Skocz do zawartości
Forum

Złe relacje z "rodzeństwem"


Gość adoptowana

Rekomendowane odpowiedzi

Gość adoptowana

Witam

Piszę z takim problemem, bo już sama czasem nie wiem co o tym myśleć.
Jestem z rodziny zastępczej. Moi rodzice zmarli, gdy byłam mała i zaopiekowała się mną ciocia z wujkiem i trójką własnych dzieci.
Niby fajnie, super ale jednak nie do końca...
Mam bardzo napięte stosunki z jedną z kuzynek, najmłodszą w rodzinie i mimo moich starań efekty są mierne. Napiszę może od początku o co dokładnie chodzi.
Więc.. kiedy zmarli mi rodzice to moja ciocia postanowiła przeprowadzić się ze swojego miasta do mnie (mam większy dom, oni mieszkali w niewielkim mieszkaniu). Widziałam,że ta przeprowadzka od początku nie pasowała tej najmłodszej. Nic nie mówiła ale np. często źle wypowiadała się o moim mieście, wyśmiewała je,obrażała mieszkańców, albo gadała rzeczy w stylu, że u nas nic nie ma (oni są z dużego miasta). Młoda chodziła wówczas do podstawówki, ja do gimnazjum.
Późniejszy okres był bardziej napięty, kuzynka zaczęła się czepiać, że niby nic w domu nie robię, donosić na mnie czy głupio komentować każde moje zachowanie. Często wtedy się biłyśmy i prawie wgl. nie rozmawiałyśmy ze sobą. Pamiętam,że puls mi skakał ze złości już w momencie, kiedy ją widziałam. Spokoju w domu nie było, jak wpadłyśmy na siebie.
Potem postanowiłam coś z tym zrobić, bo nie podoba mi się taka atmosfera w rodzinie. Zaczęłam więcej pomagać (bo wstyd przyznać ale młoda miała trochę racji), częściej zagadywałam do niej w taki miły sposób np. "co u ciebie?", potem kiedy miałam swoje pieniądze to kupowałam i kupuję nadal mnóstwo prezentów (nie tylko jej ale pozostałym też), słodyczy. Zawszę jak widzę,że ma doła, czy jest z jakiegoś powodu wkurzona to idę i coś kupuję, bo widzę, że na krótką metę to działa.
Po pewnym czasie zaczęłam zauważać jakieś efekty ale to przypomina bardziej taki cichy pakt, który zawarłyśmy ze sobą, w sensie, ty starasz się zmienić coś w swoim zachowaniu i ja też. No teraz już takich awantur nie ma, bardzo sporadycznie ona zaczyna pyskować, praktycznie to się nie zdarza ale nadal mam uczucie i odbieram takie sygnały, że ona mnie nienawidzi i wini za coś (nie wiem, może za to musiała się w dzieciństwie przeprowadzać?). To się objawia przez takie zachowania,których no teoretycznie nie mogę się uczepić ale mam wrażenie,że są robione celowo. Np. rzadko wita się ze mną na mieście, jakby się wstydziła, teraz już nie drze się, że czegoś nie robię czy coś robię źle ale idzie i donosi swojej matce (w sumie to jest lepsze dla mnie, bo się tan nie denerwuję,że mi gówniara pyskuje), w rozmowie, kiedy sobie z siebie żartujemy np. przy stole to ZAWSZE śmieje się z żartów (nawet najgłupszych,które nie wyjdą) na temat mojej osoby, natomiast, gdy ja powiem coś w żarcie o kimś z rodziny to siedzi cicho (z niej nigdy ni żartuję, ona ze mnie już raczej też nie, to też jest punktem tej "umowy").
Inna kwestia dotyczy naszych "rozmów". Są one... no nie owijając w bawełnę, po prostu sztuczne. Z pozostałym rodzeństwem zarówno ona jak i ja potrafimy rozmawiać bardzo spontanicznie,żartując sobie,nie ma takich "niezręcznych cisz" ,rozmowa się klei. Natomiast,kiedy rozmawiam z nią to czuję się, jakbym rozmawiała z kimś obcym, w najlepszym przypadku z koleżanką z uniwerku,do której zagaduję raz na jakiś czas, kiedy czegoś chcę.
Te relacje widać zwłaszcza w takim bardziej szerszym zakresie, kiedy np. ona czegoś ode mnie chce lub potrzebuję. Miałam raz sytuację,że zniszczyłam jej przypadkowo sweterek no i powiedziałam jej,że odkupię, tylko niech też pamięta, bo mogę zapomnieć. Kuzynka pamiętała ale zamiast po ludzku mi o tym przypomnieć to robiła to przez pośrednika jakim jej jej matka. Tak wszystko załatwia między mną. Potrzebuje czegoś? To dowiaduję się o tym od cioci. Wiem, że nie robi tego złośliwie tylko się wstydzi, bo widać to po jej reakcjach. Natomiast jeśli chodzi o pozostałe rodzeństwo to bez skrępowania mówi o swoich potrzebach..
To tak z grubsza, wiele przykładów by się jeszcze znalazło ale nie przychodzi mi teraz nic do głowy.
Cóż, ja studiuję a ona jest teraz w liceum ale przyznam, że czuję się nieswojo w domu podczas jej obecności. Nie wiem dlaczego boli mnie takie zachowanie, ja personalnie do niej nic nie mam (tzn. owszem, nie lubię jej ale byłabym w stanie zmienić ten stosunek gdyby ona coś w tym kierunku też zrobiła), ona też nie jest jakaś nienormalna, ma fajne relacje z rodzeństwem, ma dużo znajomych, poza tym widzę, że jej też to w pewnym sensie sprawia ból i że nie jest to dla niej komfortowa sytuacja ale to się ciągnie latami i wątpię,że da się coś tutaj zmienić. Chciałabym przestać się jakoś tym przejmować, olewać jej humory, nie tracić niepotrzebnie kasy, byleby nie doprowadzić do scen ale naprawdę jest to dla mnie trudne. Nie należę do tej rodziny, swoją straciłam i mam wrażenie,że jestem gorsza i "z poza".
Sama też zdaję sobie sprawę, że mam trudny charakter, ostatnio otrzymałam diagnozę zaburzeń osobowości borderline, mam przepisane leki, moje relacje z ludźmi też nie są za dobre ale to co dzieje się w domu stanowi dla mnie dodatkowe obciążenie.
Jak mogę przestać się tym przejmować? Jakieś rady? Będę wdzięczna.

