Skocz do zawartości
Zamknięcie Forum WP abcZdrowie ×
Forum

Mam 23 lata i podejrzewam u siebie ciężką depresje.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.
Mam 23 lata. Jestem po maturze bez pracy i własnego samochodu. Mieszkam na wsi ok. 20 km od najbliższego miasta. Z poprzedniej pracy (rok temu) jako sprzedawca wycofałem się po przepracowanym pół roku ze względu na "wojnę o pozycje" i mobbing. Od tego czasu skończyłem szkołę zaoczną i poszukuje w okolicy pracy. Niestety mam problem z jej znalezieniem, gdyż albo nie mam jak dojechać, abo na rozmowie rekrutacyjnej jestem po prostu nijaki. Raz stwierdzono, że rozmowa wyglądała tak, jakbym unikał tej pracy. Ogólnie od ok. 8 lat jestem samotnikiem. Nie spotykam się ze znajomymi ani rówieśnikami. Każdą wolną chwilę przesiaduję w domu, najczęściej przed komputerem w swoim pokoju. Mam wrażenie, jakby było ono moim więzieniem, ale czuje się tu dobrze i bezpiecznie. Ostatnio ograniczyłem kontakty tylko do znajomych z sieci i najbliższej rodziny.

Z tego co pamiętam już od dziecka taki byłem. Nie interesowały mnie zabawy. Lubiłem książki i wiedzę. W wieku 5 lat czytałem encyklopedie. Interesowała mnie historia, technika, wiedza. Ojciec mimo iż wychowywał mnie z bratem bardzo surowo widział moje zainteresowania. W wieku 7 lat kupił mi komputer i starał się zdobywać dla mnie jakiekolwiek rzeczy związane z majsterkowaniem np. bardzo drogie w tamtym czasie LEGO Technic.

Okres podstawówki pamiętam dość spokojnie, aczkolwiek niezbyt chętnie ciągnęło mnie do zabawy. W tamtym okresie często mieszkali u nas starsi kuzyni i uczący się wujowie i ciotki (mam wielką rodzinę). Uczyłem się czasem razem z nimi. Problemy zaczęły się w gimnazjum. Nauczyciele zauważyli mój talent i wiedzę wykraczającą poza program nauczania. Zacząłem chodzić na różne kółka zainteresowań i aktywnie uczestniczyłem w różnych konkursach odnosząc sukcesy powiatowe i regionalne. Wraz z podłączeniem internetu moje życie towarzyskie zaczęło umierać. Coraz więcej czasu spędzałem na graniu, rozmawianiu przez internet w doroślejszym towarzystwie ( wolałem przebywać z ludźmi miedzy 30 ,a 40 rokiem życia ). Oczywiście dziwił ich fakt jak oceniali mnie na 20-35 lat, gdy sam miałem 14-16 i tak jest do dzisiaj. Moje życie towarzyskie przekreslił incydent pod koniec gimnazjum, w którym to zostałem pobity przez rówieśników z klasy. Interweniowała policja. Zarzucali mi, że rzez 3 lata zawyżałem poziom klasy w oczach nauczycieli, przez co byli słabiej oceniani. Odmówiłem kontaktu z psychologiem po 2 wizycie, gdyż mój nowy wirtualny świat "zagoił wszystkie rany". Mimo iż w powiecie miałem paszport, czyli wolny wstęp na każdy kierunek w każdej szkole zawodowej i średniej wybrałem szkołę poza powiatem bardzo daleko ode mnie wybierając prestiż szkoły i możliwość odcięcia się od przeszłości. W tamtym okresie straciłem jakiekolwiek zainteresowania. Nauka szła mi bardzo ciężko. Dobijał mnie brak sukcesów. Maturę i liceum zakończyłem z przeciętnymi wynikami z wyjątkiem matematyki i historii. Ledwo dostałem się na wymarzone studia. Presja z którą się spotkałem i przebywanie poza domem przez prawie większość czasu (niekiedy miałem tylko kilka godzin czasu na sen) sprawiła, że w ciągu kilku miesięcy strasznie schudłem i dostałem nerwicy. Ciągłe byłem zestresowany, zdezorientowany, pod naciskiem presji. Doszło do tego, że zaczynałem mdleć i groziła mi hospitalizacja. Rzuciłem studia. Dojście do siebie zajęło mi 3 miesiące, ale do dziś jestem bardzo szczupły i nie mogę odzyskać oryginalnej wagi. Kuzynki żartobliwie mówią, że wpadają przy mnie w kompleksy, bo dużo jem, a nie tyje i mam lepszą figurę od nich.

