Skocz do zawartości
Forum

Na co on jest chory? - proszę o opinie eksperta.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Mieszkam z moim chyba nadal chłopakiem (lat 20) i jego rodzicami od paru miesięcy, a w związku jesteśmy od ponad roku. Teraz wyjechałam do rodziny, bo nie mogłam psychicznie tam już wytrzymać. Nie mam tam nikogo poza nim i często jest to problemem moich obaw… ale nie o mnie ta historia, ani nie chcę żadnych rad czy go zostawić, czy nie, bo to zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
Chciałabym jednak pomóc zdefiniować jego problem. On nie chce NA RAZIE iść do psychologa. Cały czas się wykręca, ja rozumiem, że się boi. Ostatnio powiedział, że jak mu teraz ostatnia rzecz nie pomoże, to się zapisze. Ale ja nie mogę dłużej czekać, więc sama staram się zrozumieć, co mu jest.
Mianowicie, bywają w naszej relacji momenty, gdy on nie jest sobą. Na początku objawiało się to niegroźnymi humorkami z jego strony, które po prostu psuły nam dzień. Potrafił się obrazić np. na to, że na plaży weszłam w jego klapki i rzekomo ubrudziłam je piaskiem. Niedorzeczne, prawda? Przecież na plaży wszystko jest brudne od piachu. Kazał mi je wziąć i umyć, bo nie rozumiał, co to dla mnie za problem, skoro zrobiłam mu przykrość, to mogę się poprawić, przecież go kocham (takie udowadnianie miłości... hmm, przecież nie tędy droga..) Oczywiście ja zawsze w takiej sytuacji byłam swojego zdania – nie zrobię tak, bo to niedorzeczne i tyle. Przez co się strasznie kłóciliśmy, bo on nie chciał przestać i ja nie chciałam mu ustąpić. Czułam się jakby chciał mnie zmanipulować, czy coś.

Podobne sytuacje zdarzały się bardzo często. On ciągle tłumaczył, że nie jest wtedy sobą, walczył z tym i już teraz tego nie ma. Udało się mu, ale... Teraz jak się kłócimy jest za to gorzej…. Z tym też chce walczyć, ale ja już zaczynam czuć się jak wrak człowieka. Dodam, że nie jestem osobą silną, stabilną psychicznie i często jak on mnie denerwuje zatykam uszy i nie wiem czemu to robię (zaczęłam tak od niedawna, przez niego). Ja sama mam chyba depresję, tzn. czułam się jakbym ją miała, potem mi przeszło, na długo, ale teraz przy nim to znów się ujawnia, on ciągnie mnie na dno ze sobą, ale staram się być silna.

Ostatnio przez niego ciągle płakałam, byłam na staniu załamania nerwowego, stwierdziłam, ze wyjeżdżam do domu i tyle, akurat mam wolne na uczelni. Od razu się lepiej tu czuję, piszę właśnie stąd. Ale wiem, że muszę tam wrócić i sprostać jego charakterowi. On robi ze mnie często po prostu wariatkę. Ja mu mówię, że nie podoba mi się styl życia jaki ostatnio prowadzimy (mamy wolne na uczelni, dużo śpimy, nic nie robimy, budzimy się nawet o 14 i żyjemy sobie potem po nocy). Ostatnio obudziliśmy się rano ok 12, on do 14 mówił zebym poszla się umyc „zaraz, jeśli mogę”, bo mogę zawsze, nie muszę się pytać o pozwolenie, ale miło by było jakbym jeszcze z nim została. Ja się zdenerwowałam i poszłam po prostu on wtedy stał się nieobliczalny, wbił mi do wanny i kazał mi wyjść, bo on się teraz myje. Kazał mi wyjść, a nie dał się nawet opłukać. Jego tata wszysktko słyszał i krzyczał na niego zza drzwi, ale nie wiem co.
On często tez gadał, że rzeczy w jego domu są jego i nie mam prawa ich używać, potem przepraszał i w następnej kłótni starał się unikać takich określeń. Kiedyś mnie zwyzywał i powiedział, że nie chce ze mną być dla mojego dobra. Ja te wyzwiska ztolerowałam, bo mówił, że nie umie pogodzć się z moją przeszłością (w wieku 17 lat rozpoczęłam życie seksualne, go poznałam w wieku 18/19 lat i wyjechałam na rok za granicę, wtedy nie chciałam z nim być, ale nadal się przyjaźniliśmy, miałam wtedy intymne zbliżenie z innym chłopakiem, a po paru miesiącach zdecydowałam z tym, że chcemy być razem, on nie umiał się pogodzić z tym, co tam zrobiłam, rozumiał, ze nie byliśmy razem, ale ciężko mu było. Ja byłam jego pierwszą. Cieszył się, że mógł na mnie z tym poczekać.) Potem mówił, ze czul się podle z tym jak mnie nazywał. Przestał. Zeszliśmy się. Ale od niedawna znówu zaczął… to była długa przerwa od wtedy, i do tego, jak próbuje mi nagle coś wyjaśnić, a ja nie chcę go słuchać, bo jest zdenerwowany, to jest nieprzewidywalny. Trzymam mnie siłą albo nie pozwala mi nigdzie iść, bo twierdzi, ze JA mam się uspokoić. Okej, nie jestem spokojna, ale przed jego akcją byłam… Więc to on powinien odpuścić. Jak mnie wyzywa – ja go często zbiję w twarz, bo jest bezczelny. On mi nie oddaje, ale często podnosi na mnie rękę i gada, że mi coś zrobi. Parę razy mówił, żebym się zabiła, od razu po tym mówił „nie no nie, przepraszam”. On nie zachowuje się tak tylko względem mnie, do rodziców mówi też rzeczy, które są dla nich bolesne. Potem jest mu głupio. Nie wie co nim kieruje.
Dodam jeszcze, że on często gra w gry komputerowe i przez długi czas palił marihuanę. Miał taki okres, ze palił prawie codziennie. Ja nie uważam tego za jakieś straszne zło, ale gdy pali się raz na np. 3 miesiące, a nie stale... ale teraz, za moją namową, stwierdził, że przestanie. Zawsze był zwolennikiem palenia, wierzył, że to nie robi żadnej krzywdy człowiekowi, a teraz tak bardzo chce się zmienić, że stwierdził, że może to być częściowo powodem. Odstawienie nie idzie mu źle, nie czuje potrzeby zapalenia.
Wydaje mi się też, że po ostrej kłótni ma ochotę na seks, ale może to tylko zbieg okoliczności. Nie myśli o przyszłości, wcale się nią nie martwi, chociaż nie ma określonego celu w życiu.

