Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Mój problem


Gość Internauta

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Internauta

Witam.
Od razu na wstępie mam nadzieję, że można korzystać z tego forum bez rejestracji (wpisałam dowolny nick). W razie, gdyby było inaczej, proszę o dowolne zmiany w tym temacie.

Zacznę od tego, że mam 17 lat, liczę jednak, że mimo tego zostanę potraktowana poważnie.
Pewnie będzie długo, więc jeśli komuś się chce, to radzę uzbroić się w cierpliwość.

Co jest moim problemem? Nie umiem tego dokładniej opisać i jest to dla mnie trudne, gdyż wydaje mi się, że składa się na to wiele czynników, przede wszystkim jednak...
Nie cierpię myśleć o swoim życiu. Nienawidzę go.
Uważam, że jestem brzydka, bo mam trądzik od kilku lat i wadę kręgosłupa (kifozę). Głównie jednak cierpię ze względu na to, że jestem po prostu dziwna z charakteru.
Męczą mnie długie rozmowy z ludźmi, a kiedy przychodzi mi samemu podejść do kogoś nie umiem zagadać. Peszę się, nie potrafię patrzeć w oczy (swoją drogą, wcale tego nie robię, patrzę się w przestrzeń, nawet, jeśli ktoś jest dla mnie "bliski"), dukam słowo za słowem. Zrobiłam to tylko raz, ale zostałam potraktowana jak dziwaczka i bolało mnie to strasznie, boli do tej pory, więc nawet już nie próbuję.
Z osobami z mojej klasy rozmawiam tylko o szkole, bo nie umiem inaczej (np. pytam o lekcje, jeśli czegoś nie pamiętam, o prace klasowe). Wstydzę się swoich zainteresowań. Zawsze siadam sama, bo nie mogę znieść grupy, ale boli mnie, kiedy nikt się mną nie interesuje. Mam tylko jedną koleżankę, z którą mogę normalnie porozmawiać, ale jednak dłuższe przebywanie z nią także mnie męczy - czego jej oczywiście nie chcę powiedzieć, bo boję się odrzucenia.
I moja największa bolączka związana z tym wszystkim, co napisałam poprzednio - mam dziwną manię. Manię na uniwersa fikcyjne. Zmieniają się one raz na jakiś czas, ale w zasadzie przeżywam nimi silną fascynację. Zazwyczaj są to seriale lub gry - i raczej wszystkie zawsze wydawały się dla nieco młodszych odbiorców (ale w żadnym wypadku nie interesuje mnie ich wartość edukacyjna, zachwycam się tylko światem przedstawionym). Wkręcam się do tego stopnia, że wszystko co robię i myślę jest związane z tym jednym uniwersum (zawsze jest tylko jedno dominujące, chyba, że to faza przejściowa). Wstaję z tym, jem z tym, myślę o tym na lekcjach, na przerwach, w domu i kiedy kładę się spać. Tylko to oglądam, myślę o tym, kiedy słucham muzyki (słuchawki na uszach mam przez 50% dnia), rysuję to, i piszę opowiadania. Mam to od dziecka i zawsze nazywałam to uzależnieniem, miałam kiedyś nawet listę tego. Szalenie głupio mi z tym, ale wolę myśleć o tym, niż o swoim życiu, wstydzę się tego okropnie i robię z tego wielką tajemnicę, przez co boli mnie, że nikt nie pyta mnie o to, co mnie interesuje, coś, co jest prawie jedynym moim szczęściem, ale wiem, że nikogo to nie obchodzi.
Dużo czasu zawsze spędzałam na forach związanych z tymi rzeczami, lubiłam i lubię rozmawiać na tematy, które mnie interesują, wiem, że tam każdy mnie zrozumie i nikt nie wyśmieje, wiem, że jestem anonimowa (oczywiście do pewnego stopnia, ale z zasady chodzi o to, że nie lubię, kiedy ktoś zna mnie w prawdziwym życiu).
Moich rodziców zawsze interesowało tylko to, jak idzie mi w szkole. Mam dobre oceny i chyba się do tego przyzwyczaili, bo według nich powinnam nawet trójkę poprawiać. Często czuję, że tylko im przeszkadzam, bo gdy tylko wybuchnę gniewem, to oni od razu cedzą, że dadzą mi szlaban na komputer (który jest moim jedynym źródłem dostępu do uniwersum, które tak bardzo kocham, za wyjątkiem swojej wyobraźni i kartki papieru). Wtedy biegnę na górę i płaczę, a oni wciąż, że mam się uciszyć, bo przedłużą mi szlaban. Rodzeństwa nie mam i nie chcę mieć, bo dużo o tym słyszałam złego i nigdy nie miałabym spokoju ("bu, jedynaczka, pewnie dlatego jest taka rozkapryszona i na wszystko narzeka", niech zgadnę, tak właśnie pomyślicie?).
Mam już dość.
W okresie zimowym jest jeszcze gorzej, wtedy jestem najczęściej załamana i czasem myślę nawet nad samobójstwem (zawsze jedyne, co planowałam, to wypić na noc coś trującego), ale zawsze dochodziłam do wniosku, że kiedyś może być jeszcze gorzej.
Zawsze, kiedy byłam w gorszym humorze prosiłam rodziców, żeby mnie zapisali do psychologa, ale oni wtedy albo mówią "tak", albo mówią "ale to nic takiego" (kiedy próbuję im powiedzieć o tym wszystkim), ale i tak kiedy mi przechodzi oni wydają się nic nie pamiętać z tych próśb i pewnie liczą na to, że już mi przeszło, a ja po prostu bez złego stanu psychicznego nie mam odwagi poprosić ich o to po raz drugi.
Kiedyś znalazłam artykuł o zespole Asperegera i wydawało mi się, że do mnie pasuje, potem także na to natrafiłam i wydaje mi się, że wciąż coś się zgadza, ale pewnie się mylę, przynajmniej mylę się według moich rodziców, więc co ja tam będę gadać.

