Skocz do zawartości
Forum

Moje wady, problemy, objawy.


Gość Kamilusek

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem Kamil, mam 16 lat.
Moje relacje z ludźmi są bardzo na niskim poziomie - a prawie znikome. Relacje z rodziną, z rodzicami też nie istnieją żadne, mało tego uważam, że tak rodzina nie powinna wyglądać(poglądy osobiste). Moja matka nie pracuje, tylko ojciec pracuje na rodzinę. Ona rozmawia z jakimiś obcymi facetami przez telefon, skype i gg (gdy ojciec jest w trasie). Często było dużo awantur z tego powodu w domu, a rozmowy o rozwodzie zaczęły być normalne jak tlen do oddychania. Teraz opiszę swoje relację koleżeńskie, lub chociaż się postaram. Od długiego czasu odkąd pamiętam, to już w podstawówce, jakoś w 4 klasie zaczęli mnie obgadywać z niejasnych mi powodów nawet teraz. Co prawda miałem wtedy kolegów z klasy, ale nie miałem koleżanek, już wtedy byłem nieśmiały. Jakoś skończyłem podstawówkę, nie było mi smutno, że straciłem z nimi kontakty (choć czasami się zastanawiam, co u niektórych - nie chcę się ich o to pytać, pewnie nawet mnie już nie pamiętają). Poszedłem do gimnazjum, w klasie w której byłem nikogo nie znałem - odstawałem od rówieśników, po jakimś czasie złapałem lepszy kontakt z jednym kolegą, później z resztą. Ba, w 2 klasie gimnazjum nawet mnie zaprosił jeden kolega na urodziny... Mimo iż nie zadawałem się z nim po za szkołą, ale czar szybko prysł, bo po miesiącu też już mnie w jakimś sensie wyśmiewał nie wiem przez co. W 2 klasie gimnazjum zacząłem grać w grę, w którą się celowo wciągnąłem dlatego że nie miałem z kim wyjść na dwór ani do kogo pójść. W między czasie gry, poznawałem wiele różnych dziewczyn przez gg oraz przez inne portale. Nie jestem przystojny, trądzik młodzieńczy nieźle uszkodził mi twarz. Wdałem się w 3 związki na odległość, internetowe(nigdy się nie spotkaliśmy). Chociaż czułem to, że ta miłość jest prawdziwa. W tamtym okresie pisałem sobie jakieś teksty "rap" opisywałem, co czuję, czego mi brak itd. Jakoś w trzeciej klasie gimnazjum ocknąłem się z tego amoku, ograniczyłem bardzo granie w grę, mimo to wciąż byłem sam - i już nie ciągło mnie do ludzi. Gadałem tylko z kolegami na lekcjach, w ławce - oni na przerwie chodzili do toalety palić, ja nie paliłem. Nadal nie zaprzyjaźniłem się z żadną dziewczyną z klasy, uważałem je, że tak powiem za głupie. Głupie dlatego, że się cięły z niewiadomych mi powodów, że paliły papierosy albo że brały dopalacze. Od tamtego czasu zacząłem w sobie budować ideologię, że człowiek robiący to co ja uważam za głupie, nie zasługuje na życie. Teraz gdy poznaję ludzi, wyczuwam w nich szybko wady ( a raczej tylko je widzę). W pierwsze tygodnie w szkole zawodowej, miałem kolegów, albo chociaż tak mi się wydawało. Teraz gdy ja siądę obok kogoś, od razu się przesiadają. Mimo to nadal podają rękę jak się witamy. W trzeciej klasie gimnazjum zacząłem się interesować polityką, udzielałem się na grupach na facebooku - mimo to nie działałem społecznie. W tym okresie zacząłem intensywnie budować w sobie światopogląd oparty na nacjonalizmie i maksymalnej wolności dla człowieka. Kolegów zawsze miałem mało, kiedyś jednego w moim mieście, teraz już się nie przyjaźnimy ani nie odzywamy. Na wsi u mojej babci poznałem przyjaciela, z którym trzymam kontakt do teraz mimo