Skocz do zawartości
Forum

Jak się pozbierać po nadopiekuńczych rodzicach...


Gość mirrraa

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Dark_Rivers

Wiesz myślę, że na początku powinnaś uporać się ze swoimi problemami, a dopiero potem starać się pomagać bliskim. Między innymi chodzi mi tu o to co Ciebie najbardziej irytuje, co przystwarza Tobie najwięcej problemów, zmartwień i co ewidentnie blokuje Twoje dalsze chęci do dążenia, stania się Tą silniejszą emocjonalnie i pewniejszą siebie kobietą. Uważam, że raczej jedynym i rozsądnym rozwiązaniem, byłoby dla Ciebie odizolowanie się od rodziców. W ten sposób nabrałabyś z czasem determinacji i w efekcie stałabyś się silniejszym psychicznie człowiekiem. Cóż, jakby nie patrzeć to Twoi rodzice są głównym powodem Twoich problemów i tutaj żadne ignorowanie ich niestety nie pomoże. Jestem silnie przekonany, że i tak zawsze znajdą jakiś pretekst aby tylko swoje nerwy, rozładować właśnie na Tobie, a ty zawsze będziesz, tylko przez to cierpiała. Jeśli masz jakąś dobrą koleżankę to pogadaj. Kto wie, może akurat Ciebie przyjmie pod swój dach oczywiście do czasu aż sobie czegoś nie znajdziesz. Łap się wszystkiego co możliwe. aby wyrwać się z tej rodziny Adamsów xD Naprawdę nie zasługujesz na to aby marnować swoje życie w otoczeniu, takiej toksycznej rodziny. Szkoda mi Ciebie nawet pewnei nie wiesz jak bardzo:P

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Kikunia popieram. Js_11 również popieram :). Sama miałam napisać podobnie ale mnie uprzedziłeś :D.
Mirrra, czuję się tak, jakbyś opisała moją historię choć z drobnymi różnicami. Jeśli masz ochotę to poczytaj moje wątki, może to Ci pomoże. Dobrze, że reagujesz tak wcześnie, bo u mnie nie wiem czy nie za późno. Jedyna rada to niestety odizolowanie się od nich zarówno w sensie, że się tak wyrażę, fizycznym czyli tak jak radzi kikunia jak i psychicznym. Ja się nie wyprowadziłam, widocznie nie umiem jeszcze odciąć pepowiny, ale emocjonalnie już się odcięłam. Już wszelkie oskarżenia mnie nie ranią. Mało tego, wiem że ich zachowanie ukierunkowane jest egoizmem, są słabi i tak się bronią. Też tak jak u Ciebie obwiniałam innych a ja biedna pokrzywdzona przez nich. Teraz wiem że też byłam współwinna ale każdy po trochu się przyczynił nie tylko ja albo oni. Wszyscy. Teraz potrzebuję zapewne czasu żeby to naprawić, zmienić. Wiem że ciężko się odciąć, w końcu to więzy krwi ale MUSISZ to zrobić bo inaczej zniszczą Ci życie. Niestety od siostrzeńca też musisz się odciąć, to rodzice są od wychowywania nie Ty. Jesteś jeszcze młoda, powinnaś jeszcze używać życia, że się tak wyrażę, a nie ,,zbawiać" całą rodzinę. Po co Ci to? Dlatego posłuchaj tej rady nim będzie za późno. Życzę wytrwałości, teraz bardzo Ci się przyda. Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza

Dark_Rivers jak dr Jeckyll i Mr Hyde :D

Z pierwszą wypowiedzią się zgadzam, a druga to przejaw ignorancji i mendowatości (trollingu).

niby w tym, że on jej radzi nie zwracać uwagi na to, że jak jej matka będzie permanentnie przypieprzała się do niej, to ona w tym czasie ma myśleć o czymś miłym i matka wtedy przestanie i tak po prostu sobie odejdzie itp...? Nie bądź śmieszna. Te jego rady są chyba z dupy wzięte.

A gdzie niby napisałem, że przestanie? Po prostu autorka będzie to ignorować. A to, że przestanie też jest bardzo prawdopodobne i znam to z autopsji.