Piszę na tym forum, bo w sumie, nie wiem, gdzie indziej.
Nie wiem, czy liczę na radę, diagnozę, czy coś innego. Tak po prostu sobie to piszę, bo przed chwilą zostałam wygnana do pokoju, bo śmiałam się przez cały dzień z ludźmi z interentu, a dopiero niedawno usiadłam do nauki, co zdenerwowało rodziców i znowu "dostałam na jutro (czyli praktycznie na dzisiaj) szlaban na komputer".

Przepraszam, ponownie, jeśli coś pomyliłam, nie jestem obeznana z tym miejscem. Pisanie tutaj nic nie kosztuje, prawda?

Odnośnik do komentarza

Właściwie to sama siebie pięknie zdiagnozowałaś. Jesteś inteligentna, łatwo się uczysz, ale nie masz odwagi do świata rzeczywistego. Wyobrażnię masz bogatą, bo piszesz opowiadania a podsyca ją, nie realne życie tylko gry i świat z universum. Ponieważ dorastasz to po intensywnych kontaktach internetowych chciałabyś mieć młodzieńcze kontakty z innymi, jakieś fajne koleżanki, może jakiś kolega?

Czujesz przez skórę, że to nie będzie łatwe, bo przecież od iluś lat niespecjalnie praktykowałaś realne kontakty międzyludzkie, bo Cię one męczyły i chyba dalej męczą. Czyli i męczą Cię i Cię ciekawią teraz, bo to jest okres dorastania i chęć obejrzenia się w oczach innych zaczyna być ważna. Kazde kontakty jednak mogą być dla Ciebie szalenie bolesne, bo po prostu nie masz w nich wprawy.

Chyba jednak pora odrobić te zapóżnione lekcje i trochę bardziej uczyć być się z kimś w realu. Trening czyni mistrza, nawet jak trening czasami jest bolesny.

Tylko jak zdobyć kontakty z innymi aby nie było to sztuczne, czy narzucające się z Twojej strony?
A uprawiasz jakiś sport? Ta klifoza, to potrzebuje gimnastyki kręgosłupa. Chodzisz na jakąś jogę, biegasz, pływasz, grasz w tenisa? Wszędzie tam są ludzie- mili i niemili, sympatyczni i niesympatyczni. Trzeba się z nimi na neutralnym gruncie zaznajamiać i uczyć się, że jak ktoś zdawkowo się odezwał, to niekoniecznie Cię nie lubi, tylko ma dziś słaby humor, jakieś zmartwienia. Nie miał ochoty z Tobą gadać, ale to nie było coś przeciw Tobie, tylko jego mało kontaktowy dzień. Sama piszesz,  że rzadko czujesz potrzebę kontaktów z innymi- i może być, że jak się już odważysz, to inny jest akurat w takim nastroju jak Ty przez większość swojego życia.