że stamtąd się wyprowadził i nie mamy jak się spotkać. Ale nigdy nie byłem otwarty na tyle, by porozmawiać o swoim życiu - często kłamałem, gdy ktoś pytał się o kolegów, koleżanki. Gdy ktoś pytał co u mnie, odpowiadałem nic. Moja matka bardzo mnie denerwuje, bo zawsze rozmawia o mnie z innymi i mówi, co ja robię, że cały czas w domu siedzę i ciągle z laptopa korzystam. Jakoś we wakacje, myślałem że jak pójdę do nowej szkoły to wszystko się zmieni, poznam jakąś dziewczynę, będę mieć kolegów - nic z tych rzeczy, nie wiem jak zbudować przyjaźń, albo się z kimś zakolegować. W gimnazjum w pierwszej klasie, trenowałem boks chyba 4 miesiące i przestałem. Teraz jakoś ostatnio myślałem wrócić, ale z powodów zdrowotnych to odpada. Ale nawet jeśli, widziałem że tam wszyscy są nowi, nikt kto ze mną trenował, tam nie chodzi już i tego bym mógł nie znieść. Od roku moje emocje, uczucia są całkowite wygaszone - tak jakby ich nie było, nawet jak matka powiedziała że się stąd wyprowadzi, powiedziałem droga wolna - jak wzięła żyletkę, powiedziałem, żeby sobie zrobiła krzywdę skoro tak bardzo tego chce. Zgubiłem takt, nie wiem jak się zachować. Mimo wciąż temu wszystkiemu nadal udaję, że jestem zabawny, wesoły dla koleżanek z gadu-gadu. Ostatnio zacząłem pisać z pewną dziewczyną, dwa lata młodszą ode mnie, ja mam 16, ona 14, mamy w tych samych dniach urodziny prawie w lutym. Gdy pytałem się o spotkanie z nią, po 2 tygodniach pisania -nie odpisywała nic, więc bałem się ją zniechęcić do mnie - więc dopisałem żart do tego. Dwa dni temu, chciała zobaczyć jak wyglądam i z kim rozmawia, mimo swojej upartości to po prostu dałem jej to zdjęcie dopisując, że jeśli coś będzie nie tak - niech powie, bo się nie obrażę. Zaczęło mi na niej zależeć, z żadną osobą jeszcze mi się tak dobrze jak z nią nie rozmawiało. Zapytam za jakiś czas o spotkanie z nią, ale boję się, że jak się spotkamy to ją mogę zanudzić na śmierć - nie mam żadnych zainteresowań, które mógłbym teraz rozwijać po prostu nie mam na to pieniędzy, rodzicom nie mówię, bo oni nawet mi ciuchów nie chcą kupić - zostały mi 2 bluzy, z 5 koszulek i 2 pary spodni już prawie podartych. Nikt z rodziny też mi nie da, babcia która mieszkała obok nas umarła (ona mi zawsze coś pomagała). Mam ochotę uciec za granicę z tego kraju, od tych ludzi - tylko nie wiem jak tam się przyjmę do otoczenia, do tych nowości. Za 4 miesiące niecałe kończę 17 lat, mimo że będę miał urodziny to i tak ich nie wyprawię - nigdy nie wyprawiałem, bo nie miałem za co, dla kogo, i po co... Prezentów też nigdy nie dostawałem, chyba że od babci co umarła. Nienawidzę świąt bożego narodzenia, nie dlatego że nie wierzę, tylko dlatego że w ten dzień robi się wszystko sztuczne, fałszywe. Nigdy też w święta prezentu nie dostałem ani nic. Ten okres szczególnie mocno mnie radykalizuje (i nie chodzi tu o religię) po prostu boję się, że niedługo komuś coś zrobię za kolor skóry, za inne zdanie ode mnie, albo po prostu sam sobie coś zrobię. Coraz częściej nie wiem po co żyć, co mam robić jak nic nie robię, po za leżeniem i gapieniem się w laptopa. PS. Przepraszam, że tak chaotycznie ale pisałem to co myślałem i co napisać chciałem. Może kogoś to zainteresuje, może mi udzieli ktoś mądrych wskazówek, wsparcia czy coś. Mógłbym nawet swój numer gg zostawić 48945648.