2 lata temu zacząłem pierwszą prace, gdyż chciałem wrócić do normalności. Zarabiałem niewiele, ale świetnie dogadywałem się z pracownikami i szefostwem. Problemem był fakt, że był to obiekt sportowy, do którego uczęszczali moi rówieśnicy z gimnazjum (wtedy już w szkołach zawodowych i średnich). Mimo iż byłem w ich wieku nie traktowali mnie jak równego sobie. Żartobliwie tytułowali mnie per Pan i wielokrotnie uprzykrzali mi prace. Nie cierpiałem zmian dziennych w których musiałem zostać samemu. Wsparcia udzielali mi jednak kolega ze zmiany i barmanka. Naprawdę przesympatyczna kobieta. Niestety po roku nie przedłużono mi umowy ze względu na cięcia budżetowe. Rozpoczęły się pierwsze egzaminy do szkoły zaocznej i znowu nastała cisza. Kontakt ograniczyłem tylko do najbliższej rodziny. Zacząłem unikać wyjazdów w gości i na imprezy rodzinne. We wrześniu rozpoczęłam prace w sklepie. Już na start się bałem, gdyż miał on słabą reputacje, ponieważ bardzo często odchodzili tam pracownicy. W wieloletniej histori tego sklepu byłysame kobiety i nagle pojawił się tam "rodzynek". Kierowniczka była bardzo wymagająca a klep był ogromny jak na tylko 3 pracowników. Po miesiącu zostałem sam z 3 ochotników. Niedługo potem dostałem umowę. Zaczął się mój koszmar. Byłem opierdzielany prawie każdego dnia, bo nie dawałem sobie rady. Prawdziwe piekło rozpoczęło się w czasie inwentury, kiedy wyszły na jaw sztuczki kierownika do zatuszowywania strat. do tego doszły jeszcze oficjalne plany szefa, aby zrobić ze mnie wyjątkowego pracownika w tym sklepie. Nie wytrzymałem tej wojny miedzy mną a kierowniczką i zrezygnowałem wychodząc z obciętą wypłatą za inwenturę. Mijały kolejne miesiące, składałem CV w okolicznych firmach. Zazwyczaj otrzymywałem propozycje pracy fizycznej, ale mój szczupły wygląd i brak transportu lub uprawnień przekreślały moje szanse. Najpoważniejszy problem pojawił się ostatnio, gdy otrzymałem ofertę pracy w sklepie od znajomego z rodziny. Moja reakcja była strasznie dziwna, wręcz spanikowałem, mimo iż chcę w końcu wyrwać się z domu i znaleźć prace. Złożyłem tam CV, ale bałem się odebrać pierwszych dwóch telefonów. Obecnie czekam na odpowiedź właściciela sklepu. Rozmowa wstępna przez telefon poszła bardzo słabo. Po głowie chodzą mi myśli, ze wolałbym przyjąć ofertę pracy 24h non stop po 5zł jako stróż i dojeżdżać 15km rowerem przez drogę ekspresową (to prawie samobójstwo) niż pracować 8h dziennie jako sprzedawca z dobrym dojazdem. Nie mam już pojęcia, czy bardziej boje się kontaktu z klientem (wycofanie społeczne), czy doświadczeń z poprzedniej pracy(trauma). Sprawa do dziś ciągnie się codziennymi kłótniami między mną a rodzicami, że nie chce wsiąść tej pracy, bo mam obawy. Tłumaczą się trudnymi czasami i wybrzydzaniem. Mają rację, ale nie potrafię tego przezwyciężyć. Dziś rozmyślając nad tym popłakałem się w autobusie w drodze powrotnej z miasta, czego nie zrobiłem od 10 lat! Sprawy nie ułatwia również młodszy brat, który podchodzi bardzo "lajtowo" do życia i nie szczędzi wydawania pieniędzy mimo iż też jest bezrobotny. Jest on częstym zapalnikiem kłótni, w których również mi się obrywa. Ja raczej oszczędzam pieniądze, gdyż nie mam pojęcia jak mogę je wykorzystać i usilnie próbuje je zaoszczędzić. Nawet w czasie pracy odmawiałem sobie wielu rzeczy, byle by tylko mieć więcej rezerwy na koncie, aby w razie czego móc ja np. pożyczyć matce.

To, że pękłem w autobusie uznałem to za sygnał, że nie jestem w stanie sobie już z tym sam poradzić, a kolejna"rozmowa" z rodzicami już nie wchodzi w grę.

Jak mogę się wyrwać z tego więzienia?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...