Sprawa polega na tym, że rodzice sobie myślą, że "bezczelna gówniara pyskuje" kiedy oni mówią swoje. I tu żadne tłumaczenie nie pomoże, tylko trzeba to olać, albo najwyżej pyskować dla zabawy, choć to może się źle skończyć jeśli matka to histeryczka. Poradziłem autorce tematu żeby nie przejmowała się tym gadaniem i nie brała do siebie i żeby żądała argumentów kiedy bredzą swoje głupoty. Nauczże się czytać ze zrozumieniem, a potem się wypowiadaj.

Niech najpierw ten mało wartościowy pajac zrobi porządek ze swoim życiem, a potem dopiero doradza innym ludziom.

Jedno nie ma wiele wspólnego z drugim. Właśnie przez nieporządek w moim życiu interesowałem się tymi sprawami dużo intensywniej niż nawet zawodowi terapeuci, bo chciałem rozkminić swoje problemy.

Odnośnik do komentarza
Gość Dark_Rivers

~mirrraa pamiętaj tylko dążenie do determinacji zrobi z ciebie prawdziwego człowieka. Aby tego dokonać musisz uwierzyć w siebie i w końcu opuścić, ten chory dom. Jeszcze nie jest za późno. Masz dopiero 20 lat. Twój charakter może się zmienić, a wtedy zostaniesz kimś.

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Oj D.R., w końcu w czymś się zgadzamy :D. Tylko proszę nie potraktuj znów poważnie mojej wypowiedzi ;). I mam nadzieję że nie będziesz odbijać piłeczki i nie oskarżysz o trolling tylko dlatego że piszę o 3 w nocy ponieważ mam bezsenną noc :P. Bo u Ciebie to jest wiadome od samego początku, w końcu podpis wszędzie ma kolosalne znaczenie, w Skarbowym pewnie byś się nie wywinął :D. A tak na poważnie to tak jak na początku napisałam z popieraniem, faktycznie musisz się odciąć emocjonalnie, innej rady nie ma. Oni sobie poradzą, radzili sobie przez ,,x" lat to przez kolejne ,,x" lat nie zginą. Też tak miałam a teraz bardzo żałuję że tak się dałam :-/. Przynajmniej Ty nie zmarnuj sobie życia. Nie warto. Pisze to osoba, która dźwigała ten ciężar więc mam nadzieję że posłuchasz mojej rady. Ponownego powodzenia. Niech moc będzie z Tobą ;).

Odnośnik do komentarza

Ja też miałam popaprane dzieciństwo .
Reagowałam tak samo - buntem i poczuciem krzywdy, ale ciągle byłam im silnie podporządkowana, czułam się tak, jakbym chodziła na krótkiej smyczy.
I było coraz gorzej.
Dużo czytałam takich wzmacniających psychikę książek w końcu postanowiłam coś zmienić w moim życiu. W momentach załamania mówiłam sobie - innym się udało, mnie też się uda.
MNIE SIĘ UDAŁO TO ZROBIĆ!!!
Więc rady jakich udzielam są wzięte z mojego własnego życia, wypraktykowałam to, sprawdziłam działanie na własnym życiu.
UDAŁO MI SIĘ!!!
Szkoda mi tylko tych zmarnowanych lat na miotanie się, przeżywanie, denerwowanie.
Więc opisuję swoje własne zmagania się, bo jeśli ktoś CHCE coś zmienić w swoim życiu, to może z tych rad, skorzystać.
Wiem, łatwiej jest usiąść i biadolić, potem powielać zachowanie rodziców i wychowywać swoje dzieci, popełniając te same błędy, co oni.
Trudniej jest popracować nad sobą, uświadomić sobie własne błędy i je zmienić, wziąć własny los w swoje ręce.
Łatwiej jest narzekać.
Cóż, wolna wola.