On też parę razy miał myśli samobójcze, ale mówił, że nie jest w stanie tego zrobić, bo jest za słaby. Ostatnio strasznie płakał przez pół nocy i prosił mnie o pomoc… Okaleczał się też nożyczkami (wbijał je sobie lekko w nogę). No z jednej strony jakby miał depresje, ale na ogół jest bardzo pozytywną osobą, wesołą i chętną do życia, dużo bardziej niż ja. Zawsze on wychodzi z inicjatywą pójścia gdzieś itp.

Dodam, że wychował się w domu, gdzie miłości było mało. Pieniędzy im nie brakuje, ma jednego brata, z którym kontakty są dość słabe. Brat jest starszy i już się wyprowadził. Był chyba troszkę faworyzowany przez jego rodziców, ale nie jestem pewna. (Ma dobre studia, ułożył sobie życie, jest spokojny…) Brat ciągle powtarzał, że młodszemu zawsze ustępują, pobłażają, że zawsze wychodzi na jego…więc może on tak manipuluje, bo widzi, że na jego mamie to się udawało?
Jego mama i tata żyją jak pies z kotem, wcale się nie kochają i często na siebie klną. Wyrobili sobie taki tryb życia, że prawie ich nie ma w domu (ciągle pracują) i wtedy jest spokój, ale dziwnie się żyje w takiej atmosferze, jak np. jego mama dzwoni i gada na jego tatę, albo gdy jego tata olewa fakt, że miał np. pomalować pokój, a zamiast tego trochę za dużo wypił i zasnął. Może to na niego jakoś podświadomie wpłynęło?
Do tego, cały czas wszyscy powtarzają, że gdyby nie jego mama, to jego tata skończył by na ulicy jako pijak… Ostatnio wygarnął tacie te słowa i dodał coś typu, że nie chce takiego ojca, czy że nie uważa go za ojca (?)... nie pamiętam dokładnie, ale słowa były takim typowym „nożem w plecy” dla jego taty.

Ja nie wiem, czy może on się we mnie tak zakochał, że zwariował? A może spędza ze mną za dużo czasu i od tego dostał szału? Czy to przez tą sytuację w domu? A może odziedziczył bycie "takim" po kimś w rodzinie. Ja wiem, że on bardzo mnie kocha, ale nie umie z tym żyć. Dużo już czytałam, o depresji, o psychozach, schizofrenii, o każdym zachwianiu osobowości, o tej chorobie dwubiegunowej, ale wszędzie mi coś nie pasuje do niego. Najbardziej pasuje mi tu osobowość chwiejna emocjonalnie typ impulsywny, ale psychologiem nie jestem. Nie wiem jak żyć z takim człowiekiem, on strasznie chce się zmienić, a też po czasie widzę, że udaje mu się dużo zmienić, ma w sobie tę determinację.. Teraz chce chodzić na siłownie, żeby czuć się lepiej, żeby się tam móc wyżyć. Czy to dobry pomysł? Mówi, że jak to nie pomoże, to zapisze się do lekarza.
Ostano odbył rozmowę z mamą, jakiej nigdy nie miał. Ona go prosiła, żeby się zgodził na wizytę.

Ja wiem, że relacja z taką osobą nie jest dla mnie zdrowa, że powinnam go zostawić itp. Ale ja chcę mu pomóc. Ja już mu mówiłam, że nie założę z nim rodziny, że nie wiem czy się zejdziemy z powrotem kiedykolwiek…

Ja wiem, że on nie jest normalny, ale chcę pomóc temu człowiekowi zdefiniować, co mu jest i dlaczego. Jak jego mama z nim rozmawiała, to mówiła, że on nie ma powodów do bycia takim, że nie żyje w stresie, nie ma obowiązków… no właśnie, więc dlaczego jest taki zawsze zdenerwowany? Czasem tak się denerwował, ze każdy mówił, ze czarne jest czarne, a on mówił, ze białe. I on wie potem, ze nie miał racji…

Proszę o jakieś opinie, co sądzicie. Bardziej myślę o zdefiniowaniu co mu jest, a nie gadaniu mi, co mam z nim zrobić...

Odnośnik do komentarza

Przez Internet nie da się zdefiniować, co dolega Twojemu chłopakowi. Diagnozę może postawić jedynie lekarz psychiatra. Oboje macie trudne charaktery, Ty wspomniałaś, że miewasz stany depresyjne. To bez wątpienia ma wpływ na Waszą relację. Akcja - reakcja. Możliwe, że Twój partner ma zaniżoną samoocenę albo zaburzenia osobowości, ale drogą wirtualną można niestety jedynie gdybać. Pozdrawiam i odsyłam do specjalisty!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...