Odnośnik do komentarza

Przepraszam, ze tak póżno, ale już raz się naklikalam i przy publikacji wszystko mi uciekło. Potem umknąl mi ten post i dopiero dziś go znalazlam.

Chyba relacje z młodszą kuzyneczką troszkę można zrozumieć.
Smierć Twoich rodziców naturalnych spowodowala,że rodzina Twojej cioci podjęła decyzję o przeprowadzce do Twojego domu.
Jak w rodzinie rodzi się nowe dziecko, to zanim przyjdzie na świat, to rodzice pracują nad tym aby aktualne dziecko umiało przyjąć względnie spokojnie nowego członka rodziny i nie czuło sie zdetronizowane. Do tej pory to,które bylo na świecie było najważniejsze i cały czas i wszystkie emocje rodziców skupiało na sobie. Dlatego dużo się opowiada o tym dziecku, które się pojawi, pozwala się dotykać brzuszka mamy i zaznajamiac niejako z tym nowym,wspólnie wybiera się imię. Jak już maluszek przyjdzie na świat, zazwyczaj wymaga więcej opieki, bo jest malusi i nieporadny, jest dla starszego dziecka konkurencją i wszystkie dzieci to przeżywają, tylko jedne mniej, drugie więcej.
Próbuje sie stosować techniki obłaskawiające pt. mama wraca ze szpitala z malcem i zabawką dla starszego, że niby maluszek przyniósl prezencik dla starszego. Gdzieniegdzie dziala.