Odnośnik do komentarza

unna, to widać, że miałaś spaprane dzieciństwo. Nikt kto miał normalne nie mówi tyle o wolnej woli. Nawet katolicy nie pierniczą o tym w kółko, a zamykają się kiedy przedstawiam im argumenty na to, że nie istnieje wolna wola . Wtedy mówią, że tego się nie da wytłumaczyć i to nie musi być logiczne, bo to niepojęte xD

unna, to co piszesz to moim zdaniem wynik wychowania przez psychopatów i nieodpowiedniego przepracowania tych problemów. Mój znajomy miał podobnie i poszedł w ciężką ezoterykę, teraz z chłopem nie da się porozmawiać i jest wrakiem, ale wierzy w boga i wolną wolę. U mnie to jest tak, że psychopatyczny jest tylko ojciec, a ja mam po nim jedną psychopatyczną cechę, że nie działa na mnie system nagród i kar, a agresja i szantaż działają odwrotnie niż zamierza psychopata. I właśnie o to chodzi, a nie o żadną wolną wolę. Mi nie zrobili mętliku w głowie, ale miałem przekonanie, że muszę walczyć żeby wygrać, a kiedy się odpuszcza całkowicie, to wtedy nawet jak dzieje się to samo, to reakcja emocjonalna jest dużo lepsza, a to daje informację zwrotną rodzinie. Jeśli autorka postanowi, że będzie kontrolować swoją agresję i zawsze będzie odpowiadać ze spokojem, subtelnymi i kąśliwymi uwagami i będzie sobie radzić, to będzie to najlepszy argument na to żeby pocisnąć złej rodzinie. Wtedy powstanie pozycja, z której atakuje się z wyższości, a nie z pozycji ich dziecka, które postrzegają jako głupsze.

Nie ma się co oszukiwać - każdy po takim wychowaniu jest już w jakimś stopniu nienormalny do końca życia, ale jeżeli w życiu są cele i jest po co żyć, to problem jest dość prosty do rozwiązania. Kiedy jest przymus życia pod czyjeś dyktando, nawet jeśli wyzwoliło się od takich rodziców, to życie nie nabierze nigdy sensu i nie ma mowy o wolnej woli.

Odnośnik do komentarza
Gość Dark_Rivers

Wybacz, ale ja o 3 w nocy to na pewno jeszcze tutaj nigdy nic nie napisałem. Z tego co widzę, to ty dłużej siedzisz ode mnie. A tak poza tym, to nawet jakbym napisał, to tobie kij do tego. Żegnam panią i bez odbioru.

Odnośnik do komentarza
Gość Danuta718

Oj D.R. wyluzuj, ależ ty drażliwy. No ale ok, odpuszczam bo już i mnie zaczyna to męczyć. Krótkie droczenie się było spoko ale nie chcę w końcu prowadzić takiej wojny podjazdowej jak nasi poprzednicy, na dłuższą metę to już zaczyna zwyczajnie drażnić...

Odnośnik do komentarza

Witam w nowym roku.

Ogólnie rzecz biorąc zgadzam się z wami, że powinnam się od nich odgrodzić, jeśli jeszcze nie fizycznie to w jakiś sposób psychicznie. Sęk w tym, że ciągle dochodzi coraz to kolejny problem. A właściwie to jest cały czas. Tyle tego, że się w tym topię. I nie myślenie o tym i zajęcie się czymś innym nie sprawia, że to znika, tylko wraca jeszcze większe. Np. Problem z chłopakiem. Jesteśmy juz parę lat ze sobą, a ja się czuję coraz gorzej. I nie wiem czy przez siebie, przez niego, czy przez nas. Przestałam wychodzić w ogóle z domu, przestałam nawet próbować się z kimś spotykać czy rozmawiać, nie wiem kim jestem i jestem nieszczęsliwa w tym zwiazku i w zyciu, ale boje sie zaczac od nowa bo jestem pewna swojej beznadziejnosci i ze nikt nigdy juz tyle ze mna nie wytrzyma. A z drugiej strony nie wiem czy chce zrywac z nim czy po prostu tyle problemow co mamy nie sprawilo, ze zyje tylko nimi i jego jako osoby juz nie dostrzegam ani on mnie.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...