nic z siebie nie daje dla placowki itd.
Czyli w skrócie- siedze w klasie to źle, jestem poza klasą też źle. Pomagam swojemu nauczycielowi, źle bo to nie jestem moim obowiązkiem a jak nie pomagam też źle bo w końcu jestem asystentem i mam pomagać.
Za kupno służbowego sprzętu dla pań woźnych miałam zapłacić ze swojej pensji. Nie zapłaciłam, bo to prawie 300zł, to mi powiedziała że przynoszę szkodę placówce.
I tak mnie kobita ochrzania o wszystko i o nic. Ale poza tym jej zachowaniem jest jeszcze inne, mianowicie prosi mnie o załatwienie jej prywatnych czy wręcz jej dyrektorskich spraw. Miałam odebrać coś od lekarza dla niej, jej dokumenty zawieźć tu i tam itd kiedyś zapytałam dlaczego. Odpowiedziała że tylko mi ufa, i że za moją dobroć ona teź może mi pozałatwiać moje sprawy... Kiedyś mi powiedziała też moglabym być jej synową.
Tak właśnie to mnie zastanawia najbardziej w jej zachowaniu bo raz mało mnie nie zje a za chwile sie do mnie przymila. Co Państwo o tym sądzicie?

Odnośnik do komentarza

O ile się orientuję, asystent n-la jest zatrudniony na etacie administracyjnym (gówniana praca na pełnym etacie, bez płatnych wakacji, za marne pieniądze - zgadłam?) a więc, nie obowiązuje cię udział w radach pedagogicznych oraz dyżury na przerwach. Jako asystent n-la, masz obowiązek wspomagać uczniów z poważnymi dysfunkcjami, siedzieć obok nich na lekcjach, zajmować się nimi w czasie przerw, współpracować z wychowawcą klasy.
Nie masz żadnego obowiązku usługiwać innym nauczycielom, nie rób tego, bo się przyzwyczają, nie wiem, czy powinnaś biegać do urzędu z dokumentami, bo w końcu masz inne zadania.
Nie rozumiem też, jakim prawem dyrektorka żądała od ciebie osobistego wkładu finansowego w cokolwiek, co ty masz wspólnego ze sprzątaczkami? Nie masz też obowiązku wyświadczać jej osobistych przysług, nie jesteś chłopcem na posyłki, faktycznie, fatalnie trafiłaś.
Przede wszystkim przestudiuj jeszcze raz dokładnie zakres swoich obowiązków, udaj się do radcy prawnego (są np. przy związkach zawodowych) i skonsultuj. Jeżeli ona wyda ci jakieś polecenie, co do którego masz wątpliwości, poproś o wydanie tego polecenia na piśmie, możesz także zadać jej pytanie w formie podania, które oficjalnie zostawiasz w sekretariacie, kopię zachowując dla siebie np.
proszę o wyjaśnienie, na podstawie jakiego przepisu wydała mi p. dyrektor polecenie odnośnie zakupienia z własnych funduszy "czegoś tam" dla pracowników obsługi?
Generalnie jesteś w czarnej d**e, bo ona ma władzę i raczej niewiele możesz jej udowodnić, ale np. wysyłanie cię do urzędu jest już faktem, który udowodnisz, sprawdź, czy należy to do zakresu twoich obowiązków, ale poszukaj tych przepisów gdzie indziej nie u niej, ona może przekazywać ci jakąś okrojoną wersje, wygodna dla siebie.
Nie wyrażaj zgody na rolę zapchajdziury, nie gódź się na wykonywanie pracy za kogoś, żądaj polecenia na piśmie, ale najpierw dokładnie przestudiuj przepisy na podstawi których jesteś zatrudniona.
Najlepiej szukaj intensywnie pracy w innej szkole na etacie nauczyciela, bo baba wyraźnie cię dręczy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...