Teraz pomyśl o czasie, gdy wydarzyło się Twoje nieszczęście. Ciocia z wujkiem nie miala czasu przygotowywać swojego najmlodszego dziecka na nowe rodzeństwo. Starsi kuzynostwo, byli już w życiu przetrenowani przychodzeniem na świat kogoś młodszego. Ponadto starsi mogli umiec uruchomić swoją wyobrażnię, jak to musi być strasznie utracic ukochanych rodziców i próbowali jakoś nie robić Ci sobą dodatkowego kłopotu.Najmłodsza mogla być na to za smarkata, zbyt niedojrzala emocjonalnie. Twoja kuzynka po prostu z powodu katastrofy życiowej nie byla należycie przez swoich rodziców przygotowna, na przyjęcie nowego rodzeństwa ,na dokladkę jednak starszego od niej. Było to dla niej ogromne przeżycie i dlatego nie umiala Cię zanadto polubić.

Ponadto jak piszesz ciocia, pewnie starając sie panować nad wami nie kruszyla z Tobą kopii o niezbyt staranne wykonywanie obowiązków. Rozumiala, że masz po śmierci rodziców tak glębokie sprawy do przemyślenia i do przepracowania, że to chyba nie jest ważne czy np. podloga jest umyta. Starsi ponieważ byli mądrzejsi, tez przyjmowali swojej mamy politykę. Natomiast najmłodsza nie rozumiala detronizacji, cierpiala w tej sytuacji i wszystko jej się nie podobalo. Miasteczko, ludzie a najbardziej Ty, ochrona Ciebie przed obowiązkami codziennymi ( co za niesprawiedliwość!). Uklady ukształtowaly się już dawno, teraz jest względnie normalnie, ale lekko sztucznie i może juz tak zostanie na zawsze, a może jakaś rewolucja życiowa w rodzinie to zmieni. Czas pokaże.

Natomiast co innego mnie ogromnie niepokoi. Napisalaś: "Nie należę do tej rodziny, swoją straciłam i mam wrażenie,że jestem gorsza i "z poza".
Jakby Twoi wujostwo to przeczytali, to chyba mieliby do Ciebie ogromny zal. Twojej cioci umarł brat lub siostra( bo pewnie któreś z rodziców bylo rodzeństwem Twojej cioci) i ponieważ to odszedł ktoś z jej r o d z i n y to choć to trudne tak w 5 min sie przestawić, to przeorganizowali życie calej piątki. Miejsce zamieszkania, miejsce pracy ,szkoly dla dzieci , zostawili swoich znajomych i przyjaciól, i przyszli mieszkać z Tobą ,bo jesteś ich r o d z i n ą. Wychowywali Ciebie jak swoje czwarte dziecko, mimo, że jak sama widzisz ich trzecie dziecko cierpiało, a oni nie umieli temu zaradzić, bo uważali, ze Ty i Twoje nieszczęście są ważniejsze.
Już chyba nie można dać lepszego dowodu komuś, że się jest "ich". Jak możesz pisac, że jestes "spoza".
Rozumiem, ze mogą być między wami, młodymi jakieś zgrzyty ale w każdej liczniejszej rodzinie bywaja uklady i ukladziki. Z najmlodsza kuzynką trzymaj "pakt" o ile inaczej nie można. To ona uważa,że jej swoim pojawieniem sie w życiu zaszkodzilaś i jak widac pewnie tego nie zmienisz, ale Ty już się nie przejmuj. Tak było, to los tak chciał i czasu i tamtejszych wydarzeń nikt nie cofnie.
Patrz na całą piątkę jak na swoich najbliższych. Jesteś mlodą kobietą i pewnie za jakiś czas zalożysz swoja rodzinę i wtedy z czasem zauważysz ile to pracy potrzeba aby wszystkich scalać. Pokłoń sie swoim wujkom, że wiedzieli zaraz po tym ogromnym nieszczęściu, ze jesteś ich rodziną a nie nikim spoza i natychmiast tak zareagowali jak zareagowali.
W ogromnym bólu i nieszczęściu jakie Cię spotkało chyba mialaś sporo szczęścia.
Patrz uważnie i doceniaj co przyniósl Ci los.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...