Odnośnik do komentarza

Z Twojego opisu wywnioskowałam ze brakuje Ci dobrych relacji z rodzicami, głównie z mamą,
Brakuje tez pieniędzy żebyś dobrze sie ubrał i to może być tez m.in. jakiś powód ze odstawałeś w szkole.
Teraz niezłe ciuchy- fakt ze głównie dla dziewczyn- można nieraz dostać w lumpeksie, poszukaj może chociaż dżinsów.
Poproś ojca o pieniądze na ubrania,przecież musisz w czymś chodzić.
Osobiście akurat nie przepadam za boksem-ale ogólnie treningi, sport to doba rzecz, może spróbuj mimo wszystko coś trenować, zawsze to sa jakieś relacje, prawdziwsze niż te internetowe, no i korzyść dla ciała i umysłu.
Jakoś tak pozytywnie odebrałam to co napisałeś- zawsze czułam więź z outsiderami. Nie wiem tylko co to dokładnie znaczy kiedy szesnastolatek pisze ze ma światopogląd oparty na nacjonalizmie i maksymalnej wolności dla człowieka. I jedno i drugie opacznie rozumiane bywa niebezpieczne.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Biedne są dzieciaki ,jak w domu rodzice się ze sobą nie dogadują, walczą, kłocą,nie wiedzą czy dobrze się nawzajem wybrali itp. Wtedy jakby zapominają, że najpierw rośnie im dziecko a potem mlodzieniec i ma swoje zmartwienia. Piękne jest, ze była psychicznie z Tobą Babcia, mimo,ze ona juz nie żyje. Zawsze jak Ci będzie cięzko i żle to zapytaj się sam w sobie ,co ona by zrobila na moim m-scu.
"człowiek robiący to co ja uważam za głupie, nie zasługuje na życie." Mam nadzieję, ze to taki młodzieńczy radykalizm w wyslawianiu się, bo jesliby tak bylo naprawdę to byloby to straszne. Może dlatego w realu trudno znaleść Ci znajomych, bo oni wyczuwają, że ich nie cenisz i odsuwają sie na bezpieczną odleglość? Spróbuj to sobie przemyśleć.

Ćwiczyć coś, w sensie uprawiać sport, koniecznie w tym wieku trzeba. Młode cialo hartowane wysiłkiem jest sprawniejsze i Tobie samemu będzie się bardziej podobać. Będziesz fizycznie sprawniejszy, psychicznie silniejszy, bo będziesz bardziej pewny siebie. Jak nie boks( bo już tam nie masz znajomych) to może karate, dżudo?

Koleżanka z internetu ,jeśli bratnia dusza, to fajnie, że masz z kim pogadać, jednak też trzeba dążyć do kontaktów w realu, bo wtedy uczymy sie mechanizmów spolecznych, które są nam zawsze potrzebne. Po szkole będzie chodzenie do pracy i tam też trzeba będzie rozrózniać prądy międzyludzkie. Tylko w realu mamy szansę się ich nauczyć. Wymiana światopoglądu politycznego przez internet stymuluje rozum, popycha do szukania info na nurtujący Cię temat. Jakbyś jednak zaczął dzialać w organizacjach jakiś w realu, to znów bylaby szansa na naukę zachowań spolecznych, która w tym wieku jest b. pożądana.

Mama, chyba też nie chodząc do pracy, siedząc w domu i gadając na gg, czy Skypie szuka bratniej duszy, niestety z tatą nie stworzyła satysfakcjonującego ich oboje związku. Oczywiście to oni są dorośli i to oni biorą za swoje dziecko odpowiedzialność, a nie dziecko za nich. Jednak Twoje słowa do mamy , to nie brak taktu, tylko brak choć troszkę zrozumienia jej, że jest jej jakoś żle. Może sama nie umie dojrzale postępować i sama sobie bywa często winna, ale ewidentnie jej musi być zle. Tata pewnie musi twardym być i stara się choć zarobić na rodzinę.
Mówisz,że Boże Narodzenie, to taka sztuczność i obłuda. Może choć w te dni ludzie starają się być cieplejsi dla siebie, bardziej uroczyści, czy to żle.? Szkoda,że rodzice nie myśla o gwiazdkowym prezencie dla Ciebie. Zaskocz ich i sam coś dla nich przygotuj. Nie chodzi o to abyś wydal pieniądze, bo ich nie masz, ale rusz wyobrażnie i pomyśl, co bez pieniędzy lub prawie bez pieniędzy mozna wykombinować. Fajnie z kolorową włoczką, nitką jakoś zabawnie np. w dużego cukierka z celofanu po kwiatach, zapakuj. Zaskocz ich tym i zobacz co będzie się dzialo. Z niechęcią rzucą w kąt to co im przygotowaleś, skrytykują, wyśmieją, czy może z zaskoczenia się zadumają, że jak byli mali to przynajmniej jednemu z nich Babcia robila prezenty (tak myślę, skoro o Tobie pamiętala, to pewnie i o swoim dziecku jak kiedyś jeszcze dzieckiem bylo). U niektórych w domu prezenty "rodzą" się,przynosi Gwiazdor się w noc z Wigilii na 1-szy Dzień Swiąt, u innych rozpakowuje się przy (po) kolacji wigilijnej. Sprawdż. Z prezentami tak jest, ze marzymy, aby być nimi obdarowani, ale też okazuje się, frajdę nam sprawia obdarowanie kogoś. Twoi rodzice są nietypowi to nie wiadomo jak zareagują, może nie będziesz mial satysfakcji,że się postaraleś a oni docenili. Możesz jednak zaryzykować.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...