Lubisz pisać, może jakieś kólko literackie. Może przeczytaj jakąś wspólczesną książkę i wyśledz ( o ile w większym mieście mieszkasz), np w Empiku spotkanie z autorem. Bedzie ktoś mówił o tym co napisał, wspominał "mękę twórczą". będzie mu można zadać pytanie, będą może fajni ludzie i z kimś się zapoznasz i może z czasem zaprzyjażnisz.

Sama wiesz,  że uciekłaś w świat fikcji. Pewnie byś nie chciała go porzucić, ale możesz go trochę ograniczyć. Możesz sobie wyznaczać ramy czasowe i powoli je zmniejszać.

Najważniejsze chyba wymyśleć jak zająć sobie interesująco czas w realu. Na jakie zajęcia chodzić, aby się nie nudzić, tylko żyć tym, czego nowego się tam dowiadujesz to i znajomi związani z tym się znajdą. Tylko nie bądz "dzika" i nie usuwaj się przy pierwszych niepowodzeniach, nikt specjalnie nie chce Cię skrzywdzić, po prostu za mało praktykowałaś w życiu i nie bardzo znasz rządzące w realu prawa. Tylko, że poznać je można tylko w realu, inaczej chyba się nie da. Cale życie też trzeba żyć w realu: chodzić do szkoly, potem może na studia, zacząć jakąś pracę, poznać przyjaciól, poznać chłopaka( na niejednej znajomości się sparzyć), poznać swojego męża, urodzić dzieci i je wychowywać. Czyli zawsze powinno się być z ludzmi a nie obok ludzi. Czyli jakoś z ludzmi w realu trzeba umieć się porozumiewać i trzeba to praktykować, bo zawsze w życiu o człowieka się będziesz ocierała i masz nie dać się skrzywdzić ale i Ty nie powinnaś innego skrzywdzić.
Tak jak umiesz czerpać satysfakcję z życia wrażeniami z universum, tak ma się z czasem większą jeszcze frajdę z życia realnego, namacalnego. Tylko to życie trzeba praktykować, a nie szybko się usuwać, bo coś nie podpasowało. Zycie realne też może rozpalać do białości wyobrażnie, tylko trzeba w nim zasmakować. Czyli niestety trzeba zacząć częściej zamykać komputer. Niektórzy stosują detoks i np. porzucają swiat wirtualny na 3 mies- umiałabyś wytrzymać? Inni trzymają się w ryzach- cały tydzień jeśli nawet zawodowo uzywam komputera, to tylko jest otwarty do pracy a prywatnie klawiatury używam tylko np w niedzielę i to tylko przez 3 godziny.

W zależności od tego co chcesz osiągnąć tak musisz postępować. Rodzice nie słyszą Twojego wołania o psychologa, bo chyba oceniają Cię lepiej niż Ty sama się oceniasz. Uważają, że jesteś inteligentna i pracowita i co sobie postanowisz to osiągniesz. Dawniej rolę psychologa i pewnie u niektórych i dziś spełniały bliskie koleżanki. Gdy nie ma barier w opowiedzeniu co u mnie słychać, jakie mam zmartwienia a przyjaciólka jest rozsądna, to żaden psycholog nie jest potrzebny. Po prostu relacjonując koleżance swój problem, musząc go ubrać w słowa, sama go już w tym czasie świetnie sobie w głowie porządkujesz i zachęcająca uwaga koleżanki jakoś rozlużni atmosferę. Ponadto innego dnia, jak koleżanka uskarża się na życie, widzisz albo wielki u niej problem i intensywnie głowkujesz jak jej pomóc, lub choć słownie pocieszyć. A czasem widzisz błahość jej problemu i myślisz jak jej to uświadomić bez urażania jej. Czasem rozładujesz atmosferę w jej głowie żartem, czasem zasugerowaniem, że czas przyniesie rozwiązanie, tylko trzeba się ze sprawą przespać.

Mając koleżankę(ki), ma się taką deskę ratunku, ma się komu wygadać i poczuć lżej, trzeba tez dla niej być umiejętnym słuchaczem i osobą, która rozumiejąc umie nieść pocieszenie. I tak jakby znikąd rodzą się umiejętności spoleczne i nie jest potrzebny psycholog, bo człowiek sam głowkuje i niesie to olbrzymie emocje- czyli żyj dziewczyno pełnią życia w realu!

Prawdziwe życie jest i będzie jednak w realu i trzeba trochę ochłodzić stosunki z internetem a ocieplić dla siebie real- czego serdecznie Ci życzę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...